Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 20:50   #7
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518 KI, chałupa Mayerów w Remer

Oskórowany i pozbawiony głowy królik zawisł na wąskiej drewnianej żerdzi obok dwóch innych, które wpadły tego poranka w zastawione przez Felixa sidła. Zadowolony z rezultatu swej pracy, młodzieniec jął ciąć na mniejsze kawałki mięso upolowanego w nocy odyńca, co chwila z mściwą satysfakcją spoglądając w martwe ślepia bestii spoglądające na niego z wysokości tyczki, na którą zatknął odrąbany łeb zwierzęcia. Wykopana na tyłach domostwa ziemianka pełna była dziczyzny, a gliniany wędzarnik kopcił dzień i noc aromatycznym jałowcowym dymem, ale młody myśliwy nie dawał się ponieść zadowoleniu z poczynionych dotąd zapasów. Słońce co prawda wciąż grzało, a deszcze tylko z rzadka obracały grunt w grząską maź, lecz ludzie żyjący z dziada pradziada w środkowym Ostermarku wiedzieli lepiej. Wilgotna jesień, a zaraz po niej sroga zima - obie te pory roku potrafiły nadejść z zaskakującą szybkością, a kto nie był na nie przygotowany, musiał głodować pośród śnieżyc i lodowatego wiatru.

Troski Felixa nie tyczyły się wyłącznie zapasów w spiżarni. Zraniony przez odyńca ojciec wciąż kulał chodząc o lasce i chociaż remerski cyrulik pewien był, że zdrowie w końcu do Gustava powróci, przez najbliższe tygodnie to na barkach jego syna spoczywał obowiązek zadbania o rodzinę.

Młodzieniec wrzucił świeże mięso do misy pełniej zimnej wody i opłukał zakrwawione ręce pod bukłakiem. Pracował nad sprawianiem zwierzyny z wprawą nabytą przez lata praktykowania fachu pod surowym okiem Gustava. Wiedzione nawykami ręce pozwalały zatem błądzić myślom, a myśli Felixa nader często ostatnimi czasami biegły ku wielkim oczom i nieśmiałemu uśmiechowi Saxy Valdis. Ich potajemne schadzki w lesie obracały się wokół lekcji strzelania z łuku, ale młodzieniec pewien był, że w zainteresowaniu Saxy strzelectwem kryło się coś głębszego. Wydawało mu się, że czyta to w jej minach, gestach, w sposobie nawijania na palec ciemnych loków, gdy z nim rozmawiała. Kiedy obejmował ją poprawiając postawę i chwyt dłoni na łuku, zapach włosów dziewczyny i ciepło bijące od jej ciała przyprawiały go o zawroty głowy. Co rusz musiał się od niej odsuwać skrywając swe zakłopotanie żartobliwym docinkiem, kiedy czuł nabrzmiewającą w skórzanych spodniach męskość. Nie sądził też, by uszło to jej uwadze, ale nigdy żadnym uszczypliwym słowem nie skwitowała efektu jaki wywierała swą osobą na myśliwym, to zaś utrwalało go w przeświadczeniu, że bynajmniej nie był obcy jej sercu.

Pracując w cieniu wysokiego miejskiego muru Felix czuł się na tyle bezpieczny, by zarzucić nawyk ustawicznego rozglądania się na boki. Robił to przebywając w kniei, pośród porośniętych kożuchem mchu prastarych wielkich drzew, pod zieloną kopułą ich zachodzących na siebie koron, gdzie każde skrzypnięcie gałęzi i szelest zarośli mogło oznaczać spotkanie ze śmiercią. W gwarnym i tętniącym życiem Remer młodzieniec pozwalał sobie na większą beztroskę, ufny w bystre oczy stojących na wieżach strażników oraz lęk puszczańskich drapieżców przed ludzką cywilizacją.

Tylko dzięki temu brodaty traper zdołał go podejść tak niepostrzeżenie. Dzięki temu oraz faktowi, że zatopiony w myślach Felix miał przed oczami miast króliczej tuszki wspomnienie przysłoniętej ciemnymi lokami szyi Saxy, cudownie wygiętej w bok podczas naciągania cięciwy łuku, nieodparcie kuszącej ku temu, by przyłożyć do niej usta…

- Widzę, że stary Gustav wiele cię nauczył - zza pleców rozmarzonego myśliwego dobiegł chrapliwy męski głos, którego nieprzyjemne brzmienie zjeżyło Felixowi włosy na karku. Młodzieniec okręcił się błyskawicznie na piętach, wbił twarde badawcze spojrzenie w oblicze stojącego przy krzywym płocie mężczyzny.

Franz Mauer skinął myśliwemu nieznacznie głową, ale nie podniósł w geście powitania dłoni. W zamian trzymał obie ręce skrzyżowane na piersiach przybierając pozę, która skojarzyła się Felixowi z zamierzoną prezentacją poczucia wyższości.

Felix widywał Franza w Remer, czasami napotykał go też w pobliskich lasach, ale nigdy nie nazwałby starszego od siebie mężczyzny druhem. Małomówny i opryskliwy, brodacz chadzał własnymi ścieżkami, parając się puszczańskim rzemiosłem i nie wchodząc innym w drogę. Młody Mayer wiedział, że wielu sąsiadów uważało Franza za dziwaka, wielu przypisywało mu jakieś grzechy, podejrzewało o leśne szaleństwo, o wycie do księżyca w pełni i oddawanie czci starym dębom. Felix niewiele o to dbał, dopóki Mayer mu nie szkodził, ale teraz, spoglądając z odległości kilkunastu kroków w zmrużone oczy brodacza, poczuł jakiś nieokreślony dreszcz niepokoju.

