Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2019, 21:05   #102
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Marek tej nocy długo siedział w starym tartaku. Wyglądał jakby ciężar odpowiedzialności przyciskał go do ziemi. Posmutniały, zgarbiony, pełen złych myśli.
- Nie sądziłem, że tutaj będziesz .
Ciepły głos Olafa przebiegł po pustej hali. Blondyn uśmiechnął się lekko na powitanie i przysiadł się do szeryfa. Po przyjacielsku poklepał go po plecach.
- Jak zareagował książę?
Marek rzucił beznamiętnie. Jak ktoś pokonany.
- Wyraził ubolewanie. Wszystkim nam jest smutno. Smutno, że postawiłeś nie na tego konia, że Leif okazał się kimś mniejszego formatu niż sądziliśmy. Tremere jest smutno, że zużyli całkiem mocną broń.
Szeryf pokręcił głową. Milczał dobrą chwilę.
- Przyjechałeś aby dać mi do zrozumienia, iż znowu jest brudna robota?
- Nie, Valborg robi co do niego należy. Trochę się wściekł ale daje radę. Chodziło mi o co innego.
Marek podniósł wzrok na Olafa z wyraźnym pytaniem. Seneszal jak zawsze prezentował się poważnie, stanowczy lecz też, w jakiś niewytłumaczalny sposób, ciepło.
- Wiesz, że wszyscy cię tu kochają, Marek. Chciałem ci to powiedzieć, nie obawiaj się konsekwencji. Ja też cię kocham stary draniu – poklepał go po plecach.
- Powinieneś być politykiem – szeryf uśmiechnął się drapieżnie. Był jeszcze piękniejszy niż zwykle.

***

Poranek Klausa przebiegł w zasadzie całkiem zwyczajnie jak na tak niezwykłą osobę jaką był technomanta. Spał dobrze. Musiał przyznać, iż co do zasady sypia się lepiej ma się pewność, iż zabłąkany poltergeist nie będzie fundować nam koszmarów sennych.
Sen pozwolił też eterykowi całkowicie otrząsnąć się z pozostałości „fazy” której nabawił się podczas zwiedzania umysłu nephandusa. Skwierczący na patelni bekon zagłuszał telewizję. Ten drugi głos stwierdził, iż trzeba jeść więcej wieprzowiny aby uodpornić się na imigrantów. Klaus sądził, iż żartuje. Było to wszak w jego typie humoru.
Ich humoru.
Przy głosił telewizor. Opalony blondyn relacjonował wczorajsze starcie mafii narkotykowej z policją. Podobno chciano podpalić fabrykę należącą do lokalnego biznesmena. Fabrykę mebli, zatem paliłaby się świetnie. Dziwnym trafem policja była na miejscu. Doszło do strzelaniny.
Sabat kontra Camarilla. To było jasne.
Potem gadające głowy o mądych, zatroskanych minach debatowały o niestabilnej sytuacji w Lillehammer. Wspominali zamieszki w dzielnicy muzułmańskiej, wojny gangów, rosnącej fali drobnej przestępczości. Przerzucali się danymi gospodarczymi, nieupadającym przemysłem drzewnym...
Klaus dalej nie słuchał. Pora było zjeść śniadanie, oczyścić umysł z natłoku informacji. Dopiero bez zbędnego szumu można było skierować mysi w bardziej produktywną stronę.
W tle leciały informacje o zabójstwie. Nastolatka. Brak informacji o seryjnym mordercy. Pewnie prasa brukowa powiedziałaby więcej, oficjalny przekaz nie chciał rozbudzać zbytnich emocji.
Potem na technomantę czekała seria telefonów.

***

Mervi spała źle. Póki miała się czym zająć, o czym myśleć, czym żyć – było dobrze. Gdy bodźce odpłynęły i trzeba było pozostać sama ze sobą, pusta nie pozwalała jej przespać dobrze nocy. Budziła się kilka razy, a to się jej chciało pić, a to do toalety, a to sama nie wiedziała dlaczego. Myślała, że będzie chodzić po ścianach. Wydawało się, jej, że dopiero nad ranem Jonathan wrócił do hotelu taksówką.
Gdy obudziła się z samego rana, wiedziała o co chodzi. Chciało się jej ćpać jak diabli.

***

Pierwszy telefon jaki dostał Klaus był całkiem rutynowy. Dzwonił dyrektor szkoły, pytał czy Klaus będzie mógł zacząć zajęcia od jutro, na kilka godzin chociaż. Drugi pochodził od ojca Iwana. Duchowny zapowiedział, iż pojedzie badać ucznia i jeśli Klaus chce, dobrze, aby był przy nim przy tej okazji.
Tak zatem wylądował u boku dochowanego, Jonathana oraz Hannah w pokoju ucznia. Do kompletu brakło chyba tylko ojca Adama. Jonathan właśnie toczył z Iwanem uprzejmą, krótką debatę na temat tego na ile cisza może być utajona oraz o tym w jakim stopniu hobgobliny pokazują to co właściwie dzieje się w umyśle oszalałego maga. Hannah siedziała milcząco skrępowana obecnością dwóch mistrzów i jednego adepta.
Klaus musiał przyznać, iż dyskusję wygrywał Jonathan. Hermetyk wydawał się jakiś żywszy niż ostatnie dni. Po dyskusji, wrócili do badań, chociaż ponownie więcej czasu zeszło im na ustaleniu metod. Co Klaus mógł przyznać, nie do końca wyglądało mu to spór kompetencji. Był nawet bliski przekonania, że to rzeczowa rozmowa.
Uczeń zamrugał. Zbyt szybko. Przekręcił kark ze zgrzytem w stronę Klausa. Wszyscy zamilkli.
- Profesorze Krugger… ci wszyscy ludzie… co tu się dzieje?
Twarz miał przerażoną.

***

- Spokojnie Mervi…
Tomas rzucił zimno do wirtualnej adeptki kiedy wreszcie pozwolił jej wejść do swego pokoju (trzeba było przyznać, iż dobijanie się do środka nie robiło no magu śmierci najmniejszego wrażenia). Wyglądał na lekko smutnego.
- Usiądź – bardziej polecił niż zaproponował – masz dziś coś do roboty?
Eutanatos pobladł jeszcze bardziej.

***

Patrick czuł, iż wczorajsza noc to była naprawdę dobra noc. Gdy budził się rano, obudził się w dobrym nastroju kogoś, kto przeżył szczęśliwie chwile. Nie tylko temu, iż jemu samemu udało się. Miał prawo być zadowolony z siebie gdyż spędził kilka miłych chwil w towarzystwie niebrzyskich dam, doprowadził (przypadkiem, ale jednak) do pokojowego spotkania z Opustoszałymi, a do tego wyciągnął na imprezę innego kolegę z fundacji. Mało kto mógł się pochwalić byciem na tego typu imprezie u boku hermetycznego mistrza.
Gdy umysł odzyskał pełnię władzy po przebudzeniu się we własnym mieszkaniu, Patrick dostrzel gnoma-wynalazcę z niepokojem cofającego się do tyłu. Przed jego łóżkiem, na stoliku siedziała nastolatka. Trampki na jej nogach swobodnie dyndały w powietrzu gdy huśtała stopami do przodu i do tyłu. Drobne było to dziewczę, o bladej karnacji, nieci poważnym, lecz rumianym jakby ze wstydu obliczu, burzy kasztanowych włosów na głowie przykrytych modną, materiałową czapką.
Zwykła dziewczyna o oczach barwy burzowego nieba.
Żuła gumę.
- Śpiąca królewna wstała.
Skomentowała bardzo swobodnie. Balon z gumy strzelił głośno. Zaśmiała się lekko zlizując resztki gumy z ust.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline