Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 20:50   #22
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Wobec tego… - Uśmiechnęła się starając się udać niewinność - może odprowadzisz mnie do mojej sypialni?
- Tak moja pani.- stary szlachcic podał jej swą dłoń.
Magnatka przysunęła się na chwilę do jego ucha nim opuścili skarbczyk.
- A potem do łoża?
- A potem… co?- zapytał zaskoczony pan Michał stając we wrotach wraz ze szlachcianką. I wpatrywał się w jej oblicze nie wiedząc jak odpowiedzieć na jej… żarcik?
Basia zaśmiała się i ruszyła w kierunku swoich komnat. Chyba lubiła wprawiać Michała w zakłopotanie.
- Nieistotne. - Uśmiechnęła się ciepło do kochanka.
- Acha…- trudno było powiedzieć czy szlachcic odetchnął z ulgą czy zawodem w głosie.
Magnatka dała się zaprowadzić do sypialni zamykając uprzednio skarbczyk na klucz.
- Czy w zamku jest biblioteka? - Spytała po raz kolejny dokładnie oglądając wiszące na korytarzu ozdoby. Była ciekawa ile czasu minie nim oswoi się z tym wszystkim.
- Tak. Oczywiście że jest. Cosette ją rozbudowuje od czasu do czasu. Józef nie miał głowy do ksiąg. - wyjaśnił pan Michał.
- Cosette wspominała że są też pomieszczenia za które tylko ty jesteś odpowiedzialny. - Basia uśmiechnęła się do mężczyzny pozwalając by na chwilę jej pierś otarła się o jego ramię.
- Poznałaś jedno miejsce teraz, poznasz kolejne wkrótce.- odparł enigmatycznie szlachcic.
- Dobrze… Mścisław jest pod twym dowództwem? - Barbara podeszła do drzwi swojego pokoju i otworzyła je. - Wejdziesz?
- Jeśli waćpani sobie życzy.- odparł szlachcic, a jego dłonie opadły na biodra magnatki.- I jeśli waćpani… ma jakieś życzenia.
- Mówiłeś, że na łóżku byłoby nam wygodniej. - Magnatka uśmiechnęła się. - Byłam ciekawa co miałeś na myśli.
- Waćpani głupiutką gąską nie jest. Waćpani wie. - teraz jego dłonie zsunęły się z bioder na pośladki. Oddychając ciężko ściskał te krągłości, raz mocniej raz delikatniej.
- Dalsze igraszki. - Barbara obróciła się przodem do niego o zaplotła mu dłonie za szyją. - Jestem jednak ciekawa jakie dokładnie. - Przysunęła usta do jego ucha, ocierając się policzkiem o brodę szlachcica. - Jak chcesz mnie wziąć?
- Na łóżku… golutką…. Obawiam się waćpani, że choć nie jedną dziochłę porwałem na sianko, to nie jestem zbyt pomysłowy. Pewnikiem Cosette opowiadała ci wiele o swoich… akrobcyjach łóżkowych. Ale ja… za stary na nie jestem.- kopnięciem zamknął drzwi za nimi, jego dłonie wróciły na jej pupę ściskając ją zaborczo. Sam mężczyzna całował jej usta i szyję.
- Więc zamknij drzwi na klucz a ja rozwiążę gorset, dobrze? - Barbara zabrała dłonie z szyi kochanka i sięgnęła do tyłu by rozsznurować swoją garderobę.
- Tak…- mruknął szlachcic podchodząc do drzwi i zamykając komnatę Basi. Po czym zaczął rozluźniać pas z szablą, oplatający mu kontusz. I zerknął za siebie.
- A Mścisław… cóż… wierny jest, ale też i dość kochliwy. - zaśmiał się cicho. - Te wszystkie blizny, to przez kobiety otrzymał. Żadna z nich nie została zadana w bitwie, choć brał w wielu z nich udział. Wszystkie przez pojedynki o niewiasty… lub podczas ucieczek z ich alkow.
Basia zaśmiała się i pozwoliła sukni opaść na ziemię. Obejrzała się ponad ramieniem na kochanka, stojąc jedynie w koszuli i bieliźnie.
- Niezbyt to dobrze świadczy o jego przydatności jako przywódcy. - Rozplotła wstążkę przytrzymującą koszulę i także tej części garderoby pozwoliła opaść na ziemię.
- Dlatego służy pode mną. I dlatego został kapitanem straży. Czeszka go trzyma na uwięzi, odsłaniając to co ma pod halką.- wyjaśnił Michał z uśmiechem zrzucając kontusz. - Kiedyś robiły to razem, ale coś… Cosette pokłóciła się z Libenką i ich współpraca się skończyła. Teraz biedak nadskakuje obu.
- Jestem ciekawa co między nimi się wydarzyło. - Basia opuściła pantalony i zupełnie naga rozplotła włosy, pozwalając im opaść na plecy.
-...- szlachcic nie odpowiedział wodząc rozpalonym wzrokiem po nagim ciele Basi bezwstydnie mu prezentowanym w blasku dnia. Tu nie było mroków nocy, rozświetlanych pochodniami. Tu nie było cieni mogących ukryć cokolwiek. Magnatka stała przed nim naga, prezentując wszelkie sekrety swojego ciała.
- Co waćpani mówiła? -wydukał w końcu z siebie budząc się z tego stanu skamienienia, jakie jej widok wywołał.
Basia spoglądała na niego ponad ramieniem, pozwalając by część jej ciała nadal była dla niego skryta.
- To chyba nieistotne teraz, prawda? - Zgarnęła włosy, przekładając je ponad ramieniem i odsłaniając przed szlachcicem swoje pośladki.
- Tak… zdecydowanie.- pan Michał zrzucał szaty odsłaniając ciało, które mogło budzić zazdrość lata temu. Mały brzuszek i nieco sflaczałe ciało świadczyło o minionej chwale. Różnica była dla Basi wyrazista po posmakowaniu szkockiego kochanka Francuzki. Niemniej najważniejszy organ sflaczały nie był. Sterczał dumnie, tak duży jak go poczuła kilka chwil wcześniej.
Magnatka przyglądała się kochankowi uważnie. Oto mężczyzna, który pozbawił ją wianka, który już parę razy sprawił jej tyle przyjemności. Czekała. Chciała by to on do niej przyszedł.
I to akurat życzenie się spełniało. Nagi mężczyzna z wyraźną i paskudną blizną ciągnącą sie po udzie zblizał się ku niej. Blizną od szabli, dość starą.
- Od czego to rana? - Basia stanęła nieco bokiem by kochanek mógł zobaczyć fragment jej piersi, palcem wskazała na bliznę, która ją zaciekawiła.
- Walczyłem z Tatarami na stepach Ukrainy. Wtedy mnie jeden usiekł. -wyjaśnił Michał zerkając na bliznę.
- Wygląda jakby prawie odciął ci nogę. - Magnatka stanęła przodem do kochanka, nogami niemal opierając się o łoże.
- Tak… - ta odpowiedź chyba nie dotyczyła słów Basi. Szlachcic podszedł do niej. Chropowatymi palcami chwycił jej nagie piersi masując je i całując jej usta. Męskość jego ocierała się prowokacyjnie o jej podbrzusze. Ale on nie zdawał sobie z tego sprawy.
Basia przymknęła oczy i zamruczała z rozkoszy. Uwielbiała szorstkość Michała, finezyjne zabawy Cosette. Nagle zaczęła się obawiać, że tak naprawdę po prostu uwielbiała namiętne igraszki i to po tylu latach, gdy nawet się nad nimi nie zastanawiała. Gdy mężczyźni raczej ją odpychali niż pociągali.
- Może się… położysz waćpani…- zaproponował jej kochanek nadal nie mogąc oderwać dłoni od jej biustu i ust od obojczyków. Jego broda łaskotała skórę jasnowłosej.
- Yhym. - Barbara bardziej opadła niż ułożyła się na łożu, co Cosette na pewno by zganiła. Czuła wilgoć zbierającą się między nogami, ale nie rozchyliła ich, czekając na ruch Michała.
Szlachcic oczywiście to zrobił. Chwycił za jej uda, rozchylił je władczo.Twardy oręż zagłębił się w ciele magnatki, powoli ale stanowczo. Głęboko. Dysząc z pożądania Michał docisnął swoje ciało do leżącej kochanki. Magnatka jęknęła głośno. Czuła się uwięziona pomiędzy kochankiem, a miękką pościelą, jednak nie było to niekomfortowe. Zarzuciła ręce na ramiona Michała, odrzucając głowę do tyłu.
Usta mężczyzny wędrowały po piersiach jasnowłosej i obojczykach, broda łaskotała skórę. Niemniej Basia wiła czując ten żar promieniujący z podbrzusza. Jej kochanek może był już nieco podstarzały, ale siłę miał. I magnatka czuła tą siłę, przeszywającą jej łono. Mocne silne ruchy, twarda obecność… raz po raz.
Magnatka nie była w stanie zapanować nad swym głosem. Pojękiwała z rozkoszy czując jak przyjemne dreszcze przeszywają jej ciało. Była tak blisko. Wystarczy jeden.. może dwa sztychy. I po tym względem stary szlachcic jeszcze walczyć potrafił, mocne silne ruchy jego miecza przeszyły zmysły szlachcianki, a potem… doszła do tego fanfara z armatki.
Basia nie miała sił zaprotestować. Wiedziała jednak, że to nie była kwestia pozycji.. Michał po prostu lubił w niej dochodzić. Wygięła się z rozkoszy, czując jak jej ciało przeszywa silny dreszcz.
Jej kochanek ostrożnie zsunął się z niej i położył obok ciężko dysząc. Od czasu do czasu spoglądał z uśmiechem na jasnowłosą, ale nic nie powiedział.
Magnatka położyła się na brzuchu i oparła na przedramionach by spojrzeć na kochanka nieco z góry.
- Nie przeszkadza ci to jak wyuzdana jestem? - Spytała nieco niepewnie.
- Ja już jestem na końcu drogi mego życia waćpani. Raczej wolę skorzystać z tego co Fortuna dała niż narzekać na to.- zaśmiał się pan Michał rozbawiony jej uwagą.
- Nawet to, że twój ewentualny potomek zostanie uznany za pogrobownika Józefa? - Magnatce ciężko było uwierzyć by szlachcic był na końcu czegokolwiek. Miał w sobie tyle sił.
- Nawet to… zresztą przyda się jakiś potomek, jeśli ten cały majątek nie ma zostać rozerwany przez hyeny i sępy. - spojrzał na szlachciankę dodając pragmatycznie. - Bycie wdową to mocna legitymacyja za tym byś ty przejęła cały majątek, ale wdowa z dzieckiem zmarłego męża to już ma pełne prawo do mają do wszystkiego co do męża należało.
- To niesamowite jak łatwo mnie z Cosette zaakceptowaliście. Czemu? Nie lepszy byłby jakiś kuzyn? Ktokolwiek? - Magnatka usiadła na łóżku, górując ponad kochankiem.
Pan Michał spojrzał wprost na dziewczynę pytając żartobliwie. - Kuzyn ze swoimi przyjaciółmi i pochlebcami? Waćpani wie co się dzieje, gdy nowy gospodarz obejmuje stare gospodarstwo? Przepędza precz stare psy. No chyba że własnych nie ma, albo obecne na miejscu bardzo potrzebuje.
Wybrali ją, bo wiedzieli że nie będzie się mogła bez nich obejść.
Basia westchnęła i rozejrzała się po pokoju. Nie lubiła tego miejsca, ale nie lubiła też pokoi Józefa. Tutaj chociaż nie przypominała się jej noc poślubna. Taką była panią. Opiekowali się by by ich nie wyrzuciła, mieszkała w nie swoich komnatach. Wyraźnie posmutniała i odwróciła wzrok od Michała. Mimo wszystko lubiła go, lubiła Cosette. Wiedziała, że mogli obejść się z nią gorzej.
Szlachcic usiadł i spojrzał na Basię mówiąc wprost.- Waćpani dziewczęciem już nie jest, a to wokół to… nie jest świat baśni jakie waćpani niania opowiadała. Ludzie… mają swoje powody i swoje pragnienia by czynić to co czynią… nie ma się co smucić, że samolubni są. Każden człek jest choć trochę samolubnym. Może poza zakonnikami i pustelnikami, choć diabli wiedzą w ich przypadku. Niech waćpani spojrzy tak na to… w zbytki będzie waćpani opływać i mieć przy sobie ludzi, którzy będą wspierać wysiłki waćpani by tak było nadal. Nawet jeśli ich motywy są samolubne, to wasza fortuna ich fortuną.
- Widziałeś jak mieszkałam, gdy przybyłeś do mnie z propozycją od Józefa. Niani nie miałam, a znaczną część życia spędziłam przy zakonie. Może nazbyt przywykłam do postępowania z dobroci serca. - Basia uśmiechnęła się nieco cierpko do swojego kochanka. - Ale nie liczyłam na więcej. Choć ciężko mi się na to cieszyć. Bo czy nie jestem nieco waszą marionetką?
- A jesteś? - zapytał Michał spoglądając na jasnowłosą. - To wszystko dookoła należy do ciebie. Robić możesz co zechcesz. Nie jesteś tu więźniem, a władczynią. Jaka więc z ciebie marionetka Barbaro?
- I co… powiem byś schwytał człowieka, który usiłował mnie porwać, zrobisz to? - Basia westchnęła. - Jaki miałam wpływ na datę pogrzebu męża?
- Niech waćpani nie żartuje! Jeśli nie pogrzebiemy męża waćpani jak najszybciej to grzech będzie… a i śmierdzieć zwłoki zaczną. A co do owego...porywacza, to każę rozpowiedzieć po okolicy że za dostarczenie Stadnickiego hojnie zapłacisz. Wtedy na pewno jakieś rębajły ci rzucą go w powrozach pod nogi. Prędzej lub później. No chyba że sama chcesz na wojnę ze Stadnickimi ruszyć?
- Wiem, że wszystkie wasze decyzje są przemyślane. Chodzi jednak o to, że nawet mnie nie spytano. - Barbara machnęła ręką. - To nieistotne. A co do Stadnickiego… tak.. zaoferuj nagrodę. Nie wyobrażam sobie bym nie mogła w spokoju udać się do własnego lasu na polowanie.
- Dyć jedynie żeśmy uroczystości pogrzebowe urządzili i przysposabiamy cię do nowej roli. Wielkiej Pani. Może i z samolubnych pobudek, ale twojego dobra.- szlachcic pogłaskał dziewczynę po jasnych włosach.- Nasz los od twego losu zależy Barbaro, a z czasem pewnie i od twoich kaprysów.
- Wiem i dlatego ci to mówię, a nie milczę. Bo wam ufam. Tobie i Cosette. - Magnatka nachyliła się i pocałowała mężczyznę w usta. - Na przyszłość jednak pytajcie, to mi pochlebi.
- Oczywiście pani. Będziesz pytana o wszystkie ważne rzeczy, ale od wielu nieważnych drobiazgów, masz nas właśnie.- wyjaśnił Michał popychając nagle magnatkę na łoże. Zaskoczona dziewczyna nie zdołała zareagować, gdy usta starszego mężczyzny przylgnęły do szczytu piersi, a chropowata dłoń poczęła masować drugą.
Magnatka jęknęła zaskoczona, ale poddała się pieszczotom. Jej ciało już po chwili zaczęło reagować na znajomy dotyk, ciepło męskich ust. Do tego to łaskotanie. Chyba polubi mężczyzn z brodami.
Michałowi brakowało wyrafinowania i chyba lubił biust dziedziczki, bo całował i pieścił jej pierści. Lekko ściskał i masował te krągłości, zapominając o reszcie ciała Basi. Magnatka czuła natomiast, że efekty jego pracy zbierają żniwo w innym miejscu. Znów było jej mokro, znów miała na niego chęć. Nie mogąc zebrać sił by coś powiedzieć, po prostu owinęła biodra mężczyzny nogami i lekko docisnęła je do siebie.
Po chwili znów poczuła twardą obecność w sobie. Dłonie zacisnęły się na jej pośladkach i mocne ruchy Michała zaczęły sprawiać, że czuła się przeszywana przez oręż mężczyzny. Znów łoże zaskrzypiało, bardzo wygodne do takich celów.
- T..tak. - Głos Barbary poniósł się po pokoju gdy doszła po raz kolejny za sprawą starszego szlachcica. Czuła niemal bolesne dreszcze przeszywające jej ciało nie była w stanie jednak zaprotestować przeciw kolejnym atakom kochanka. Szlachcic tym razem dłużej sycił się jej ciałem, kolejnymi szturmami podbijając drżące jej po fali rozkoszy ciało. I znów wypełnił swoją żądzą. Basia aż krzyknęła, gdy mężczyzna po raz kolejny zalał jej ciało. Świat nieco zawirował.
- Michale… - Z trudem wydusiła z siebie imię szlachcica, przymykając oczy.
- Tak. Wiem. Nie powinienem sobie na to pozwalać.- odparł potulnie szlachcic.
Basia uśmiechnęła się ciepło.
- Raczej.. chyba potrzebuję się zdrzemnąć. - Pogładziła czule brodę kochanka. - A potem coś zjeść.
- Każę Cosette coś przygotować na tę okazję. - odparł szlachcic zabierając się za ubieranie.
- Dziękuję. - Magnatka przyglądała się ciału starszego mężczyzny znikającemu pod ubraniem. - Przykryjesz mnie? - Spytała nieco dziecinnie.
- Tak… oczywiście waćpani.- odparł czule mężczyzna podchodząc do łoża.
Basia przewróciła się na plecy jeszcze raz pokazując kochankowi swoje ciało i uśmiechając się do niego.
- Waćpani… kusisz los.- pogroził żartobliwie szlachcic zakrywając jej nagość kołdrą.
- Nie los tylko ciebie. - Barbara dotknęła smukłym palcem swego czoła. - I całus na dobranoc.
- Dobrze…- odparł szlachcic całując usta jasnowłosej, nie szczędząc przy tym jej krągłej piersi pieszczot dłonią… choć tylko przez kołderkę.
Basia zaśmiała się podczas pocałunku.
- Już, już. - Pogładziła kochanka po włosach.
- Wypoczywaj waćpani.- rzekł na pożegnanie szlachcic i opuścił komnatę Basi.
Magnatka wtuliła głowę w poduszkę i pozwoliła, zmęczonemu igraszkami, ciału odpocząć.


- No proszę. Już się z ciebie wielka pani zrobiła. Dzień przesypiasz.- usłyszała po otrzymaniu klapsa w pośladek. Nie takiej pobudki Basia oczekiwała.
- Ajć. - Magnatka podniosła się opierając na dłoniach i obejrzała na Cosette. - Słucham jedynie twych rad.

Ochmistrzyni była już w sukniach “roboczych”, co jednak nie zmieniało faktu że nawet codzienne odzienie kobiety było pełne szyku i elegancji.
- No tak. I akurat tych, co? - zapytała ironicznie Cosette i oznajmiła.- Posiłek już gotowy.
- Staram się jakoś oswoić. - Basia usiadła na łóżku i przeciągnęła się. - Michał mnie nieco wymęczył.
- Mhmm… czyżbyś się w nim rozsmakowała?- zapytała Francuzka siadając obok.
- Z pewnością on we mnie… chciałam z nim porozmawiać… trochę nie spodziewałam się. - Basia westchnęła i oparła czoło o ramię kochanki. - Sprawia mi dużo rozkoszy.
- I spodziewasz się, że w to uwierzę? Michał nie jest gorącym młodzikiem, który myśli ptaszkiem w spodniach. Musiałaś go zaprosić ku sobie. - stwierdziła ze śmiechem Cosette.- Kogo ty chcesz wywieść w pole?
- A jednak w skarbczyku nie mógł oderwać ode mnie wzroku, choć jedynie przeglądałam jego zawartość. - Basia podniosła wzrok na ochmistrzynię. - Jeśli sam mój wygląd zaprasza ku mnie to czuje się winna.
- Jesteś młoda i ładna... - przypomniała jej kochanka. - I nie masz już tych workowych sukni. Ani właściwie żadnej konkurencji, poza tą dziką dwórką.
- I nie licząc ciebie, Libeny i armii ślicznych służek. - Basia uśmiechnęła się do kochanki. - Czy Agata narozrabiała?
- Taaak… na szczęście nie na tyle by narobić sobie kłopotu. Za bardzo kręci się wokół stajni… i stajennych.- westchnęła ochmistrzyni.
- Kogoś sobie upodobała, czy też postanowiła uciec konno z niewoli? - Magnatka podniosła się z łóżka i podeszła do okna, ciekawa czy widać z niego stajnie. Czuła wyrzut sumienia, że nie poświęcała Agacie więcej czasu… choć czy ona by tego chciała?
- To pierwsze. Agatka wcale nie chce uciekać. Jeszcze nie.- odparła z przekąsem Francuzka.
- I kto został jej faworytem? - Basia obejrzała się na ochmistrzynię.
- Och… dobrze wiesz. - odparła ironicznie kobieta zerkając w oczy jasnowłosej.- Żaden tobie nie wpadł w oko?
- Nie tyle mi co armi służących. - Magnatka spojrzała z zaciekawieniem na kochankę. - Przyłączyła się do nich?
- Nie rozumiem co masz na myśli.- odparła Cosette.
- Nie co tylko kogo. - Basia westchnęła. - Wacława. Nasłuchałam się o nim nieco plotek od służby. Czy też miałaś kogoś innego na myśli?
- Och nie.- uśmiechnęła się lubieżnie Cosette. Po czym dodała zmieniając temat.- Na razie Agatkę zamknęłam w komnacie wraz z haftami do wykończenia. Niech tą sztukę poćwiczy.
