Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 19:56   #26
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Było już ciemno, gdy przemykała półmroku korytarzami zamku w kierunku komnat starego szlachcica. Na szczęście już wiedziała, kto gdzie sypia. A o tej porze niewiele osób było czujnych. Głównie straże na murach. Basia otulona płaszczem dotarła przed drzwi Michała. Stanęła przed drewnianym skrzydłem chwile nasłuchując, po czym zapukała delikatnie.
Nie otrzymała żadnej odpowiedzi, jak i nic nie posłyszała.
Może.. Michał już spał? Niepewnie położyła dłoń na klamce i wątpiąc by drzwi były otwarte nacisnęła ją. Pod wpływem ciężaru dłoni, klamka opadła i drzwi się otworzyły z cichym skrzypieniem.
Basi dech zaparło w piersi. Pomału uchyliła drzwi i zajrzała do środka.
- Michale? - Jej szept poniósł się po obcej komnacie gdy rozglądała się szukając szlachcica.
Ciężko go było nie znaleźć. Szlachcic odpoczywał już w dużym łożu, rozebrany do koszuli i z odkrytą kołdrą, tak że Basia mogła przyglądać się nieco ukrytym w mroku twardym pośladkom mężczyzny. Koszula bowiem nie sięgała tak nisko. Michał spał już ciężkim snem, toteż cichy szept Basi zbudzić go nie mógł.
Magnatka zawahała się. Bała się, że przygotowania do pogrzebu uniemożliwią im rozmowę na osobności, a bardzo chciała wypytać go jeszcze o Jana. Weszła do środka zamykając za sobą drzwi i podeszła do łoża.
- Michale. - Powtórzyła nieco głośniej. Upewniając się przy okazji, że szlachcic śpi sam.
- Co…- odparł szlachcic obracając się na plecy i otwierając oczy. - Co… do… Co waćpani robi… tutaj? Czemu waćpani nie zapukała przy drzwiach.
Dopiero po chwili okrył kocem swoją nagość poniżej pasa, dając magnatce kilka momentów na obserwację oręża swojego pierwszego kochanka w stanie spoczynku.
- Wybacz… chciałam z tobą jeszcze porozmawiać o Janie i… - Basia kurczowo przytrzymywała swój płaszcz. - boję się, że jutro może braknąć czasu, a Libena mi zdradziła iż głupotę w gniewie uczyniłam.
- Niech zgadnę… wypomniała ci twój rozkaz?- zapytał szlachcic siadając na łożu i przyglądając się otulonej płaszczem sylwetce zlewającej się z mrokiem.
- Bardziej wyjaśniła czemu to tak niebezpieczne. - Basia zerknęła w dół. Była ciekawa jak. Michał zareagowałby na nią w tej sukni, jednak nie po to tu przybyła. - Chciałabym się dowiedzieć o nim więcej.
- Co chcesz waćpani wiedzieć?- zapytał szlachcic, który pod kocem był “spokojny”. Pewnikiem dlatego, że w sypialni panował zmrok, a i otulonej płaszczem magnatki nie bardzo było widać.
- Czy był taki nim… nim to się stało? - Basia czuła narastające podniecenie. Byli tu sami. Oczami wyobraźni widziała ten tak często unoszący się dla niej oręż. - Czy.. czy to zachowanie to była bestia co w nim siedzi? Jak źle być może, gdy Jadźka doń nie przyjdzie?
- Porywczy? Dumny? I gwałtownik? To taki był zawsze. To wojak waćpani nie dworak. - zaśmiał się Michał. By po chwili spochmurnieć. - Acz gniewem maskuje strach… On się boi Barbaro. Boi się że straci kontrolę. Że ocknie się w sali pełnej krwi i ludzkich członków, po rzezi której sam dokona.
- I ta dziewka mu pomaga? - Basia zarumieniła się na samą myśl o tym co mogłoby się tam dziać. Na szczęście było ciemno.
- Ona i te napary, którymi poi go Libena. Pomagają uspokoić.- potwierdził szlachcic zamyślony. - Co nie zmienia faktu, że Jadźka wraca w strzępach ubrania. I dlatego ma sporą ilość sukien.
- Poślij ją do niego. - Basia westchnęła ciężko i podeszła do jednego z okien. - Chciałabym mu nosa utrzeć za to zachowanie, lecz nie za cenę czyichś kości lub żywota.
- Uczynię to rano.- rzekł szlachcic podążając za nią spojrzeniem.
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć? Za wiele rzec nie mogę, bo i nie byłem za bardzo wtajemniczony. Libena pewnie wie więcej, lecz… ona zawarła umowę z twoim mężem i dotrzymuje kontraktów.- wyjaśnił.
- Chciałbyś go mieć za pana? - Magnatka obejrzała się na Michała. Widziała jak rosnący księżyc oświetla jej płaszcz i błądzi w pasmach, nad którymi nie udało się jej zapanować. Po słowach Libeny poczuła niepokój. Do pełni były tylko dwa dni.
- Co to za pytanie? - zaśmiał się Michał słysząc jej odpowiedź. Potarł dłonią brodę dodając.- Służę rodowi Żmigrodzkich, nieważne kto jest na jego czele. Nigdy się nad tym nie namyślałem, acz… wiesz dobrze, że… wolę ciebie. Ładniejsza jesteś i bardziej mięciutka.
Teraz to Basia zaśmiała się cicho. Podeszła do mężczyzny i nachyliwszy się pocałowała go w usta.
- Więcej wiedzieć nie muszę… wybacz tą pobudkę. - Wyszeptała nie odsuwając się nadto od Michała.
Mężczyzna pochwycił ją dłońmi za policzki zaskoczony tym działaniem i tak trzymając pocałował znów i znów jej miękkie wilgotne usta.
Basia zachwiawszy się usiadła bokiem na udach Michała bo tylko na tyle pozwalała jej suknia. Niespiesznie oddawała pocałunki dłońmi bawiąc się brodą kochanka.
- Nie czuję się obrażony…- wymruczał po kilku wspólnych zetknięciach ust szlachcic starając się nie dotykać magnatki poniżej szyi palcami. I ignorować własne rosnące pobudzenie.
- Cieszy mnie to. - Basia nie zeszła mężczyźnie z kolan. Powinna opuścić ten pokój… udać się do siebie. Jednak jedna z jej dłoni pomału zsuwała się w dół ciekawa oręża kochanka.
Palce bez kłopotu wślizgnęły się pod koc i sięgnęły po ten drżący organ pożądania.
- Waćpani prosisz się o kłopoty.- mruknął szlachcic całując policzek Basi i odpowiadając napaścią na tą napaść. Jego dłoń pochwyciła pierś magnatki, napinając materiał ocierający się o twardy szczyt krągłości.
- Dziwne bo nic nie rzekłam. - Palce Basi pochwyciły rozpalone ciało szlachcica i zacisnęły się na nim. Czuła żar tam gdzie ją dotykał. - Cię jednak uprzedzam, że to suknia Libeny… chciałabym ją jej zwrócić.
-Waćpani winna się więc sama rozdziać.- wychrypiał pożądliwie szlachcic.
- Winnam? - Magnatka rozpięła zapinkę płaszcza pozwalając mu osunąć się na ziemię podczas gdy palce jej drugiej dłoni przesuwały się badawczo po orężu szlachcica.
- Ja niezgrabny jestem… jeśli chodzi o stroje.- odparł Michał całując co chwilę usta jasnowłosej i ściskając gwałtownie jej pierś przez materiał sukni. Basia czuła narastające napięcie pod palcami.
- Pamiętam. Jednak ta suknia tak ciasna… ciężko ją zdjąć. - Basia droczyła się z pożądaniem kochanka sama tym faktem zaskoczona. Jakież to było przyjemne!
- Ja mam duże palce przywykłe do szabli nie do rozdziewania…- wydyszał lekko poirytowany szlachcic, czując dotyk palców magnatki. Takoż i ona czuła coraz bardziej pobudzający wyobraźnię “ twardy efekt” swoich działań.
Magnatka wstała z jego kolan.
- Możesz mi jednak pomóc ją unieść. - Sięgnęła dłońmi do guzów, które trzymały jej strój w ryzach.
I czuła że szlachcic podnosi jej suknię w górę, by odkryć jej bezwstydną tajemnicę, jak tylko przekroczy granicę podwiązek.
Sama rozpięła suknię i dalej pomogła kochankowi ściągając swój ubiór przez głowę.
Słyszała jak staruszek wstrzymuje oddech patrząc na jej nagie ciało. A potem poczuła jego usta na swoich plecach. Brodę łaskoczącą pośladki, namiętnie ściskane chropowatymi dłońmi.
Pomrukiwała cicho poddając się tym pieszczotom. To było tak inne niż igraszki z Cosette.. Libeną. Nie mając co robić z dłońmi pochwyciła ostrożnie swoje piersi.
Szlachcic pieścił jej ciało trzymając ją mocno za pupę i ciągnąc w dół, wprost na gotową na jej kobiecość włócznię. Najwyraźniej miała dosiąść kochanka plecami opierając się o jego tors.
Magnatka opadała w dół z rosnącą obawą. Czy… czy da radę szpadzie Michała? Poczuła jego czubek na swej kobiecości i jęknęła cicho. Dłonie odruchowo zacisnęły się mocniej na piersiach.
Ciężar sprawił, że znów poczuła się jak w noc poślubną. Zabolało nieco gdy ją… Nie… tym razem to ona zdobywała jego nabijając się na kochanka i pochłaniając twardą męskość w swoje miękkie wnętrze.
Pojękiwała coraz głośniej aż jej pośladki spotkały się z biodrami kochanka.
Noc nie była łatwa dla Basi, wyrzuty sumienia walczyły z pragnieniami i fantazjami. Pieszczoty piersi jakimi obdarzył ją na pożegnanie stary szlachcic sprawiały, że chciała więcej. Dobrze wiedziała, że gdyby Michał po prostu rzuciłby ją na łoże zamiast wypuścić, nie zdobyła się na proces pozwalając mu w pełni zaspokoić jego pragnienia swoim ciałem.
Nie mogła więc zasnąć. A gdy przymykały oczy, to kłębiły się pod nim wspomnienia przeżytych już miłosnych zabaw i fantazje na temat tego co mogłoby być. Czując jak jej ciało drży z podniecenia, jak domaga się czułości sama sięgnęła do swej kobiecości i zanurzyła w niej palce. Wyobrażając sobie w ich miejscu dłonie Cosette.. język Libeny… męskość Michała lub… może nawet Jana, doszła intensywnie tłumiąc okrzyk dłonią. Zgrzana i zmęczona, spróbowała ponownie usnąć, nie wyjmując nawet palców ze swojego kwiatu. I to w końcu się jej udało, choć jej sny pełne były nieprzyzwoitych obrazów. A co gorsza… gdzieś po północy, obudził ją szelest. Jakby coś szorstkiego ocierało się o ściany na korytarzu. Naciągnęła na siebie pościel nasłuchując. Może… może to były jedynie przesłyszenie? Możliwe… przez chwilę bowiem zamilkło… potem znów posłyszała szelest nieco bliżej… znów cisza… znów chropowaty szelest, nasilający się a potem powoli zanikający… z przerwami na ciszę. Basia chwyciła porzucony w nogach łóżka płaszcz i podeszła do drzwi swojej sypialni. Uchyliła pomału drzwi wyglądając przez szparę na korytarz. I ku swej uldze, acz i rozczarowaniu nie zauważyła nic niezwykłego. Ot pogrążony w mroku zamkowy korytarz. Wyszła na zewnątrz i przez chwilę nasłuchiwała. Czy… czy to mógł być ten wąż którym straszono służbę? One chyba jednak wydawały inny dźwięk. Zadrżała z niepokoju. Jeśli był tu jakiś wąż, to śladów nie zostawił… żadnych. Korytarz był normalny i pusty. I cichy. Magnatka wróciła do swojej komnaty jednak nawet nie zbliżała się do łóżka. Zapaliła na stoliku świeczkę i usiadła obok z książką.

- Wszystko w porządku?- ranek zbudził ją głosem Ewki. Służka troskliwie i ostrożnie trącała ją w ramię, starając się nie zerkać za często na kształtne piersi wynurzające się spod płaszcza. Niemniej przygryzając dolną wargę zerkała często ku tej miękkiej pokusie. Barbara zasnęła z książką na fotelu. Świeczka zdołała się już wypalić. I właśnie taką szlachciankę rudowłosa służka zastała.
- Miałam problemy ze snem. - Basia przetarła zmęczoną twarz i odłożyła na stolik książkę. Chciała się wyprostować ale jedynie jęknęła z bólu. Podkulone nogi zdrętwiały, a plecy bolały jakby je kto batem wysmagał.
- Można coś na sen przyszykować. Rumianek może?- zapytała zmartwiona Ewka.- Jak pomóc waćpani?
- Rozmasuj mi nogi… i plecy. - Magnatka z trudem rozprostowała nogi wolała jednak nie odginać za mocno pleców.
Ewka od razu ukucnęła przed Basią. Stopy szlachcianki spoczęły na jej udach i zaczęły być pieszczone delikatnymi palcami służki powoli ugniatającymi delikatnie ciało.
- Waćpani winna w łożu odpoczywać. Wilka można złapać na fotelu. Przeciągi są.- poradziła nieśmiało z troską w głosie.
- Nie mogłam spać.. dziś pogrzeb i uznałam, że poczytam. - Magnatka powoli odchyliła się do tyłu, prostując plecy i pozwalając płaszczowi zsunąć się z ramion. Chłód poranka sprawił, że na jej ciele wystąpiła gęsia skórka.
- To prawda…- mruczała służka zajmując się masażem i nieśmiało (acz często) zerkając w górę na nagie ciało swojej chlebodawczyni. I rumieniła się przy tym mocno.
- Jaka jest pora dnia? - Basia wyjrzała przez okno. Mimo chwili snu czuła się wykończona.
- Poranek, acz waćpani może jeszcze spać się położyć. Goście pewnikiem koło południa przyjadą, a sam pogrzeb i stypa wieczorem się odbędą. - odparła uprzejmie Ewka.
- Obiecałam Agacie wspólne śniadanie. - Magnatka przymknęła oczy ciesząc się masażem i czując jak jej nogi powoli wracają do sprawności. - Poślij kogoś by przygotowano mi kąpiel i śniadanie, a potem wróć rozmasować mi plecy.
- Tak pani.- mruknęła cicho służka, wstała i ruszyła do drzwi.- Kąpiel w sąsiednim ma być pokoju?
- Tak. - Basia podniosła się zsuwając z siebie płaszcz i podeszła do łóżka. Zupełnie naga opadła na pościel czekając aż Ewa wróci.
Minęło trochę czasu… słońce wpadające przez okna ogrzewało ciało. Niezaciągnięte kotary pozwalały spoglądać Basi na świat. Na szczęścia z piętra. Bowiem słychać było na dziedzińcu rozkazującego Evana. Zapewnie szykował swoich ludzi na czas pogrzebu i stypy. Zwłaszcza stypy. Bo jak sobie szlachcice popiją, to różne rzeczy mogły się zdarzyć.
W końcu drzwi się otworzyły, a potem zamknęły… Ewka wróciła.
Basia zerknęła ponad ramieniem w kierunku drzwi. Głos Evana sprawił, że przypomniała sobie tamtą noc w namiocie. Swój błąd. Teraz postara się już być bardziej dystyngowana, jednak nazbyt jej zależało by stać się jak Cosette, silną i niezależną.
Rudowłosa służka stanęła przy łożu i wpatrywała się w krągłe piersi i zgrabne biodra Basi. Pożądliwie wodziła spojrzenie po podbrzuszu i udach magnatki. Nie śmiała, a może i nie chciała, żądać od niej by obróciła się na brzuch.
- Wymasujesz mnie? - Basia uśmiechnęła się ciepło do służącej. - Możesz usiąść na łożu lub na mnie jeśli tak ci będzie wygodniej.
- Ja… nie śmiałabym… gdzie waćpani ciało wymasować?- zapytała nerwowo w odpowiedzi uciekając wzrokiem na boki, byle dalej od spojrzenia Basi.
- Plecy… całe.- Magnatka położyła się z powrotem, wtulając twarz w poduszkę.
Ewka nie śmiała wspiąć się na swoją dobrodziejkę, toteż usiadła obok zabierając się za rozmasowywanie karku i ramion magnatki. I wtedy… ktoś zapukał do drzwi komnaty.
- Kto tam? - Basia odezwała się spokojnym głosem. Z przymkniętymi oczami poddawała się masażowi.
- To ja… Michał. Są dokumenta na których także swoją sygnaturę winnaś postawić. Wybacz… że o to pytam, ale ty… umiesz litery stawiać, prawda? Choćby na tyle, by się podpisać?- zapytał jej brodaty amant przez drzwi.
Magnatka usiadła na łóżku.
- Tak, zaczekaj chwilę. - Basia zwróciła się do Ewy. - Przynieś mi koszulę nocną… jakąś z cienkiego materiału.
- Tak waćpani.- służka dygnęła zsuwajac się z łóżka i podeszła pospiesznie do szafy, by wyjąć z nich jedną długich koszul nocnych, jakie z pewnością były wkładem Cosette do jej garderoby… cieniutki delikatny materiał sprawiał, że wydawała się być utkana z księżycowego pyłu. Z pewnością nie był to strój w jakim winna pokazywać się mężczyźnie innemu niż jej własny mąż… tyle że ten akurat leżał na katafalku.
- Sprawdź jak przygotowania do kąpieli. - Magnatka wsunęła się w koszulę i związała sznurowanie tuż pod piersiami. - I wpuść Pana Michała.
- Tak.- odparła Ewa podchodząc do drzwi i otwierając je. Szybko się przez nie wymknęła, a potem wszedł Michał i zamarł. Jego wzrok wodzić począł po ciele jasnowłosej magnatki ledwie co odkrytego tkaniną. Zupełnie zapomniał o dokumentach trzymanych w dłoni. I o języku w gębie.
- Zakonnice uczyły mnie pisać. Powinnam więc sobie poradzić. - Magnatka uśmiechnęła się do szlachcica. Była dumna z wrażenia jakie na nim wywarła. Zajęła miejsce przy niewielkim sekretarzyku i zapaliła świeczkę by nadtopić wosk do pieczęci. - Co to za dokumenta?
- Darowizna na rzecz parafii, wyraz podziękowania za… - niełatwo mu było skupić myśli. Wzrok pożądliwie wodził po ciele Basi. Znała te spojrzenie. Tak mężczyźni patrzyli na ładne niewiasty, nieprzyzwoite myśli mając w głowie. Cóż… jasnowłosa domyślała się jakie to były myśli.- … czuwanie. Nic wielkiego, ale podpis… potrzebny.
Magnatka wyciągnęła dłoń po przygotowane przez szlachcica dokumenta.
- Jak ci się spało? - Powiedziała cicho przyjmując papiery i mimo wszystko czytając je dokładnie.
- Spa… cóż… dobrze. Ja stary wojak jestem. Nawet mając jedynie siodło pod głową zasnę.- stwierdził szlachcic, gdy Basia łaskawie darowała dwa snopki pszenicy z każdego pola podległych jej wiosek w najbliższej okolicy za pomocą swojego podpisu.
Za jedno czuwanie… Magnatka westchnęła i złożyła zamaszysty podpis na przyniesionym dokumencie. Po chwili nalała też na niego wosk i odcisnęła swoją pieczęć.
- Proszę. - Podała dokument szlachcicowi i uśmiechnęła się do niego. - Ja miałam problemy ze snem.. słyszałam jakieś szelesty w nocy.
- To stary zamek waćpani, dziwne dźwięki nie powinny dziwić. Zawsze coś tu skrzypi i świszczy.- odparł z uśmiechem szlachcic mimowolnie schodząc spojrzeniem na dekolt Basi.
- Mieszkałam w dawnym dworze Michale… wiem jak potrafi brzmieć stary budynek. To był dziwny szelest. - Basia wstała i stanęła przed szlachcicem.
- Cóż mogę rzec. - odparł bezradnie szlachcic.- Straże niczego nie zauważyły. Nic nie zginęło. Nikt nie został napadnięty.
- Mam nadzieję, że to nie Agata… - Basia przetarła zmęczoną twarz. Czy słyszała odgłosy z korytarza czy z za okna… teraz nie była pewna, a jeśli jej dwórka znów się wymykała.
- Tego nie wiem. Straży pod jej komnatą nie postawiłem.- odparł wprost Michał.
- Raczej by nie zauważyli jak wyszłaby przez okno, prawda? - Magnatka westchnęła ciężko.
- Raczej nie sądzę by mogła w nocy wyjść przez okno.- odparł sceptycznie szlachcic wodząc wzrokiem po krągłościach szlachcianki. Nie do końca skupiony na tym o co pytała.
- A ja widziałam jak to robi. - Basia natomiast wpatrywała się w usta mężczyzny. Kusiło ją by skrócić dystans. By go pocałować, ale… dziś był pogrzeb. Powinna to jakoś przerwać nim rzucą się na siebie. - Jak przygotowania?
- Może za dnia… ale nie w nocy.- odparł nadal sceptycznie Michał.
- To prawda… ale będzie ich więcej.. dwórek. Przynajmniej tak podejrzewa Cosette. - Basia podeszła do stolika na, którym zostawiła książkę by nieco odsunąć się od kochanka. - Cały czas zastanawiam się czy ona też nie powinna wiedzieć.
- Kto? - zapytał Michał krótko.
- Cosette. Zaraz zjawią się tutaj przedstawiciele licznych rodów, na stypie. Cosette podejrzewa, że pojawią się też absztyfikanci i dwórki… Libena zdradziła mi, że Lanoire nie lubi “nie wiedzieć”. Boję się, że może niechcący przynieść kłopoty, tym bardziej że była z Janem.
- Cosette zna swoje miejsce. Nie będzie robić scen.- odparł Michał spokojnie.
- Libena nie wyglądała na taką tego pewną. - Magnatka przesunęła palcami po książce. - Ale pozostawiam to waszej ocenie.
- Dobrze… czynisz waćpani.- odparł szlachcic nie odrywając wzroku od jej palców.
Basia nie odpowiedziała. Ona nadal miała wątpliwości do tej decyzji. Wsparcie ochmistrzyni mogłoby tyle ułatwiać.. jednak nie była pewna jak zachowałaby się wiedząc, że jej kochanek żyje. Czy to Jan był tym, który skradł jej serce?
- Jeśli to wszystko, to chciałabym się wymyć i zjeść śniadanie z moją dwórką. - Obejrzała się na Michała i uśmiechnęła. - To była intensywna noc.
- Tak. Oczywiście. Rozumiem.- w jego głosie wyczuć było łatwo nutkę zawodu. Jego spojrzenie było pełne pożądania. Ale był też dobrze wychowany i cofnął się kłaniając. Po czym ruszył do drzwi.
Magnatka zacisnęła dłonie na książce tak, że aż pobielały jej knykcie. Pragnęła go. Pragnęła by posiadł ją tu i teraz.
- Do zobaczenia. - Wyszeptała jedynie, patrząc na plecy szlachcica. Michał zaś z pewnością odwzajemniał jej pragnienia oddalając się ku drzwiom. Niemniej był też dobrze wychowany i nie targnął by na jej cnotę w tak samolubny sposób. Nawet jeśli cnoty niewiele już pozostało.
Magnatka odetchnęła gdy drzwi za kochankiem się zamknęły i przeszła do sąsiedniej komnaty na kąpiel.
Ewce nie można było odmówić kompetencji. Balia została przyniesiona i wypełniona gorącą wodą. Mydło ułożono obok na stoliku wraz z pachnidłami oraz Ewką trzymającą ręczniki.
Magnatka zdjęła koszulę i usadowiła się w bali. Poczuła ulgę. Pomału schodziło z niej napięcie po spotkaniu z Michałem. Nigdy nie spodziewała się, że tak bardzo będzie kogoś pragnęła, a toż… nawet.. nie kochała go. To co robili było cudowne, cieszyła się mogąc z nim porozmawiać. Ale to nie było nic więcej.
- Rozmasujesz mi jeszcze trochę plecy? - Odezwała się cicho do służącej, przymykając oczy i starając się uspokoić myśli.
- Tak pani.- Ewka zabrała się za masaż z oddaniem i pietyzmem, wodząc dłońmi po plecach jasnowłosej i polewając je ciepłą wodą. Pracowała w ciszy i całkowicie zapomniała się w swoich działaniach.
Basia pomrukiwała z zadowolenia czując jak jej plecy rozluźniają się. Była ciekawa czy kiedyś się zakocha. Czy to w ogóle możliwe gdy ma się tylu kochanków? Gdy każdą chwilę życia wypełnia namiętność? Gdy nie można nikomu zdradzić całej prawdy? Westchnęła ciężko i oparła się o balię plecami, przerywając masaż służki.
- Wymasuj też moje piersi. - Powiedziała cicho uśmiechając się do Ewy.
- Ttak.. pani…- głos Ewki zadrżał. Nie ze strachu. Z podniecenia. Rudowłosa z pochwyciła z entuzjazmem krągłości jasnowłosej i zaczęła delikatnie ugniatać i masować. Czasami ściskała mocniej, czasami delikatnie… wyraźnie przykładając się do swojego zadania.
- Wspaniale… - Magnatka odgięła się eksponując swoje krągłości. - Najchętniej dałabym ci się wymasować.. w całości.
- Ppani ttu wwyrraża ży... życzenia. Ja wykonujję.- wydukała Ewa ocierając miękkie półkule o siebie.
- Kiedy mogę się spodziewać śniadania? - Basia odgięła głowę do tyłu i wskazała na swój obojczyk. - Pocałuj mnie tutaj.
- Będzie gotowe jak tyko waćpani…- służka pochyliła się i całując lewą dłonią pierś zaczęła całować i muskać językiem skórę obojczyka.-... wyjdzie. Potrawy już są gotowwe… jeno posttawić na stół je trzrzeba.
- Teraz tutaj. - Basia wskazała na swoją wyeksponowaną szyję.
- Tak pani.- mruczała lubieżnie służka ściskając drapieżnie pierś swoimi delikatnymi palcami i zabierając się za całowanie i lizanie szyi szlachcianki.
- Jedna dłoń… chcę ją poczuć w swoim kwiecie.. - Basia szeptała rozpalonym głosem czując narastające podniecenie. - … twoje zwinne palce.
-Mhmm..- mruknęła rozpalonym żądzą głosem służka, a jej palce zsunęły się po brzuchu między uda szlachcianki i z lekkim chlupotem zaczęła energicznie wpierw masować, a potem sięgać głeboko do intymnego zakątka Basi palcami.
- Waćpani jest taka… zachwycająca. - mruczała Ewka zapominając o swojej pozycji służki. Pieściła szyję i obojczyki Basi swoimi ustami tańcząc po skórze językiem.
- P.. pocałuj mnie… - Magnatka wiła się w kąpieli rozchlapując wodę. Jej dłonie zacisnęły się na krawędzi bali by nie zapadła się pod wodę.
Ewka nie odezwała się. Przycisnęła usta do warg Basi całując zachłannie i podbijając jej usta własnym języczkiem. Poruszała mocno palcami sięgając głęboko w kobiecość i gwałtownie. Przestała być delikatna sama poddając się temperaturze sytuacji. Magnatka zarzuciała jej ręce na ramiona i wciągnęła do bali, tuląc kochankę do siebie.
Woda się rozchlapała, mokry strój przylepił się do ciała Ewki. Ta jednak była zajęta całowaniem Basi i bawieniem się palcami w jej intymnym zakątku. Jej usta gorączkowo pieściły wargi, szyję i ramiona magnatki całując na oślep skórę.
Magnatka zaczęła uwalniać kochankę z jej kostiumu zachłannie wodząc przy tym po jej ciele.
Nie było to jednak łatwe zadanie w tej pozycji… było dużo rozchlapywania wody i mało efektów.
- Mmmam się rozebrać.. czy… waććpani mnie… chce… rozdzzziać.- wydukała zawstydzona służka przerywając pieszczoty.
Basia zaśmiała się.
- Chyba najszybciej będzie gdy zrobimy to wspólnie. - Magnatka drżącymi z niecierpliwości dłońmi sięgnęła do wiązania starając się już spokojniej rozsznurować strój Ewy. - Pragnę ciebie.
Ewka jednakże wyszła z wanny i sama zaczęła zdejmować z siebie kubraczek i koszulę nerwowo. Zostawiając Basi rozwiązanie troczków swojej spódnicy. Magnatka obserwowała ją z zachwytem, a gdy dziewczyna zsuwała z siebie strój sięgnęła do wstążeczek którymi związane były jej rude włosy i rozpuściła je.
- Waćpani… mnie zawstydza..- wymruczała Ewka zarzucając ręce na ramiona całując zachłannie usta, potem całując szyję. Weszła do wanny dociskając swoje piersi do biustu jasnowłosej i przyciskając usta do warg Basi.
Magnatka także ja objęła. Jedną dłoń wsunęła pomiędzy rude pasma dociskając do swoich warg usta dziewczyny, a drugą ręką objęła służkę w pasie. Ocierała się o kochankę sprawiając że ich łona spotykały się co chwilę plącząc rude i blond włoski.
Ewka zapomniała już całkiem o swojej roli, jej pocałunki robiły się coraz bardziej żarliwe, zaczęła kąsać delikatnie szyję jasnowłosej. A paznokcie muskały drapieżnie kark magnatki.
Oddech służki robił się ciężki i gorący od pożądania w którym całkowicie się zapomniała.
- Chcę byś mnie posiadła… - Basia odchyliła się nieco i uśmiechnęła do służącej. Bezczelnie wsunęła palce w jej usta i naparła nimi na język kochanki. - Chcę go poczuć w sobie.
Ewka nie mogła odpowiedzieć w tej sytuacji, ale językiem zaczęła pocierać palce zanurzone w jej ustach. Ssać je delikatnie wpatrując się wprost w oczy Basi. Magnatka naparła na język zachęcając kochankę do przyklęknięcia, a sama usiadła na krawędzi bali rozchylając nogi. Niechętnie wysunęła palce spomiędzy gorących warg.
Służka zachłannie przylgnęła językiem do obszaru między udami jasnowłosej. Sięgnęła nim do kwiatu wodząc żarliwie i powoli w jej wnętrzu. Zacisnęła palce na udach swojej pani całkowicie zapominając od całym świecie. Dłoń Basi nadal spoczywała na włosach służącej i teraz odrobinę bez udziału swej woli dociskała twarz kochanki do swego rozpalonego kwiatu. W końcu… w końcu zaspokoi głód, który Michał wywołał. A Ewka zachłannie pieściła ów wilgotny zakątek swojej pani, energicznie smyrając język po wrażliwym obszarze. Basia czuła jak jej służka drży od żądzy i pragnienia sprawienia przyjemności magnatce. Blondynka doszła intensywnie z cichym okrzykiem. Gdyby nie dłoń zaciśnięta na włosach służki pewno spadłaby z wanny.
Ewka wymruczała z zadowoleniem w tonie głosu. Przestała muskać kwiatuszek Basi, zamiast wodziła językiem po podbrzuszu, od czasu do czasu jedynie trącając wrażliwy punkcik jej ciała czubkiem swojego języka. Magnatka opadła do bali i przycisnęła służkę do siebie.
