Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2019, 23:52   #6
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Co tu dużo mówić.

Maurice nie cierpiał szlachty.

Sam się z niej wywodził, ale koleje jego losu potoczyły się tak że w "współplemieńcach" zwykle widział bezmiar hipokryzji i zadufania w sobie. Bycie jakąś tam odnogą zacnego rodu uczy życia. Podobnie jak siedzenie w okopie. Właśnie służba w Gwardii ukształtowała Maurice'a de Corax w tego kim był dzisiaj. Jako rodowity Scintillianin był człowiekiem dumnym ze swego pochodzenia i dumnym ze służby Imperatorowi. Jak część genów Coraxów trafiła na rywalizującą planetę i potem powróciła "do macierzy"? Można by to opisać w istnej epopei w której często szczęście górowało nad rozumem.
Dość rzec, że Maurice był wychowywany na uczonego, a ostatecznie skończył jako zaprawiony żołnierz z wiecznym głodem walki.
Czym są salony i biblioteki wobec adrenaliny targającej człowiekiem jak marionetką i pchającej go do gwałtownych, a bohaterskich czynów?!

Stojąc na mostku pod tronem Kapitańskim Pierwszy opierał się o barierkę lustrując podlegających mu ludzi. Nosił się jak na oficera przystanło. Chociaż uważał swoich dawnych regiment Gwardii za bandę lalusiów, którzy nie potrafili zaakceptować, że już nie są na herbatce w Iglicy, ale na wojnie, to zachował swój błękitny mundur i wyjątkowo o niego dbał przystrajając nowo zdobytymi w służbie Lorda Coraxa emblematami. Nieodłączny trójgraniasty kapelusz był jego znakiem rozpoznawczym. Zawsze na sobie nosił lekki karapaks, bowiem nikt nie znał dnia ani godziny kiedy Imperator pchnie ich znów do walki.

Co ciekawe Pierwszy Oficer nie przejawiał znów jakiś wielkich talentów przywódczych. Wysławiał się kwieciście, potrafił zachować wielką kurtuazję, ale jednak często popadał w gniew. Wkurzony, dwumetrowy, wyżyłowany Arcy-zbrojny z monobatogiem w ręku był kimś z kim zdecydowanie nie należy się kłócić, dlatego rozkazy przezeń przekazane były wykonywane z dużą karnością. Za jego plecami mówiono, że ten przeklęty bicz jako pierwszej zasmakował krwi Maurice'a, czego dowodem miała być długa poszarpana blizna idąca przez całe jego plecy, zachodząca aż na prawy policzek. Niektórzy nawet szeptali, że Pierwszy wstydzi się tej blizny, dlatego zwykle nosi maskę pod którą chowało się szlachetne lecz oszpecone oblicze o czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach. Inni natomiast mówili, że danina krwi jaką zapłacił pozwalała mu teraz operować tą straszliwą bronią, którą na polu walki nie raz obdzierał ludzi żywcem ze skóry i mięsa.

Słysząc głos Lady Corax Maurice skinął lekko głową.

"Lady Kapitan, jeżeli już" pomyślał.

Wziął oddech i przemówił donośnie.

- Skup się Garlik na sterze zamiast myśleć o onction ze szkarłatnymi szatami! - skarcił współ-weterana z Gwardii, jednak nie wdając się w pyskówkę wydawał dalej polecenia.

- Stanowisko artyleryjskie, rozesłać commande do załóg wieżyczek, niech zajmą się większym szrotem na kursach kolizyjnych.

- Augery! Przerzucić wszystko co wykryje Eksplorator i Duchy Maszyny na główne holo! Niechaj Timonier ma jasne odczyty by nie władował nas na żaden wrak! Poślijcie też odczyty Lady Navigatrice!

Pozwolił sobie groźby i mniej parlamentarne zwroty zachować na inne, bardziej dramatyczne sytuacje.

O całej sytuacji w której Upoważnienie zmieniło właściciela nie myślał wiele. Wiedział co prawda że i on jest na liście dziedziców lecz... Cieszyło go że śmiertelna wyliczanka zastosowała przed nim i glejt przypadł córce Lorda. Maurice zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności z jaką się to wiąże i... i cieszyło go że to nie on będzie dźwigać to brzemię. Nie miał głowy do interesów. Wspomaganie i uczenie dziewczyny było prostsze, wygodniejsze i... dawało więcej satysfakcji.

Lecz gdyby nie daj Imperatorze coś się wydarzyło to de Corax przejąłby Upoważnienie... I najlepiej jak potrafił postarałby się wypełnić obowiązek wobec Domu i Imperatora.
Myśl o tym przywiozła go do ciekawego spostrzeżenia... Czy przypadkiem obwiesie którzy się na niego rzucili w ostatnim porcie byli rzeczywiście rabusiami? A może ich wynajęto?
Cóż... Nie zdołał ich przepytać. Dwóch oskórował na miejscu, dwóch pozostałych zastrzelił jak zwiewali.
Nie zwykł bowiem puszczać płazem takich afrontów jak napaść w ciemnym korytarzu stacji kosmicznej.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 24-10-2019 o 11:28.
Stalowy jest offline