Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 19:48   #21
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Nic więc dziwnego, że Basia obudziła się bardzo późno, ze śpiącą Francuzką w swoim łożu. Magnatka czuła że niemal całe jej ciało jest obolałe, a już szczególnie pupa. Nie chcąc się jeszcze podnosić, obróciła się i wtuliła w Cosette. Jej kochanka spała jak zabita, zupełnie nie reagując na obecność magnatki. Najwyraźniej ją też nocne zapasy wymęczyły. W końcu jednak otworzyła oczy i ziewnęła głośno mówiąc.
- Muszę iść.
Magnatka niechętnie wypuściła ją z objęć i usiadła na łóżku.
- Dziś będzie ceremonia? - Spytała, starając się nie myśleć o nagim ciele ochmistrzyni.
- Jutro raczej. Kryptę trzeba przygotować. A pewnikiem wpierw otworzyć.- Cosette usiadła na łożu i przeciągnęła się. - Ale to moje problemy, nie twoje… Ty jesteś tu wielką panią.
- Więc mam siedzieć w pokoju i nic nie robić? - Barbara nie była w stanie oderwać wzroku od ciała kochanki.
- Nie. Oczywiście że nie. Masz cały zamek do zabawy. Prawie… cały…- ostatnie słowa pełne były sarkazmu. Po założeniu bielizny i podwiązek ochmistrzyni zabrała się za ubieranie sukni.
- A których miejsc powinnam unikać? - Magnatka podciągnęła pościel, osłaniając nagie ciało. - Twojej tajnej komnaty?
- Ktoś tu ma długi język.- sarknęła Francuzka i dodała.- Dwie wieże i część lochów jest poza moim zasięgiem. Nie mogę tam wejść i służba tamtejsza podlega panu Michałowi bezpośrednio. Nie wiem co się tam kryje.
- Cóż.. chyba nie lubicie się ze wzajemnością. Nie martw się nie zamierzam naruszać twojej prywatności. - Basia uśmiechnęła się ciepło do ochmistrzyni i zerknęła w stronę okna. - Powinnam zacząć od zapanowania nad moimi własnymi komnatami… przygnębiają mnie.
- Nie były używane. Powinnyśmy zamówić nowe meble do nich.- oceniła Cosette rozglądając się dookoła. -A co do mojej prywatności… czasami powinnaś ją naruszyć, jeśli chcesz zasnąć ze mną w łożu.
- Z tego co mi wiadomo mogę zażądać twojej obecności tutaj. - Basia zaśmiała się cicho. - A do swoich komnat wolałabym, byś ty mnie zaprosiła.
- Pomyślę o tym. - odparła z figlarnym uśmieszkiem ochmistrzyni poprawiając suknię.
- Czy przysłałabyś mi służącą, która zna zamek? - Magnatka ponownie odwróciła wzrok. Nie potrafiła też powstrzymać grymasu, który pojawił się na jej twarzy. Nie chciała w tym miejscu zostawać sama lub z obcymi. Zamek był piękny, ale przytłaczał ją… do tego meble po nieboszczce… Podciągnęła mocniej pościel, pod brodę.
- Ewkę?- zapytała z ironicznym uśmieszkiem Cosette.
- Lubię jej towarzystwo, więc czemu nie. - Basia nie była jednak rozbawiona. Wiedziała, że igraszki poprzedniego wieczora były bardziej przypadkiem niż czymś zamierzonym. - Skoro zna zamek.
- Więc podeślę ją. Coś jeszcze sobie życzysz?- zapytała ochmistrzyni uśmiechajac się do magnatki.
- Twojego towarzystwa. Masz na to czas? - Barbara westchnęła. - Nieważne. Zjem śniadanie w sali jadalnej… lub w ogrodzie jeśli jest takowy, Ewka pomoże mi się ubrać.
- Kolację zjemy razem i po kolacji… jestem cała twoja.- odparła polubownie kochanka Basi.
Magnatka jedynie przytaknęła ruchem głowy. Powinna poznać zamek, ludzi, którzy w nim mieszkają. Jak by nie patrzeć będzie to jej nowy dom.
- Udanego dnia, piękna. - Spróbowała uśmiechnąć się do Cosette.
