Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 20:47   #8
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Czas: 2053.IV.06 nd, ranek
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, mieszkanie Masona
Warunki: ciepło, wnętrze mieszkania, sucho, widno, na zewnątrz deszcz i nieprzyjemnie


Jedząc śniadanie Amanda przyglądała się Masonowi. Cieszyła się, że zwrócił na nią uwagę i zapewnił rozrywkę na wieczór. Miała nadzieję, że sam fakt iż wybuliła w rybce te prawie 60 dolców będzie satysfakcjonujący jednak ta cholerna Maki… Inu miała przed oczami jej blond włosy i te rozżalone niebieskie oczka. Cholera.. toż jej tak nie zostawi. Pieprzyć nawet ten szmal, ale… Znów właduje się w bajzel i to taki porządny. Westchnęła ciężko i przyjrzała się jeszcze raz swojemu nocnemu towarzyszowi.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/d1/d3/37/d1d337ab466c1e061faca02744ed2fc4.jpg[/MEDIA]

- Daleko masz do pracy? - Chciała jakoś przerwać tą niepokojącą ciszę.. dobra chciała przez chwilę nie myśleć o pewnej łaziebnej.

- A różnie. Zależy gdzie akurat robię interesy. - ciemnowłosy mężczyzna odpowiedział lekko i przyjemnie wbijając widelec w kawałek naleśnika. Wziął go do ust i spojrzał na partnerkę przy stole. - A jak się spało? Wyspałaś się? - zapytał z całkiem sympatycznym uśmiechem.

- Tak. - Inu odpowiedziała ciepłym uśmiechem i sama zjadła jeszcze kawałek. - Jak masz jakiś interes na południu to mogę coś przewieźć. Niebawem będę ruszać w tamtym kierunku.

- Tak? Na południe? A gdzie dokładnie? - Mason wydawał się zaciekawiony tym co powiedziała rozmówczyni. Przełknął kęs naleśnika i zaczął kroić kolejny.

- Na razie do Fortu Harris, a potem się zobaczy. - Amanda skończyła śniadanie i przeciągnęła się. Powinna się ubrać, czekało ją jeszcze trochę roboty, ale było jej tak dobrze w tym ciepłym mieszkanku. - Gdzie zapłacą. Ale plan jest by potem jechać dalej na południe.

- O. Do Fortu Harris? I jeszcze dalej na południe?
- mężczyzna uniósł brwi i Amanda miała wrażenie, że musi chyba dość dobrze orientować się gdzie jest wspomniany adres. - No to dalsza trasa ci się szykuje. - pokiwał głową i wsunął do ust kolejny fragment naleśnika. - A kiedy jeśli można zapytać? - spojrzał znów na rozmówczynię z niby grzecznym a w gruncie rzeczy bezczelnym uśmiechem.

- To zależy kiedy mojemu kierowcy uda się ogarnąć auto.
- Inu wstała od stolika i nago przemaszerowała do drzwi gdzie rzuciła swoje ubranie poprzedniego wieczoru. - Na pewno w tym tygodniu.

- Mhm. Czyli dzisiaj?
- Mason przyglądał się jej z zainteresowaniem i miną niewiniątka na twarzy pewnie ciekaw jak gość zareaguje na jego żarcik.

- Och… masz mechanika, który ogarnia auto w jeden dzień? Jeszcze powiedz, że w rozsądnej cenie i chętnie wezmę namiar. - Inu wyszczerzyła się do mężczyzny naciągając podkoszulek.

- W niedzielę? No chyba przeceniasz moje skromne możliwości. - Mason roześmiał się też ubawiony ripostą swojego gościa. Rozsiadł się wygodnie na krześle i chyba skończył swoje śniadanie bo talerz miał pusty a sam sięgnął po kubek i zaczął z niego popijać.

- To po prostu nadzieja. - Inu naciągnęła majtki i tak ubrana podeszła do mężczyzny przysiadając obok niego na stole. - Tyle zleceń możnaby ogarnąć gdyby te typki się szybciej uwijały. - Sięgnęła po swój kubek z kawą i upiła z niego nieco. - A co do możliwości… załatwienie miejscówki w TT to już coś. - Amanda upiła spory łyk kawy przyglądając się Masonowi z zainteresowaniem.

- Po prostu trafiła mi się okazja. Kolega miał do opchnięcia po taniości. To wziąłem nawet nie sądziłem, że jednak tam pójdę póki wczoraj nie spotkałem ciebie. - mężczyzna dalej siedział rozwalony na krześle ale teraz skoro jego gość przysiadł się w zasięg jego rąk to skorzystał. I zaczął wodzić palcem po jej udzie w górę i w dół. Mówił zaś całkiem swobodnie i bez zająknięcia jakby wszystko było dokładnie takie jakie miało być.

- Dobry kolega, może też powinnam go poznać. - Inu zaśmiała się i wróciła do popijania kawy, spoglądając na Masona. Jego dotyk szybko przywracał wspomnienia z nocy, odsuwając jej myśli od Maki.

- Może. - coś nie zabrzmiało jakby gospodarzowi zależało na tym spotkaniu. Właściwie chyba w ogóle. - A ty? Jakie masz znajomości? Znasz kogoś ciekawego? - zapytał podnosząc głowę z ud Amandy na jej twarz która w tej kompozycji była ponad jego twarzą. Uśmiechał się do tego kpiąco jakby nie zdawał sobie sprawy, że jego palce wędrują po coraz nowych obszarach. Zahaczały za kolano na łydkę i wracały zjeżdżając stopniowo z zewnętrznej ku wewnętrznej części uda.

- Tego kogo powinien znać przewodnik. Kurierów, mechaników, karawaniarzy. Kilku handlarzy, którzy mają tanie szlugi. - Amanda odstawiła kubek i pochyliła się do przodu skracając dystans między sobą a Masonem. - Nie brzmi ciekawie, co?

- Wiesz jak to jest. Czasem jest duża różnica między tym co brzmi a wygląda ciekawie.
- gospodarz lekko wzruszył ramionami i skorzystał z tego, że się ku niemu nachyliła łapiąc ją za poły podkoszulka i przyciągając do siebie aby ją pocałować. Całował zdecydowanie i w międzyczasie pozwolił sobie wstać i zaczął zdejmować podkoszulkę Amandy którą ta dopiero co założyła.

Inu gdy tylko mężczyzna pozbawił ją podkoszulka zarzuciła mu ręce na ramiona i przytuliła się.
- Uwierz.. w większości przypadków nie chciałbyś być obok nich, a co dopiero ich widzieć. - Amanda otoczyła swoimi nogami Masona, dociskając go do siebie.

- Tak ci dobrze idzie zgadywanie czego chcę? - zapytał cofając nieco głowę aby móc na nią swobodniej spojrzeć. Dlatego dojrzała jak unosi brwi w ironicznym ale i rozbawionym grymasie. - To zgadnij czego w tej chwili chcę. - zapytał drocząc się z nią dalej.

- Nie wiem czemu.. ale mam podejrzenie, że chciałbyś bym zdjęła majtki i położyła się cyckami na stole. - Inu spróbowała powtórzyć jego minę i ton przedrzeźniając go.

- No nie wierzę. Wreszcie się doczekałem! Kobieta co rozumie faceta! - Mason zakrzyknął ku sufitowi jakby obwieszczał niebiosom i całemu światu jak wyjątkowego wydarzenia stał się świadkiem a nawet uczestnikiem. Ale nawet zabawnie mu ta parodia wyszła. Ale rzeczywiście odsunął się trochę aby Amanda mogła wykonać swoje zamierzenie.

Inu zaśmiała się tylko i zeszła ze stołu.
- Gorzej. Jeszcze kobieta, która ma ochotę spełnić jego zachciankę. - Obróciła się do Masona plecami i wypinając się w jego stronę, zsunęła majtki, wracając do stanu z początku śniadania.

- O tak, to jest właśnie coś co lubię. Rozsądna partnerka, świadoma swoich potrzeb z którą do tego można przyjemnie prowadzić konwersację. - słyszała jak się ucieszył na te przemienienie obietnicy w czyn jakie właśnie wykonała. I dalej to już bardziej czuła niż widziała bo o ile nie odkręciła głowy to widziała głównie stół i śniadaniową zastawę z perspektywą na resztę tego ogromnego mieszkania. Ale czuła tak, czuła dużo więcej. Jego dłonie które radośnie klepnęły ją w tak elegancko wyeksponowany tyłek aż poszedł odgłos klaśnięcia a jej zrobiło się od razu cieplej w tym miejscu. A potem jak jego dłonie badają te wypięte krągłości sprawnie zagłębiając się w coraz głębsze zakamarki. A na przemian buszując po jej plecach i momentami zajeżdżając aż na kark i tył głowy.

- Korzystaj.. bo ta partnerka zaraz zniknie z twojej okolicy. - Amanda ułożyła się piersiami na stole i zamruczała czując chłód blatu na rozpalonym ciele. Powinna się ruszać do roboty, ale.. chyba jeszcze raz nikomu nie zaszkodzi.

No to skorzystał. Poczuła jak się gramoli do jej wnętrza i tym razem nie palcami. Zaraz naparł na nią i mogła czuć jego uderzenia gdy jedne biodra zderzały się z jej biodrami powodując całą kakofonię przeplatających się dźwięków. Stukot naczyń, skrzypienie stołu, ich wzajemne oddechy, zduszone jęki, westchnienia i to wszystko przeplatało się ze sobą na tym stole. Mason okazał się być zdecydowanym i bezkompromisowym mężczyzną. A przynajmniej tak ją brał przyszpilając do stołu jakby momentami chciał ją w niego wgnieść. Dopiero na sam koniec się wyprostował a raczej ją. Złapał ją za ramiona ustawiając do pionu i tak w pionie doszli do momentu kulminacyjnego tej śniadaniowej dyskusji. Seria spazmatycznych wydechów, skurczy i zaraz potem ten moment błogiej ulgi, szczęśliwości i rozleniwienia. Wtedy wreszcie roześmiał się krótkim, urywanym śmiechem, pocałował ją krótko w policzek i klapnął z powrotem na swoje siedzenie pociągając ją ze sobą tyle, że na swoje uda.

- O tak… zdecydowanie lubię jak kobieta ma coś konkretnego do zaoferowania w dyskusji. - pokiwał głową i roześmiał się znowu z tego całego rozbawienia i szczęśliwości.

- Hm… chyba powinnam się obrazić. - Amanda udała zamyślenie przesiadając się wygodnie na nogach Masona. - Czyli w tym co mówiłam nie było nic konkretnego?

- Tak bym tego nie nazwał. Powiedziałbym, że były całkiem zgrabne konkrety. Dobrze ujęte.
- zdyszany mężczyzna otarł rękawem pot z czoła ale dalej prowadził bez zająknięcia tą swoją wyszukaną konwersację. Wskazał nawet wymownym gestem te zgrabnie ujęte konkrety gdy jego dłoń ujęła piersi siedzącej mu na kolanach zdyszanej kobiety i zaczęła się nimi bawić.

- Ty za to bardzo dobrze ukrywałeś swojego “Asa” - Inu sięgnęła pomiędzy nogi mężczyzny i objęła palcami jego zmalałą męskość.

- Naturalnie. Przecież po to się ukrywa te asy aby nie były z miejsca widoczne. I wtedy można nimi znienacka zagrać. - mężczyzna nie tracił ani humoru ani rezonu i wydawało się, że ten niespodziewany deser po śniadaniu przypadł mu do gustu.

Amanda roześmiała się przypominając sobie Busha i jego nieudaną grę w karty.
-Tak… szkoda, że nie wszyscy o tym wiedzą. - Puściła Masona i pocałowała go w usta.

- Ja tam nie narzekam. - gospodarz pozwolił sobie na nonszalancki ton i pozę sycąc się takim całuśnym deserem jaki siedział mu na kolanach.

- A zaczniesz jak powiem, że powinnam uciekać? - Inu odezwała się żartobliwym tonem przerywając pocałunek. Było miło, ale czekał na nią pewien Rosjanin.

- Wszyscy mamy swoje sprawy, życie i biznesy. - Mason wymownie rozłożył ramiona na znak, że świetnie rozumie tego typu sprawy i sam pewnie też ma z tym podobnie więc absolutnie nie widzi w tym żadnych przeszkód.

- Jakbyś chciał coś przetransportować na południe to wiesz gdzie o mnie pytać. - Amanda zeszła z kolan mężczyzny. Teraz jednak wcisnęła się w majtki i koszulkę i od razu ruszyła na poszukiwanie spodni.

Wyszła zanim, któremukolwiek z nich wpadło do głowy by wziąć dokładkę “deseru”. Niestety jabłuszko powitało ją jak zwykle. Wyraźnie dając znać, że ma ją gdzieś. Nieprzyjemny deszcz i wiatr sprawił, że przeszły ją ciarki. Szybko wcisnęła dłonie do kieszeni i ruszyła w kierunku swojego mieszkania.

Trasę pokonała niemal biegiem i od razu po przyjściu wzięła ciepłą kąpiel i przebrała się w cieplejsze i bardziej wodooporne ciuchy. Kanały będą zalane… będą brodzić w tym przedwojennym gównie oglądając się co chwila czy nie idzie za nimi jakiś mutas. Zaklęła pod nosem wciskając na nogi długie buty. Zgarnęła karabinek i pistolet, na plecy zarzuciła duży plecak. Zajdzie po drodze do siedziby rodzinki i spróbuje wytargować jakiś ponton. Choćby zasrany materac do asekuracji i przetransportowania towaru. No i może… da radę ogarnąć jakieś magazynki. Najwyżej umówi się, że dostarczy kilka przydatnych fantów.

Jednak najpierw… Spotkanie z Kanmi i dziwna propozycja. Może młody znów sobie ogląda tą kelnereczkę i bez trudu go znajdzie. Westchnęła ciężko, zarzucając płaszcz na broń i plecak i wyszła z mieszkania.



Czas: 2053.IV.06 nd, południe
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, lokal “U Marcusa”
Warunki: ciepło, wnętrze lokalu, sucho, widno, na zewnątrz śnieg i nieprzyjemnie


- Coś podać? - znów ta sama kelnerka podeszła do ich stolika widząc, że lokal ma nową klientkę. Chyba już kojażyła chociaż z widzenia Amandę bo uśmiechnęła się do niej całkiem sympatycznie jakby już się znały właśnie chociaż z widzenia.

- Lepszą pogodę. - blond kierowca mruknął ironicznie zerkając za okno. Co za chlapa! Od rana coś padało z tego stalowego nieba. Jak nie mżawka to deszcz albo ulewa. Ledwo przepatrywaczka wyszła ze swojego mieszkania i udała się do wieżowca Koi i zanim tam dotarła już lało na całego. Nawet określenie tej ulewy deszczem to byłoby spore niedomówienie. A teraz dla odmiany przestało pacać i lać. Zaczęło sypać. Tym razem śniegiem. W zimie to nawet by ładnie wyglądało, śnieg przykrywał te wszystkie ruiny i pogorzelisko dawnego świata białą pierzyną. No ale w taką chlapę jak dzisiaj to nie było aż tak zimno aby śnieg się utrzymał. No ale próbował. Więc teraz na chodnikach i ulicach powstawała zimna, szara breja. Czyli mieszanina wcześniej spadłej wody, obecnie padającego śniegu i tego wszystkiego co spłynęło na dół. Od samiuśkiego nieba, przez szczyty wieżowców, dachy niższych budynków i to wszystko jeszcze poniżej.

- Oj tego chyba nie mamy w menu. - dziewczyna zażartowała robiąc udanie smutną minę. Kanmi roześmiał się i machnął reką na znak, że skoro nic nie poradzą to nie ma co się przejmować. Poczekał aż Amanda złoży u Kelly swoje zamówienie i poczekał aż odejdzie.

- I jak leci weekend? - zagaił opierając się wygodnie o oparcie krzesła i biorąc do ręki prawie pełną szklankę piwa. Zjadł wcześniej bo Kelly wraz zamówieniem Amandy zabrała jego naczynia.

A weekend jakoś schodził. U swojej rodzimej firmy Amandzie udało się załatwić broń. Z tym nie było większych problemów. Solidna, krótka Ithaka .12 Gauge była w sam raz na zamknięte pomieszczenia i krótkie dystanse. Chociaż ten firmowy obrzyn opłacił skrócenie gabarytów, skróceniem także magazynka więc mógł zmieścić pod lufą tylko 4 naboje. Gorzej było z pontonem czy czymś podobnym do pływania. Pytanie kompletnie zaskoczyło obsługę podziemnych warsztatów w trzewiach wieżowca. W końcu któryś przypomniał sobie, że ma jakąś łódź ale na wybrzeżu. Gdy dokładniej się rozmówili z Inu o co chodzi wcale nie byli pewni czy taka łódka by w ogóle weszła do kanałów. Może trzeba by płynąć aż od jakiejś rzeki albo innej podobnej szczeliny. Bo przez standardowy właz w ulicy to na pewno by nie przeszła. No a żaden z nich nie był mocny w podziemnej nawigacji kanałami. Zresztą przed spotkaniem z Kolesnikovem/Kalasnikovem Amanda sama dokładnie nie była pewna gdzie jest ten zrujnowany Walmart.

- Lepiej weź to. - jeden z mechaników przypomniał sobie o czymś i wrócił z dobry kwadrans później. Przyniósł coś co wyglądało na jakiś wór. - To marynarski worek. Wodoszczelny. Możesz ładować do niego póki nie zacznie tonąć. Wtedy póki jesteś w wodzie no to wystarczy ciągnąć albo pchać ze sobą. - wyjaśnił pokazując rzeczywiście coś co wyglądało na dość prosty worek. Ale na dotyk dało się wyczuć impregnowane płótno. Problem mógł powstać bo zamknięcie nie było do końca szczelne po tylu dekadach więc z czasem mogła się tam dostać woda i nawet mogła zatopić ten wór. No ale do tego czasu był z tego niezły pojemnik na gamble i przy okazji przyzwoity balast.

Amanda zaczekała aż Kelly przyniesie jej kawę. Przy tej chlapie miała bardziej ochotę na jakiś rum niż piwo. Podziękowała za czarny gorzki napitek i odpaliła szluga. Czuła. że jej palce nadal są lekko skostniałe od siąpu na zewnątrz, ale wiedziała, że to szybko przejdzie.
- Byłoby bosko gdyby nie to g na zewnątrz. - Upiła nieco ciepłego napoju. - Chciałam z tobą obgadać jedną sprawę… jest szansa na sporo kasy, ale cholernie ryzykowna.

- O. Dużo kasy? Ale ryzykowne. Nie mów, że kogoś trzeba zabić. Albo zwędzić coś ze Stalowego Domu. - kierowca zastanowił się zanim odpowiedział a gdy powiedział upił łyk piwa. Wziął słowa partnerki raczej na lekką nutę ale widocznie na razie czekał aż powie więcej. Na zabijanie kogoś pewnie nie miał ochoty bo nie miał natury zimnego cyngla a i włam do siedziby nowojorskich władz też z założenia nie brzmiał jak rozsądny pomysł.

- Dziewczyna jest gotowa zapłacić tysiak za wywiezienie z miasta. - Amanda nachyliła się w kierunku swojego kierowcy i odezwała się szeptem. - Problem... ucieka od rodziny.

- O kurde. - Kanmi zafrapował się słysząc o co chodzi. Podrapał się po szyi i znów upił łyka ze szklanki. Rozejrzał się po sali i postukał parę razu palcem po blacie stołu. - Znaczy od naszej rodziny? A kto to w ogóle jest? Jak ktoś ważny to będą jej szukać i pewnie nie na darmo chce się zmyć tylko komuś podpadła albo coś przeskrobała. Jak tak to jeśli jej pomożemy a rodzina się dowie to może dostąpimy zaszczytu bliższej znajomości z Ayumi. Tylko z tej bardziej przykrej strony. - blondyn podszedł do sprawy z dystansem i najpierw zaczął chyba rozważać te bardziej pesymistyczne warianty sprawy. No rzeczywiście gdyby chodziło o jakiegoś ważniaka w rodzinie to właśnie mogło tak to wyglądać. Ale jakaś tam “dziewczynka” z salonu masażu była raczej dość drobną płotką w hierarchii rodziny.

- Służąca z rybki. - Amanda westchnęła ciężko. - Ważniakiem nie jest, ale nie chce powiedzieć od kogo zwiewa. Kurwa wiesz jaka jestem… nie chce jej zostawić jak ma kłopoty. - Inu zirytowała się, jednym pociągnięciem wypaliła papierosa do końca i wrzuciła go do kubka po kawie.

- Aha. - blondyn jakby się uspokoił i przez chwilę stukał palcami po blacie stołu gdy główkował nad tą sprawą. - Tysiak piechotą nie chodzi. Tylko jak wiesz jedziemy własną furą ale z innymi od rodziny. Oni raczej też chodzą do rybki i mogą ją znać. No i będziemy jechać pewnie dłużej niż jeden dzień. Trzeba jakoś wymyślić jak ją przemycić. - wyglądało na to, że kierowca zaczął główkować nad bardziej technicznymi aspektami podróży z dodatkową pasażerką.

- Każe się jej przefarbować… ogarnę coś do makijażu i jakieś okulary. - Amanda skinęła ręką by kelnerka podała jej piwo. Rozmowa nieco ją podgrzała. - Kusi by ją zrobić na chłopaka. - Przyjrzała się swojemu kierowcy. - Byłaby prawie jak twój brat.

- Brat? Wszyscy wiedzą, że nie mam brata.
- blondyn parsknął nieco rozbawiony tym pomysłem i upił piwo. W międzyczasie podeszła Kelly i zapytała co Amanda zamawia. Zaraz odeszła do baru aby przynieść co trzeba. - A w ogóle która to? Byłem tam parę razy to może znam. - kierowca zapytał Amandę obserwując tylne wdzięki odchodzącej kelnerki.

- Maki. - Inu westchnęła. I tak nie było co tego ukrywać. Starała się nie spoglądać w kierunku Kelly. To było… dziwne. Jakby była nieco zazdrosna o swojego kierowcę. Skrzywiła się na sam ten pomysł. - niestety jest dosyć charakterystyczna. Blond Azjatka.

- Maki? Blond Azjatka? - Kanmi zmrużył oczy pewnie przypominając sobie swoje wizyty w “Fugu”. - No kojarzę jakąś… Ale nie wiem czy to ta co mówisz. - przyznał po tej chwili zastanowienia. - Ale to jak Azjatka to na pewno nie moje rodzeństwo i to od razu widać. - zaśmiał się cicho rozbawiony pomysłem. Przestał bo Kelly wróciła z piwem dla Amandy, postawiła przed nią z sympatycznym uśmiechem a w zamian zabrała kubek z pływającym petem i odeszła z powrotem w stronę baru. - Może dziewczyna? - zaproponował zerkając na swoją partnerkę.

- Chciałbyś, co? - Inu uśmiechnęła się upijając piwa. Znów poczuła to ukłucie zazdrości. Cholernie absurdalne. - Nie głupi pomysł, wyjaśniałoby czemu się za nami wlecze. To jak.. wchodzisz w to?

