Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2019, 08:57   #11
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Halvar założył zbroję. Co więcej nawet zarzucił na plecy obydwa miecze. Nie musiał tego robić, ale dał w ten sposób argument Gertowi w czasie negocjacji. Wszak mamy potężnych wojów, którzy mają broń na wielkie potwory i jeszcze większe potwory.

Paladyn na spotkaniu nie odezwał się słowem, co mogło być wzięte za jeszcze większą oznakę profesjonalizmu i skupienia. W praktyce starał się za wszelką cenę ukryć oddech niosący zapach okowity i wina tak obficie spożywanego poprzedniej nocy.

Wrócił do karczmy i uiścił opłatę za kolejną noc ze swojej części zaliczki. Zostawił niepotrzebne rzeczy, bo nie czuł potrzeby brania całego swego dobytku na przedstawienie cyrkowe. Zostawił też Pocałunek Selune. Większy ze swoich mieczy. Drugi, nieco krótszy postanowił zabrać. Poprzedniej nocy nie miał go ze sobą, bo i po co, skoro nic im nie zagraża. Jednak po wróżbie zachowywał się dziwnie.

Przy wejściu do cyrku długo odmawiał pozostawienia broni. Ochrona natomiast czując wyraźny odór alkoholowy od klienta z długim mieczem na plecach nalegała. W końcu, po pertraktacjach otrzymał kwit poświadczający oddanie miecza w depozyt.

Większość pokazów go zachwycała. Gdy czarodziej rozpostarł wokół iluzję historii walk o tron Halvara niemal wmurowało w krzesło. Co jakiś czas tylko ktoś z siedzących za nim narzekał, że zza czupryny paladyna ledwie cokolwiek widzi.

Gdy opuszczali namiot paladyn jeszcze głośno komentował: “To niemożliwe, żeby spętać smoka i zaprząc do służby w armii” by po chwili dodać: “trudno wyobrazić sobie doskonalsze narzędzie bojowe”.

Po odebraniu miecza z depozytu nie miał ochoty na spotkania z żadnym z artystów. Zamiast tego przysiadł przy jednym z małych placów między namiotami. Jeden z niziołków korzystając z ruchu wywołanego zakończeniem przedstawienia rozstawił się z pieczonymi zakąskami i piwem. To przypomniało Halvarowi, że nie jadł od wczoraj. Zamówił więc podane na patyku pieczone… coś. W cenie obiadu w karczmie. Do tego piwo, które w smaku przypominało wodę z beczki, w której myto kufel po piwie. W cenie krasnoludzkiego piwa. Cóż, wielkie wydarzenia kierowały się swoistymi zasadami obrotu gotówką. Pieczone coś po długich oględzinach okazało się wiewiórką. Podobno specjalnie hodowaną w książęcej hodowli, żeby mieć najdelikatniejsze mięso. Dla Halvara nie różniła się niczym od wiewiórki upolowanej w lesie przez Gerta. Może poza “książęcą” ceną.

- Panowie, jeżeli dziś ktoś z was ma ochotę na wróżby, to nie krępujcie się. Mnie już nic nie zmusi do łażenia po tych namiotach.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline