Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2019, 19:52   #37
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy rano spotkali się, by podzielić ”łup” zjawili się przedstawiciel straży…
- Dzień dobry Państwu - rozległ się głos. Odwrócili głowy w jego stronę. - Strażnik Wilhelm jestem - blondyn ukłonił się. - Zostałem wysłany, aby zbadać sprawę tych rzeczy - wskazał na łupy, nad którymi właśnie się pochylali. - A także wypytać o losy osób, które razem z wami wyruszyły do Mortensholm. Może panienka zacznie? Damy mają pierwszeństwo - uśmiechnął się i spojrzał wyczekująco.
Borys spojrzał na strażnika.
- Szykujemy się do wizyty u kapitana Trotella. Zamierzamy zdać mu raport z wyprawy. Właśnie segregujemy rzeczy jakie udało nam się zabrać ze sobą. Cześć z nich jest własnością prywatną, część należy do garnizonu. Z chęcią wszystko wyjaśnimy w obecności kapitana. Misja miała charakter wojskowy i wolałbym nie ujawnić więcej niż kapitan zezwoli Wilhelmie. - Borys odpowiedział zgodnie z prawdą. Spotkał pozostałych by oddzielić rzeczy “zdobyczne” od tych jakie nie należały do nich. Zamierzał iść z nimi do kapitana.
- Ja bym od razu skorzystał - wcisnął się w rozmowę Georg. - Po drodze ci mili kompani mnie zabrali. Uratowali prawie. Z okolic Mortensholm pochodzę. Chciałbym tutaj. U was. Przydać się. Kapitanowi przedstawić. Coby zacne stróże prawa za przybłędę nie traktowali. - Chłop skłonił się i wyszczerzył w uśmiechu.
- Panienka widzę nieśmiała - uśmiechnął się do Fay. Chyba mu się podobała. Sam strażnik też był niczego sobie. Postawny i zadbany. Nawet długie blond włosy wyglądały na zadbane. Na oko około trzydziestki, sądząc po twarzy, delikatnie naznaczonej doświadczeniami życiowymi. Potem dopiero odwrócił się do mężczyzn. - Trottel? Trottel mnie nie interesuje. Ja mam swoje rozkazy. A z was to taka wyprawa wojskowa, jak z goblina krasnolud. Bogdanow, tak? - zwrócił się do Borysa. - Coś tam o was słyszałem. Nawet Trottel wam jakąś nagrodę dał. Coś Ci powiem chłopie. Ja do wojskowych nic nie mam. Szanuję ich. Ale Kapitan Becker go nie trawi. Więc lepiej nawet nie wymieniaj tego nazwiska. Jak nie powiecie mi dość, żebym miał z czego raport zrobić, to wtedy zawloką was do kapitana. Beckera, oczywiście. Pamiętacie, jak skończył akolita i bednarz, gdy ostatnio mu podskakiwali? - Zrobił chwilę przerwy. Potem zwrócił się do Georga. - Nowy mówisz jesteś. A Ci mili kompani to Cię zabrali zanim te wszystkie dobra zdobyliście, czy później?
- A w tym samym czasie właściwie - odparł Georg przeciągając wyrazy jakby odtwarzał sytuację w głowie. - Bo to w zasadzie zdobyczne rzeczy na bandytach jacy napadli ich karawanę w górach, a którzy wyrżnęli resztę towarzyszy tych oto moich kompanów. Bandyci ich rozgromili i zabrali co mogli, ale trupów swoich ziomków już unieść nie dali rady. Tom pomógł im tachać to z powrotem, a oni przyjęli moją pomoc.
Strażnik, którego najwyraźniej bardziej interesowało oglądanie Fay niż słuchanie Georga, nagle odwrócił się w jego stronę.
- Czekaj, czekaj. Czy ja dobrze rozumiem? Zbójcy napadli na karawanę, zabili wszystkich innych, a was zostawili przy życiu razem z tym, co karawana wiozła? I wy to tutaj ze sobą przynieśliście?
