Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2019, 20:47   #122
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Najłatwiej było im zamówić autonomiczną taksówkę. Nikt wtedy nie musiał jechać z niezbyt pięknie pachnącą Azjatką, nikt nie musiał się jej pokazywać na oczy, kiedy pojazd zatrzymał się na poboczu gdzieś w centrum ciągle ruchliwego Queens. Dopiero co przebudzona kobieta rozejrzała się. Na jej obliczu nie odmalował się nawet niepokój, kiedy obrała kierunek w stronę zejścia do metra. Z rzeczy komputerowych miała w sobie port i procesor, więc Remo nie mógł patrzeć jej oczami. Miał za to wgląd w przesyłane dane, a te zaczęły szaleć w próbie odzyskania straconego czasu. Większość starała się odnaleźć stare adresy, część zgadzała się z tym co haker powyciągał wcześniej z różnych miejsc i miał teraz pewność, że te próby miały na celu komunikację z SI z Pace University. Aktualnie całkiem niedostępną, szczególnie przez stare kanały dostępu. Były jednak i pakiety przesyłane do innych miejsc, niektórych aktywnych, innych nie. Deck murzyna na bieżąco skanował co był w stanie wyciągnąć i wychodził z tego dość zgrabny obraz kobiety robiącej zakupy, ale też skanującej inne miejsca, nieznane systemowi, ale lokalizowane na terenie Nowego Yorku. Po wprowadzeniu adresu wspomnianego wcześniej Śmieciarza, okazało się, że tam też sprawdzała. Podbierając jej klucz prywatny Kye bez trudu sprawdził inne miejsca. Dwa odpowiedziały, deck wyświetlił obrazy leżących na pryczach dzieci. Jedna lokalizacja wskazywała Bronx, druga Brooklyn, niestety w ten sposób nie był w stanie wskazać palcem gdzie konkretnie. Oba pomieszczenia wyglądały na miejsca bez okien, bez dodatkowych wskazówek. Dan tymczasem weszła do podziemnej kolejki jadącej w stronę Manhattanu.
- Weź mój motor na zdalny hol - Mik odezwał się przez komunikator do Psyche. - Pojadę za nią metrem.
Zaparkował przy wejściu do metra, zaskoczył z motocykla i zszedł za Dan na dół. Szedł w dużej odległości, nie obawiając się stracić ją z oczu, bo i tak mieli sygnał. Musiał tylko wsiąść do tego samego pociągu, ale na drugi koniec.
Nie było w tym nic trudnego, nawet dla kogoś nie wprawionego w śledzeniu. Metro ruszyło i po kilku przystankach otrzymał od Remo informację, że cel się ruszył. Wyskoczył, widząc przed sobą nazwę Court Square Station, ostatnią stację przed wjazdem kolejki pod rzekę. Dan rozejrzała się, ale ruch nie był mały. Zaraz ruszyła do wyjścia, a potem prostą drogą w stronę zgrupowania wieżowców mieszkalnych. Nie był to adres pasujący do żadnego z tych co posiadali.
Maroldo podążał za nią nadal w sporej odległości, podbiegając tylko gdy znikała za rogiem. Wewnątrz budynków nadajnik nie był w stanie wskazać precyzyjnie konkretnego piętra, więc sprawa miała się zaraz skomplikować. Gdy tylko Dan wejdzie do budynku Mik będzie musiał dobiec jak najszybciej, co biorąc pod uwagę, że wyciągał 30 mil na godzinę, nie było problemem. Termowizja mogła wskazać ostatnio użyte klawisze na domofonie do kilkunastu sekund po wciśnięciu.
- Śledzę - zameldował. - Kye, jesteś w stanie namierzyć te miejsca z dziećmi?
- Tylko mniej więcej - odpowiedział zapytany. - To nie tu, tyle wiem na pewno. Dałbym namiary na Bronx ekipie Elsifa, byłoby dobrze wyeliminować to miejsce, aby musiała się skierować na Brooklyn, gdzie będzie więcej miejsca do improwizacji.
Przy okazji mówienia zaczął sprawdzać co Dan kupowała i gdzie kierowała przesyłki.
- Jak teraz idzie do domu się ogarnąć to może jej to zająć. Próbujemy szukać na własną rękę? Mam zawężony obszar i pokój bez okien, bardzo pasujący do piwnicy.
- Ja bym nie czekał - rzekł Mik. W tle pobrzmiewał szum ulicy. - Bronx damy Elsifowi i Angeli, ściągniemy tam też firmową karetkę z obstawą, żeby odstawili dzieci do kliniki. Brooklyn będzie lepszy na przynętę, pan B prędzej przyjedzie tam osobiście niż na Bronx.
Psyche w pierwszej kolejności chciała zawrócić Mika i przejąć jego rolę, ale przypomniała sobie o swoim aktualnym, łatwym do zapamiętania wyglądzie. Milczała więc, podążając za celem w dużej odległości i holując motor Mika za pomocą swojego, kolejnego wypożyczonego pojazdu.
- O ile nie trzyma adresów gdzieś zapisanych, w co wątpię przy zmodyfikowanym mózgu, to możemy czekać i czekać. Podaj namiary, Kye. Rozejrzę się tam. Mik, zostawię twój motor przy budynku do którego wejdzie cel.
- Key. W bagażniku masz Spydery, mogą się przydać. Ja tylko spróbuję ustalić numer mieszkania, do którego pójdzie Dan i dołączę. Chyba nie ma co tu jej pilnować, nie? Dzwonię do Angeli i Elsifa.
Podążając w cieniu drzew dobre sto metrów za Ayako, połączył się z najemnikiem i agentką, na wstępie wyrażając nadzieję, że jeszcze nie śpią a jeśli tak to sorry za pobudkę, life is brutal and full of night operations. Następnie wyłuszczył im temat nie wspominając oczywiście o drugiej lokalizacji. Powiedział tylko, że on i pozostała trójka nie mogą teraz przybyć na Bronx.
- Poproście górę o śmigłowiec albo ze dwie firmowe karetki z silną obstawą. Albo zaangażujcie do pomocy Trauma Team i gliny - dodał. - Niech Liu albo Alan decydują. Dajcie znać na kiedy będziecie gotowi, key?
Remo przesłał lokalizację Brooklyńską do Psyche i Mika, a ta z Bronxu powędrowała do Liu i Angeli, wraz z wiadomością.
“Dzięki danym ściągniętym od Zbawiciela udało mi się trochę odszyfrować tego co próbuje trafić do SI. Ta lokalizacja to komórka jednej z trójki. Trzeba ją zneutralizować, staramy się pozostawić tylko jedną, aby mieć pewność gdzie zastawić zasadzkę. Wyślij tam najemników, my zajmujemy się resztą poza blokadą Bronxu. Cel to dzieci podpięte do elektroniki, mam obraz z kamery. Surowy pokój bez okien.”
- Zdobądź adres Liu, dalej będę ją śledził elektronicznie, jak się ruszy to zareagujemy - powiedział do komunikatora, zanim go wyłączył. - Jedziemy na Brooklyn w takim razie - powiedział do siedzącej na fotelu kierowcy Ann. - Jesteś bardzo cicha. Mogę cię podrzucić do mieszkania jeśli chcesz. Poradzę sobie z tą całą elektroniką na pokładzie tej bestii.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i pokręciła głową:
- Wszystko w porządku. Zamyśliłam się tylko. Jadę razem z wami.
"Zajmę się tym" - nadeszła od razu odpowiedź Angeli, a Remo w tym samym czasie dogrzebał się do listy zakupów, która obejmowała produkty żywnościowe i ubrania. Co więcej, wszystkie miały adres dostawy na budynek, do którego weszła Dan, ze wskazaniem konkretnego mieszkania. Mik nie musiał już nawet śledzić, o ile oczywiście nie chciał się naocznie przekonać o ewentualnych niespodziankach i jego dokładnym umiejscowieniu.
