Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2007, 03:17   #6
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, Twierdza Ostrza Blasku, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Obaj samuraje do kwatery, gdzie urzędował taisa Hiruma weszli właściwie razem. Obaj przedstawili swe sprawy, i obaj zdali sobie sprawy z nagłej ciszy zaległej w pokoju, że powiedzieli coś bardzo złego.

Gdy weszli, Hiruma stał przy mapie. Potężnej postury mężczyzna, taisa był tej wielkości co Akito. Jego zbroja miała jednolicie czarny kolor, nie miała monu. Oddziały zwiadowców Hiruma często przesłaniały mon, ale jedynie Księżycowe Psy miały jednolicie czarne zbroje, była to też jedyna formacja, wedle wiedzy obu samurajów, która zamiast zawsze nosić mon na plecach, a przesłaniać go okazyjnie, okazyjnie zakładała na zbroje specjalne chusty z wyszytym monem Kraba.

Taisa nie odpowiedział od razu. Poczekał chwilę. Dłuższą chwilę.

- Fascynujące, jak zabicie jednego oni w trójkę, przy stracie trzech ludzi i ledwo uchodząc z życiem, potrafi młodym samurajom zrobić sieczkę w głowie. Hida Akito-kun, czy żołnierze Twego ojca często wpadają do jego komnaty bez pukania, by powiedzieć mu, panie, jestem słaby, nie posyłaj mnie dziś na misję, poślij mnie na wakacje? Myślałem, że jego formacja to taki dość... elitarny oddział. - na tonie głosu mężczyzny można by ostrzyć noże, aż dźwięczał od ironii - Ale może się mylę. Inaczej przecież jego pierworodny zapukałby, a nie wpadł do mej kwatery jak do burdelu. Twój stan zdrowia pozwala Ci stać, chodzić a także, jak widzę, dźwigać broń. O tym, czy to wystarcza na służbę, decyduję ja, nie ty, młodziku. I jeszcze jedno. Na całym świecie, istnieje może pięć osób, którym pozwalam się zwracać do siebie po imieniu. Jedną jest Hida Kisada-sama. Drugą jest mój ojciec. Żadną z nich nie jesteś Ty, Hida Akito-KUN.

Pozwalając, by słowa zapadły, w ciszy, Hiruma zwrócił się raz jeszcze do samuraja Kraba. Teraz jednak mówił cicho, uważnie spoglądając na młodzieńca:

- Możliwe, że poszedłeś za przykładem swego towarzysza z Klanu Smoka. Błąd. On popełnił błąd, za który zapłaci, ale jego rodzice, w świecie, do którego chcesz się udać, stanowią zbroję. Jemu taki błąd w większości wypadków ujdzie na sucho, ponieważ jego ojcem jest Mirumoto Yomei, wysoki rangą oficer, który parę razy na tydzień widzi Cesarza, a jego matką jest Togashi Hameko, jedna ze Szmaragdowych. Twoi rodzice, choć w moich oczach równie zacni, nie zapewnią Ci żadnej obrony na ziemiach Lwów czy Żurawi. Zapamiętaj to, Hida Akito, ponieważ nie chciałbym stracić dobrego bushi w idiotyczny sposób. Twoją karą będzie misja kurierska, jak również wygłoszenie kondolencji i opowiedzenie, jak zginęli ludzie, których daisho zabierzesz.

Taisa nie wykonał żadnego gestu, nie wypowiedział też żadnej formułki, która pozwalałaby Krabowi się odmeldować, wychodziło więc na to, że przyjdzie wysłuchać czegoś więcej.

Głowa Hideyoriego delikatnie okręciła się ku Smokowi. Brązowe oczy spoglądały nań spokojnie.

- Nie wiem, jakie bajeczki opowiadano Ci o Krabach, samuraju Smoka. - jak na Kraba, ten człowiek doskonale wiedział, jak odmówić uznania. Znając z imienia rodziców Fukurou, nazywając go samurajem Smoka, odmawiał uznania go za Mirumoto. Obelga, lecz takie od starszych stopniem można było jedynie znieść z honorem.

- Wiedz jednak, że choć nie dbamy o pewne idiotyczne uprzejmości a tak zwaną szczerością podcieramy sobie tyłki, bo tyle jest warta, to doskonale rozpoznajemy, kiedy ktoś odmawia nam szacunku. W moich oczach, jeszcze lata miną, nim otrzymasz pozwolenie, aby odezwać się do mnie po imieniu. I zrób to jeszcze raz bez mego pozwolenia i bez powodu, a wygarbuję Ci skórę tak, żeby wszyscy zachwycali się Twoim kolejnym tatuażem. Jestem nawet skłonny sądzić, że Twój szlachetny ojciec mi podziękuje, bo nie wyobrażam sobie jak zareagowałby ktoś na dworze cesarskim, słysząc jak młodzik parę chwil po gempukku ma czelność się z nim tak spoufalać. Wyobrażam sobie natomiast, że drogo by to kosztowało tak Ciebie, jak i Twoich rodziców.

Tsukai Inu pokręcił głową, patrząc na dwu stojących przed nim bushi.

- Dość lekcji. Wasza służba na Kaiu Kabe, panowie, dobiegła końca. Cieszę się, że ją przeżyliście. Mam nadzieję, że poradzicie sobie równie dobrze z niebezpieczeństwami wewnątrz Cesarstwa, jak poradziliście sobie z tymi z zewnątrz. Będę wręcz rozczarowany, jeśli tak się nie stanie. To inna wojna, ale wojna tak czy inaczej. Mirumoto-san, powodzenia w Twoich sprawach. Udajcie się do kwatermistrza w sprawie zaopatrzenia... - Hiruma przysiadł w seizan przy niewielkim stoliku z rozłożonym sumi-e, pospiesznie skreślił parę znaków na karcie, potem przystawił pieczęć i przesunął papier ku Akito.

- I nie ma za co, Mirumoto-san. Będę to robił tyle razy, ile będzie trzeba. Wróć tu kiedyś, to się może zdołasz zrewanżować mi tym samym. Możesz odejść. Ufam, że wiesz, gdzie znaleźć kurierów, jeśliby robili problemy, powołaj się na mnie.

Nie pozostało wiele do powiedzenia, więc Fukurou rzekł krótko:

- Hai. Domo arigato! - i wyszedł.

Taisa spoglądnął na równego mu wzrostem bushi i rzekł, normalnym już głosem:

- Hida Akito-san. Ekwipunek panów Kakita i Akodo jest już spakowany i czeka w ich komnatach. Lew dotarł tu pieszo, ale nie widzę przeszkód byś nie mógł objuczyć rumaka Żurawia rzeczami obydwu. Dostaniesz także listy do naszych dostawców na ziemiach Żurawia. Potrzeba nam ryżu, ludzi i jadeitu. Przede wszystkim jadeitu. Chodzą pogłoski, że Klan Żurawia chce ponownie otworzyć kopalnie na terenach Dzika. Nadstawiaj uszu. I jeszcze jedno. - taisa ściszył głos, nim kontynuował - Weźmiesz to - drewniana, ślicznie wyrzeźbiona i pomalowana persymona wylądowała na stole - i to - zaraz obok persymony wylądował żelazny tubus, solidnie opieczętowany i obwiązany - i przekażesz jedno i drugie panu Daidoji Sanzo, daimyo Zamku Goblina.

Taisa spojrzał ciężko na podkomendnego.

- Hida-san, nie dbam o pozostałe pisma. Nie dbam nawet o Twoje życie, choć uważam, że zapowiadasz się naprawdę dobrze. Jeśli to nie dotrze do rąk własnych pana Daidoji Sanzo, to osobiście zamaluję Twoje imię w Sunda Mizu Dojo, rozumiemy się? Nikt nie ma wiedzieć o tej konkretnej misji. W Shiro Tengu odnajdź Daidoji Yuuki. Pokaż jej persymonę. Ona zaaranżuje spotkanie, podczas którego będziesz mógł przekazać oba przedmioty. Na spotkaniu, przekażesz też wiadomość ustną. Brzmi ona: Szesnastu w przeciągu ostatniego miesiąca. W tym Hige i Ren Li. Powtórz.

Akito powtórzył. Odczuł przy tym coś dziwnego. Hige i Ren Li coś mu mówiły. Ale co? Nim miał czas się zastanowić nad tym dłużej, taisa podjął wątek:

- I jeszcze jedno. Tutaj, na Murze, mało kto będzie dbał o takie rzeczy, jak to - palec Hirumy przejechał po jego policzku, nosie. - Ale poza ziemią daną nam w opiekę... - mężczyzna wzruszył ramionami - Dlatego pamiętaj. Blizny, to oznaka służby wojownika. Jeśli komuś będzie to przeszkadzać ZA BARDZO... zabij. Nie baw się w pojedynki do pierwszej krwi. Jeśli ktoś Cię wyzwie, żądaj walki do śmierci. A najlepiej, kiedy podejrzewasz, że Cię zechce wyzwać, to wtedy już powiedz jakie pojedynki uznajesz. Zapewne uderzą pierwsi, ale na pewno nie ostatni. Możesz odmaszerować.

* * *

Kaeru Toshi, Zdobyte Miasto, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Poranek okrył miasto mgłą, dodatkowo sprzyjającą zamiarom Akodo Ichizo i jego córki. Keiko, siodłając konia, przypominała sobie rozmowę, jaką odbyła z ojcem jeszcze tak niedawno.

- Nie mam podstaw, by kwestionować honor Daidoji-san ani przyjaźni jaką obdarzyła ona Michiko-san. Czy sądzisz, Panie, że... słuszne będzie podjąć ryzyko i spędzić w Zamku Goblina kilka dni, czy też ruszać bezzwłocznie ku Przełęczy i dopiero, gdy Yuichi-san będzie bezpieczny, jeśli okoliczności pozwolą, zająć się sprawą listu od Daidoji-san?

- Mając przewagę, której przeciwnik nie jest świadom, ujawnij ją w ostatnim momencie i wykorzystaj ją, aby zwyciężyć. Pamiętaj jednak, aby nie trzymać jej w ukryciu zbyt długo, jeśli nie wiesz, jakich i ilu zwiadowców wróg rozesłał i gdzie są jego szpiedzy. Wiesz, co to za dzieło, Keiko? - widząc potrząśnięcie głową, mężczyzna kontynuował - Traktat o wojnie ronina imieniem Sun Tao. Nie znam Daidoji Yuuki. Znam Daidoji. Wiem jak wygrali w Bitwie na Równinie Słońca, wiem jak wyglądało prowadzone przez nich uderzenie na Strażnicę Czterech. Czy ręczysz za tę kobietę na tyle, by zostać w Shiro no Tengu przez parę dni? Może to ona okaże się tą ukrytą przewagą, ale czy zaryzykujesz to, co już masz, na rzecz nieznanego?

Brązowy, nakrapiany wałach cicho zarżał, próbując bezskutecznie wywęszyć jakiś przysmak w ubraniu kobiety. Mechanicznie uspokoiwszy zwierzę, Keiko kontynuowała dociąganie popręgów. Pierwsze promienie słońca utonęły we mgle skrywającej Kaeru Toshi przed wzrokiem. Jak na wiosnę, ten dzień był naprawdę zimny.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 20-03-2012 o 00:39. Powód: literówka w imieniu
Tammo jest offline