- A tamto to zabrali - zaprzeczył chłop. - My strzelce to nas po lesie nie gonili daleko. Tu są rzeczy zabitych. Broń, skórznie i takie tam. No i rzeczy poległych coby rodzinom zwrócić. Rudolfa głównie. No i Wolfganga. Halabarda na przykład - pokazywał wystające przedmioty z pakunków.
- Jeden z żołnierzy Albert zginął dzień wcześniej. Walczyliśmy z goblinami w zasadzce. Następnego dnia natrafiliśmy na kupca. Był ranny otumaniony i udawał że napadły go gobliny. Mieliśmy gościa na oku ale okazało się, że jeden z ochroniarzy jest w zmowie z nim i zbójami. Resztę… - Borys dostrzegł, że strażnik cały czas gapi się na Fay. - opowie Fay. - przerwał nagle.

Blondyn zamyślił się i zaczął liczyć coś na palcach. - Dwóch wojskowych. Gottfried strażnik. Dwóch ochroniarzy. Kupiec. Wasza czwórka. To razem… dziesięć osób. Krasnolud, Hans i Rudolf. I ta, Haube. Trzynaście osób. Dobrze liczę? Zbóje zabili całą resztę w czasie gdy wy, jak dobrze rozumiem, chowaliście się w lesie, panie… - spojrzał na Georga
Chłop wykonał przeczący ruch głową i otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale na szczęście Borys wtrącił się i powiedział o swoim przebiegu walk nie zważając na Georga chciał odciągnąć od niego trochę uwagi.
- W bitwie z goblinami ustrzeliłem jednego. Bandytów zabiłem dwóch. - powiedział hardo i zgodnie z prawdą Kislevczyk. Pamiętał to jak jakby to było przed momentem. Stał z Kasztaniakiem. Sylwetki wbiegły do obozu strzelili niemal jednocześnie i obaj zabili bandytów. Każdy po jednym jak w powieściach. Drugiego trafił potem krytycznie przy szańcu. Dobił go pies Rudolfa Predator.

Fay również patrzyła się na strażnika, ale niezbyt pewnie. Raz po raz spuszczała wzrok.
- Zbójcy zabili tych którzy stawili czynny opór. Stracili jednak tylu ludzi przy tym, że tych z łukami nie mieli jak gonić, a i całego łupu zabrać nie zdołali. Borys strzelał, ja próbowałam przeszkadzać, ale nie zamierzaliśmy dać się zabić tylko dlatego, że innych pokonano, prawda?
Fay podparła się pod boki.
- Wie Pan strażnik, co by mi zrobili, gdyby mnie złapali, nie? - zapytała retorycznie.
- O goblinach to ja nic nie wiem - Georg podniósł ręce do góry w geście poddaństwa. - Ja dopiero przy zbójach dołączyłem. Ale jak sam Panie wyliczyłeś u nas było 5 wojaków, a zbójów z dwadzieścia głów. Jak nasi polegli to co było robić? - zapytał z bezradnością w głosie.
- Cóż… dwudziestu powiadacie. Raczej nie było wam dane stać i ich liczyć, co? - pokiwał powoli strażnik, ale ton jego głosu nie był wrogi. - Wszyscy wiemy, że w takiej sytuacji, ilość przeciwników rośnie. Zresztą, skoro tak dobrze wam szło - spojrzał na Borysa - to ciężko mi uwierzyć, że dwudziestka wrogów, z których sam ubiłeś dwóch, mogła zabić tylu waszych. A, panienka słusznie mówi - spojrzał na Ayinger. - Przykro by było, gdyby coś panience zrobili. Jestem cały szczęśliwy, że panienka cała i zdrowa - uśmiechnął sie do niej. No ale to mi przypomina. Tam jeszcze jedna kobieta była, z psem. No i tak, bednarz też ponoć kupił psa, Thomas mi opowiadał. Jakby nie liczyć to mi się wydaje, że siły wyrównane były. A ludzie sporo plotkują na wasz temat. I póki co nie usłyszałem nic, żeby je rozwiać. Dobrze - zamyślił się. - Myślę, że to będzie trudniejsza sprawa. Weźcie te rzeczy i chodźcie ze mną do strażnicy. Muszę to omówić z przełożonym.
Georg zesztywniał. Jego doświadczenie z Księstw granicznych podpowiadało mu, że wizyta w strażnicy nigdy nie kończy się dobrze. Zerknął na towarzyszy sprawdzając jak oni odnoszą się do właśnie wydanego polecenia.
Borys wymownie spojrzał na Fay. Bardzo wymownie bo strażnik bardzo luźno interpretował fakty. A ona mu się zwyczajnie podobała. Liczył, że zainteresowanie z jej strony i odpowiednie słowa mogą jeszcze odmienić bieg wydarzeń.
Dziewczyna uśmiechnęła się zakłopotana.
- Wśród nas byli też tacy jak ja, którzy na trzy strzały trafiają raz. Dziewczyna z psem, była z nami i walczyła bardzo dzielnie, ale nie chciała się poddać, nawet w obliczu ich miażdżącej przewagi - skrzywiła się na wspomnienie o jej śmierci - To było straszne.
- Praca strażnika to odpowiedzialna i ciężka praca - dodała i pokiwała głową - My jednak nie mamy nic do ukrycia i nigdzie się nie wybieramy. Wszystko co należy do miasta oddamy bez dyskusji. Może nie ma sensu zatrzymywać nas. Mamy dużo obowiązków po powrocie.
- Może Pan Wilhelm zaglądnął by do domu artysty? Przygotujemy z Panią Marią coś specjalnego - uśmiechnęła się przyjaźnie na koniec.
- Panienka się nie boi. Nie jestem ani Kasparem, ani Borisem. Ale chcę zrobić spis rzeczy, które tutaj macie, a niestety sam nie potrafię - rozłożył ręce. - Dlatego potrzebuję, żebyście przeszli ze mną do strażnicy. No i powiem szczerze, powinienem was przesłuchać, każdego z osobna. Ale… nie będę służbistą. Może wystarczy, jak tylko z panienką porozmawiam? Wieczorem w Czerwonym Byku?
Georg wpatrujący się do tej pory w strażnika, teraz patrzył na Fay. Miał świadomość tego z czym wiąże się taka propozycja. Był ciekawy jak dziewczyna na nią zareaguje. W Księstwach granicznych ludzie robili wiele rzeczy aby przeżyć. Zastanawiał się jak było w tych stronach.
Fay zaś zamiast na strażnika zatrzymała wzrok na Georgu, który wlepiał w nią oczy jakby spodziewał się nie wiadomo czego. Albo może właśnie wiadomo czego. Potem dopiero spojrzała na strażnika i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- A pewnie, że dam się zaprosić - odpowiedziała, a na twarzy Georga pojawiła się satysfakcja.
- Przyjdę po panienkę, po zmierzchu. Gdzie Panienka mieszka?
Fay wyglądała jakby zastanawiała się chwilę
- Będę w "Czerwonym Byku" wieczorem. Nie wiem kiedy skończę pracę.

Gdy strażnik wyszedł podeszła do chłopa z tym samym uśmiechem.
- Za ten wzrok, ćwierć twojego łupu jest dla mnie, albo tak zrobię ci koło dupy, że nie wyjdziesz z tej strażnicy - potarła wnętrze kciuka lewej dłoni.
- Już miałam to zrobić, ale przez wzgląd na ostatnie dni, tym razem ci się upiekło. Szukasz dziwek, to źle trafiłeś.
Twarz Georga wyrażała teraz duże zaskoczenie, które znikało powoli w miarę wypowiadanych przez dziewczynę słów. Na koniec na jego ustach zagościł znajomy, służalczy uśmiech.
- Żadnych dziwek nie szukam. Ani mnie nie stać, ani żadna by na osobę mojego pokroju nie spojrzała przychylnym okiem - odpowiedział pochylając głowę. - Jeślim cię pani obraził, tom zrobił to nieświadomie i chętnie częścią łupu, której żądasz, to wynagrodzę - dodał kłaniając się nisko. Deklaracja była jasna, ale wszyscy obecni mieli świadomość, że wymuszona.
Kucharka fuknęła, ale przebiegający przez jej twarz grymas wściekłości nagle ustąpił. Zmrużyła oczy i to ona teraz przyglądała się Georgowi. Chyba była zaskoczona. W końcu machnęła ręką w powietrzu.
- Nieważne - wypuściła powietrze - Nie rób tak więcej. Ale już nigdy więcej, rozumiesz? - chwilę wpatrywała się uważnie w jego oczy - Po prostu bardzo tego nie lubię. Też nie mam łatwego życia.
- Nikt z nas nie ma - odpowiedział Georg lekko podnosząc głowę.
- Niektórzy jednak czasem są zmuszeni robić gorsze rzeczy niż inni żeby przetrwać - dodał, a w jego oczach pojawiło się coś tajemniczego i osobistego.
- Skoro już jesteśmy i przy łupach i przy wrażliwych tematach - zaczął Borys zmieniając temat z kończącej się awantury. - Ja to widzę tak. W bitwie z bandytami nie brał udziału Georg ani Drago. Trzymali się jednak z nami, więc z tej części jak spieniężymy przedmioty dostaniecie po dziesięć procent na głowę. Fay resztę chciałbym podzielić na trzy części uwzględnić w tym Robin. Wyratowała nasze tyłki choć finanse jej zdaje się nie obchodziły. Ewentualnie jeśli nie odpowiada ci podział na trzy wtedy Robin otrzyma dwadzieścia procent a my po trzydzieści. Wolałbym jednak po równo. Szukała nas nawet jak nie wróciliśmy. Jest jedną z nas. Jakby dziwnie by nie zabrzmiało czuję, że pewny “my” istnieje po tej wyprawie. Mogliśmy polegać na sobie nawzajem i teraz w Kreutzhofen liczę na to samo. Ciężkie czasy nadchodzą ponoć jakąś sąsiednią wieś spalili. Wszystkich wyrżnęli nawet kobiety i dzieci. Goblińskie podjazdy były pod miastem. Słyszałem w karczmie przy jedzeniu nim poszedłem spać. Może być nieciekawie. Bardzo nieciekawie. - podkreślił - Z nagrody od Olbrzyma chciałbym szable. - przeszedł płynnie do dalszych podsumowań - Resztę podzielicie na trzy. Szable jest pewnie trochę więcej warta ale mój pomysł nas wyratował a i leczyłem nas z własnej kieszeni bym powiedział. - wspominając tym samym o zużytych eliksirach - To co musicie wiedzieć - powiedział Borys w przypływie szczerości - to, że lubię złoto i chce się tu wybić. Nie być kolejnym medykiem, kucharzem czy skrybą. Zbudować tu coś myślałem o kompani handlowej i w ramach niej jakiejś grupie najemnej. Tak, tak wiem ambitne i jeszcze gówno mam lub mamy ale to się z czasem zmieni. Czuję to… czuję też śmierć w kościach i burzę która nadciąga. No ale kto nie ryzykuje ten nie ma.
- Tachanie łupów po bitwie z bandytami zaoferowałem w zamian za doprowadzenie mnie do Kreutzhofen i je sobie dzielcie jak chcecie - przypomniał Georg. - Co do podarunku od Hermana to zgoda.
Fay wraz ze słowami Borysa robiła się coraz bardziej spokojniejsza. W końcu chwilę jeszcze myślała i na koniec kiwnęła głową.
- Zgoda. Niech tak będzie.
 
Icarius jest offline