Rejon starszej części Brooklynu, tej, która jeszcze nie zdążyła wyskoczyć setkę metrów w górę, obejmował na dobrą sprawę kilkanaście budynków, centralny punkt zlokalizowany był na przecięciu 51 i 14th Avenue. Dużo do sprawdzenia bez jakiejś pewniejszej metody eliminacji.
Już w czasie jazdy na miejsce Psyche analizowała podesłaną mapę, żaden sensowny pomysł nie przyszedł jej jednak do głowy. Zaparkowała w zaułku przy 51 ulicy i już na żywo przyjrzała się temu co ich czekało.
- Ktoś ma dobry pomysł? Jakikolwiek pomysł? Czy zaczynamy od rogu i sprawdzamy najpierw piwnice każdego budynku po kolei? Wykluczyłabym na razie te, które nie znajdują się w pełni w okręgu.
- Kye namierzył sygnał, nie IP, więc chyba najbardziej prawdopodobne są te w środku, nie? - ni to stwierdził ni zapytał Mik. Zaparkował obok, ale mówił do komunikatora, by pozostali też słyszeli.
- Najpierw się przejdźmy i zobaczmy czy gdzieś na piętrach nie ma zamurowanych okien. Potem okienka piwniczne, miejsca gdzie są takowe i nie są zamurowane możemy sprawdzić z użyciem termowizji i wstępnie wykluczyć. No i bardziej prawdopodobne są budynki w gorszym stanie oraz takie gdzie pod samo wejście można podjechać dostawczakiem. Rozejrzyj się jeszcze za monitoringiem, może jak podłączymy się do kamer to nasz magik dobierze się do serwerów, gdzie zapisują dane. To Brooklyn, może jest też miejski monitoring. Można by zapuścić na nagraniach program porównujący twarze z policyjną bazą zaginionych.
Podniósł szybę kasku i uśmiechnął się już tylko do Psyche.
- Do dzieła. Mam w tym pewne doświadczenie, bo kiedyś włamywałem się do piwnic.
Ann zaparkowała na skraju wyznaczonej przez Remo strefy:
- Też wezmę się za szukanie. - Odezwałą się do hakera. - Myślisz, że ktoś ich pilnuje? Czy wszystko jest sterowane elektronicznie?
- Myślę, że ktoś musi. Wciąż wymagają na przykład karmienia i pojenia - Kye odparł po chwili, przyglądając się jeszcze satelitarnej mapie. - Podjedź na to skrzyżowanie na środku strefy, chcę mieć taki sam zasięg jak nadajnik, których przechwytuje zapis z kamery. Ta operacja, o której mówisz Maroldo, wymaga trochę za dużych środków od takiego małego robaka jak ja, a do firmy się nie odezwę bo potrzebujemy pozostać w cieniu. Hakowanie i przeglądanie miejskiego monitoringu zostawię na później, na razie przeskanuję lokalne sieci anteną kierowaną. Jak znajdę naszą kamerę to dowiemy się, który to budynek. Może to chwilę zająć, więc róbcie też swoje, po staremu. - Podał Ann mały nadajnik. - W razie gdyby mieli kable to nie pójdzie tak łatwo. Będzie trzeba hakować. Mimo to mogę się wpiąć do przekaźnika jak mnie do niego podczepicie. Według mapy to będzie to - wskazał ręką, porównując z dostępnym obrazem z satelity.
- Uważasz, że jest to coś czym powinieneś się teraz chwalić? - Psyche zapytała Mika przy wyłączonym komunikatorze, uśmiechając się jednak. - Mogę podpiąć cię do przekaźnika niezależnie od tego gdzie go umieszczono - zadeklarowała już do komunikatora jak Remo skończył mówić. Brzmi jak plan, zaczynajmy.

Jak się okazało, przekaźnik stał na dachu najwyższego budynku na rogu 14 Ave i 51 St, łatwiej więc było póki co zbadać najpierw dostępne opcje. Brooklyn w tej okolicy ciągle był względnie porządną dzielnicą mieszkalną, ze znacznym odsetkiem ludzi pochodzenia żydowskiego, którzy jak każdy wiedział zawsze mieli pieniądze. Nie było więc zamurowanych okien, zniszczonych budynków czy tajemniczych piwnic, nic nie pasowało do wybranego przez Mika zakresu - oprócz dwóch wyróżniających się na tym tle, podłużnych, piętrowych domów, prawie pozbawionych okien po bokach. Bardzo niewiele już zostało tego typu domostw w Nowym Jorku, wyglądających na coś jednorodzinnego, choć pierwszy rzut oka przywodził na myśl niewielką kaplicę wyznania chrześcijańskiego. Część okien zaklejono dyktą, budynki nie były też pierwszej świeżości, ale wciąż wydawały się funkcjonalne. Same w sobie pewnie nie przyciągnęłyby aż tyle uwagi, jednakże termowizja wykryła w obu liczne sygnatury, z których większość w pozycji leżącej. Przez mury trudno było o szczegóły w tym zakresie. Zainteresowany tematem Remo wykrył tam jedną sieć, nie potrafiąc stwierdzić w którym dokładnie budynku, lecz po przełamaniu całkiem silnych jak na potencjalny zwykły dom zabezpieczeń, dostał się do obrazu kamery skierowanej na wnętrze pokoju z leżącymi na pryczach dziećmi. Naliczyli ich osiem. Maroldo wykrył przynajmniej drugie tyle sygnatur cieplnych w każdym z budynków. Dokładniej przyjrzeć się nie mógł, a wszystkie okna były szczelnie zasłonięte. Poszedł dalej chodnikiem, by nie zwracać uwagi, niby zwykły przechodzeń. Zdążył jednak wyrzucić na płytki śnieg dwa bioniczne pająki, przekazując kontrolę nad jednym z nich Psyche.
- Zajrzyjmy Spyderami do wszystkich okien - powiedział. - Sporo tam ludzi, dorosłych też. Jeśli mamy to miejsce wykorzystać do naszego celu to nie możemy tu odjebać strzelaniny. Zresztą to nie Bronx, gliny dojadą w pięć minut.
Nawet mały Spyder w tej sytuacji był na straconej pozycji. Ktoś naprawdę się postarał, aby okna były bardzo szczelnie zasłonięte.
- Kamera jest tylko w pokoju dzieci - w komunikatorze odezwał się głos Remo, grzebiącego właśnie w tej sieci. Próbował zdobyć dodatkowe informacje o tym co działo się w środku. - Oprócz nich Dan porywała także ludzi wielu specjalności i sterowała nimi w jakiś sposób. Narkotyk połączony z komputerem w głowie? Ciężko powiedzieć, ale jego działanie nie było permanentne. Musimy wydzielić ofiary od strażników w pierwszej kolejności. Gaz usypiający do środka? - zaproponował.
- Niezła myśl - zgodził się Mik. - To stare domy, sprawdzę jeszcze Spyderami czy są drożne kominy.
Przy okazji wędrówki pajączka na dach szukał też otworów wentylacyjnych, którymi mogłyby się wślizgnąć.
Szybko okazało się, że domy nie mają kominów, a znalezione wywietrzniki miały na tyle małe otwory, że nawet coś o wielkości spydera nie miało szans się wcisnąć. Te niepozorne domy zaskakująco dobrze strzegły się przed infiltracją.
Psyche po usłyszeniu o tym, uśmiechnęła się pod nosem.
- Zabezpieczają się tak dobrze przed infliltracją, że aż sami zapraszają do użycia gazu. Jak to przeprowadzimy? Liu na pewno nam udostępni środki, w zamian dostanie wszystkich dorosłych i Dan na talerzu. Musimy tylko nie zwrócić na siebie uwagi i mieć jak zabrać dzieci. Udajemy firmę do dezynfekcji? Zwykle mają furgonetki, a jest już ciemno, co nam znacznie pomoże.
- Jest dwudziesta pierwsza - zauważył Maroldo. - Nie zapukamy do drzwi udając kogokolwiek normalnego. Tak czy inaczej racja, potrzebujemy wsparcia, choćby do transportu, za dużo tam ich wszystkich. Nie można wykluczyć bojowych cyborgów. Po cichu tego nie załatwimy. Musimy tylko zabrać dyskretnie jedno czy dwoje dzieci na przynętę, reszta niech jedzie do kliniki. Kye, zadzwonisz?
