Na pomoc było za późno - tyle tylko, że mieli okazję wysłuchać ostatnich słów umierającego.
-
Znasz się na tym? - Cedmon wskazał na złapanego przez Kibrię krogulca. -
Jeśli nie, to ja się nim chętnie zajmę. Uskrzydlony towarzysz byłby niezłą pomocą.
Spojrzał na nieboszczyka chcąc sprawdzić, czy ten ma przy sobie jakieś przedmioty, związane z posiadaniem latającego drapieżnika. Rękawica czy kaptur bardzo by się przydały, a każdy sokolnik powinien takie posiadać.
A potem rozejrzał się dokoła, usiłując się zorientować, skąd nieboszczyk przywędrował. Oczywiście wtedy, gdy jeszcze żył.
Nie mieli czasu ani warunków, by pochować biedaka.
-
Niech bogowie zaopiekują się twą duszą - powiedział Cedmon na pożegnanie.
* * *
-
Oko Sheloha? Kolejne przeklęte wzgórze? - Cedmon z niechęcią pokręcił głową. -
Już jedno takie odwiedziliśmy i wpakowaliśmy się w kłopoty. Poza tym - spojrzał na Zahiję/Saadiego -
chyba się bardzo spieszymy, prawda?