Niechęć czy nienawiść plenią się jak zaraza, ale - na szczęście - w przypadku mieszkańców Dakhi owe negatywne uczucia ograniczyły się jedynie do spojrzeń, a nie do rzucania kamieniami.
Problem na tym polegał, iż zakaz wstępu do miasta w znacznym stopniu ograniczał możliwości dokonania zakupów - zaopatrzenia niezbędnego do dalszej podróży, mimo wypchanej sakiewki - nagrody za uwolnienie Jahmilli.
Okazało się jednak, że ludzie, najwyraźniej obcy w tym mieście, skorzystali z zaproszenia, wystosowanego przez Saadiego. A to znaczyło, że któreś z tej dwójki mogłoby się wybrać do miasta. Cedmonowi na przykład przydałby się kołczan pełen strzał.
- Cedmon - przedstawił się. - Moglibyście nam wyświadczyć przysługę? - Przeszedł do rzeczy. - Chcieliśmy tu kupić parę rzeczy, ale po zajściu z tutejszym duchownym niektórzy mieszkańcy Dakhi krzywo na nas patrzą...
Resztę pozostawił domyślności 'nowych'.