- Zadzwonię gdzie? - zapytał, wyrwany nagle ze swoich myśli. - Jak mieszamy firmę, to musimy mieć solidny plan punkt po punkcie. Dziewiąta wieczorem to nie pora z dupy, do dziesiątej się uwiniemy, a do tej godziny jeżdżą na przykład z zakupami. Albo odetniemy im prąd i podjedziemy furgonem od elektryków. Musimy wybrać, a potem zwinąć. Dostawczaka łatwiej zorganizować, logo firmy i styknie. Furgon musimy mieć, bo niczym innym nie wywieziemy małych. Zamieszanie nam sprzyja, mamy autoryzację, pojawią się gliny i chuj wie co jeszcze. Do tego czasu musi się wydarzyć tylko jedno: furgon z dzieciakami zdąży się zwinąć. Kamerami na skrzyżowaniu się zajmę. Cyborgów bym się nie spodziewał, Dan posługiwała się ludźmi. Zupełnie z dupy ludźmi, wsadzanymi w obce sobie role.
- Podjedziemy pierwsi. Załatwię gaz, mam jeszcze trochę kontaktów w mieście. Możemy dać znać, żeby pomoc była blisko, ale nie w zasięgu wzroku - zaproponowała Psyche. - Jak gaz nie zadziała to narobimy hałasu. Jak zadziała to zabieramy część dzieci i wołamy Liu, żeby posprzątała. Co wy na to? Tylko przebrania muszą być na tyle dobre, żeby dały nam czas na wprowadzenie gazu do budynków. Nawet jak nie obejmie wszystkich, to powinni być śnięci. Aha, załawię nam maski do kompletu.

Dokładny plan poprzedził sprawne działanie. Załatwianie potrzebnych rzeczy przez Liu było niebem a ziemią w porównaniu do tego samego w wykonaniu Alana. Okazało się, że Elsif szybko skończył swoje zadanie, więc najemnicy byli na miejscu w kilkanaście minut, podobnie jak gaz usypiający i dodatkowy sprzęt. Tylko przygotowanie furgonu trochę zajęło, ale ostatecznie przed jedenastą byli gotowi do wejścia. Wtedy też okazało się, że obawy były nieuzasadnione. Większość ludzi w środku stanowiły ofiary Ayako Dan, a ci nieliczni ochroniarze byli zwykłymi pionkami, zupełnie nieodpornymi na gaz usypiający. Zresztą, sprzątaniem miał zająć się kto inny. Zabrali kilkoro mniejszych dzieci i odjechali, za sobą zostawiając także znaną twarz: Madsen był jednym z tych przetrzymywanych i odurzonych ofiar. Mik byłby nawet wykorzystał sytuację, ale chwilowo był im jednak potrzebny do zamknięcia pułapki.

Ucieszył się, po swojemu, z takiej okazji do zemsty. Zaskoczony Boor nawet początkowo nie stawiał oporu, odgrażając się znajomościami. Kto wie, może utorują mu drogę do wolności? Póki co Psyche mogła odetchnąć. No, trochę.
Odnalazła się także uciekająca SI, The Blank Page w połączeniu z informatykami z Corp-Techu, zamknęli ją w wewnętrznej sieci jednej z podległych firm i wysłano ekipę sprzątającą. Tym razem nie było mowy o próbie przechowania i analizy, rozkaz był jeden: usunąć.
Sytuacja na Bronxie wybuchła gwałtownymi zamieszkami tu i ówdzie, ale prowodyrów okazało się zaskakująco mało. Poza największym elementem, wielu było przychylnych uspokojeniu nastrojów. W końcu ta dzielnica nie składała się wyłącznie z morderców i złodziei. Szczególnie, że zanim nadszedł następny dzień, gliny się zmyły. Nie zostało podane do publicznej wiadomości czego szukali i czy to znaleźli.


..:: KONIEC ::..
 
Sekal jest offline