- A to aż taka ładna? - blondyn uniósł brwi patrząc na partnerkę i zaśmiał się rubasznie. Popatrzył gdzieś na resztę sali z wciąż rozbawionym uśmiechem na twarzy który jednak stopniowo nikł. - Można jeszcze zrobić, że to klientka. Po prostu dorabiamy na boku na transporcie osób. - wzruszył ramionami jakby chciał znaleźć jakieś rozwiązanie mniej kolidujące z uczuciami Amandy. Upił łyk piwa ze szklanki i odstawił ją na stół z głośniejszym stuknięciem. - No jasne, że wchodzę, przecież jak byśmy ją szmuglowali w mojej furze bez mojej wiedzy? - zaśmiał się rubasznie.

- Musiałabym zmienić kierowcę. - Amanda uśmiechnęła się czując tą idiotyczną ulgę. - Wobec tego klientka.

- No tak. Ale i tak trzeba będzie coś wymyślić przed resztą ekipy. Bo chociaż część z nich może ją znać z rybki. - kierowca też odwzajemnil uśmiech, upił łyk że szklanki i przypomniał, że to dopiero po części załatwia sprawę. - Właściwie to i tak trzeba by się z nią spotkać i obgadać sprawę. - doszedł do takiego wniosku ale pewnie chciał coś mieć ustalone przed takim spotkaniem.

- Pogadam z nią dziś i spróbuję się umówić w poniedziałek na mieście… a może u mnie?
- Rzuciła dwie propozycje Kanmiemu. - Myślę, że na serio doradzę jej przefarbowanie włosów i nabycie okularów. Jakieś nietypowe dla niej ciuchy i może uda się ją jakoś przemycić.

- U ciebie? Dzisiaj? - blondyn zastanowił się chwilę. - A będziesz się do czegoś nadawać po tych kanałach i Walmarcie? - mężczyzna wymownie spojrzał na zimną pluchę za oknem. Jak się było wewnątrz to był to tylko ponury obrazek za oknem. Ale tak szlajać się po podziemiach to nie zapowiadało się na nic przyjemnego. A nawet jakby wszystko poszło sprawie to ciepła kąpiel i łóżko wydawały się najlepszym rozwiązaniem. - No ale jak chcesz to możemy pod nią podjechać. - wzruszył ramionami nie chcąc chyba, mimo wątpliwości, stawiać się Amandzie okoniem.

Amanda przewróciła oczami.
- Wierzę, że możesz mieć zaburzenie czasu obserwując tą kelnereczkę, ale dziś jest niedziela. - Inu upiła spory łyk piwa, spoglądając w kierunku Kelly. - Jutro się z nią zobaczymy. Dziś tylko się z nią umówię. Uwierz, że po babraniu się w tym Walmartowym gównie jedyne co mi się będzie marzyło, to by ktoś mnie wygrzał.

Kanmi zaśmiał się rozbawiony słowami Amandy. - Szukasz kogoś kto cię rozgrzeje po tym Walmarcie? No brzmi bardzo ciekawie. - Z tej radochy upił kolejny łyk że szklanki prawie już ją kończąc. - I nie co masz do Kelly. Jest bardzo sympatyczna. Stara się być po prostu miła. Sama spróbuj. - uwaga o kelnerce też chyba go ubawila bo odstawił pustą szklankę i zamachal do Kelly aby znów przyszła do ich stolika. Tym razem z jego zamówieniem. Kelnerka dostrzegła ten ruch, skinęła głową, uśmiechnęła się i zaczęła obchodzić bar aby znów pokonać sale i wrócić do ich stolika.

- A, że jutro to słyszałem. Ale na jutro jesteśmy umówieni z Hori i resztą aby obgadać sprawy wyjazdowe. A nie wiadomo co się będzie działo. A jak jedno z nas albo oboje gdzieś wyślą? Więc no lepiej się dogadać z tą laska przed tym spotkaniem. - kierowca przestał się uśmiechać chociaż nadal wyglądał na wyluzowanego. Ale rzeczywiście jutro w południe było to rodzinne spotkanie z resztą ekipy aby podsumować na czym stoją jako całość wyprawy. To z ich dwójki lepiej by była całość bo Inu była głównym przewodnikiem wyprawy a Kanmi odpowiadał za jej transport a więc i mobilność. Reszta załóg mogła oddelegowac jedna czy dwie osoby i reszta mogła zająć się czymś innym. A w ich dwójce nie mieli takiej rezerwy. A wymóg bycia na zebraniu dość mocno nadwyrezal grafik wolnego czasu dla ich dwójki od teraz aż na około następne 24 h.