- Uczciwy zawód to i czego się tu nie uczyć? - Felix również odpowiedział skinieniem i wracając do pracy odwrócił się od rozmówcy. Tym razem jednak ustawił się nieco bokiem, aby mógł w miarę wygodnie widzieć Franza kątem oka.

- Czego chcesz? Łowy nie dopisały i mięsa chciałeś kupić? Czy podkradasz się tak, dla zabawy? - tym razem zapytał pozornie obojętnie starając się zamaskować zaskoczenie sprzed chwili.

- Przysyła mnie sędzia Brunstein - odpowiedź trapera wprawiła młodego Felixa w zdumienie, którego myśliwy nie zdołał ukryć pod maską rzekomej pewności siebie - Może słyszałeś już o szlachciance, która zatrzymała się na spoczynek w “Siedmiu Świecach”. Jutro o świcie pragnie wyruszyć do Herrendorfu, a sędzia postanowił znaleźć dla niej świtę, która zadba o bezpieczną podróż. Jesteś jednym z tych, których wybrał Brunstein.

- Do Herrendorfu? - Mayer nie zdołał powstrzymać ciekawości - Ale tam przecie nic nie ma! Ani porządnej sadyby ani dobrej zwierzyny łownej. Czego tam szukać jakiejś szlachciance?

- Nie mnie o to pytać ani tym bardziej tobie - brodacz uniósł znacząco dłoń - Niechaj ci styknie, że sędzia pragnie, abyś strzegł spokoju tej wielmożnej pani. Chyba mu nie odmówisz?

- A właśnie, że mnie pytać, skoro mam tam leźć - odparł poirytowany Felix, rozdarty znienacka w myślach - Sam nie wiem. Ojciec wciąż o kosturze chadza, matka wiele mu pomóc nie zdoła ani siostry. Jak go ostawić samemu nawet jeśli Brunstein prosi? Chociaż płaci któreś z nich? Bo przygotowania do zimy trza czynić, póki jeszcze słońce grzeje.

- Jego miłość pan Brunstein przekazuje, że wynagrodzi ci poświęcony możnej pani czas - odparł traper - Dwie złote monety z sędziowskiej szkatuły po powrocie z Herrendorfu i dołoży trzecią, jeśli wielka pani Lautermann będzie z nas zadowolona.

- Czyli płaci. Tyle dobrego bo zwykle to lubi rozkazywać, a mieszek trzymać zasupłany. - Skomentował Felix zostawiając w spokoju oprawianą zwierzynę i odwracając się do Franza.

- Saxa idzie do Herrendorfu - rzucił pozornie od niechcenia Mauer i oczy Felixa na dźwięk tych słów natychmiast urosły - I panienka Olivia. Trzy niewiasty na puszczańskim szlaku, a w kniei drapieżniki. Sędzia ufa, że ktoś taki jak ty pomoże ich ustrzec przed złym.

- Ją też do tego namówił? - Mayer uniósł brwi - Choć w sumie bardzo mnie to nie dziwi - pokręcił po krótkiej chwili namysłu głową uśmiechając się przy tym nieznacznie - Wiesz, na ile bezpieczne są szlaki w tamtych okolicach? Bo na częste patrole strażników dróg bym nie liczył. Jacyś banici czy inne łotry mogły się tam zaszyć?

- Niczego ostatnio nie słyszałem, ale oczyska trza mieć otwarte - wzruszył w odpowiedzi ramionami Mauer - Tydzień nazad będzie jak promem się przeprawili właśnie strażnicy dróg, ponoć od strony Herrendorfu przyjechali i zaraz pognali dalej do Bechafen. W Remer nie popasali, ostrzeżeń żadnych nie ostawili, tedy nie wiedzieli o żadnem złym. Ale jesień coraz bliżej, to po puszczy gobliny chadzają, od gór ciągną mięso gromadzić na zimę. Nie ty jeden wiesz jak zaopatrzyć spiżarkę, jeno one od dziczyzny wielce wolą ludzinę.
Dotąd uśmiechnięty, Felix spochmurniał na wspomnienie zielonoskórych i mocniej zacisnął nóż w ręku. Franz miał racje, choć młodzieniec nie chciał mu tego przyznawać.

- Wezme komplet bojowych strzał. Szkoda, że tak szybko wyruszamy, a ja nawet skórzni nie mam. Ale nic to! Nie pozwole aby cos tkneło Saxe i pozostałe dwie. Możesz powiedzieć Brunsteinowi, że się zgadzam. Najlepiej ruszyć jutro wraz ze wschodem słońca jak zależy nam na czasie. Będę czekał w karczmie. - jakby na zakończenie Felix wbił dotąd trzymany nóż w stół i szybko zaczął sprzątać miejsce pracy. Nie miał wiele czasu na przygotowania, a musiał jeszcze zajść do domu i powiedzieć nowiny ojcu. Choć kulawy to z lekkimi pracami i wędzeniem przygotowanego mięsa sobie poradzi przez te pare dni. No i jeszcze trzeba było się spakować i koniecznie odwiedzić balie z wodą. W końcu jak tylko się uwinie miał zamiar iść do Saxy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline