Cytat:
Napisał Jaśmin Hellsing
Czyli podróż w przeszłość, albo horror jakich mało.
Pamiętam, że pierwszy raz obejrzałem Alucarda i spółkę jeszcze za czasów Hypera. Ale, z jakichś pokręconych powodów, dopiero teraz przesłanie przemówiło do mnie z siłą działka Harkonnen, w rękach pewnej wampirzycy.
Dlaczego horror jakich mało? Bo klimat i muzyka ciężkie jak nagrobek. Bo bohaterowie jedynie słusznej sprawy pociągający (Integra i Wiktoria) i charyzmatyczni (Alucard i Walter). Bo antagoniści niepokojący (tu prym wiedzie pewna wampirzyca imieniem Laura).
Prym ostateczny jednak wiedzie Alucard, jedyny wampir, który może publicznie nosić lenonki i nie zostanie uznany za geja.
Ogólnie jest dużo, krwi, ghouli i giwer. Przykładowo, która spluwa jest lepsza? Cassul czy Jackal? Nie wiecie? Oczywiście Jackal. Dlaczego? Bo jet większy. Skojarzenia nie do uniknięcia.
Podsumowując, kolejne odcinki to pogoń za ghoulami i wampirami oraz konflikt między protestantami z Hellsing i katolikami z kontynentu. Ojciec Bagnet i organizacja Iskariota są przez większość czasu na pistolety i noże z naszymi milusińskimi.
Zamykając sprawę, ocena uczciwe 7,5/10 bo tak. A kadr z dzikim psem, biegnącym nocą, z oderwaną ludzką ręką w pysku, rządzi.
Oglądać proszę.
Cheers |
Anime miodne
, muzyka super, można jej słuchać pasjami. Ten tytuł to klasyk
, jak dla mnie 8/10 za cudowną muzykę i ciekawe projekty postaci.
Ale, ale
, ALE... GORĄCO polecam obejrzenie OVA pełnometrażówek
Hellsing Ultimate, które używają oryginalnego zakończenia z mangi! Animacja jest tam miodna i tylko tam można zobaczyć jak WAMPIRY NAZIŚCI vs Armia Watykańska pod dowódctem Iskariot walczą z Alucardem
, który zdejmuje WSZYSTKIE ograniczenia dla swojej mocy i roztegowują Londyn
.
Jedyna wada tej serii to gorasza muzyka
, choć orkiestra Warszawska im gra utwory symfoniczne
, więc nie jest tak źle! Fabuła też jest ciekawa
, nie chcę spoilerować, ale dostaniesz conajmniej 2-3 walki
, jakością porównywalne moim zdaniem do walki z Inkownito w ostatnim odcinku anime
Z innej beczki właśnie zacząłem oglądać
Carol i Tusday czyli K-on meets Cowboy Bepop
Jestem dopiero po pierwszym odcinku
, ale klimat ma naprawdę fajny
. Zajmuje się tym anime ten sam facet
, który zrobił CB i Samuraj Champloo
, tylko
, że tym razem mamy 3 młod dziewczęta (16 lat) zakładające zespół muzyczny
, a całość wydaje się inspirowana amerykańskim popem z lat 80tych.
Jak na razie bohaterki
, które w marsjańskiej wersji Kalifornii postanowiły spełnić swoje marzenie o tworzeniu muzyki
.
Carol BIPOC (Black/Indigenous/People of color
, nie jest biała
, ale trudno stwierdzić jakiej dokładnie rasy) sierota
, która gra na klawiszach i ma problem z utrzymaniem pracy bo nie daje sobie w kaszę dmuchać
, twarda i charakterna
, ale z sercem
.
Tusday jest jej totalnym przeciwieństwem
, biała blondynka
, ubrana jak księżniczka, która uciekła z domu, bo chce grać muzykę w mieście
. Od razu ją okradli i ma tylko ubranie
, gitarę oraz notatnik z tekstami.
Jest jeszcze idolka, która ma zostać żywą Hatsune Miku
, ale ciężko stwierdzić czy dołączy do zespołu czy też zostanie antagonistką.
Już w pierwszym odcinku rzuciły mi się w oczy drobiazgi budujące świat
, które zachwycały mnie w pozostałych produkcjach tego faceta
, sposoby zamawiania na automatycznych stolikach-tabletach
, walizka AI
, która chodzi za tobą na nóżkach
, fajna futurystyczna deskorolka
, czy rozkładające się nogi kiborda
, czy urocza sowa budziko-zwierzak elektryczny
.
Tła w tym anime są PRZEPIĘKNE
. Z wpływów muzycznych na razie wspominają Cindy Lauper
. Muzyka nie porwała mnie tak jak w poprzednich seriach
, ale to dopiero pierwszy odcinek
, a dziewczyny się dopiero uczą
.
Na pewno będę dalej oglądał
. sune: nie bój się interpunkcji, ona nie gryzie, ja tak