Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2019, 20:44   #20
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Basia stała niczym słup soli. Oniemiała widokami, które się przed nią roztaczały. To był… jej zamek? Nie wierzyła, że dane jej będzie za życia zobaczyć jego wszystkie komnaty choć przyznać musiała, że jej ciekawska natura pchała ją by podjąć to wyzwanie.
Mścisław… Libena. Znała liczne przesądy dotyczące rudych ludzi. Nigdy im jednak nie wierzyła. Do tego Czeszka alchemiczka… do czego potrzebna była Józefowi. Nie chcąc jej zrazić uśmiechnęła się do Libeny i spojrzała na Cosette.
- Czy… czy ktoś mógłby mi pokazać pałac? - Spytała szeptem.
- Zaraz kogoś…- zaczęła mówić ochmistrzyni, ale Czeszka skorzystała z okazji i przybliżyła się oferując swoje usługi. - Ja mogę dziedziczkę oprowadzić, ty chyba masz obowiązki do wykonania, nieprawdaż Cosette?
Basia spojrzała zmieszana na obie kobiety. Nie wiedziała na czym polega ich rywalizacja.
- To… to może dobry pomysł? - Przyjrzała się kochance. - Odnajdziesz mnie, gdy skończysz?
- Tak. Z pewnością.- odparła ochmistrzyni niespecjalnie zadowolona z obrotu sytuacji, acz… niewiele w tej chwili mogła zrobić.
- Widzimy się niebawem. - Basia uśmiechnęła się do niech i spojrzała na Libene. - Prowadź więc.
Libena ruszyła przodem kierując się ku schodkom.
- Zacząć od komnat pana domu, czy pani domu?- zapytała zerkając za siebie na Basię.
- Pani domu. - Basia korzystała z okazji by idąc za Czeszka się jej nieco przyjrzeć.
Co sprawiało, że ta zerkała od czasu do czasu za siebie enigmatycznie się uśmiechając.
- Obawiam się, że nie zrobiono tam za wiele, choć drzwi opieczętowano. Ot odkurzono jedynie.- wyjaśniła wchodząc do sporego holu i kierując się ku schodom prowadzącym na lewo.
Magnatka przytaknęła. Była ciekawa jaki los wyszykował dla niej Józef jako dla matki swego kolejnego dziedzica. Ułożyła dłonie na podołku i zainteresowaniem rozglądała się po zamkowych korytarzach.
Trzeba przyznać, że bogactwo kapało ze ścian. Piękne obrazy w złoconych ramach, kandelabry, pięknie rzeźbione meble. To się zmieniło, gdy weszły do części przeznaczonej dla pani domu. Libena musiała wziąć świecznik z pobliskiego stoliczka nim tam przeszły, bo… w części przeznaczonej dla pani domu nic się nie paliło. A meble i obrazy otulono białymi tkaninami, by chronić je przed kurzem.
- Czekaliśmy z urządzeniem tych komnat na waćpani przybycie. Ale podłogi zamieciono i umyto.- wyjaśniła Czeszka wchodząc dalej w “upiorny” nieco korytarz.
- Rozumiem. Chciałabym by służba zapaliła tu kandelabry. - Powiedziała spokojnie Basia. Wiedziała że nie chce spać w pokojach Józefa. Noc poślubna była nadal w niej żywa. - Niech też ktoś rozpali w kominku w mej sypialni.
- Zgodnie z twoim życzeniem.- odparła kobieta i skierowała się ku dużym drzwiom.- Tuszę, że podróż była przyjemna?
- Niezbyt. Usiłowano mnie porwać. - Basia z zaciekawieniem spoglądała na zasłonięte obrazy ciekawa co też one przedstawiały.
- Ach… to całe szczęście, że się nie udało.- odparła z ciepłym uśmiechem Czeszka otwierając drzwi i odsłaniając sypialnię pani domu… z olbrzymim łożem z baldachimem.
A sama Basia stwierdziła, że na płótnach namalowane są sceny mitologiczne i rodzajowe, przez całkiem utalentowanych artystów. Magnatka weszła do swojej sypialni i rozejrzała się po niej. Przyglądała się meblom, malowidłom.
- Wszystko to służyło dawnej Żmigrodzkiej? - Spytała Libenę, podchodząc do okna i wyglądając przez nie.
- Tak. I zostało zapięczetowane po jej śmierci.- wyjaśniła Libena przyglądając się zerkającej przez okno magnatce.
- Kiedy zmarła? - Basia spojrzała na Czeszkę czując na sobie jej wzrok.
- Przed moim tu przybyciem. Pan Michał będzie wiedział więcej.- wyjaśniła Libena uśmiechając się tajemniczo, gdy światło płonących świec oświetlało jej twarz.- Przekazać, by przyniesiono tu pościel?
- Tak… i jakieś kwiaty. - Magnatka westchnęła. - Jest tu pokój kąpielowy?
- Oczywiście. Łaźnia została wybudowana.- odparła Libena.
- Niech ktoś przygotuje kąpiel. - Basia rozglądając się jeszcze raz po swojej sypialni podeszła do drzwi wyjściowych. - Chciałabym by pomogła mi przy niej Ewa. To służąca, która zasłużyła mi się w podróży…. Czy pokażesz mi teraz komnaty mego męża?
- Oczywiście. Chodźmy więc.- odparła z uśmiechem Czeszka ruszając przodem.
Magnatka podążyła za nią. Starając się zapamiętać drogę.
Ta akurat na szczęście nie była długa, bo komnaty męża leżały naprzeciwko kobiecych. Libena z gracją przemykała korytarzem, zerkając od czasu do czasu za siebie, by upewnić się że Basi nie zgubiła. Magnatka szła jednak powoli za nią rozglądając się z zaciekawieniem. Cosette obiecywała jej tyle rzeczy mówiąc o zamku i nareszcie… była tu. Czekały ją obowiązki związane z pochówkiem męża, a potem? Co miała robić potem? Westchnęła ciężko nie zważając na obecność Czeszki.
- Tu gabinet, tu biblioteka, to sypialnia pana domu.- mówiła kobieta pokazując kolejne drzwi, które mijały idąc korytarzem.
- Chciałabym do nich zajrzeć. - Magnatka zatrzymała się i spojrzała na pomieszczenie, które zostało jej wskazane jako gabinet.
- To twój zamek teraz. Masz prawo zajrzeć wszędzie.- odparła z ironicznym uśmiechem Libena.
Basia zaśmiała się.
- Ale to ty masz świecznik. - Uśmiechnęła się ciepło do Czeszki. - To była prośba byś mnie wprowadziła.
Medyczka (samozwańcza wedle Cosette) otworzyła drzwi do niedużej komnaty w której to w oczy rzucało się masywne włoskie biurko. Zapewne z ukrytymi szufladami i tajnymi schowkami. Magnatka weszła do środka i rozejrzała się po pokoju. Józef zarządzał swoim majątkiem. To musiało być dla niego istotne pomieszczenie.
Na ścianach było kilka portretów… o wiele gorszej jakości. Zapewne przodków. Oprócz biurka, na którym stał kałamarz z piórem oraz świecznik, była jeszcze podręczna biblioteczka i dzwonek wzywający służbę. Magnatka podeszła do regały z książkami i przyjrzała się zgromadzonym na nim zbiorom. Co takiego eksponował Józef? Co pokazywał ludziom, którzy go tu odwiedzali?
Nie dostrzegła na skórzanych okładkach żadnych napisów, żadnych złoceń. Księgi stojące w rządku nie miały niczego wyróżniającego ich. Basia sięgnęła po jedna z nich i otworzyła.
Zapiski w nich dotyczyły interesów. Były zapisane w nich nazwiska i sumy pieniędzy. Basia nie wiedziała czy one są długami jakie mąż zaciągnął, czy sumami które inni byli winni jej mężowi. Powoli odłożyła księgę i przyjrzała się pozostałym. To było wiele pracy… wiele ciężkiej pracy. Józef pod fałdami tłuszczu skrywał bardzo sprawny umysł… nieco żałowała, że nie dane jej było poznać go takiego.
- Chciałabym teraz zobaczyć jego sypialnię. - Mruknęła cicho do Libeny.
- Chodźmy więc tam.- odparła z uśmiechem Czeszka wychodząc.
Basia nim podążyła za nią, podeszła jeszcze do biurka i przyjrzała się mu od strony, którą zajmował zazwyczaj Józef. Wydawało się masywne i duże i ciężkie. Rozciągał się znad niego widok na cały pokój i… dawało to lekkie poczucie władzy i kontroli nad tym miejscem.
Sypialnia Józefa była… imponująca i bardziej bogata w ozdoby. Nawet łóżko było większe od tego, które widziała w swojej sypialni. Świeże kwiaty już stały w wazonach. A łoże było pościelone.
- Jak się podoba?- zapytała Libena.
- Piękna… jak przystało na Pana domu. - Basia zaciągnęła się zapachem kwiatów i wskazała na wazony. - Będzie je można znieść do kaplicy. Jednak były przygotowane dla niego.
- Dobrze.- odparła Libena przyglądając się magnatce.
- Zaprowadzisz mnie tam? - Basia uśmiechnęła się do Czeszki. - Gdzie są twoje komnaty? Komnata Lanoire i Pana Michała?
- Ja mieszkam na szczycie wieży, to sporo schodów do pokonania. Komnaty pana Michała i komnaty Cosette są bliżej. I zamknięte na klucz. Ja nie mam do nich dostępu.- wyjaśniła usłużnym tonem Libena.
- Chciałam tylko wiedzieć w jakim kierunku się znajdują. - Basia wyszła na korytarz. - Sama wybrałaś Pokój w wieży?
- Tak.- odpowiedziała alchemiczka opuszczając komnatę i zamykając za sobą drzwi. - Dobre miejsce na obserwatorium astronomiczne. Najpierw komnaty Cosette i pana Michała?
Basia przytaknęła.
- Z przyjemnością cię kiedyś odwiedzę.
- Będzie przyjemnością cię ugościć.- odparła z uśmiechem Libena.
- A ja chętnie posłucham o astronomii i tym czym się zajmujesz. - Magnatka także uśmiechnęła się.
- Nie wiem czy to będzie interesujący temat, ale mogę waćpani postawić horoskop.- rzekła w odpowiedzi Libena schodząc wraz Basią po schodach. Na parterze kręciło się sporo służby, poderwanej na nogi przez ochmistrzynię. Zajęci zleconymi przez nią zadaniami, przemykali obok magnatki kłaniając się w pośpiechu.
Basia słyszała o horoskopach. Stać na nie było nielicznych. Szła spokojnym krokiem za Libeną pozwalając by ta od czasu do czasu musiała na nią zaczekać.
- Czy to dlatego Józef chciał cię na zamku? Byś wróżyła dla niego? - Spytała spoglądając na Czeszkę.
- Też. - padła bardzo wymijająca wypowiedź, okraszona hipnotycznym ruchem bioder w czarnej sukni.
- Cosette wspomniała, że jesteś medykiem… i alchemikiem. - Basia zastanawiała się co oznaczał ten ruch bioder. Była też jego kochanką? To nie dziwne, że jednak Józef był sam.
- Oszustką i szarlatanką… - poprawiła ją Czeszka i skinęła głową.- Tym też. Zajmowałam się nauką w Pradze. Byłam… gosposią, uczennicą i kochanką Aristotelesa Vojnicha. Bardziej kochanką i uczennicą niż gosposią, ale to detal.-
Po czym stanęła przed drzwiami. - Za tymi kryje się sypialnia i prywatna biblioteczka Cosette. I jej sekretna komnata.
Magnatka obejrzała się do tyłu zastanawiając się jak daleko stąd do jej pokoi. Do tego ta uwaga o "sekretnej" komnacie. Czemu miała podejrzenie do czego mogła służyć? Szybko przegoniła wyuzdane myśli i uśmiechnęła się do Czeszki. - Nie słyszałam o tym mężu, o którym wspomniałaś, ale nie wydaje mi się by Józef trzymał obok siebie oszustkę.
- Oczywiście że nie słyszałaś. Uliczka alchemików dawno straciła swój splendor jaki miała za Rudolfa Habsburga drugiego tego imienia.- odparła z uśmiechem Libena i ruszyła dalej, podczas gdy Basia oceniła że mogła tu dotrzeć w ciągu kilkunastu minut. Niewiele czasu by zabrała taka wyprawa. Mogłaby w samej koszuli… Nie. Takie myśli nie są godne wielkiej pani.
