Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2019, 23:51   #51
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Piwny Rycerz podszedł do Cabrery
- Witam ponownie kapitanie, potrzebujemy prywatnej kajuty i to stosunkowo prędko. Nasz zmieniony wygląd jest ograniczony czasowo.- powiedział rozglądając się po pokładzie statku.
- Oczywiście, zapraszam - odpowiedział Amis i skinieniem głowy dał znać stojącemu obok nich marynarzowi, aby ten odprowadził nowych gości.
- Tej co poprzednio, ale tym razem będziecie tam sami. Nowych pasażerów ulokowałem gdzie indziej - dodał, ewidentnie nie chcąc aby powtórzyła się sytuacja sprzed paru dni.
- Tędy proszę - chłopak tymczasem wskazał im odpowiednie drzwi, zupełnie jak wtedy gdy po raz pierwszy zawitali na statku.

Nie tracąc więc czasu, mężczyźni udali się do swojej kajuty. Tam nikt już ich nie widział i czuli się zupełnie bezpieczni, choć sami nie mogli odczynić zmieniającej ich wygląd iluzji.
- Nowi pasażerowie na pokładzie - zauważył Kaelon.
- No warto by się zainteresować kim oni są, podobnie jak i tym w jakiej liczbie piraci zameldują się na statku po wypłynięciu. Tym razem jednak, zważając na okoliczności, warto mieć broń na podorędziu. - odpowiedział Zev wyciągając szkatułkę [/i]- przyglądając się jej. - W sumie mamy jeszcze chyba nieco czasu zanim czar przestanie działać, zostawiłbym Ci szkatułkę i zerknął na zewnątrz. Może spotkam kogoś z nowych pasażerów. Co Ty na To?
Kaelon zastanowił się przez krótką chwilę.
- Warto wykorzystać iluzję dopóki działa. Nikt nie wie kim jesteśmy. Zgoda - przystał na propozycję. - Ale wracaj szybko - doradził, z nutą troski w głosie.
- W porządku, będę uważał.- odpowiedział Piwny Rycerz przekazując szkatułkę swojemu kompanowi, po czym ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł z kajuty. W korytarzu nikogo nie było, co świadczyło o tym że nikt ich nie śledził, a przynajmniej nie podsłuchiwał. Zevran przyjął ten fakt z ulgą i skierował się na pokład. Tam panował niemały ruch. Marynarze pracowali zawzięcie, za pomocą systemu lin i dźwigni, oraz oczywiście własnych mięśni,- ładowali oni pod pokład skrzynie i beczki. Kapitan Cabrera stał po prawej stronie, uważnie oglądając Trzymizi przez lunetę. Oczy Piwnego Rycerza wypatrzyły też osobę, która z pewnością nie należała do załogi. Elegancko wyglądająca khajiitka stała przy lewej burcie, wpatrując się w morze. Piwny Rycerz był praktycznie pewien, że wcześniej nie mieli ze sobą do czynienia, a zatem mógł bez obaw ją zagadnąć, bez obawy, że ta rozpozna go po głosie. Nie myśląc długo ruszył w jej kierunku. Oparł się również o burtę po lewej stronie Khaitki jednak w pewnej odległości od niej.
- Morze dziś spokojnie, miejmy nadzieję, że takie będzie przez całą podróż, bo zakładam że cel podróży mamy ten sam? - powiedział z uśmiechem odwracając się nieco w jej stronę, dzięki czemu mógł się jej lepiej przyjrzeć.
Jako człowiekowi niełatwo mu było ocenić wygląd khajiitki, ale i pod tym względem Zevran nie mógł jej nic zarzucić - była naprawdę ładna.


Sądząc zaś po stroju, już na pierwszy rzut oka wyglądała na dobrze zadbaną, może nawet zamożną osobę. Ozdobiona falbankami jedwabna bluzka, leżała jakby była szyta na miarę, spódnica w kratę sięgająca do łydek też z nie byle jakiej tkaniny.
- Złożyłam w tej intencji skromny datek w świątyni Mermana - odpowiedziała spokojnie kobieta, omiatając Zevrana wzrokiem. Uśmiechnęła się zadowolona.
- Walencja to z pewnością wspaniałe miasto. Pełne kupców, takich jak my - powiedziała, nadal się uśmiechając.
- Nazywam się Adia. Adia z Cacahuatl - skłoniła się lekko. - Pozwoli pan, że spytam: czym pan handluje? Panie... - rzekła spokojnie i z uśmiechem, spoglądając wyczekująco na rozmówcę.
- Cain Moord, handlarz żywym inwentarzem, do usług! - odpowiedział od razu Zev również kłaniając się elegancko. [i]- A czym handluje szanowna Pani? Mam nadzieję, że szczęście dopisuje w biznesie jak i mnie!- [/] zapytał dziarsko, uśmiechając się szerzej i zakładając dłonie tuż nad swoim brzuchem.
- Ja głównie kakao. Owocami też, ale w skromniejszych ilościach - odpowiedziała spokojnie kobieta. - Obecnie szukam ludzi, którzy skłonni byliby żeglować do Kalill - zdradziła i z osądu Zevrana była to jak najbardziej szczera wypowiedź.
- Zainteresuje Pana taka możliwość poszerzenia swoich wpływów i asortymentu? - spytała z nutą nadziei w głosie. - Nie będzie tu kosztów związanych z karmieniem zwierząt - zaargumentowała od razu, jak na dobrego kupca przystało. Piwny Rycerz udał, że się namyśla i rozważa różne opcje.
- Cóż, na chwilę obecną to rejony tak odległe, że nawet o nich nie myślałem, zwłaszcza, że zyski z obecnego obszaru moich wpływów są więcej niż zadowalające,aczkolwiek zawsze trzeba myśleć o rozszerzeniu rynków zbytu...w razie czego będę wiedział do kogo się zwrócić.- odpowiedział dyplomatycznie nie spuszczając z Khajitki wzroku. - A Pani podróżuje samotnie, czy może z jakąś kompanią?- zapytał po chwili.
- Mamy dobre produkty. W razie czego polecam się - powiedziała skromnie. - Obawiam się, że dla innych też może to być za daleko - zdradziła.
- Obecnie podróżuję sama, ale wzięłam wystarczająco pieniędzy aby móc o siebie zadbać - odpowiedziała spokojnie, bez żadnych obaw.
Zevran zwrócił wówczas uwagę na to, że kobieta oprócz obstawy, nie miała nawet żadnej broni.
- Rozumiem, jednak ostatnimi czasu to ryzykowne, nie wiem czy słyszała Pani o ostatnim ataku Piratów na statek…- zagaił Zev, ciekaw czy jego rozmówczyni wie o wydarzeniach które rozegrały się na tym statku.
- Ataku piratów? - powtórzyła zdziwiona kobieta. - Nie słyszałam - odpowiedziała
- Który statek? Kiedy? Dlaczego? - dopytywała się zaciekawiona i wyglądało na to, że naprawdę nic nie wie... ale chętnie się dowie.
- No podobno na ten właśnie, którym przyjdzie nam podróżować. Ataku dokonano niedługo po wyjściu z portu, ale ponoć udało się ich przepędzić.- odpowiedział od razu Zevran.
- Na ten? - wyrwało jej się z niedowierzaniem i wskazała pod nogi.
- Czasami dzieją się dziwne rzeczy, ale coś tak nieprawdopodobnego... No, z pewnością nie może się powtórzyć dwukrotnie - powiedziała lekko zmieszana.
- Bez względu na to, czy to prawda, czy nie. Czuję, że kapitan opowie nam podczas podróży ciekawą historię - zauważyła.
- Doprawdy? To przeczucie, czy może zna Pani kapitana osobiście?- zapytał Piwny Rycerz, zerkając na pokład w poszukiwaniu Cabrery.
Amis stał po przeciwnej stronie pokładu, nadal z niecierpliwością wyglądając “czyjegoś” nadejścia.
- Jeszcze nie, ale mamy przed sobą kilka dni żeglugi - odpowiedziała kobieta. - Może uda mi się go przekonać, aby popłynął czasem do Kalill - dodała z uśmiechem.
- Cóż,kapitan żyje z rejsów, więc być może będzie mu po drodze.- odpowiedział uśmiechając się delikatnie. - A teraz Jeśli Pani wybaczy udam się wypocząć, wymęczył mnie ten dzisiejszy dzień. Liczę, że uda nam się jeszcze porozmawiać.- dodał po chwili kłaniając się elegancko, po czym gdy jego towarzyszka odpowiedziała skinieniem głowy odwrócił się i ruszył w stronę kapitana.

- Kapitanie jeśli Pan pozwoli, chciałbym zakomunikować, że szkatułka jest już na statku w naszych rękach, a dwójka pozostałych dołączy do nas na pełnym morzu gdy tylko wypłyniemy, zatem sugeruję uczynić to możliwe jak najszybciej.- powiedział delikatnie przyciszając głos.
- Tak wiem, Filip powiedział mi o planie - odparł cicho Cabrera. - Ale wypłynięcie teraz byłoby bardzo podejrzane. Nie skończyliśmy załadunku, a co ważniejsze musimy zaczekać na odpływ - odpowiedział zerkając na rozmówcę. Zevran żeglarzem co prawda nie był, ale z racji pochodzenia wiedział czym jest przypływ i odpływ.
- Bez obaw, w końcu tak naprawdę Was tu nie ma - zauważył cicho Amis.
- A zatem wszystko jasne Panie kapitanie…- odpowiedział Piwny Rycerz uśmiechając się porozumiewawczo. - Mam nadzieję, że wszytko się uda bez niepotrzebnych incydentów, w razie czego wracam do naszej kajuty.- dodał na odchodne skinając kapitanowi porozumiewawczo głową, po czym ruszył z powrotem w stronę kajut.
 
Aronix jest offline