Halvar chodził jak struty. Po wróżbie w namiocie pił więcej niż kiedykolwiek. Padł po północy. Spał niemal do południa. W końcu wyszedł z pokoju. Jego buty były rozwiązane. Pasek przy spodniach miał zapięty krzywo. Przy sobie miał tylko sztylet z perłową rękojeścią. Nie miał ani mieczy, ani zbroi, choć zazwyczaj nie rozstawał się z nimi. Miał na sobie swoją koszulę bez rękawów, rozchełstaną.
Mruknął coś do dywagujących towarzyszy, co przy odrobinie dobrej woli można było uznać za powitanie.
Po wyjściu z karczmy zmoczył głowę w korycie przygotowanym dla koni podróżnych, to też jego mokre włosy opadały teraz na muskularny tors. I choć nie miał przy sobie rzeczy do których przywykli jego towarzysze, to znalazł nowy atrybut. Bukłak z winem.
Odświeżony wrócił do karczmy. Potoczył wzrokiem po twarzach kompanów. Wygrzebał z sakiewki ostanie dwie monety. Prawdopodobnie przetrwały pijackie ekscesy tylko dlatego, że palcom Halvara brakło zręczności by je wyjąc w trakcie pijackiej imprezy. - Nie wiem jak wy, ale ja dziś muszę zarobić na zakwaterowanie, albo ruszyć spać pod chmurką.
Powiedział, po czym dodał: - Idziemy z tym niziołkiem, czy muszę zakładać zbroję?
Nie był sobą. Zazwyczaj z uśmiechem na ustach wstawał jako jeden z pierwszych. Zazwyczaj też nie upijał się.
Towarzysze szybko wprowadzili go w plan ponownego odwiedzenia cyrku. Nie chciał tam za bardzo iść, ale nie protestował zbyt długo. Żeby uniknąć pytań ruszył zabrać z pokoju swoje rzeczy.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 15-10-2019 o 15:07.
|