Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2019, 22:34   #1
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
[WFRP 2ed.] Niemartwi 2. Cios za cios


- Pierdolenie - syknął Sigismund karcąc tym samym samego siebie.
Czytał szczegółowy raport podkomendnego kolejny już raz nie dowierzając własnym oczom. Odłożył papier na wieko zamkniętej, pustej beczki. Zabębnił o nie palcami uzyskując głuchy dźwięk. Pismu rzucił zdegustowane spojrzenie.
- Manipulanci, jebani - sapnął w końcu i starając się ochłonąć odczytał ponownie drażliwy akapit.
Czuł, że dał się nabrać.

# # #

Ciemna i podłużna sala audiencyjna sprawiała ponure wrażenie. Dwa rzędy kolumn podpierające strop milczały w unikatowy, pełen powagi sposób. Ciszy nie przełamała nawet wlewająca się do pomieszczenia przez dziury w murze szara mgiełka. Mężczyzna, który się z niej wyłonił ruszył w tempie mgły w kierunku stołu z ciemnego drewna.
Na blacie przed nim leżała mapa wschodnich ziem Imperium. Poruszając jedynie oczyma mężczyzna namierzył interesujący fragment, za pomocą leżącej obok szpilki nakłuł palec i zrobił z kropli krwi niewielką plamkę nad rzeką Stir po czym zniknął równie szybko jak się pojawił.

# # #

Siegfriedhof wiele przeszedł tej jesieni. Cmentarzyk na południe od miasta został przy słotnej pogodzie przekopany by stworzyć miejsce dla nowych mieszkańców. Ci nie skarżyli się na jakość nowych kwater choć szybko nabierały wody wskutek długotrwałych opadów deszczu. Dla swoich braci i siostry zakonnicy wznieśli na płaskowyżu mogiłę z kamienia. Pośród jesiennej aury sprawiała upiorne wrażenie zwłaszcza wejściem o wyeksponowanym, czarnym i szerokim nadprożu. W krypcie na zawsze spoczęli polegli w bitwie przeor Nils, kapłan Mormił i pięciu wojowników. Między nimi Ron ze swą ukochaną Liz.

Tymczasem u podnóża płaskowyżu zawisła mgła nieufności. Ludzie patrzyli sobie wzajem na ręce, odkąd trzy osoby zmarły po zatruciu studni. Pośród słotnej pogody rybacy mieli coraz większe trudności z połowem – tym bardziej, że kilku z nich po ataku wampira odnaleziono martwych na przystani. Nie poruszali się po miasteczku samotnie a zawsze w zwartej grupie i nie mitrężyli czasu póki nie znaleźli się na wodzie.
Inaczej było z rolniczą większością mieszkańców osady. Napaść nieumarłych przerwała im czas zbiorów nie pozwalając dokończyć prac. Po wizycie wampirzych sług smrodliwa choroba zaczęła toczyć niezebrane owoce i warzywa. Z niektórych drzew liście usychały i spadały zanim dojrzały owoce. Jabłka gniły jeszcze na drzewach a dynie pokrywały się toczącymi zieloną ropę parchami nim nabrały pełnię kształtów.
Czara goryczy została przelana, gdy nagłe ochłodzenie uszkodziło ziarno magazynowane w spichlerzu. Niedługo potem zrobiło się ciepło i dżdżysto. Straty wyniosły niemal połowę objętości zapasów.
Nadchodziły ciężkie dni. Miesiące. Cała zima o głodowych racjach. Ocalali nie chcieli się na to godzić. Całymi rodzinami mobilizowali się do wyrębu drewna. Flisacy liczyli zyski. Szafarz Zakonu, świadom powagi sytuacji, zrezygnował z opłat za wycinkę. Ceny w skupie spadały. Odwrotnie, niż irytacja rolników.

W całej tej sytuacji biedy nie cierpiał Dziki Bez. Mężczyzna nie zmienił częstotliwości pojawiania się publicznie – w dalszym ciągu nie drażnił proletariuszy swoją osobą. Jego lokal zdawał się jednak cieszyć większą popularnością niż wcześniej. Niektóre kobiety odwiedzały burdel z zastanawiającą regularnością, co w związku ze śmiercią wielu mężczyzn podczas ataku nieumarłych rozwiewało większość wątpliwości. Podczas jednego z pogrzebów nawet brat Jakub potępił chutliwość, która miałaby zastępować wspomnienie zmarłych i ciężką pracę.
Dziki Bez ze swego okna miał pieczę nad przystanią. Przez całą jesień nie zdarzyły się żadne napaści czy choćby bijatyki.

Nie cierpiał biedy, a wręcz mógł określić stan swojej majętności jako rosnący, łachmaniarz w średnim wieku. Żebrak zaczepiał rycerza Haralda kilkakrotnie a czynił to bez skrępowania przy ludziach i ku zdziwieniu obserwatorów nie zostawał odtrącony. Ciężko jednoznacznie ocenić, czy reputacja rycerza wzrosła czy zmalała – pośród plebsu dorobił się natomiast przydomka „hojny”.

Von Höcherko odjechał wozem zabranym z zamkniętego na głucho oddziału kompanii przewozowej na zachód ku przeprawie w Bissendorfie. Stamtąd chciał dostać się na teren swej ojcowizny.
Szlachetka wraz ze swym sługą opuścili osadę po mianowaniu nowego kapitana straży. Poprzednik zmarł po wielodniowej biegunce dziesiątego Miesiąca Warzenia. Był to kolejny zgon wartościowej osoby. Na jego miejsce został mianowany młody mężczyzna o dużej sile. Wsławił się niedługo po awansie obławą na złodzieja, którym okazał się dwunastoletni chłopiec. Nie mając doświadczenia ani wyczucia w osądach, nie kierując się nawet powszechną logiką za karę odciął młodzieńcowi dłoń. Ten następnego dnia zmarł wskutek wykrwawienia.
W ataku nieumarłych zginęła większość strażników. Jesienią nikt nie chciał zgłosić się na służbę. Świeże wspomnienia z „nocy widm” sprawiały, że potencjalni chętni odrzucali tę drogę kariery nawet za cenę wyżywienia i stałego przypływu gotówki.

Kolejne wieczory nastawały nad tym pogrążonym w niedoli miejscem.

# # #

Tamtego dnia zrobiło się poważnie zimno. Nocą szron pokrył ziemię i rośliny, domostwa i opłotki. Koty zrezygnowały z porannych przechadzek po dachach. Powietrze było cudownie przejrzyste a refleksy światła cieszyły oczy niezależnie od nagromadzonego w głowach i duszach pesymizmu.

Siódmy Miesiąca Mrozów. Zimno gryzło w nozdrza, gardło. Szczypało wszędzie tam, gdzie miało dostęp. Do miasteczka wjechał bogato uposażony rycerz z czerwienią na szacie, a razem z nim grupa uzbrojonych indywiduów. Szybko rozproszyli się po okolicy a ich intencje jeszcze jakiś czas pozostały nieujawnione.

# # #

Piętnasty Miesiąca Mrozów. Po dobrej pogodzie zostały wspomnienia. Od kilku dni ciągiem padał śnieg z deszczem a temperatura na granicy zamarzania wody uczyniła życie udręką.

Tego dnia wiele osób w Siegfriedhofie nie zdążyło zasnąć. Tajemniczy posłańcy przybyli wprost z ciemności do ich izb z ważnymi wieściami. Niektórzy zdołali zasnąć lecz szybko budzili się doświadczywszy niezwykłych, nieprawdopodobnych snów.
 
Avitto jest offline