Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2019, 16:11   #10
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Pole Bitwy było miejscem... uciążliwym. Dla każdej łajby, nawet zwrotnego i prędkiego rajdera - a Błysk Cieni wiele od takiego Hazerotha czy Havoca nie odstawał w tych sprawach. Ale to i tak dawało w takim środowisku bardzo mało.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TpQ-3J6xNN0[/MEDIA]

Mimo to, nawigacja w tym terenie była trudna. Zewnętrzne, nieliczne skały, komety czy odlatujące kawałki złomu nie stanowiły żadnego problemu, ale szybko zaczynały się schody - wielkie kawały szrotu, gęsta mnogość drobnicy, całe wraki (bądź połówki) łajb w wielkości od kilkusetmetrowych korwet eskortowych, aż po kilkukilometrowe kolosy wojenne lub transportowe. Wydawało się też, że głębiej w tym złomowisku były nawet... fragmenty stacji kosmicznych. W dodatku wcale nie można było tego wszystkiego uznać za stałe. Złom obracał się, obijał o siebie nawzajem. Sensory i cogitatory pracowały w pocie czoła aby to wszystko przeanalizować i pomóc wytyczyć optymalny kurs. Nie dało się. Za dużo danych, za dużo zmiennych. Liczył się skill pilotów, załogi, helmsmana.

Manewry były problematyczne, a praca augerów jeszcze gorsza. Pomijając analizę fizyki złomowiska, to trzeba było wszystkie te znaleziska jak najszybciej przepuścić przez filtr profitu. To zajmowało czas i energię.

Całą cholerną dobę pokładową. A to i tak było mało.

Przynajmniej, już po wlocie w chmurę, widok był... ciekawy.


8 Ianuarius, 816.M41
Błysk Cieni
Godzina 9:12, wachta przedpołudniowa


Na szczęście, Tytus Garlik, jeden z dwóch okrętowych Mistrzów Próżni, specjalista od małych łodzi, okazał się być kompetentnym sternikiem. Na pewno pomógł mu też w tym okręt. Błysk zdawał się *wiedzieć* czego od niego oczekuje załoga. Potrafił *przewidywać* do pewnego stopnia spodziewane ruchy okrętu i ułatwiał je. Duch Maszyny Błysku zaiste musiał być starożytny, przepełniony doświadczeniem, mądrością... i czymś w rodzaju życzliwości dla *swoich ludzików*.

Okręt zaliczył tylko kilkanaście zderzeń. Były wystarczająco odsunięte od siebie w czasie, aby tarcza próżniowa była w stanie wchłonąć większość tych ciosów. Sporo też dała sieć wieżyczek. Salwy quad i turbo-laserów oraz huraganowe serie eksplodujących pocisków z quad-autodziałek i megabolterów typu Vulcan były w stanie porozbijać niektóre większe fragmenty oraz rozbić w puch drobnicę, która mogła zaszkodzić pancerzowi lub zdjąć tarczę w niefortunnym momencie. Ale zwiększało to koszta - minimalnie, choć w tej czarnej dupie, w jakiej Ród Corax się znajdował, minimalnie oznaczało że gówno już zakrywało nie tylko usta, a prawie nos.

Tylko kilka kawałów przywaliło już nie w tarcze, a w pancerz, rysując, wgniatając i skrobiąc. Poszło parę małych płyt. Raz o mały włos szrot nie przerżnąłby ochronnej warstwy adamantium i nie zaczął orać po pokładach... ale jakoś się udało.

Na pewno natomiast cały ten okoliczny złom, jego ruchy oraz ogień prowadzony z sieci obronnej nie pomagał Ramirezowi w badaniu okolicy. Tym bardziej, że eter aż szumiał. Głuche sygnały, echolokacyjne odbicia, resztki jakichś kodów, sygnałów, nadań i odebrań, okazyjne erupcje plazmy lub... jakiegoś nienaturalnego syfu z potrzaskanych reaktorów, napędów. Elektryczne impulsy z porwanych sieci, fluktuacje emiterów tarcz i Gellara. I masa sygnałów z latarni zbawienia nadających znane od czasów antycznych kody S.O.S. czy Mayday.

Nie byli tutaj jedyni. Plotki głosiły, że nieco głębiej serca tego zadupia byli jacyś... mieszkańcy. Ludzie żyjący na krawędzi. Złomiarze, rozbitkowie, tacy delikwenci. Niektórzy mawiali, że wywodzili się z flot Rodu Lathimon, ale to pewnie były bajki i pierdolety z ust nachlanych marynarzy. Byli też szabrownicy, nędzniejsi nawet od lokalnych piratów, zarabiający na życie w taki sposób a pobłogosławieni tym, że mieli jakąś (najczęściej rozpadającą się) krypę. Był też silny sygnał z transpondera okrętu... należącego do innego Rogue Tradera. Krążownik klasy Tyrant Sovereign Venture, należący do Rodu RT Trask, pod kapitanatem RT Sarvusa Traska. Coraxowie nie znali się jeszcze na realiach Koronus i Port Wander, ale o Traskach mogli usłyszeć - stara rodzina, nieco podupadła, obecnie zawiadywana przez stosunkowo młodego i bardzo ambitnego dziedzica. Niestety (bądź stety), Traskowie byli prawie po drugiej stronie Pobojowiska. Nie było szans na kontakt, nawet poprzez eter czy Immaterium. Za dużo zakłóceń. Nie wiadomo nawet było, czy wykryli sygnaturę Błysku - Tempest był wszak mniejszy od Tyranta.