- Porozmawiam z nią po posiłku… Michał chciał mi coś pokazać wieczorem. - Magnatka odwróciła się do swojej kochanki stając przed nią. Miała mętlik w głowie. Cosette z jednej strony kusiłą ją, z drugiej odnosiła wrażenie, że się z niej naśmiewa… z jej braku doświadczenia. Do tego jeszcze było to co powiedział Michał. To była jedynie… samolubność. - Ja… naprawdę lubię igraszki, ale potrzebuję czegokolwiek by zacząć tą grę… spojrzenia, chwili… może gdyby… wiesz bo… może nie powinnam o tym tyle myśleć.
- Odnoszę wrażenie, że szybko się uczysz. Usiądź mi na kolanach. - mruknęła czule Cosette.
Basia nie protestowała. Nago usiadła na kolanach Cosette.
- Tylko tego by starać się powstrzymywać. - Mruknęła. - Wystarczy że ktoś spojrzy na mnie łakomym wzrokiem, obejmie, a ja czuję ten przyjemny dreszcz.
- No już już… zachłysnęłaś się na początku, ale potem to przejdzie. - odparła Cosette wodząc palcami po udach dziewczyny.
- Yhym… a zanim do tego dojdzie zrobię taką głupotę jak z Evanem. - Basia poczuła dreszcz przebiegający po jej ciele.
-Musisz przyznać, że Evan ma cudowne ciało i umie robić z niego użytek. - mruczała Francuzka leniwie sięgając między uda Basi i muskając jej coraz bardziej gorące wnętrze opuszkami.
- Nie tak jak ty… - Magnatka jęknęła czując dotyk kochanki. - Ale… i tak byłaś na mnie za niego zła.
- Nie za niego kochanie.- mruknęła Francuzka całując szyję Basi.- Za to że nie byłaś dyskretna.
- O robieniu.. takich głupot mówię. - Blondynka zamruczała z rozkoszy i przymknęła oczy.
- Z czasem nabierzesz finezji.- mruczała kocio ochmistrzyni nie posuwając się dalej w tej zabawie i coraz bardziej drażniąc się z apetytem jasnowłosej.
- A wcześniej… narobię kłopotów tobie i Michałowi. - Basia ułożyła dłonie na piersiach Cosette i ścisnęła je delikatnie.
- Nie zauważyłam by pan Michał narzekał.- magnatka miała pod górkę, gorset skutecznie chronił jej kochankę przed silnymi doznaniami.
- A ty? - Basia z trudem uchyliła powieki by spojrzeć na kochankę.
- Czy ja wyglądam na taką co narzeka.- odparła z lubieżnym uśmiechem Cosette i wpiła gwałtownie swoje usta w wargi Basi całując je namiętnie i rozkoszując się ich miękkością.- Jesteś dużą pokusą dla mnie Basieńko… czasami myślę, że… za dużą.
- Jeszcze… mocniej. - Tyle magnatka zdołała wydusić z siebie pomiędzy pocałunkami.
- Doprawdy… żarłoczna jesteś.- odparła Cosette całując szyję jasnowłosej i sięgając palcami głębiej między jej uda.
Z ust blondynki wyrwał się słodki jęk, a jej dłonie zacisnęły się na tyle na ile były w stanie na piersiach ochmistrzyni. Jej biodra, same naparły na życzliwe palce.
- Zrobisz wszystko co zechcę? Co ci każę… Basieńko?- zamruczałą wprost do jej ucha ochmistrzyni, mocniej zanurzając palce w spragnionej dotyku intymności kochanki.
Basia zaczęła poruszać biodrami nabijając się na palce kochanki.
- T..tak. - Słowa opuściły usta nim dała radę pomyśleć.
- Moja droga… mogłabym sprawić, byś mnie wielbiła jak służka… jak niewolna… - wymruczała do ucha Basi Francuzka silniej poruszając palcami i w pełni zanurzając je w drżącej kochance.
Blondynka krzyknęła dochodząc. Oparła zgrzane czoło o ramię ochmistrzyni z trudem łapiąc oddech.
- Tego… pragniesz? - Wyszeptała cicho.
- Przestań kusić… nawet nie wiesz jak twoja niewinna uroda może skłonić do… chciwości. - pogroziła jej wilgotnym palcem Cosette uśmiechając się czule.
- Michał… powiedział że pomagacie mi z samolubnych pobudek. - Manatka objęła ochmistrzynię, wtulając twarz w jej szyję. - To, że mnie pragniesz… nawet jako służącej, brzmi odrobinę pozytywniej.
- Basiu.- mruknęła magnatka muskając palcem usta dziewczyny. - A kto by cię nie pragnął, co? Michał za dużo papla… i niemądrze. Owszem, lubię żyć wygodnie i bezpiecznie. I nie stoimy przy tobie tylko z dobroci serca. Przecież znam cię od kilku dni ledwie. Niemniej… - pocałowała policzek szlachcianki muskając je językiem.- … każda noc spędzona z tobą, nie była obowiązkiem dla mnie. A przyjemnością.
- Tyle osób mnie odrzuciło… jakoś ciężko mi uwierzyć. - Basia przymknęła oczy. - Ty też mnie wymęczyłaś.
- Och… nie myl polityki z pożądaniem i pragnieniami. To dwie różne sprawy. A małżeństwo Basiu… to polityka.- odparła z cichym pomrukiem Francuzka.- Mąż nie żeni się z samą niewiastą, lecz także z jej rodziną.
- I z długami tej rodziny… wiem..wiem… - Magnatka wyprostowała się i spojrzała na Cosette nadal siedząc na jej kolanach. - Naprawdę… staram się przyzwyczaić.. cieszyć tym… ale źle się czuję w tym miejscu.
- Chcesz zamówić sobie nowe meble?- zapytała Cosette i rozejrzała się.- Będzie cię to sporo kosztowało, ale stać cię na taki wydatek.
- Może… kilka. Jakąś komódkę… biblioteczkę. - Basia rozejrzała się w koło. - Te tkaniny.. baldachim… na jakieś jaśniejsze. - Westchnęła. - Najchętniej miałabym wyjście do ogrodu. Duszę się tutaj, trochę jak w katakumbach. Nigdy nie mieszkałam w zamku, a jeszcze… cały czas mam przed oczami jego martwe ciało.
- Myślę że wymiana pościeli i tkanin nie będzie droga… ani czasochłonna. A ogrody masz dwa. Ewka chyba ci pokazała oba?- zapytała Francuzka.
- Tak… i spotkałam tego nadętego ogrodnika. - Basia westchnęła ciężko na wspomnienie spotkania z maestro. - Żebyś zobaczyła jego minę, gdy wspomniałam, że lubię mieć w pokoju świeże kwiaty. - Powoli zeszła z kolan ochmistrzyni.
- Zbrodnia. Zbrodnia po prostu.- stwierdziła z kpiącym uśmieszkiem Cosette.
- Najgorsza z możliwych. Za to… - Basia zawahała się spoglądając na kochankę. - ogród warzywny jest podobny do tego co znam… tylko nie chcę przeszkadzać służbie chadzając tam przez kuchnię.
- Obawiam się że nie ma innej innej drogi. - zadumała się ochmistrzyni.
- Więc albo mogę wybrać się do ogrodu pooglądać sobie maestro, albo wzbudzać zamęt wizytami w drugim ogrodzie, albo udać się na przejażdżkę ryzykując, że znów spróbują mnie porwać. - Basia podeszła do jednej ze skrzyń i wypinając się w stronę Cosette zaczęła szukać sobie czystej koszuli.
- Albo znaleźć sobie inne zajęcia.- wymruczała Francuzka nie odrywając wzroku od pupy młodej magnataki.- Żałoba nie będzie trwała wiecznie.
- Bale? Flirty? - Basia uśmiechnęła się odwracając się w stronę Cosette i ściskając w dłoni cienki materiał lnianej bawełnianej koszuli. - Wiem jak to wygląda. Pieszczoty… zabawy… to sprawia mi wiele radości, ale zawsze gdy myślałam o swoim “wymarzonym” życiu chodziły mi po głowie jedynie spacery po pięknych miejscach i możliwość zdobywania wiedzy… zarządzania majątkiem.
- Młoda jesteś… niewinna jeszcze… Jeszcze wszystko przed tobą. Zdanie możesz zmienić.- odparła z przekonaniem w głosie Cosette przyglądając się kochance.- A twój posiłek stygnie.
- Czy pomożesz więc mi się do niego ubrać, bym już nie kusiła swym ciałem? - Basia podeszła z tkaniną do ochmistrzyni.
- Tak. Pomogę. - odparła jej kochanka uśmiechając się. - I cieszę iż bierzesz pod uwagę, to że kusisz.
Magnatka jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi i pozwoliła Cosette założyć na siebie koszulę i wybrać jej suknię. Z wciąż rozpuszczonymi włosami zasiadła do posiłku.
Potrawy zostały przyniesione przez Ewkę i ona czuwała nad jedzącymi w pokoju gościnnym, Cosette i Basią. Czekała by móc zabrać ich brudne talerze. Czekała przy stołku na którym już takie były… po Agacie, bo dwórka nie czekała aż magnatka raczy do niej dołączyć przy stole.
- Naprawdę muszę z nią porozmawiać. - Magnatka westchnęła ciężko upijając nieco wina. - A nie wiem jak się za to zabrać. To wolny duch.
- Niepokorna kózka bardziej. Niemniej masz rację. Musisz z nią porozmawiać. - zgodziła się Cosette i zerknęła na Basię. -Wziąć pod obcas. Jeśli nie poradzisz sobie z jedną, to jak zapanujesz nad całym dworem?
- Może chociaż części będzie zależało na dobrym zamążpójściu? - Basia sięgnęła po kawałek ryby.
- Większości. Ale to nadal będą rozbrykane dziewczęta. Choć pewnie mnie rozpuszczone od Agaty.- oceniła sytuację Francuzka.
Magnatka powoli dokończyła posiłek i otarła usta przeznaczoną do tego ściereczką.
- Gdzie ją znajdę?
- W jej pokojach. Pokażę ci.- odparła Cosette dojadając chwilę później.
Basia zaczekała na ochmistrzynie przyglądając się jej. Nie miała pojęcia jak ma zapanować nad niesforną Agatą, a musiała coś wymyślić… szybko.

Po posiłku obie udały się do komnaty znajdującej się ledwie kilka drzwi od sypialni Basi. Ochmistrzyni wsunęła klucz w dziurkę i otworzyła drzwi. I obie zobaczył zadek Agaty, okryty co prawda suknią… ale mocno wypięty, bo Agata wychylała się znacznie przez okno.
Basia podeszła po cichu i stanęła w oknie obok dwórki by zobaczyć na co spogląda.
Nie oglądała jednak nic, tylko szykowała sznur by z piętra dotrzeć na parter posiadłości. Sznur ze związanej pościeli.
- Obawiam się… że będę musiała cię odesłać do matki. - Magnatka westchnęła ciężko i odsunęła się od Agaty.
- Co? Nie!- pisnęła przerażona dwórka i wyprostowała się wskazując na Cosette.- Zamknęła mnie w komnacie i kazała haftować, jakbym była jakąś mieszczką a nie szlachecką córą!
- Zostawisz nas? - Basia zwróciła się do ochmistrzyni, a sama zajęła miejsce na pozostającym obecnie w nieładzie łóżku Agaty.