- Po pierwsze nie szukam tylko mi się marzy. - Amanda dopiła resztę piwa. - Nie mam też nic do Kelly tylko do twojego ogarniania czasu.

Inu zamyśliła się na chwilę, stukając palcem w krawędź pustej szklanki. Jak zwykle przed wyjazdem zaczynał się robić napięty grafik. Dobrze, że chociaż wczoraj udało się jej wychillować.

- To umówię ją na rano. To chyba jedyna opcja. - Powiedziała smętnie myśląc o tym, że po dzisiejszej akcji, jeśli w ogóle ją jakoś przetrwa, przyjdzie jej wstać skoro świt. - Ogarniemy to i oddamy się w ręce rodzinki.

- To daj nam Kelly jeszcze po piwku.
- Kanmi uśmiechnął się do pracującej tutaj dziewczyny wyciągając dwa palce w górę. Kelnerka skinęła głową spojrzała jeszcze kontrolnie na klientke aby sprawdzić czy ona też od siebie czegoś nie zamawia a potem skinęła głową i zaczęła swój kurs powrotny za bar.

- Rano powiadasz. - partner przepatrywaczki podrapal się kciukiem po szczęce trawiac w myślach słowa partnerki. - Noo moozna. - zgodził się z jej pomysłem chociaż z widocznym wahaniem. - Trochę nam robi koło pióra ten deal z Eliasem. Nawet bardzo. Bo tak, to najłatwiej z nią byłoby się ustawić na dzisiaj. To byśmy się dogadali na spokojnie. No ale u Eliasa może wpaść niezły gambel przed wyjazdem. - kierowca rozłożył ręce na znak, że też dostrzega tą rozbieżność obu interesów.

- A może jednak dzisiaj? Po Eliasie? Jeśli będziesz miała ochotę oczywiście i dasz radę. Bo zobacz, wtedy po Eliasie ją zgarniamy, jedziemy do ciebie i możemy gadać aż do rana. Czyli pewnie aż się pośpimy. - blondyn przedstawił alternatywny plan chociaż mówił jakby zdawał sobie sprawę, że wielką niewiadomą jest ta podziemna wyprawa do Walmartu. Głównie to ile potrwa i w jakim stanie Amanda z tego wyjdzie.

- Chcesz mni wykończyć, co? - Inu zamyśliła się. Prawda była taka, że Kanmi miał nieco racji. Wolałaby tą nockę spędzić z takim Masonem niż gadając o przemycaniu jakiejś Azjatki, ale mogli się nie wyrobić. Westchnęła ciężko. - No dobra, niech będzie. To jak chcemy się ustawić? Będziesz w rybce, ja wpadnę się ogarnąć i zwiniemy się we trójkę?

- Może poczekajmy aż wrócisz z tych tuneli. Zobaczymy w jakim jesteś stanie i wtedy się pomyśli co dalej.
- blondas uniósł szklankę z piwem do toastu i na razie chyba wolał odłożyć decyzję na później.

- I mam cię potem szukać po mieście, czy doczołgać się do twojego lokum? - Amanda zaśmiała się, ale także podniosła szklankę do toastu. - Byśmy to przeżyli.

- Nie, no, poczekam na ciebie aż wrócisz. Wtedy zobaczymy co dalej.
- Kanmi udał, że się obraża za posądzenie o taki numer o jakim właśnie wspomniała partnerka z drugiej strony stołu. A toast wypił całkiem raźno.

- Dobra to dopijamy i jedziemy do Maki.. z tego co mi mówiła ciebie też kojarzy. - Inu zamyśliła się spoglądając na piwo. Myślała czy by nie wysłać tam blondyna, ale chyba sama chciała to obgadać.
 
Aiko jest offline