- Rozumiem. - Basia rozejrzała się po korytarzu. - A pokoje Pana Michała?
- Trzeba się przejść kawałek dalej.- zarówno Francuzkę jak i Czeszkę łączyło to leniwe bujanie biodrami podczas chodzenia, oraz wzajemna niechęć? A może coś jeszcze?
Magnatka postanowiła nie pytać wprost. Będzie miała wiele dni by obserwować obie kobiety i ich relacje.
- Chciałabym też zobaczyć komnatę gdzie Józef przyjmował interesantów… salę biesiadną… gdzie jest zamkowa kaplica?
- Po przeciwnej stronie dziedzińca.- wyjaśniła alchemiczka prowadząc Basię ku komnatom pana Michała położonym zdecydowanie dalej.
Magnatka z całych sił starała się zapamiętać jak najwięcej. Była ciekawa co jeszcze mieścił pałac. Zapewne zbrojownię… wozownie, stajnie. Musiało tu być też wiele sypialni dla gości.. a jednak najbardziej ciekawiło ją czy był tu ogród. Nie pytała jednak o to w ciszy podążając za Libeną. Będzie miała czas by odwiedzić wszystkie pokoje. Jakoś ciężko jej nadal było uwierzyć że pojawią się tu jacyś adoratorzy… że kogoś skusi… jak prawdziwa dama. Mimowolnie westchnęła.
- Tu… są komnaty pana Michała.- Libena stuknęła palcem o drzwi do których doszły i wskazała palcem kolejne.- Drzwi komnaty pana Mścisława są tam, a dalej koszary dla straży zamkowej.
Basia przytaknęła ruchem głowy. Gdzieś tam pewnie spał też Evan.
- Więc teraz komnata audiencyjna, czy kaplica?- zapytała Czeszka obracając się przodem do Basi.
- Audiencyjna. Chciałabym zostać w kaplicy chwilę dłużej. - Magnatka uśmiechnęła się do alchemiczki. - Ile zajmuje przygotowanie horoskopu?
- Hmm.. cały dzień. A właściwie całą noc.- wyjaśniła Libena ruszając w kolejny korytarz.
- Z chęcią bym zobaczyła swój horoskop. - Basia podążyła za kobietą, starając się nieco tak jak ona i Cosette kołysać biodrami.
- Przygotuję go oczywiście, jeśli sobie życzysz.- odparła Czeszka prowadząc Basię ku kolejnemu ich celowi. Dość niedużej sali w która okazała się salą jadalną.
- Tu zwykł przyjmować gości. Nie chciał by panowie szlachta posądzali go o wywyższanie się.- wyjaśniła alchemiczka.
- Tu też jada się posiłki? - Magnatka przeszła się po pomieszczeniu przyglądając się zdobiącym je gobelinom.
- Też.- potwierdziła alchemiczka. - Czasem. W zamku jest kilka sal jadalnych.
Basia przytaknęła dając znać że zrozumiała.
- Czy zaprowadzisz mnie teraz do kaplicy
- Tak. Aczkolwiek teraz pewnie będzie tam spory ruch i… Cosette.- rzekła Libena z lekkich wahaniem w głosie.
- Nie przeszkadza mi to. - Magnatka uśmiechnęła się. - Gdybyś przekazała też służbie moje polecenia, będę wdzięczna.
- Tak uczynię.- odparła alchemiczka z delikatnym uśmiechem na obliczu.
Basia dała się odprowadzić do kaplicy. Potrzebowała chwili by pomyśleć.

Kaplica była piękna i duża. I nie była miejscem na spokojne rozmyślania.
Była tam bowiem Cosette i zarządzała sługami szykując katafalk, na którym miała stanąć trumna Józefa. Było tam co prawda cicho, ale na pewno nie spokojnie. Ludzie się kręcili pospiesznie przygotowując podest dla swojego pana.
- Chyba nie powinnyśmy im przeszkadzać.- zasugerowała Czeszka.
- Wątpię by moja obecność mogłaby być uznana za przeszkadzanie. To jednak był mój mąż. - Barbara uśmiechnęła się do alchemiczki. - Nie przejmuj się, możesz wrócić do swoich obowiązków.
- Dobrze pani.- odparła alchemiczka, dygnęła na pożegnanie i oddaliła się.
Magnatka wycofała się do jednej z bocznych naw i przysiadła na ławie, obserwując pracę z dystansu. Choć nigdy nie kochała Józefa, czuła niesamowitą wdzięczność za to co uczynił. Bo nawet jeśli wziął ją tylko by dała mu następcę to… uratował jej życie. Przymknęła oczy wsłuchując się w odgłosy pracy i czekając aż wniesiona zostanie trumna.
Musiała chwilę poczekać, nim zadowolona z efektu Cosette zarządziła wniesienie nieboszczyka do środka. Ciężka trumna niesiona przez czterech masywnych żołdaków została przeniesiona przez całą kaplicę i z pietyzmem umieszczona na katafalku.
Barbara w ciszy obserwowała wnoszenie trumny. Przypomniała sobie mdłości gdy Józef ją pocałował, strach gdy zobaczyła go martwego w sypialni i nim w ogóle do niej weszła. Czekała aż służba się rozejdzie, a przynajmniej ta część, której nie każą czuwać przy ciele swego Pana.
Wkrótce po samej trumnie do kaplicy wszedł miejscowy ksiądz w towarzystwie dwóch chłopaczków w strojach ministrantów. Najwyraźniej pan Michał załatwił całonocne czuwanie przy trumnie.
Barbara podniosła się z ławy i podeszła do duchownego by się przywitać.
Ksiądz… łysiejący i z wyraźnym brzuszkiem uśmiechnął się na widok podchodzącej dziewczyny.
- Pani dobrodziejka. Miło mi poznać dziedziczkę fortuny Żmigrodzkiej. I współczuję stracie. To był… cóż… wielki człowiek. - rzekł ciepło księżulo, klepiąc po swoim kałdunie.
- Szczęść Boże. - Barbara uśmiechnęła się do duchownego i spojrzała na trumnę. - W pańskich rękach pozostaje by miał godny pochówek.
- W moich już tylko msza za jego duszę, ale pewien jestem, że jutro rodowa krypta będzie gotowa na jego przyjęcie. Pani Lanoire zapewne o to zadba.- odparł z uśmiechem ksiądz.
- Także jestem tego pewna. - Magnatka rozejrzała się, czy przyniesiono już kwiaty do kaplicy. To jednak jeszcze nie nastąpiło, bo wieczór zapadał i pewnie ciężko było o kwiaty o tej porze. Nie wspominając o tym, że Libena dopiero przekazała polecenia służbie.
- Waćpani chce się przy trumnie pomodlić? Czuwanie przy nim zaczynamy.- mówił proboszcz, podczas gdy ministranci ustawiali gromnice wokół trumny i zapalali je.
- Chciałabym. - Barbara przytaknęła i poszukała wzrokiem klęczników dla gospodarzy.
- Oczywiście. - uśmiechnął się kapłan, podczas gdy Basia wybrała dla siebie wygodny. Ksiądz rozpoczął czuwanie długą i monotonną łacińską modlitwą. Magnatka w ciszy odmówiła jeden różaniec nim postanowiła wrócić do swych komnat, licząc na to iż zostały już przygotowane.

Minęło dość czasu, by przygotować łoże, zapalić w kominku i rozświetlić komnatę świecami. Większość tkanin nadal jednak wisiała na meblach i obrazach. Kąpiel którą przygotowano dla niej też umieszczono w komnacie, która też była okryta tkaninami chroniącymi meble przed kurzem. Za to Ewa tam była i czekała w ciszy i zawstydzeniu.
Basia ucieszyła się widząc znajomą twarz. Podeszła do służącej spokojnym krokiem.
- Pomożesz mi się rozebrać i obmyć z kurzu. - Bardziej stwierdziła niż spytała. Była ciekawa czy plotki o jej nocy z Evanem już się rozniosły.
- Tak pani.- mruknęła wstydliwie Ewa. Podeszła i zaczęła powoli rozwiązywać supełki sukni Basi. Przygryzała wargę przyglądając się szyi i plecom magnatki, czasami muskając opuszkami skórę jasnowłosej.
Magnatka pozwoliła na te pieszczoty stojąc nieruchomo i tylko przymykając oczy z zadowolenia.
- Rozpuść też włosy. - Szpenęła nieco rozpalonym głosem. - Je też trzeba obmyć.
- Tak pani…- mruknęła wodząc ostrożnie palcami po nagiej już pupie Basi. Jej dłonie zabrały się powoli za rozplatanie pukli magnatki.
Barbara odetchnęła czując jak długie blond opadają na jej własne pośladki. Poczuła ulgę gdy jej głowę uwolniono od spinek i szpil. Ponad ramieniem uśmiechnęła się do służącej.
- Będziesz mnie musiała dokładnie wyszorować.
- Oczywiście. Waćpani może na mnie polegać. Spełnię każde twoje życzenie.- odparła Ewa z żarliwością w głosie.
Magnatka weszła do balii z wodą stojąc nago przed służącą i czekając aż ta zacznie ją myć.
Ewa zabrała się za to z entuzjazmem, zabierając się wpierw do szorowania pleców i pośladków swojej pani. Barbara w tym czasie rozczesywała niespiesznie długie włosy. Czuła jak jej ciało rozgrzewa się, jak dotyk smukłych palców rozpala ją i podnieca. Uznała jednak że pozwoli służącej pracować w spokoju i tak nazbyt napsociła ostatnio.
Ewa zaś z rumieńcem na licach zabrała się za szorowanie piersi magnatki. I trzeba przyznać, że wkładała w to zadanie dużo siły. I jeszcze więcej uwagi oraz entuzjazmu.
Oddech basi przyspieszył. Wpatrywała się w służącą delikatnie zamglonym wzrokiem czując, jak jej własne piersi napinają się i unoszą. Jak coraz twardsze szczyty ocierają się o dłonie Ewy.
Służka jednak trzymała się poleceń i po umyciu piersi, zabrała się za obmywanie brzucha jasnowłosej. Choć oddech Ewy wyraźnie przyspieszył podczas tej czynności.
- Umyj mnie też wewnątrz. - Wyszeptała z trudem Basia, opierając się dłońmi o ramiona służącej.
- Tak pani.- szepnęła wstydliwie Ewa, ale jej dłoń wsunęła się między uda i zaczęła pieścić magnatkę leniwie.
Basia zamruczała z zadowolenia. Jej biodra naparły na życzliwą dłoń.
- Mocniej… - Wyszeptała, czując że coraz trudniej jej nad sobą zapanować.
- Tak pani.- mruknęła Ewa ocierając się wargami o szczyt lewej piersi Basi, jej palce zanurzyły się mocniej i zaczęły poruszać gwałtowniej i intensywniej.
Magnatka musiała mocniej oprzeć się o ramiona służącej. Przymknęła oczy i pozwoliła myślom odpłynąć poddając się dotykowi Ewy.
- Jeszcze… - Była blisko. Jeszcze tylko chwila.
- Tak pani…- szepnęła cicho Ewa poruszając coraz szybciej dłonią i oddychając ciężko.
Basia doszła zasłaniając usta jedną dłonią. Z trudem utrzymała się na nogach i to tylko dzięki temu, że opierała się o służącą.
Ta “myła” jeszcze przez chwilę Basię tam, a potem czekała aż magnatka znów sama stanie na nogach, by się pochylić i zabrać za tych nóg mycie.
Magnatka jednak usiadła na krawędzi balii z szeroko rozchylonymi nogami i wpatrując się rozpalonym wzrokiem w służącą. Która to kucnęła i zabrała się za szorowanie nóg swojej pani całkowicie skupiona na swoim zadaniu.
Basia oparła kolejno pierwszą i drugą stopę na krawędzi bali by Ewa mogła je swobodnie umyć, po czym usiadła zanurzając się w wodzie i odchylając głowę do tyłu.
- To teraz włosy. - Uśmiechnęła się ciepło do służącej.
Odpowiedź “tak pani” padła znowu. Ewa posłusznie zabrała się mycie włosów Basi powoli i z pietyzmem. Zerkała na nagie ciało magnatki i rumieniła się lekko.
- Masz na coś ochotę? - Głos Basi przebił się przez chlupot wody.