- Więcej pewności siebie. Jesteś tu władczynią. - przypomniała jej Francuzka z ciepłym uśmiechem. I wyszła.
Basia opadła z powrotem na łóżko. Nie czuła się władczynią. Czuła tylko ból tyłka i potworną samotność. Musiała czekać dość długo na pojawienie się Ewy. Służka w końcu jednak przyszła i dygnęła grzecznie po wejściu. A następnie czekała na polecenia.
Magnatka odezwała się, nie podnosząc z łóżka.
- Przygotuj mi strój. - Zerknęła na służącą. - Gdzie podane zostanie śniadanie?
- W sali jadalnej. Jaki… strój przygotować?- zapytała się z wahaniem w głosiem służka wodząc spojrzeniem po zarysach sylwetki Basi okrytej pościelą.
Blondynka podniosła się i usiadła na łóżku, pozwalając by pościel zsunęła się odsłaniając jej nagie ciało.
- W tamtej skrzyni powinna być czarna suknia z głębokim dekoltem i koronką. - Wskazała na jeden z wniesionych poprzedniego dnia bagaży.
- Już… jej szukam.- odparła po chwili wpatrywania się w szlachciankę i zabrała się za przeszukiwanie skrzyni, by wydobyć suknię jaką zażyczyła sobie Barbara.
Magnatka przysiadła na krawędzi i zaczęła dłońmi przeczesywać włosy, czekając na służącą. Widząc że ta ma już suknię, uśmiechnęła się.
- Chodź, zepniesz mi włosy.
- Tak pani.- odparła posłusznie Ewa odkładając szatę na łóżko i zabierając się za pomoc przy włosach. Jej palce zwinnie zaczęły układać fryzurę magnatki.
- Jak ci minęła noc? - Basia przymknęła oczy ciesząc się dotykiem kochanki.
- Cicho.- odparła po chwili namysłu Ewka.
Magnatka obejrzała się na nią.
- Chciałabyś by było głośniej?
- Głośniej?- zdziwiła się służka na moment gubiąc rytm przy splataniu włosów Basi.
- Powiedziałaś, że było cicho. Byłam ciekawa czy odpowiadał ci ten stan. - Magnatka znów spojrzała przed siebie by nie przeszkadzać Ewie.
- Ja… nie wiem… ja położyłam się spać.- odparła cicho zawstydzona służka nie bardzo rozumiejąc tok myślenia Barbary.
Magnatka uśmiechnęła się tylko i przestała dopytywać. Nie było co męczyć dziewczyny. Gdyby tylko nie przeszkadzała jej tak cisza…
Gdy Ewa skończyła, wstała z łóżka by dać się ubrać.
Dziewczyna służebna z ulgą przyjęła brak kolejnych kłopotliwych pytań i zabrała się z entuzjazmem za odziewanie swojej pani.
- Czy w zamku jest biblioteka? Ogród? - Magnatka przyglądała się Ewie, gdy ta sznurowała jej gorset.
- Tak. Ogrody dwa… jeden do spacerów, drugi warzywny.- odparła pospiesznie służka zawstydzona tym zainteresowaniem swojej pani.
- Będę chciała je zobaczyć. Zaprowadzisz mnie? - Basia uśmiechnęła się ciepło. - Po śniadaniu, oczywiście.
- Oczywiście.- rzekła pospiesznie Ewa.
Magnatka pozwoliła się do końca ubrać i ruszyła za służącą w kierunku jadalni.


Ogród zamkowy był dość mały, ale [ulr=http://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/f2/27/503e86fa32802_o_full.jpg]piękny.[/url] I dobrze utrzymany. Było przyjemnie po nim wędrować, zwłaszcza po posiłku. Dość obfitym i bardzo smacznym. Tutejszy kucharz znał i serwował potrawy francuskiej kuchni. Więc Basia odkrywała nowe smaki, jak i fakt… że posiłki były zbyt duże jak dla niej. Ledwo w siebie wcisnęła połowę z nich. Dlatego spacer po jedzeniu w towarzystwie Ewy był przyjemnością.
Magnatka ucieszyła się widząc choć ten niewielki skrawek zielonego terenu. Zdjęła z twarzy woal, który nałożyła na wędrówki po zamkowych komnatach i biorąc głęboki wdech zaciągnęła się zapachem kwiatów. Brakowało jej kwitnących drzew i nieco swobody w układzie roślin, ale wiedziała że wygląd pałacowych ogrodów jest zgodny z obowiązującą modą.
- Kto zajmuje się zielenią na zamku? - Spytała nie odrywając oczu od zieleni.
- Maestro Giotti i jego pomocnicy.- wyjaśniła Ewa. Przybył tu aż z Rzymu, gdzie Ojciec święty mieszka.
- Z chęcią go poznam. - Basia uśmiechnęła się do służącej. - A gdzie jest ogród warzywny?
- Z drugiej strony zamku. Jest mniejszy i ukryty, co by nie rzucać się w oczy. Trzeba przez kuchnię przejść. - odpowiedziała Ewka.
- Zaprowadź mnie tam… - Magnatka zawahała się. - chyba, że gdzieś w pobliżu można znaleźć Maestro Giottiego.
- Możliwe że nadzoruje tu gdzieś prace ogrodników. - odparła służka i poprowadziła Basię w głąb ogrodów. Gdzie wkrótce obie posłyszały gniewne pokrzykiwania po włosku. I pokryte potem nagie plecy jednego z pomocników przekopującego grządki pod nowe sadzonki.
Wzrok magnatki przesunął się po umięśnionym, lśniącym ciele. Z trudem powstrzymała uśmiech i ciekawość. Bo czy mężczyźni też byli dobierani przez Cosette? Odetchnęła i odezwała się na tyle głośno by przebić się przez okrzyki Włocha.
- Maestro! - Spokojnie zaczekała dając mężczyźnie czas na reakcję.
- Co tam?!- po tym krzyku padła wiązanka włoskich słów, sądząc po tonie przekleństw i wulgarnych wyrażeń. Po czym zjawił się sam Maestro, w przeciwieństwie młodych umięśnionych parobków… człek posunięty w latach i z rzednącymi siwymi włosami, acz gładko ogoloną twarzą. Widok Basi go zaskoczył na moment, po czym skłonił się pytając po francusku.- W czym mogę pomóc… signorina.
- Chciałam pochwalić Pańską pracę, ale widzę, że przeszkadzam. - Magnatka uśmiechnęła się delikatnie obserwując starszego mężczyznę.
- Musimy przygotować tę część ogrodu na następny sezon signora.- stwierdził dobrodusznie maestro Giotti.
- Rozumiem. - Basia rozejrzała się po okolicy, o której mówił mężczyzna. - Chciałam tylko zdradzić, że mam wielką słabość do kwitnących krzewów i drzew. Chciałabym mieć w swej komnacie zawsze świeże kwiaty.
- Oczywiście.- odparł Włoch i zerknął za siebie na swój ogród.- Świeże kwiaty, tak?
- Tak. - Magnatka spojrzała, podążając za jego wzrokiem.
Mina Włocha nieco się skrzywiła w niechętnym grymasie. Najwyraźniej wycinanie kwiatków z JEGO ogrodu, by napełnić nimi wazony w jakiejś komnacie niespecjalnie mu się uśmiechało. Niemniej nie mógł się sprzeciwić dziedziczce.- Oczywiście signora.
Barbara musiała przyznać, że zirytowanie Włocha sprawiło jej nawet nieco satysfakcji.
- Dziękuję, to wspaniałomyślne z pańskiej strony, Maestro. - Pozwoliła sobie na nieco szerszy uśmiech.
- Oczywiście że… - sarknął mężczyzna, ale szybko się opamiętał.- Wszystko dla naszej nowej dziedziczki nieprawdaż?
- Owszem. - Basia bez skrupułów pozwoliła sobie na taką uwagę. Starszy mężczyzna szczerze ją irytował. Zerknęła na pracujących dla niego chłopaków, ciekawa czy któryś mógłby zastąpić nadętego Maestro.
Kilku z nich których szlachcianka dojrzała było młodych lub w sile wieku. Muskularnych i pracowitych, ale… byli to chyba chłopi, którzy robili za siłę roboczą ogrodnika. On był tu przywódcą i architektem zieleni. Nikt z nich nie mógł go zastąpić.
