Bohaterowie postanowili wrócić do owej wsi Worden, którą można było i nazwać małym miasteczkiem, z którego to przed chwilą wyszli.
Co prawda jedna noc, a więc dosłownie kilka tych ostatnich godzin, nie wywarło pozytywnego wrażania, jednak jak widać bohaterowie postanowili nie skreślić książki po okładce, a dać jej drugą szanse.
Po przekroczeniu bramy oczom Randulfa i Morweny ukazał się obraz rzęzi, niemal wszędzie była krew i porozrywane ciała. Oswald był świadomy jak wyglądał plac, jednak teraz gdy emocje opadły, a os sam stojąc w formie człowieka i nie widząc to, mógł mieć mieszane uczucia.
Ludzie mizernie zbierali ciała na wóz i przewozili je do miejsca spalenia, które znajdowało się trochę po za obszarem zabudowanym. Jeden z ludzi spoglądając na bohaterów zatrzymał swój wzrok na Oswaldzie. Bohater niemal w tym samym momencie przypomniał sobie mężczyznę, który to wraz z kilkoma innymi padł na kolana wołając jakieś dziwne słowa. Mężczyzna zatrzymał się w bezruchu po czym niepewnie a pośpiesznie skierował się właśnie ku niemu.
Gdy tylko do niego podszedł upadł na kolana i złapawszy go za dłoń pocałował, po czym dodał po raz kolejny słowa:
-Ar-Ulryk!
Ludzie zatrzymali się patrząc na sytuację, spoglądali na bohaterów. Po czym klęczący mężczyzna uniósł się i kontynuował:
- Dziękuję w imieniu naszego całego Worden – wskazał na ludzi, którzy tylko kiwali głowami – Dziękuję, tak dawano wyczekiwane przepowiednie się sprawdziły. Proszę nie miej nam za złe tego co się wydarzyło, większość z nas było pod przeklętą mocą chaosu, w niewiedzeni co czynią. Zostań wraz z twoi towarzyszami tutaj, pozwól się nam odwdzięczyć. – mówiąc to spoglądał także na Morwenę i Randulfa. – teraz gdy jeszcze dwa pomioty zła kroczą po świecie, mogą chcieć tutaj wrócić.