- Co?- odparła zdziwiona Ewa wyrwana ze swoich obowiązków i myśli.
- Czy masz na coś ochotę? Dotknąć mnie? Bym jak dotknęła ciebie. - Magnatka powoli przesunęła ręką po dłoni służącej.
- Moim pragnieniem jest… być dobra w spełnianiu swoich zadań.- szepnęła drżącym głosem Ewa pozwalając palcom Basi wodzić po swojej dłoni.
- Wychodzi ci to bardzo dobrze. A jakieś inne pragnienia? - Magnatka otarła się policzkiem o dłoń służącej i całowała jej smukłe palce. To było… przyjemne. Kusiło by wziąć po kolei każdy do ust.
- Ja… - pisnęła bezradnie Ewa.- … nie śmiem. Niech mnie panienka nie zmusza.
Jednakże nie uciekała dłonią od pieszczot Basi.
- Nie chcę cię zmuszać.. proszę tylko byś mi powiedziała. - Odpowiedziała szeptem magnatka chwytając jeden z palców w usta i ssąc go delikatnie.
- Nie śmiem…- szepnęła rozpalonym żądzą głosem Ewa drżąc pod pieszczotą ust Basi.
Magnatka pocałowała nadgarstek służącej i zaczęła całować wyżej. Była tak ciekawa co tkwi w głowie Ewy, jednak naprawdę nie chciała jej zmuszać. Przyciągnęła ją delikatnie do siebie i pocałowała wystający z dekoltu kawałek piersi.
Ewa pisnęła cichutko czując ten pocałunek, ale po chwili nachyliła się bardziej wypinając biust, ku twarzy Basi by ułatwić jej działania.
- Czego pragniesz? - Wyszeptała ponownie Basia rozwiązując nieco suknię Ewy po to by pochwycić ustami szczyt jednej z jej piersi.
- Pani…- szepnęła rozpalonym głosem Ewa przymykając oczy i poddając się pocałunkom jasnowłosej.
Magnatka wychyliwszy się nieco w balii sięgnęła jedną dłonią pod suknię służącej, drugą przytrzymując ją tak by nie uciekła delikatnym od delikatnych pocałunków składanych na swych piersiach. Basia powoli wędrowała palcami po nodze dziewczyny zmierzając w stronę jej kobiecego kwiatu.
- Czy… wygodnie… waćpani?- zapytała cicho Ewa pochylona i pozwalając Basi na jej figle. Lekko drżała i oddychała ciężko czując dotyk magnatki na swoim ciele.
- Wolałabym cię nagą w balii... pytanie czy ty chciałabyś się rozebrać? - Magnatka przesunęła palcami po bieliźnie kochanki, dociskając ją do jej mokrej kobiecości.
- Jeśli waćpani sobie tego życzy.- odparła pospiesznie Ewa przymykając oczy.
- Poradzę sobie tak… nie chcę cię zmuszać do rozbierania się. - Basia rozchyliła delikatnie materiał bielizny i przez rozcięcie sięgnęła do kwiatu służącej.
- Nie czuję… zmuszana… chętnie spełnię każdy kaprys… waćpani.- mruczała rozpalonym głosem Ewa oblizując wargi, gdy czuła te palce sięgały głębiej w jej wilgotny kwiatuszek.
- Rozbierz się i dołącz do mnie. - Wymruczała Basia wypuszczając kochankę ze swych objęć.
Ewa kiwnęła głową i nie odrywając wzroku od Basi zaczęła rozwiązywać troczki swojej sukni. Powoli zsunęła ją z siebie i zabrała się za zdejmowanie halki i po chwili naga weszła do balii zanurzając się w ciepłej wodzie, stojąc w niej i zerkając na Barbarę wymruczała wstydliwie i lubieżnie zarazem.
- Podoba się waćpani to co widzi?
- Bardzo… jesteś śliczna. - Basia wyciągnęła dłoń i przesunęła nią po ciele kochanki.
- Cieszy mnie to…- wymruczała zanurzając się w wodzie i zabierając… za “mycie biustu” Basi wargami, całując i wodząc po nich nimi.
- Mnie też. - Magnatka sięgnęła pod wodę do pośladków kochanki i ścisnęła je mocno poddając się jej pieszczotom.
Ewa zamruczała zajęta wielbieniem pocałunkami biust Basi, jej dłonie zanurzyły się pod wodę wodząc palcami po biodrach swojej kochanki. I zupełnie zapominając się w tej zabawie.
Barbara sięgnęła palcami do kobiecości kochanki i zanurzyła się w niej, powracając do przerwanej zabawy. Poczuła jak Ewa zadrżała, ale jej ciało naparło na palce intymnością spragnioną dotyku. Służka całowała i pieściła zachłannie biust swojej pani, jakby chciała się odwdzięczyć za zainteresowanie.
Magnatka przyspieszyła ruchy palców czując jak ją samą znów ogarnia podniecenie. Oddech Ewy przyspieszył, biodra zaczęły się poruszać wahadłowo nabijając się na palce… drzwi się otworzyły. Libena stanęła w nich i spojrzała zaskoczona na Basię i Ewę… po czym dyplomatycznie zaczęła się wycofywać.
- Zaczekaj za drzwiami. - Magnatka spróbowała udać oburzenie, choć czuła jak palą ją policzki. No to kolejna osoba się o niej dowiedziała… z jakiegoś powodu wyczuwała kłopoty.
Zaczekała aż za Czeszką zamkną się drzwi i przyjrzała się Ewie czy ta cała sytuacja jej nie zniechęciła. Chciała się odwdzięczyć dziewczynie i znów im przeszkodzono. Służka jednak była całkowicie pochłonięta sytuacją, by zauważyć owo przeszkodzanie. Zamglony pożądaniem wzrok dziewczyny skupiony był na prężącym się biuście Basi, a ciało Ewy wiło się zmysłowo pod pieszczotą.
Basia powróciła do przerwanej zabawy chcąc doprowadzić służkę. Niestety jej pożądanie przytłumił niespodziewany gość, ale nie musiały na tym ucierpieć obie. Kilka ruchów dłonią i z ust Ewy wyrwał się cichy lubieżny jęk. Jej ciało zadrżało zaciskając się na palcach Basi. Służka… otrzymała swoją nagrodę.
- Będziesz musiała pomóc mi ubrać koszulę. - Magnatka pogładziła kochankę po włosach. - Oraz wezwać kogoś by tu uprzątnął.
- Tak pani.- odparła Ewa łapiąc oddech, a potem lekko jeszcze drżąc od niedawnych emocji wygramoliła się z balii, by spełnić polecenie Basi.
Magnatka wyszła tuż za nią, a gdy służka pomogła jej osuszyć się, założyć koszulę i związać włosy w warkocz do snu, narzuciła płaszcz i wyszła do Czeszki.
- Chciałam zapytać czy przygotować wieczorną wieczerzę po kąpieli.- rzekła Libena na widok wychodzącej z kąpieli Basi.- Ale… chyba niepotrzebnie. Przepraszam, że przeszkodziłam w kąpieli.
Magnatka westchnęła ciężko.
- Z przyjemnością coś zjem, najchętniej w swojej komnacie. - Przyjrzała się uważnie astronomce. - Co widziałaś? A może… nie lepiej nie mów.
- Może lepiej nie powiem.- mruknęła z łobuzerskim uśmiechem Libena i przesunęła wzrokiem po szyi i piersiach Basi okrytych obecnie materiałem. - Waćpani uroda cieszyoko. Spodziewam się iż wywróżę wielu admiratorów.
Basia mimo wszystko zaśmiała się.
- Zabrzmiało jakbyś była jednym z nich. - Uśmiechnęła się do czeszki i pokręciła głową z niedowierzaniem. Pobyt w zamku mógł się okazać małym piekłem. - Zajmij się posiłkiem i poślij po Cosette, chce z nią porozmawiać.
-Zgodnie z twoim życzeniem.- uśmiechnęła się tajemniczo Libena i po dygnięciu oddaliła.
Magnatka patrzyła jak Czeszka odchodzi i dopiero gdy zniknęła obejrzała się na swoje pokoje.
Czekała ją raczej długa i samotna noc. Nieco zrezygnowana wróciła do komnaty by tam zaczekać na posiłek.
Sypialnia pani domu była nadal ponurym miejscem na spoczynek. Białe tkaniny okrywające większość mebli przypominały jej o przemijaniu i śmierci. Było też tu bardzo cicho, więc Basia doskonale słyszała kroki. Nie zdziwiła się, gdy drzwi się otworzyły a Cosette weszła wraz z dwoma służkami niosącymi skromny posiłek i wino.
- Coś lekkiego przed snem.- zaproponowała Francuzka, gdy służki stawiały posiłek na małym stoliku.
- Dziękuję. - Magnatka w samej koszuli zajęła miejsce przy stole. Nie odzywała się jednak nim służki nie opuściły jej pokoju i nie zostaly z ochmistrzynią same. - Libena widziała mnie i Ewę w kąpieli. - Powiedziała, zabierając się za posiłek.
- Och… wścibska z niej szarlatanka. - syknęła ironicznie Francuzka niezbyt zdziwiona tym co usłyszała.- Na szczęście to twój zamek i tu można sobie pozwolić na odrobinę niedyskrecji.
- Jaka jest wasza relacja? - Barbara podniosła wzrok na Cosette i po chwili wskazała drugie miejsce przy stole. - Dosiądziesz się? Może wina?
Ochmistrzyni przysiadła się blisko magnatki i nalała trunku do kielicha mówiąc wprost.- Napięta… Nie przepadam za tą kobietą. Nie wiem też czemu twój mąż ją trzymał przy sobie i czemu Michał nalega, by podtrzymać tą… tradycję.
- Może uda mi się nieco dowiedzieć, na razie poprosiłam ją o horoskop. - Magnatka jadła bez przekonania, cały czas zerkając na przykryte materiałami meble. - Jak przygotowania do pogrzebu?
- Zgodnie z planem.- rzekła Cosette popijając wino i zerkając na Basię. W końcu wstała i podeszła do łoża magnatki. Zabrała się za rozwiązywanie swojego gorsetu.
Basia uśmiechnęła się widząc tą czynność i popijając wino obserwowała ochmistrzynię.
Suknia zsunęła się z jej ciała zaraz po gorsecie, potem halka, potem podwiązki z pończoszkami. Podczas rozdziewania się ochmistrzyni prężyła się zmysłowo.
- Jesteś piękna. - Magnatka oparła się łokciem o stół, opierając na uniesionej dłoni policzek. Jej spojrzenie wędrowało po kolejnych, odsłanianych przez Cosette, kawałkach jej ciała.
- To prawda. - zgodziła się z nią golutka Francuzka siedząc na łóżku. - A ty jesz jednym zębem ten posiłek.
- To miejsce zabija mój apetyt. - Barbara machnęła ręką wskazując przesłonięte tkaninami meble. - Czuję się jak nieboszczyk. - Jej wzrok wędrował po ciele ochmistrzyni, zbyt często zawieszając się na jej krągłościach.
- Doprawdy? W balii wykazałaś się sporym apetytem. - stwierdziła z bezczelnym uśmieszkiem Cosette zabierając się za rozplątywanie swojej misternej fryzury.
Basia wstała od stolika upijając jeszcze odrobinę wina i na bosaka, w samej koszuli nocnej podeszła do ochmistrzyni.
- Czyżbyś była zazdrosna? - Powiedziała cicho, uśmiechając się do kochanki.
- Ja jestem za stara i za doświadczona by być zazdrosną. - mruknęła z rozbawieniem ochmistrzyni przyglądając się Basi. Uniosła nogę by wodząc po łydce magnatki sięgnąć pod jej koszulę nocną.
- Szkoda. - Magnatka zamruczała czując dotyk drugiej kobiety. Przymknęła oczy stojąc nieruchomo przed Cosette i poddając się jej dotykowi.
- Zazdrość to kłopotliwa przypadłość. Zarówno ta którą czujesz w swoim sercu, jak i ta której obiektem jesteś. Unikaj jednej i drugiej. - odparła Cosette nie zaprzestając pieszczoty.
- Postaram się. - Basia podeszła do łóżka i przyklęknęła na nim, tuż ponad udami ochmistrzyni. Pochyliła się i delikatnie pocałowała usta kochanki.
- Rozdziej się.- mruknęła ochmistrzyni władczo i lubieżne.
Magnatka powoli rozsznurowała troszki koszuli spoglądając rozpalonym wzrokiem na Cosette. Koszula zsunęła się nieco odsłaniając ramiona, ale magnatka nie pozwoliła jej polecieć dalej. Zamiast tego zaczęła powoli podwijać materiał ku górze. Ochmistrzyni w milczeniu i z uśmiechem obserwowała poczynania kochanki. Siedząc rozchyliła szerzej i zachęcająco nogi.
Barbara zdjęła koszulę i przytulając się do Cosette odłożyła go za nią. Usiadła kochance na kolanach, pozwalając by ich biusty się otarły.
- Jestem naga. - Wymruczała i pocałowała starszą kobietę w usta.
- Mhmm…- wymruczała pomiędzy pocałunkami Francuzka zachłannie chwytając za pośladki Basi i wbijając paznokcie w jej skórę. Ich piersi ocierały się o siebie twardymi od żądzy szczytami.
Magnatka pochwyciła twarz kochanki, pogłębiając pocałunek. Przywierając do ochmistrzyni najmocniej jak była w stanie, ocierała się swą mokrą kobiecością, o jej podbrzusze.
- Gdzie to nieśmiałe cnotliwe dziewczę? - zapytała Cosette poddając się pieszczocie, ale i wodząc palcem między pośladkami Basi.
- Odłożyłam je na bok razem z koszulą. - Magnatka wyprężyła się od dotyku kochanki, jej ciało odruchowo zadrżało. - Przez ciebie.. nie potrafię być cnotliwa.
- Mnie nie było z tobą w kąpieli…- mruknęła ochmistrzyni nachylając się ku szyi Basi i całując ją drapieżnie.
Magnatka jęknęła.
- Ja… chciałam podziękować Ewie. - Basia pochwyciła jedną z piersi Cosette i ścisnęła ją mocno.
- Ach…- syknęła cicho kochanka i delikatnie ukąsiła szyję jasnowłosej.- A powinnaś?
Magnatka jęknęła z rozkoszy i przymrużyła oczy.
- Jest taka… oddana. - Wymruczała miętosząc pierś kochanki.
- Jak dobra służka powinna…-zamruczała Cosette drapieżnie ściskając pośladki siedzącej na niej dziewczyna.-... zwłaszcza taka podkochująca się w niej.
Barbara naparła mocniej biodrami na ochmistrzynię. Czuła jak jej rozpalony kwiat coraz swobodniej przesuwa się po mokrym brzuchu starszej kobiety.
- To miłe… - Mruknęła z trudem i oparła czoło o ramię kochanki. - Chcę więcej.
- Najpierw musisz zapracować na swoją nagrodę.- zaśmiała się chrapliwie ochmistrzyni i dała siarczystego klapsa w pośladek Basi.- Klęknij przede mną.
- Jesteś okrutna. - Magnatka niechętnie zsunęła się z kolan kochanki i stanęła przed nią. Przez chwilę obserwowała Cosette głodnym wzrokiem, ale… z jakiegoś powodu czuła, że protesty nie mają sensu. Tak bardzo nie nadawała się na… panią. Przyklęknęła przed kochanką, wzdychając cicho.
- Ty miałaś kąpiel. - ochmistrzyni przypomniała jasnowłosej chwytając ją za pukle i przyciągając twarz Basi, bo podbrzusza poznaczonego kropelkami jej żądzy.
Magnatka przesunęła językiem po kwiecie Cosette zaciągając się jej zapachem.
- A ty mnie zaniedbywałaś całe popołudnie. - Mruknęła cicho nim przywarła ustami do rozpalonej kobiecości kochanki.
- Pocieszałaś się moim kochankiem.- mruknęła Francuzka czując pieszczotę i ocierając się łonem o całujące usta.
Basia nie odpowiedziała, zamiast tego sięgnęła palcami w głąb kwiatu kochanki, całując jej wrażliwy punkcik.
- Szybko się… uczysz…- zamruczała kochanka głaszcząc magnatkę po włosach, gdy czuła jej dotyk na swoim wrażliwym obszarze ciała. Blondynka przymknęła oczy zatracając się w pieszczeniu ochmistrzyni. Zaciągała się jej zapachem, niemal zanurzając nos w kobiecości Cosette.
-... dobrze…- pojękiwała ochmistrzyni poddając się jej pieszczotom. Opadła na łoże głaszcząc Basię po włosach i dysząc coraz głośniej, a potem… jej ciało napięło gdy doszła do szczytu.- … oooo… taaak.
Magnatka wspięła się na łóżko i na klęczkach zawisła nad kochanką, pozwalając by długie blond włosy niemal całkowicie zasłoniły ich twarze.
- Mówiłam o dzisiejszym popołudniu. - Mruknęła nim zaatakowała ustami wargi ochmistrzyni.
Cosette oplotła rękoma szyję Basi zachłannie oddając się pocałunkowi oraz ocierając lubieżnie o ciało kochanki. Magnatka wtulała się w ochmistrzynię, przesuwając dłońmi po jej twarzy, szyi. Czasem tylko uchylając oczy by przyjrzeć się kochance.
Ta w swoich odpowiedziach, była delikatniejsza i bardziej subtelna. Wodziła opuszkami palców po plecach i pośladkach kochanki. Muskała wargami usta, szyję i policzki. Basia przerwała pocałunek i wtuliła się w Cosette pozwalając na te pieszczoty. Jej rozpalone ciało drżało od najmniejszego dotyku. Biodra kołysały się, domagając by coś je wypełniło.
- Widzę że jesteś nienasyconą bestyją Barbaro. Kto by pomyślał.- zażartowała jej kochanka i lekko ścisnęła pośladek jasnowłosej.- Powiedz czego pragniesz.
Magnatka wtuliła się mocniej czując rumieniec. Cosette onieśmielała ją, potrafiła wytknąć rzeczy, które i ją niepokoiły.
- Zbyt dobrze całujesz… - Szepnęła równie zawstydzonym co rozpalonym głosem i po dłuższej chwili dodała. - .. chcę dojść.
- Połóż się więc wygodnie Basiu.- wymruczała lubieżnie Francuzka.