- Dziękuję za chwilę pańskiego czasu. - barbara obróciła się i ruszyła w kierunku zamku. Dopiero gdy odeszły kawałek z Ewą poprosiła służącą, by ta zaprowadziła ją do kolejnego ogrodu.
Najpierw była kuchnia… głośna i parna. I pełna krzyków. W kuchni rządziło małżeństwo kucharzy. Spolszczony Francuz i jego pulchna polska żona. Przekrzykiwali się i dogryzali podczas przygotowania posiłków. I poganiali kuchcików. Basia z Efcią przemknęły się bokiem trzymając ściany. Ogródek warzyw, był znacznie mniejszy… ale pełen roślin. Nie tylko warzyw, ale też i ziół. Pomiędzy nimi krzątał się opiekun tego miejsca.
Magnatka poczuła się dużo lepiej w tym miejscu. Bardziej kojarzyło się jej ono z tym co miała w domu i już odruchowo rozejrzała się za miejscem, w którym można by przysiąść z książką.
Na szczęście były tu ławki,drewniane i proste… a nawet prymitywna altanka. Oczywiście wszystko za proste i za twarde na magnacki tyłeczek. Ale pupa Basi była z szlachty zagrodowej.
- Czy poprosiłabyś w kuchni o nieco chłodnego wina dla mnie? - Zwróciła się do Ewy, a gdy ta zniknęła za drzwiami, zbliżyła się do opiekuna warzywnego ogrodu. - Dzień dobry.
Ewka dygnęła pospiesznie i ruszyła do kuchni zostawiając Basię samą. W końcu wiedziała co ma robić i nie musiała zapewniać swojej pani, że zadanie wykona.
Ogrodnik spojrzał na Basię i skłonił się ściągając nakrycie głowy ze swojej łysiejącej czupryny.
- Dobry dzień dobrodziejko. Szczęść Boże na cały dzień.- wydukał gnąć się w pokłonach.
- Dzień dobry. Czy pokażesz mi co hodujesz w swym ogrodzie? - Uśmiechnęła się życzliwie do mężczyzny.
- Eeeee? Tak. Oczywiście. Co tylko panienka zechce.- odparł ogrodnik i wskazywał kolejne grządki z warzywami i ziołami mówiąc co na nich rośnie.
Basia szła powoli ciesząc się swojskim widokiem i czekając aż Ewa przyniesie jej wino.
Przemierzyli trzy rządki i podziwiali wczesne dynie, gdy służka wróciła ze srebrnym kielichem wypełnionym czerwonym płynem i podała go Basi.
- Dziękuję, że poświęciłeś mi czas. - Magnatka podeszła do altany i upiła nieco wina. Uśmiechnęła się do Ewy. - Rozmasujesz mi stopy.
- Tak pani. - odparła wstydliwie Ewa podążając za Basią i czekając aż ta wygodnie usiądzie. - Pan Michał… posłał sługę, by zaprosić na rozmowę do siebie.
- Dobrze. - Magnatka usiadła wygodnie na drewnianej ławie.
Ewa usiadła przed szlachcianką i zabrała się za wykonanie zadania zleconego mu przez magnatkę. Pozbawiła Basię prawego trzewika i zabrała się za masaż jej stopy.
- Jesteś cudowna. - Basia odchyliła się i przymknęła oczy.
- Gdzież tam.- speszyła się służka słysząc ten komplement.
- Udo też. - Magnatka zamruczała z zadowoleniem.
- Udo? - speszyła się służka i rozejrzała nerwowo.- Ktoś mógłby podejrzeć.
- Jesteśmy w altanie, a ja mam suknię. - Basia zerknęła w stronę ogrodu i kuchni. - Nie każmy Michałowi czekać.
- Ale… udo…?- pisnęła zawstydzona Ewka sięgając pod suknię i wodząc palcami po łydce Basi, sięgając czasem nawet do kolana. I podwijając strój magnatki przy okazji.
- Tak. - Magnatka zamruczała z zadowolenia.
- Ależ… pani.- pisnęła zawstydzona dziewczyna sięgając palcami wyżej, do uda. I pieszcząc je powolnymi muśnięciami palców.
- Wspaniale. - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- Cieszy mnie twoja pochwała.- wymruczała wstydliwie Ewa skupiając się na masowaniu uda szlachcianki.
- Wystarczy. - Barbara niechętnie przerwała zabawę. Była jednak ciekawa czemu Michał jej szukał. Cierpliwie zaczekała aż służąca zasznuruje jej trzewik.
Po jednej nodze, Ewa rozwiązała trzewiczek drugiej i zabrała się za masaż lewej stopy.
Magnatka zamruczała z zadowolenia i ponownie przymknęła oczy. A jej służka skupiła się na masażu drugiej stopy Basi powoli i z pietyzmem zajmując się swoim zadaniem.
Blondynka oddychała coraz ciężej. Lubiła delikatny dotyk Ewy. To jak przynosił jej ulgę.
Potem palce rudowłosej zajęły się za rozmasowywanie łydki. Również powoli i bez pośpiechu. Co prawda podciągnęła nieco suknie Basi przy tym zadaniu, ale nie na tyle wysoko, by można było to uznać za nieprzyzwoite.
- Nie męczy cię to? - Basia upiła nieco wina spoglądając na służącą.
- To przyjemne. Dotykać tak zachwycającego ciała.- wymruczała z nutką pożądania w głosie Ewa uśmiechając się lekko.
- Nie masz ochoty na więcej? - Magnatka odstawiła na bok kielich z resztką wina i zerkając w stronę kuchni uniosła mocniej suknię.
- Nie tu… ktoś mógłby…- speszyła się Ewa i rozglądając nerwowo na boki czerwieniła coraz bardziej.- Nie wypada.
- Jak uważasz. - Basia odpuściła, ale nie opuściła swojej sukni, ukazując służącej dużo więcej niż powinna. A Ewka nie mogła oprzeć się pokusie zaglądając pod suknię swojej pani. Niemniej nie zaniedbała swojego obowiązku posłusznie masując łydkę szlachcianki. Już w ciszy magnatka zaczekała, aż służąca skończy masaż. Przez dłuższa chwilę cieszyła się dotykiem kochanki, jednak gdy Ewa znów dotarła do jej uda, przerwała.

Powoli dopiła, teraz już ciepłe, wino spoglądając przy tym na warzywny ogród. Czuła, że polubi to miejsce. Może powinna zarządzić przygotowanie bardziej odpowiedniej altany i uporządkowanie ścieżek? Podniosła się z drewnianej ławy i kazała Ewie zaprowadzić do miejsca gdzie oczekiwał jej Michał.


Stary szlachcic czekał na nią w korytarzu zamkowym, długim i szerokim. Pełnił on rolę galerii obrazów przedstawiających licznych antenatów rodu Żmigrodzkich. A że ród wywodził się od starożytnych sarmatów, najstarsze obrazy były bardziej wytworem fantazji niż prawdziwymi malunkami. Pan Michał przerwał podziwianie obrazów i skłonił się szlachciance do pasa.
- Całuję rączki waćpani.
- Witaj. Jak ci mija dzień? - Barbara podeszła do szlachcica i spojrzała na obrazy, którym się przyglądał.
- Pracowicie. Pogrzeb odbędzie się jutro o zmierzchu. Szlachta miejscowa zjedzie na niego.- odparł uprzejmie Michał i spytał się.- A jak waćpani się rodowe gniazdo podoba?
- To bardzo bogate i obszerne miejsce. - Basia zaplotła dłonie układając je na swym łonie. - Dziękuję, że organizujecie z Cosette ten pogrzeb.
- To nasza powinność.- odparł szlachcic uśmiechając się czule, po czym zgromił wzrokiem Ewkę dodając.- Oddal się i nie waż podsłuchiwać. To nie rozmowa na twoje uszy.
Służka dygnęła nerwowo i szybko zaczęło się oddalać.
Magnatka nie zareagowała na to. W ciszy czekała aż Ewa się oddali, a Michał powie to co chciał.
- Ten zamek ma wiele zakamarków i wiele sekretów znanych nielicznym. Nawet ja nie posiadam kluczy do ich wszystkich. Jest jednak taki który i ty poznać powinnaś.- rzekł Michał gdy zostali sami.
- Cosette wspomniała, że jest też kilka pomieszczeń, do których tylko ty masz dostęp. - Magnatka spojrzała na Michała z zaciekawieniem.
- I do kilku sekretów też.- potwierdził szlachcic.- Cosette zaś nie powinna się dowiedzieć tego, co ci pokażę wieczorem.
- Rozumiem. - Basia niezbyt chciała mieć sekrety przed kochanką, ale wiedziała, że prędzej czy później będzie to konieczne. - Czy wszystko chciałbyś mi pokazać wieczorem, czy też pokażesz mi coś teraz?
- Inne sekrety nie są aż tak ważne. - szlachcic sięgnął pod pas wyjmując mosiężny klucz.- Do skarbczyka. Teraz jest twój.
- Och…- Magnatka przyjęła klucz i zmieszała się. - Nawet nie wiem gdzie on jest.
- Zaprowadzę cię tam pani.- odparł z uśmiechem pan Michał podając ramię Basi.
Blondynka ujęła podaną rękę.
- Co planujesz uczynić z jeńcami, przechwyconymi podczas tamtego napadu? - Magnatka idąc obok szlachcica, starała się zapamiętać drogę.
- No tak? Na razie siedzą w loszku o chlebie i wodzie. Możnaby ich oddać staroście do powieszenia jako bandytów. - zadumał się stary szlachcic zakłopotany jej pytaniem.
Magnatka zamyśliła się. Utrzymywanie tej bandy to pewnie nie był duży koszt… a ona nadal była ciekawa jacy ludzie walczą przeciwko jej swobodzie.
- Pozostawiam to tobie. Jak dla mnie każdy powinien odpracować swe winy...choćby miał pogłębiać fosę. - Wzruszyła ramionami.
- Będą protestować, machać pierścieniami herbowymi… jeśli ich nie przepili. O ile je mieli. Ale parę batów na grzbiet zagoni ich do roboty.- ocenił Michał.
- Jeśli uważasz, że możesz zmusić ich do pracy to to zrób. - Głos Basi nabrał stanowczości. Pamiętała nazbyt dobrze swego ojca nieroba. - Wybierz też stronę, z której wylewana jest zawartość latryn i pomyje z kuchni.
- Zgodnie z twoją wolą.- odparł szlachcic, a kierowali się do sypialni jej małżonka.
- Józef trzymał pieniądze blisko siebie. - Basia zmieszała się. Mogła to przewidzieć. Może… powinna jednak skorzystać z pokoi po mężu.
- Duży skarbiec przyciągałby zbyt wielką uwagę… i za bardzo kusił.- wyjaśnił szlachcic.
- Rozsądne. Ile osób o nim wie? - Magnatka skupiła się na zapamiętywaniu drogi.
- Ty. Ja. I jeszcze ktoś. Poznasz wieczorem.- odparł enigmatycznie Michał, gdy już weszli do komnaty. Zamknął za nimi drzwi. I podszedł do kolumienki przy biblioteczce. Komnata sypialna pana domu była równie duża i równie pięknie wyposażona, jak ta w której Basia przespała ostatnią noc. Bez problemu szlachcic odsunął biblioteczkę od ściany, bo była na zawiasach niczym drzwi. A za nią. Były kolejne drzwi, tym razem z zamkiem.
- Jest… ktoś kogo nie mogłabym poznać teraz? - Magnatka podeszła do nich i wsunęła klucz do zamka.
Ten wszedł gładko w dziurę, gdy szlachcic mruknął tylko speszony.- Dowie się waćpani wieczorem. Gdy wszyscy posną. I zrozumie waćpani wtedy.
- Jeśli… to konieczne. - Barbara otworzyła zamek i weszła do pomieszczenia.
W środku było rozczarowująco. Żadnej góry monet. Żadnych złotych skarbów. Żadnych worków z klejnotami. Ot mały pokoik wypełniony kredensami pełnymi szufladek. Michał podał Basi palący się świecznik, by mogła się rozejrzeć. Sam progu jednak nie przekroczył. Magnatka podeszła do jednego z kredensów i ustawiwszy na nim świecznik wysunęła jedną z szuflad. W środku były sakiewki z monetami i dokumenty po łacinie. Akty własności wsi, akty najmu karczm, weksle. I wiele innych dokumentów, których treści nie dało się zrozumieć przy tak skąpym źródle światła.
Basia zajrzała do jeszcze kilku szuflad spodziewając się w nich podobne zawartości. Nie znała się na interesach, ale wiedziała, że wieś jest dużo więcej warta niż sporej wielkości kuferek ze złotem. I znajdowała tam zarówno dokumenty, jak i mieszki z monetami. Ba nawet kilka klejnotów w pierścieniach i koliach. Przeważały jednak mieszki i papiery. I była jeszcze skrzynia ukryta kącie. Ta jednak była zamknięta na głucho i obita metalowymi klamrami.
- A gdzie jest do niej klucz? - Obejrzała się na Michała, zamykając ostatnią szufladę.
- Nie wiem waćpani. - przyznał ze szczerością w głosie Michał.
- Józef nie miał go przy sobie? - Barbara przyklęknęła przy skrzyni i przesunęła palcem po zamku.
- Nie pani.- odparł szlachcic przyglądając się Basi z góry. Niemal czuła jego gorące spojrzenie na swojej szyi i ramionach.
Magnatka poczuła jak dreszcz przebiegł jej ciało. Spojrzała ku górze, wiedząc, że eksponuje swój dekolt na wzrok mężczyzny. - Poszukam go.
- Tak. Oczywiście… powinnaś.- mruknął, a może westchnął stary szlachic kuszony dwiema krągłościami ściśniętymi gorsetem.
Basia obróciła się i usiadła na skrzyni i uderzyła w nią dłonią.
- Inaczej… pewnie trzeba będzie się z nią brutalniej obejść. - Mruknęła, starając się ukryć rumieniec na twarzy.
- To stary kuferek podróżny, solidny dąb i mocne okucia. Nie będzie łatwo się do niego dobrać.- odetchnął ciężko Michał przyglądając się z góry jasnowłosej.
- Tak… do niektórych rzeczy ciężko się dobrać. - Magnatka spoglądała na mężczyznę z dołu. Była ciekawa czy szlachcic sobie poradzi ze swą chucią. Jak bardzo jej pragnął? Przesunęła dłonią po szyi starając się ukryć nerwowe przełknięcie śliny.
Niestety kontusz ukrywał ewentualną ekscytację starego szlachcica. Ale nie pożądliwie patrzące oczy i dłoń nerwowo głaszcząca brodę.
- Tak… oczywiście…- mruknął cicho. - Do niektórych… tak. Do innych… Waćpani nie powinna się przejmować tym kuferkiem. Pewnie zawiera złoto na czarną godzinę. A jak waćpani widzi skarbczyk pani męża jeszcze pusty nie jest.
- To prawda. Ja jednak chciałabym poznać każdy zakamarek tego zamku. - Basia uśmiechnęła się nieco dwuznacznie. - Nie będziesz miał ze mną spokoju, Michale.
- Doprawdy? A jakież to zakamarki budzą waćpani ciekawość?- zapytał żartobliwie szlachcic.
- Na przykład… co w tej chwili skrywa twój kontusz. - Basia przyznała się szczerze do swej ciekawości. Tak bardzo chciała wiedzieć jak mocno reaguje na nią szlachcic.
- Co? - zapytał zaskoczony szlachcic i podkręcił wąsa żartując. - Źlem chyba poczynił oddając cię pod opiekę Cosette. Te bezpruderyjna Francuzka źle wpływa na skromność waćpani. A co do kontusza, to winna waćpani sama… zaspokoić swą ciekawość.
- Ona twierdzi, że nigdy nie byłam skromna. - Magnatka sięgnęła do pasa szlachcica trzymającego kontusz w ryzach - Jesteś pewien, że chcesz bym to robiła?
- Śliczna panienka wodząca paluszkami po moim ciele? - zaśmiał się Michał spoglądając na biust Basi.- Tylko jej naga kibić uczyniła by tą sytuację bardziej… urokliwą.
- Tym już sam musiałbyś się zająć. - Barbara pociągnęła za pas, rozwiązując go i uwalniając kontusz. Jej wzrok od razu powędrowała w stronę odsłoniętego w ten sposób, okrytego spodniami, krocza.
- Nie godzi się… by stary kozioł dobierał się do młodej sarenki.- zażartował mężczyzna, podczas gdy Basia palcami badała wyraźną wypukłość.
- Poza tym… ty siedzisz. - przypomniał jej Michał.
- A ty mógłbyś klęknąć. - Magnatka jedną dłonią rozsznurowała spodnie mężczyzny, pozwalając im opaść w dół. - A co do dobierania się… niezbyt protestowałeś w karczmie, czy pamięć mi coś miesza?
- Waćpani igrasz teraz z ogniem… -odezwał się żartobliwie Michał, gdy dziewczyna ujrzała znajomą męskość w pełni okazałości i gotową do użycia.
- Tak się do niego zwracasz? - Barbara przesunęła palcami po uniesionym czubie, drażniąc go delikatnie.
-Nie… do waćpani. Jesteśmy tu sami. Nikt mi nie przeszkodzi przycisnąć waćpanią do ściany, zadrzeć spódnicę… posiąść.- mruknął chrapliwym od żądzy głosem.
- Coś czuję, że ja tu mogę być co najwyżej niewielkim płomykiem. - Magnatka objęła męskość szlachcica palcami i poruszyła całą dłonią. - Co byś zrobił gdybym powiedziała nie? Gdybym ci kazała tak stać by sobie popatrzeć?
- Waćpani jest tu magnatką, a mnie staremu… - jęknął Michał czując palce na swojej dumie.-... niewiele potrzeba od życia.
- Klęknij. - Basia puściła męskość kochanka. Uniosła spódnicę, odsłaniając swoje rozchylone nogi i rozcięcie w bieliźnie. - Klęknij i mnie weź.
Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy. Micha upadł na kolana pochwycił kark jasnowłosej przyciągając jej twarz do swojej i pocałował zachłannie. Jego oręż szybko znalazł drogę i pokonał bramę przeszywając ciało Basi gwałtownym sztychem.
Magnatka ujęła twarz mężczyzny w dłonie, odpowiadając na pocałunki i starając się stłumić własne jęki. Objęła mężczyznę nogami by nie spaść z kuferka przy kolejnych atakach.
Poczuła jak druga dłoń kochanka chwytają drapieżnie za pierś ściskając wraz z gorsetem. Szlachcic mocnym ruchami bioder napierał na ciało Basi, tak że młoda magnatka czuła obecność kochanka przyszpilającą ją do kuferka i ściany przy każdym pchnięciu. Stary szlachcic bynajmniej nie wyszedł z wprawy.
Magnatka czuła, że po masażu Ewy szybko dojdzie. Zbyt rozpalona była pieszczotami kochanki, zbyt bardzo lubiła to jak Michał ją wypełniał. Czy znów dojdzie w niej? To pytanie było ostatnią myślą nim jęknęła głośno, wyginając ciało z rozkoszy.
Michałowi też nie wiele brakowało. Całował namiętnie jej usta i szyję i dekolt. Napierał biodrami co chwila przeszywając jej ciało silnymi ruchami, nim… zadrżał oddając swój trybut wprost do jej kwiatu kobiecości.
Basia jęknęła raz jeszcze czując jak wypełnia ją znajome ciepło.
- Ty zachłanny. - Wymruczała, opierając czoło o ramię kochanka.
- Ja…? To waćpani… mnie uwiodła.- wydyszał cicho pan Michał.
- A ty robisz wszystko bym nosiła twoje dziecko. - Barbara jeszcze raz ucałowała mężczyznę.
- Wybacz waćpani… nie mogłem w tej pozycji… cofnąć się. - odparł zakłopotany szlachcic.
- Cóż… jak powiedziałeś. To ja cię uwiodłam. - Barbara odchyliła się i rozejrzała po skarbczyku. - Nie kłopocz się tym.
- Tak pani. Nie będę.- starzec wstał powoli i zaczął nieśpiesznie porządkować garderobę.- Choć wygodniej by nam było w twoim łożu. I bez strojów.
- Nie chciałeś mi jeszcze czegoś pokazać? - Magnatka poprawiła swoją suknię i zabrała się za porządkowanie włosów.
- Niczego tajnego już nie wiem. Może waćpani znajdzie coś jeszcze w dokumentach męża, ale poza tym… to nie.- wyjaśnił zakłopotany szlachcic, bo to wspomnienie o łóżku mogłoby sugerować chęć dalszej kontynuacji figli.
Basia podniosła się ze skrzyni i otrzepała suknię z kurzu.
 
Aiko jest offline