Wreszcie, coś udało się odnaleźć - i to stosunkowo blisko zewnętrza tego cmentarzyska. Jakiś cywilny frachtowiec. Dość łatwo dostępny, dało radę do niego dolecieć okrętem (a nie tylko lichtugami, bo za ciasno w okolicy) - tym bardziej jakby wyrąbać sobie nieco pola manewru z makrobaterii laserowych typu Sunsear, jakimi mienił się Błysk Cieni. Tak zrobili. Chwilowe "mrugnięcia" potężnych, czerwonych snopów światła ewaporyzowały co większe przeszkody, mniejszymi zaś znów zajęła się obrona p.lot.

Oczywiście nie było to pierwsze znalezisko. Już zbadali pięć wraków. Ale ten wydawał się... obiecujący. Mimo, iż rozłamany na pół, to przednia połówka (cholera wie, gdzie wywiało tylną), mniej więcej 60% konstrukcji, była w zadziwiająco dobrym stanie.

Bliskie skanowanie było wyjątkowo udane. Frachtowiec zaopatrzeniowy klasy Mundus Vecturae. Transponder IFF wciąż działał. Jego Duch Maszyny, odpowiednio zmotywowany przez Ramireza poprzez eter, podał nazwę Harvest #10, przynależność do Sojuszu Cestelle, a nawet kurs (od: Festus, do: Świat Zweihana) i manifest cargo (cargo główne: biopaliwo gazowe - czysty metan, 98% powierzchni transportowej statku; cargo dodatkowe: towary luksusowe różnego typu, 1% powierzchni transportowej statku). Długość ok. 1215 metrów całość (obecnie ok. 730 m część ocalała). W większości okręt zautomatyzowany i bardzo prostej budowy, miał śmiesznie niską załogę 175 ludzi oraz 300 miejsc pasażerskich (z pełnym obłożeniem na tym kursie). Info z czarnej skrzynki nie dało rady wydobyć na dystans. Wiadomo było tylko, że działała - podobnie zresztą jak salvation beacon nadający generyczny sygnał Save Our Selves. Wpływ środowiska sugerował, że łajba pojawiła się tutaj nie dalej, jak pół roku temu. Na temat przyczyny uszkodzeń nie wiadomo było nic. Nie było szczególnych wewnętrznych, acz kompletna separacja od reaktora plazmowego oznaczała absolutny brak mocy. Jakiekolwiek generatory zapasowe były zbyt małe, aby utrzymać moc w głównych pozostałych komponentach przez taki okres czasu. Należało się liczyć z brakiem zasilania, światła, ciepła, grawitacji, prawdopodobnie także z brakiem powietrza i ciśnienia/atmosfery (pomimo pozamykanych grodzi awaryjnych i odciętej wentylacji do sektorów oderwanych).

Prawie wszystkie sekcje transportowe były rozerwane eksplozjami od wewnątrz. Metan musiał z jakiegoś powodu jebnąć. Jedna sekcja, na towary nie-masowe, przetrwała dzięki dodatkowemu opancerzeniu, ale pobliskie śluzy były uszkodzone detonacjami. Żeby się do niej dobrać (oraz do pokładów załogi, oficerów, pasażerów czy mostka), trzeba by spenetrować łajbę gdzieś bliżej tych rozerwanych cystern gazowych albo przy przełamanym grzbiecie statku.

Pewnie odlecieliby szukać czegoś "łatwiejszego" czy "bogatszego", gdyby nie fakt, że skan jasno pokazywał - ocalała sekcja transportowa zachowała hermetyczność, podobnie jak pokłady dostępne ludziom. Te ostatnie nie odnotowały także uszkodzeń. Cokolwiek było pośród tych "towarów luksusowych", mogło przetrwać. Podobnie jak różne rzeczy na mostku czy w kwaterach. Poza tym, dostęp był bardzo łatwy, nie trzeba byłoby używać nawet lichtug do transportu szabru, tylko burtowych rękawów śluzowych.

To mógł być strzał w dychę.

Tylko, oczywiście, trzeba było najpierw sprawdzić ten statek, zabezpieczyć go... i starym zwyczajem objąć przez RT w posiadanie. A stary zwyczaj głosił, że trzeba było postawić nań stopę owego RT.

Mogli oczywiście spróbować poszukać czegoś innego, ale od mniej więcej tego momentu Pole Bitwy okrutnie gęstniało, stwarzając śmiertelne ryzyko dla Tempesta, a kolejna seria skanów poszła po prostu źle. Jedyne, co można było wykryć i poprawnie zinterpretować, to salwy z broni pokładowej jakimi Traskowie walili wgłąb jakiegoś swojego, konkretnego odcinka Pobojowiska. Wyrąbywali sobie drogę do jakiegoś konkretnego celu.


EDIT: Test kości nr 2...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 26-10-2019 o 18:38.
Micas jest offline