Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2019, 19:12   #248
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Wilkołak nie dał uciec żadnemu z nieszczęśników, którzy byli dostatecznie głupi żeby podnieść rękę na niego i jego towarzyszy. Ich zmasakrowane szczątki zaśmiecały teraz plac wokoło białej, pokrytej krwią bestii, będąc przestrogą dla reszty okolicznych głupców.

Kiedy adrenalina zaczęła już opadać, bestia opadła na kolana, przez chwile wpatrując się na przesiąknięte krwią, białe futro. Poza kolorem sierści, dostrzegał w sobie kolejną zmianę. Mianowicie czuł się w pełni świadomy i nie zaślepiony więcej przez dziką furię. Albo jakąkolwiek inną złość. Jednak wraz ze świadomością przyszedł ból, który promieniował niemal z każdego miejsca na jego ciele, skutecznie przyćmiewając wszelkie inne odczucia. Sterczące brzechwy bełtów i głębokie rany potwierdzały prawdziwość i powagę obrażeń, przy których powrót do ludzkiej formy nie mógł być teraz bezpieczny.

Gdy pierwsi miejscowi zaczęli opuszczać domy i głupio wpatrywać w pobojowisko, wilkołak ze skrywanym trudem dźwignął się na tylne łapy. Powolnym, bolesnym krokiem ruszył w stronę bramy, którą uciekli jego towarzysze. Nie chciał zostawać w tym przeklętym mieście dłużej, niż to było konieczne. Albo co gorsza, umierać w nim otoczony śmierdzącymi trupami.
Przybyłe z pomocą wilki warczały ostrzegawczo na przestraszonych ludzi jednak biały, przesiąknięty krwią wilkołak szedł w ciszy, skupiony na wyjściu z miasteczka. Jego towarzysze mogli wciąż potrzebować pomocy.

***

Gdy opuścił już obręb murów, przystanął na chwilę i podparł się o ziemie jedną z łap. Z gardła wyrwało mu się stłumione jęknięcie bólu na które od razu zareagowały przybyłe mu z pomocą wilki. Jednak wilkołak warknął na nie ostrzegawczo. Gdy zwierzęta podkuliły ogony, spojrzał na nie i zawył przeciągle. Był im wdzięczny, ale ich miejsce było w lesie. Z dala od ludzi i szlaków. Gdy skończył, podniósł się i łapą wskazał na okoliczny las, do którego powinny już powrócić. Ich rola była skończona. Zwierzewa jakby odczytując intencje, powoli i oglądając się za siebie ruszyły w las, aby po chwili zniknąć w ciemnych zaroślach

W dalszą drogę wilkołak ruszył już z nieco większym przekonaniem. Pośród zapachu krwi i ściółki złapał trop Morweny i Randulfa, który nakazał mu stawiać kolejne kroki. Gdy po krótkim marszu wyszedł na niewielkie przerzedzenie przy głównym szlaku, dostrzegł Frosta i ogromnego niedźwiedzia wychodzącego za nim zza drzew. Biały wilkołak odruchowo napiął wszystkie mięśnie gotów skoczyć do ataku, jednak niedźwiedź nie atakował, zupełnie spokojnie stawiając kolejne kroki. - Dlacz... Morwena! - Nagła myśl rozbłysła w jego głowie. Magiczka przyjęła formę wielkiej niedźwiedzicy i widać skutecznie strzegła ich obydwoje, skoro odważyli się wracać.

Napływ ulgi odebrał mu nieco sił i skrwawiony wilkołak podparł się o ziemie kolanem, wydając z gardła bolesny warkot gdy mocniej zgiął tułowie. Wtedy też dostrzegł złamane drzewce i koniec grotu włóczni sterczące z jego boku. Gdy spróbował po nie sięgnąć, nagła fala bólu wywołała jedynie kolejny, bolesny warkot, który po chwili przeszedł w ciężkie sapanie. Wracający do siebie wilkołak przez chwile wpatrywał się tępo w ciężkie krople krwi kapiące z jego pyska Gdy ocknął się, ponownie spojrzał na zbliżająca się dwójkę, człowieka i niedźwiedzia, a nawet Dara, którego ślepia zabłysły w nieco bardziej oddalonym krzaku. Odruchowo spróbował się uśmiechnąć, co jednak poskutkowało jedynie uniesieniem warg i pokazaniem kłów, które szybko schował, potrząsając łbem na boki.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline