Tanyr nie poświęcił zbyt wiele czasu na podtrzymanie iluzji. Wystarczyło mu, że piraci zobaczyli cztery osoby przyglądające się statkowi, a potem szybko odchodzące i znikające za rogiem... a gdy wreszcie doszedł do wniosku, że zgubił piratów, spojrzał na Shera.
-
Chodźmy, idę na spotkanie ze znaną nam rudą panienką - powiedział.
- Tamtą?... Rozumiem - przyznał Sher, ze świadomością tego co czarodziej ma na myśli.
Oczywiście nie tracąc czasu ruszyli w odpowiednim kierunku.
- Nie twierdzę, że coś z nią nie tak, ale zastanawiam się dlaczego tak łatwo zmieniła stronę. Użyłeś na niej magii perswazji? - zagadał khajiit.
Zbliżali się do ustalonej wcześniej tawerny, a po piratach nie było widać żadnych śladów.
-
To mój urok osobisty... - uśmiechnął się mag. -
A tak prawdę mówiąc, to ja jej nie do końca wierzę - przyznał.
I z tego powodu rzucił kolejny czar, dzięki któremu cała trójka przybrała nieco inny wygląd - Sher stał się odrobinę szczuplejszy i zmienił nieco barwę futra, Tanyrowi przybyło lat i dorobił się zarostu na twarzy o zmienionych rysach, zaś Novio, stale pokaźnych rozmiarów, w niczym nie przypominał siebie.
- Magia to coś wspaniałego - Sher podsumował zmianę ich wyglądu. Teraz piraci mogli szukać wiatru w polu.
- Niestety, i na szczęście, nie każdy może się jej nauczyć - khajiit dodał dość głęboką myśl.
Krótko potem, gdy dość beztrosko wyszli zza jednego z budynków, ich oczom ukazał się niemały tłumek piratów, którzy gorączkowo kogoś wypatrywali w oddali, zerkając pomiędzy nimi. Nie musząc się z nimi użerać, Tanyr i Sher, weszli do gospody o kuszącej nazwie
“Wino owoców wielu”.
Miejsce było nieznacznie chłodniejsze niż duchota na zewnątrz, ale nadal było bardzo ciepło. W pomieszczeniu było dość sporo osób, głównie khajiitów i ludzi, za sprawą czego panował tam spokojny gwar. Ruth nie było nigdzie widać, ale przy jednym ze stolików popijała wino
znajoma para piratów, którą łatwo było rozpoznać po czerwonych wstążkach.
-
Nic tu po nas - powiedział cicho Tanyr, gestem uspokajając psa. -
Chodźmy poszukać szczęścia gdzie indziej... gdzie jest mniejszy tłok. A potem do portu - dodał jeszcze ciszej.
Sher nie oponował i obaj wyszli z powrotem na ulicę, zasadniczo nie wzbudzając tym specjalnie niczyjej uwagi.
- Jeśli Ruda tam była, to na widok piratów mogła uciec, lub gdzieś się schować - szepnął khajiit.
-
Ważne, że nie było jej z nimi - uśmiechnął się Tanyr. -
Jeśli jej nie ma w okolicy... - rozejrzał się dokoła, nie dostrzegając nigdzie osoby o czerwonych włosach -
...to chodźmy poszukać jakiejś łodzi - zaproponował.
Sher skinął głową i ruszyli w stronę portu, idąc zupełnie normalnie, jak gdyby nigdy nic. Jednocześnie, nie kierowali się na
Marię Osete, lecz zmierzali nieco bardziej na północną część dzielnicy portowej.
-
Może coś takiego? - Tanyr wskazał na średniej wielkości łódź rybacką, na pokładzie której kręciło się paru khajiitów.
- Nie rzuca się w oczy - odpowiedział z aprobatą Sher.
- Może ja do nich zagadam? - zaproponował.
-
Z pewnością dogadasz się z nimi lepiej, niż ja - uśmiechnął się mag. -
Masz pole do popisu, a ja poczekam - dodał, rozglądając się dokoła w poszukiwaniu ewentualnych niemiłych niespodzianek.
Sher kiwnął głową na zgodę.
Tanyr wypatrywał potencjalnych zagrożeń, w czym oczywiście towarzyszył mu Novio. Cisza i spokój świadczyły o tym, że najwidoczniej piraci skupili się na okolicy miejsca, w którym zacumowano "Marię Osete". Nikt i nic nie wyglądało podejrzanie.
Sher tymczasem podszedł do khajiitów przy statku i spokojnie porozmawiał z rybakami. Dość szybko wrócił do czarodzieja.
- Załatwione. Wypływamy jak tylko załadują zapasy - oznajmił z zadowoleniem.
-
Świetnie - odparł Tanyr. -
Powiedziałeś im, że wysiądziemy w połowie rejsu? - Tak, wiedzą że chcemy się przesiąść. Dziwili się, ale srebro szybko rozwiało ich obawy - powiedział Sher, uśmiechając się zadowolony.
- Nie chybimy przesiadki. Oni i tak nie wypływają daleko, bo nie mają kompasu - zapewnił.
-
No to poczekajmy chwilę, aż będą gotowi, i odpływamy - powiedział mag.