Blondynka przewróciła się na bok by następnie opaść na plecy. Jej włosy rozsypały się po łóżku, a ona z szybko unoszącą się i opadającą piersią obserwowała ochmistrzynię czekając na jej łaskę.
Ta całując ustami piersi Basi i wodząc po nich językiem, sięgnęła między uda jasnowłosej i zanurzyła palce w jej intymnym zakątku. Władczo i stanowczo podbijała jej kwiatuszek.
Magnatka jęknęła czując wypełniającą ją obecność i wyprężyła swoje ciało.
- Och.. tak.. - Jej własny głos ją zaskoczył. Czyżby aż tak bardzo tego pragnęła? Szybko zasłoniła dłońmi usta co jednak nie powstrzymało jej lubieżnych pomruków.
Cosette zaś nie odpowiedziała, zajęta pocałunkami i smakowaniem piersi kochanki. Jej palce rytmicznie i głęboko zanurzały się między uda Basi nie dając jej chwili wytchnienia. Blondynka doszła intensywnie, starając się powstrzymać okrzyk rozkoszy własnymi dłońmi. Czuła jak jej ciało spięło się i opadło na pościel.
- Masz dość?- spytała Cosette żartobliwie i usiadła na łożu.
Basia przez chwilę łapała oddech po czym spróbowała się uśmiechnąć.
- A masz dla mnie więcej? - Rzuciła równie żartobliwie.
- Starczy na pół nocy…- wymruczała Cosette oblizując prowokacyjnie palce na jej oczach. - Jesteś uroczym dziewczęciem Basiu.
Magnatka widząc to rozchyliła usta i przełknęła ślinę.
- Bo jeszcze uznam, że się mną zajmiesz tej nocy. - Wyszeptała czując jak w jej gardle nagle zaschło.
- Dlaczego bym miała tego nie uczynić. Czyż nie obiecałam ci tego? - odparła Francuzka z uśmiechem.- Obróć się na brzuch i wypnij pośladki Basiu.
- P..pośladki? - Magnatka spojrzała na nią niepewnie, unosząc się na przedramieniu i odgarniając blond włosy.
- Hmmm… rzeczywiście… może za wcześnie na to… zapomnij o tym.- wymruczała potulnie kochanka magnatki.
- Na co? Cosette? - Basia przyglądała się jej pytającym wzrokiem.
- Nic. Nie masz do czego się spieszyć.- odparła szeptem ochmistrzyni nachylając się ku dziewczynie i całując jej usta.
Blondynka odpowiedziała na pocałunki, jednak raz po raz uchylała powieki by spojrzeć na kochankę. Co też ochmistrzyni mogła,mieć w planach? Ciekawość nie dawała jej spokoju.
Cosette zajęła się całowaniem ust jasnowłosej, sięgając do piersi Basi… lekko je ściskając i masując dłonią. Cokolwiek miała w planach… odłożyła je chyba na później.
Barbara poddała się tym pieszczotom. Czuła jak jej ciało reaguje na uzdolnioną kochankę. Jednak to co powiedziała ochmistrzyni nie dawało jej spokoju.
- Jestem… ciekawa. - Wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
- Zauważyłam… - mruknęła ochmistrzyni i nachyliła się ku pochwyconej dłonią piersi, by ukąsić jej szczyt… boleśnie. Choć niezbyt mocno.
Magnatka jęknęła z bólu.
- Jak? - Uniosła się na przedramionach i spojrzała na Cosette.
- Jak nabierzesz tyle doświadczenia co ja… sama zaczniesz dostrzegać pewne rzeczy.- odpowiedziała wymijająco ochmistrzyni wodząc opuszkami palców po podbrzuszu kochanki.
- Zrób mi… zrób mi to na co miałaś ochotę. - Basia nie naciskała, jednak wiedziała że musi choć spróbować zaspokoić swą ciekawość.
Palce kochanki ześlizgnęły się po łonie w dół, między uda i niżej… muskały pupę, pomiędzy pośladkami. A usta Cosette całowały brzuch jasnowłosej.
Magnatka poczuła silny dreszcz, który przeszył jej ciało. Czyżby… czyżby Cosette chciała zrobić to co kiedyś w bali? Obserwowała ochmistrzynię rozpalonym wzrokiem starając się zachować spokój.
Najwyraźniej tak, bo palce dotarły do tego miejsca. Powoli zapuścił się jeden z nich, tam gdzie nie powinien. I wciskał, powoli oraz ostrożnie.
Barbara jęknęła z bólu. Czuła jak dech zaparło jej w piersi, jak mięśnie zacisnęły się na palcu kochanki. Nie mogła skupić wzroku. To wszystko było tak dziwne, że nie była nawet pewna czy przyjemne.
Cosette natomiast leniwie i niespiesznie ruszała palcem skupiając swoje pocałunki na podbrzuszu kochanki. Wiedziała bowiem jak nowe to doświadczenie jest dla Basi i jak niezwykła sytuacja.
Magnatka czuła jak jej mięśnie rozluźniają się, jak coraz chętniej przyjmują intruza. Opadła na poduchy i oddychając z trudem pojękiwała, sama zaskoczona faktem że w tych odgłosach coraz mniej jest bólu, a coraz więcej rozkoszy.
Jej kochanka taka zdziwiona się nie wydawała. Z uśmiechem przyglądała kochance bez pośpiechu ruszając dłonią i przeszywając ciało Basi piorunami perwersyjnej rozkoszy. Tak mocnymi, że szlachcianka wiła się na pościeli jak wąż.
Jęki Basi przerodziły się w okrzyki. Nie była w stanie nad sobą zapanować i tylko fakt że chwyciła kurczowo pościel sprawił, że jeszcze nie spełzła z tego łoża.
-Jeszcze trochę… bądź cierpliwa. - mówiła żartobliwie Cosette nie zaprzestając tej rozkosznej “tortury”.
Magnatka nie wiedziała na co ma czekać to "trochę". Nie potrafiła skupić myśli. Jej biodra napierały już same na palec kochanki. W końcu poczuła to. Znajomy impuls przeszywający całe ciało. Doszła z głośnym okrzykiem niemal podrywając się z łóżka.
- Noc… zapowiada się przyjemnie.- wymruczała Cosette. I miała rację. Noc była przyjemna… i długa… i męcząca.
 
Aiko jest offline