- Jesteś cudowna. - Jedna z dłoni blondynki od razu sięgnęła w dół i zanurzyła się w kwiecie Ewy.
- Nieprawda… po prostu…- jęknęła, gdy poczuła dotyk palców między udami. Po czym przylgnęła ciałem do Basi, prężąc zmysłowo swój biust i odchylając głowę do tyłu.
Magnatka przywarła ustami do jednej z eksponowanych krągłości jednocześnie poruszając palcami. Lubiła to. Szokowało ja to ale tak bardzo podobało się jej gdy Libena wiła się na jej kolanach i teraz… Ewa. A jednak gdy był to mężczyzna… z jakiegoś powodu cieszyły ją te proste akty. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Teraz jednak nie była w stanie uporządkować myśli. Służka wydawała się nie mieć takich skomplikowanych pragnień i myśli. Jej ciało się prężyło i wiło zmysłowo pod atakami. Przymknęła oczy napierając biodrami na palce i pojękiwała. Była blisko… bardzo blisko szczytu. Basia oderwała się od jej piersi i przyciągnęła do siebie twarz kochanki by pocałować ją namiętnie. Starała się jednak nie zaprzestawać ruchów palców. Stłumiła głośny jęk rozkoszy własnym pocałunkiem, gdy ciało Ewy naprężyło się wpierw, a potem rozluźniło pod jej dotykiem.
Basia przerwała pocałunek dając służącej złapać oddech i przytuliła ją mocniej.
- Jesteś cudowna. - Powtórzyła, wtulając się twarzą w szyję kochanki.
- Nieprawda…- mruknęła nieśmiało Ewka wtulając się w jasnowłosą szlachciankę i wodząc palcami po jej pupie.- Czy jeszcze mogę jakoś… służyć, pomóc?
- Muszę się ubrać i dotrzeć do mojej dwórki. - Wyszeptała i po chwili dodała żartobliwie. - Czy ty zanegowałaś moje słowa?
-Nie… nie… przepraszam.- pisnęła zawstydzona służka próbując się wydostać z objęć Basi, by spełnić swój obowiązek.
Basia jednak przytrzymała ją mocno obejmując.
- Jesteś cudowna… przyzwyczaj się. - Pocałowała Ewę raz jeszcze, mocno trzymając jej włosy.
- Ależ pani… musisz się ubrać.- pisnęła Ewka ocierając się swoim ciałem o piersi magnatki, choć nie próbowała uciekać przed pocałunkami.
- I zaraz mi w tym pomożesz, prawda? - Basia uśmiechnęła się i pocałowała ramię służki.
- Oczywiście.- pisnęła cichutko Ewka.
Magnatka pocałowała ją jeszcze raz w usta i wypuściła ze swoich objęć.
- Ruszajmy więc. Trzeba mnie odpowiednio wyszykować. - Uśmiechnęła się do służącej.
- Tak pani.- odparła Ewka wyskakując z wanny z szybkością i gracją sarny. Po czym zabierając się za wycieranie. Cosette dobierała służki pod swoje gusta… czyżby większość z nich też uczyła swoich sztuczek? Takie podejrzenia łatwo przychodziły, do głowy patrząc jak rudowłosa wycierała się ręcznikiem, by będąc już suchą pomóc w ubieraniu magnatce.
Basia oparła się o krawędź bali i obserwowała służącą. O ile przyjemniej by tu było gdyby kobiety chodziły w zwiewnych sukniach podkreślających ich ciało. Jej oczy przesuwały się po zgrabnych pośladkach i udach.
Naga Ewka nie przejmowała się brakiem stroju, biorąc świeże ręczniki w dłoń z zamiarem osuszenia ciała Basi. Wyglądało na to, że zamierzała służyć całkowicie golutka i tak pomagać właśnie w ubieraniu się szlachcianki. Dość pikantny dodatek do tego obowiązku.
Magnatka wyszła z bali i stanęła naga przed swoją służącą. A ta zabrała się za swoją robotę z pietyzmem i zapałem… jak zawsze gdy chodziło o pomoc szlachciance. Wkrótce zaczęło się ubieranie, pończochy, podwiązki, bielizna, halka, gorset.. wreszcie sama ciężka suknia z czarnego aksamitu. Potem trzeba było włosy utrefić i… klejnoty Basia miała w pokoju obok (poza rodowym sygnetem) i musiała sama już je dobrać i nałożyć.
Przekazała więc Ewie by ta się ubrała i poleciła podać śniadania. Kazała też zawiadomić Agatę, a sama udała się do swego pokoju by dobrać klejnoty do swej sukni.
 
Aiko jest offline