Cosette skinęła głową i wyszła w milczeniu, żegnana wystawionym przez dwórkę językiem.
- Zachowujesz się raczej jak chłopka. - magnatka pokręciła głową z niedowierzaniem. - Daleko ci do mieszczki czy nawet służącej, a co dopiero szlachcianki.
- Może… ale przecież miałam być uczona. A akurat haftować i dziergać potrafię. I uczyć się tego nie muszę.- burknęła gniewnie Agata.
- Poleciłam ci czytać. Robiłaś to? - Basia pozwoliła by w jej głosie pojawił się gniew i stanowczość, mówiła jednak nadal cicho. - Miast tego uganiasz się za stajennymi. Cosette robi co może bym cię nie musiała zaraz ze służbą swatać.
- Tylko się przekomarzałam. Cosette wyolbrzymia wszystko.- naburmuszyła się dwórka.- I czytałam… nudne to było… tak jak haftowanie. Ja się tu nudzę, a ty?
Chwyciła za dłonie Basi i spojrzała jej w oczy.
- Ja mam tu obowiązki, na przykład pogrzeb męża i miast się na nim skupić muszę oglądać jak moja dwórka próbuje uciec przez okno. - Magnatka wpatrywała się wprost w oczy Agaty. - Jeśli nie chcesz się nudzić to wyjdź za chłopa. Będziesz wstawać z kurami, karmić je i inne zwierzęta. Gotować mu strawę i rodzić kolejne dzieci.
- A próbowałaś… kiedyś tak? - rzekła z łobuzerskim uśmieszkiem Agata.- Uciekać przez okno? Chować się przed ma… służbą? To jest zabawne Barbaro.
Poprowadziła lewą dłoń Basi do swojej piersi.
- Czujesz jak mi serce mocniej bije na myśl o takiej ucieczce?
- Będziesz mogła chować się przed matką gdy cię do niej odeślę, lecz nie na tym zamku. - Magnatka zacisnęła dłoń na piersi dwórki. - Co gdy się dowie, że straciłaś wianek, że uznałam cię za niezdatną do nauki? Jest czas na zabawy Agato, ale najpierw trzeba wypełnić swoje obowiązki. Umiesz pisać? Nie… a ja nie wypuszczę z mojego dworu osoby niepiśmiennej.
Cichy pomruk wydobył się z ust Agaty, gdy jasnowłosa ścisnęła ową pierś przez gorset. Agata spoglądała śmiało w oczy Basi szepcząc.- Oj tam… trochę słodkich słówek to jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Pilnuję się tutaj. I haftowałam i czytałam i… ileż można?
- Mogę przyznać, że ufam bardziej Cosette niż tobie? Chcesz to mogę też spytać Wacława na ile były to jedynie słodkie słówka. - Basia puściła niechętnie ściskaną krągłość. - Tak długo jak nie zobaczę, że potrafisz się zachować jak dama nie otrzymasz ode mnie żadnej swobody.
- Możesz spytać.- stwierdziła wprost Agata napierając biustem i całym ciałem na magnatkę i próbując ją przycisnąć do łoża.- A jak się dama winna zachowywać? Bo jeśli siedzieć na stołku i dziergać hafty, to nie mam ochoty być damą… i myślę, że ty też nie.
- Na przykład nie napierać na swą panią w ten sposób. - Magnatka zaparła się dłońmi o ramę łóżka. - Jeść powoli, poruszać się elegancko, mieć podstawową wiedzę z zakresu sztuki i literatury. Śpiewać eleganckie pieśni, mówić choćby w jednym obcym języku. Umieć się schludnie podpisać. Wymieniać dalej?
- To zabawne, bo waćpani nie tego mnie wpierw uczyła.- zachichotała Agata chwytając dłońmi za biodra Basi i całując jej szyję. Wodziła językiem po skórze dodając.- Przypominam waćpani o innych naukach z powozu.
- Może więc tym bardziej powinnam się przyznać do porażki i cię odesłać? - Basia przymknęła oczy. Nie walczyła z Agatą ale i bardzo starała się by na nią nie reagować. Nie chciała jej pozwolić na wygraną.
- Tak szybko się waćpani lubi poddawać. Żadnej ambicyji? -mruczała Agata całując szyję i czasami zachaczając ustami o wargi Basi. Jej dłonie zsunęły się na pupę szlachcianki ściskając ją mocno i intensywnie.
- Zupełnie zapomniałaś o mnie, więc… nudziłam się.- mruczała potulnie niczym kotka nie przerywając pieszczot ust na skórze szyi Basi.
- Moja droga, dopiero wczoraj tu dotarłyśmy. Lubię twój temperamencik, twoje usta. Jednak ja mam tu obowiązki. - Basia westchnęła. - To pierwszy raz gdy jestem w tym pałacu i od razu pojawiam się w nim jako Pani. Mam ambicje, ale robisz wszystko by nie być w nich na pierwszym miejscu.
- Mam wrażenie że jednak teraz się staram, by to właśnie uczynić. - mruknęła Agata mocniej ściskając pośladki szlachcianki i musnęła ustami obrzeża dekoltu Basi.- Nudzę się… co mnie doprowadza do szaleństwa.
- A co byś chciała robić? - Basia z trudem powstrzymała jęknięcie.
- Choćby to co robić nie śmiałam w powozie. Same jesteśmy.- odparła żartobliwym tonem ugniatając krągłości pośladków Basi.- Albo bawić się w ogrodzie. Albo pić wino wspólnie i opowiadać historie… albo… cokolwiek innego niż haft i czytanie.
Jej biust napierał na piersi magnatki, gdy Agata całowała jej szyję. -Albo… sama nie wiem.
- Mogę ci wygospodarowywać codziennie jakiś czas, uczyć, a potem rozmawiać przy winie czy robić inne rzeczy lecz musisz mi pokazać, że na to zasługujesz. - Magnatka pochwyciła dłońmi głowę kochanki i odsunęła ją od siebie. - I to co robisz nie jest na to dobrym sposobem.
- To wygospodaruj… bo mi się podoba to co pochwyciłam.- uśmiechnęła się drapieżnie Agata mocno ugniatając krągłości pupy szlachcianki. - I mogę nie chcieć puścić.
- Jeśli ci rozkażę to mnie puścisz. Teraz jednak proszę byś to zrobiła. - Basia wpatrywała się w oczy dwórki. - Jestem na ciebie zła Agato.
Puściła… niechętnie. Wpatrywała się w oczy magnatki rozważając swoje działania. Basia miała wrażenie, że Agata mogłaby nie puścić i zrobić coś głupiego… na przykład posunąć się dalej w swoich pieszczotach. Była nieokiełznaną klaczą, którą Basia nieco utemperowała, tym razem.
- Jutro wieczorem jest pogrzeb, ale mogę ci wygospodarować czas po śniadaniu, dobrze? - Basia wygładziła swoją suknię i odetchnęła. - Nie chce jednak słyszeć o tym, że znów zbliżyła się do stajennych. Czy jest jakaś kobieca rozrywka, która mogłabyś się zająć?
- Taniec może?- zapytała retorycznie Agata.- Możemy poćwiczyć tańce dworskie.
O których Basia nie miała pojęcia, bo tego zakonnice nie uczyły.
- Możemy się ich nawet wspólnie pouczyć. - Basia nie zamierzała ukrywać swoich braków. Wiedziała, że wiele musi nadrobić, a Cosette wyraźnie dała jej znać, że ma wszelkie środki by uciszyć ewentualne komentarze.
- Trzeba by tylko sprowadzić jakiegoś nauczyciela z Włoch lub Krakowa.- podeskcytowała się Agata.- Myślisz że będzie przystojny?
- Postaram się by nie był. - Barbara zaśmiała się po raz pierwszy od początku tej rozmowy. - Naprawdę… Agato. SKup się na mężczyznach o odpowiednim statusie.
- Jeśli będą przystojni. - odparła z bezczelnym uśmiechem Agata.
- Myślisz, że jakiś przystojny zechce dziewczynę zachowująca się jak chłopka? - magnatka podniosła się z łóżka i upewniła że jej fryzura niezbyt uległa uszkodzeniu.
- Hm… jeśli dość ładna będę?- zamyśliła się Agata zerkając na magnatkę.
- To cię uwiedzie, posiądzie, a potem wyjedzie. Jednak żona ma być ozdobą dworu. - Basia odetchnęła i uśmiechnęła się do swojej dwórki.
- Albo owinę go sobie wobec małego paluszka. Albo połamię mu jego własne szablisko na głowie.- stwierdziła z dużą pewnością siebie dwórka.
- Och.. tak jak mnie sobie owinęłaś? - Basia zaśmiała się. - Cóż.. jak uważasz. Jeśli nie będziesz zachowywać się odpowiednio zamknę cię w komnacie, tym razem dbając o to by i okna były zabezpieczone i przy pierwszej okazji odeślę do matki. Dobrze?
- Jeszcze nie zaczęłam owijać…- odparła dwórka z wesołym uśmieszkiem i pochwyciła dłoń magnatki żartując łobuzerskim tonem.- A chciałabyś ?
- Wątpię byś była w stanie. - Magnatka spojrzała na dwórkę wyzywająco, unosząc przy tym podbródek. - Zostaw swoje talenta dla stajennych.
- Waćpani strasznie pewna siebie.- odparła zaczepnie Agata mocniej obejmując dłoń Basi. Uniosła ją i cmoknęła po palcach. Puściła się i zaśmiała się.- Acz odpowiedzi strasznie wymijającej udzieliłaś.
- Wydawało mi się, że nie przepadasz za lekturami, a zdajesz się poruszać w jakimś bajecznym świecie. - Magnatka przyjrzała się swojej dłoni. - Twoje szanse na owinięcie mnie wokół palca są takie, jak gdybyś zdecydowała się nauczyć latać. Po cóż rozwodzić się nad tematem, który jest niemożliwy?
Agata nadęła usteczka wyraźnie rozdrażniona odpowiedzią Basi. Magnatka swoimi wypowiedziami wchodziła na ambicje temperamentnej dziewczyny. I prowokowała do udowodnienia jak bardzo Basia się myli… z drugiej strony był strach przed matką. I ten dylemat był wyraźnie widoczny na twarzy Agaty.
- Czas pokaże… - odparła enigmatycznie.
- Owszem. Spożytkuj go mądrze. - Magnatka podeszła do drzwi prowadzących na korytarz. - Jutro po śniadaniu będę miała dla ciebie czas.
- Dobrze.- odparła krótko zamyślona Agata przyglądając się Basi.
Blondynka wyszła na korytarz zamykając za sobą drzwi i odetchnęła. Jakoś… udało się jej przetrwać.
Cosette uśmiechnęła się łobuzersko patrząc na szlachciankę.
- Czyżbyś wymknęła się z wilczej paszczy?- zapytała żartobliwie.
- Można tak powiedzieć. - Basia westchnęła ciężko. - Pokażesz mi bibliotekę? Podobno dbasz o jej zbiory.
- Ktoś musi. -stwierdziła z uśmiechem Francuzka.
 
Aiko jest offline