Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2019, 19:35   #3
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Lucius siedział jedząc kolację i popijając winem. A gdy podeszli do niego, gestem dłoni wskazał dziewczynie miejsce po przeciwnej stronie i czekał w milczeniu, aż usiądzie. El posłusznie zajęła miejsce zerkając to na Luciusa to na jego przydupasa.
- Jesteś bardzo interesującą osóbką panno Morgan.- stwierdził spokojnie Lucius odrywając się od posiłku.- Wiesz czemu?
- Nie wiem co według Pana może być interesujące. - Odpowiedziała, starając się zachować spokój.
Lucius zamilkł i przyglądał się długo dziewczynie jakby chciał ją przeszyć wzrokiem. - Nie ty… nie jest w tobie nic interesującego według mnie. Natomiast ktoś bardzo ważny i bardzo wpływowy uznał, że ty sama jesteś dla niego interesująca.
Morgan przełknęła ślinę, starając się zwilżyć wyschnięte usta.
- To musi być… bardzo ciekawa persona. - Odpowiedziała coraz bardziej obawiając się strony, w którą zmierza ta rozmowa.
- Tak. Z pewnością… bardzo ciekawa ciebie. Nie wiem czemu, co prawda.- odparł Lucius nalewając sobie wina.- Przybędzie tu jutro wieczorem, a ty… masz również się tu zjawić i się z tą osobą spotkać. I lepiej dla ciebie, żeby wszystko przebiegło dobrze.
- Zrobię co w mojej mocy. - El zacisnęła palce na materiale spódnicy.
- Zrób to… a teraz zmykaj. - odparł Lucius rozdrażnionym gestem dłoni odganiając El niczym natrętną muchę.
Czarodziejce nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Szybko podniosła się z krzesła i wycofała w stronę kontuaru. Teraz jak nigdy potrzebowała pogadać z Mel, ale czuła że przyjdzie jej na to nieco poczekać.
Przysiadła na chwilę tylko i po chwili zjawił się Karl z odrobiną czegoś mocniejszego. Nalał trunku do kieliszka i podsunął dziewczynie.
- Co się stało? - zapytał.
- Jutro pojawi się tu ktoś ważny. - El jednym ruchem wychyliła zawartość kieliszka i zadrżała, czując palącą gorycz w ustach. - Chce się ze mną spotkać.
- To brzmi poważnie, ale jeszcze nie niepokojąco. Gdybyś była w tarapatach to raczej zaciągniętoby cię siłą do tego typka.- pocieszał ją półork.
- To.. prawda. - Karl miał rację. Czarodziejka odetchnęła nieco i uniosła kieliszek. - Polejesz jeszcze?
- Jasne… na koszt firmy. - stwierdził półork dolewając kolejną porcję trunku.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się ciepło do Karla i zerknęła w Kierunku Mel czy ta dalej jest zajęta. Potem jej wzrok przesunął się w kierunku miejsca, w którym jeszcze przed chwilą rozmawiała z Luciusem.
Panna Sparks już odpędziła się od wielbicieli bez grosza i siedziała sobie samotnie czekając na bardziej wartościowych klientów. Popijając kawę zerkała w kierunku El, natomiast sam Lucius stracił wszelkie zainteresowanie czarodziejką i jeśli już gdzieś spoglądał, to tylko w kierunku Dalii.
Czarodziejka rozejrzała się po lokalu zastanawiając się, czy dla Mel szykuje się pracowita noc. Może powinna wrócić tu rano? Wypiła połowę zawartości kieliszka, spoglądając w bursztynowy trunek i czując jak gorąc ponownie rozlewa się po jej wnętrzu. Tak podobny i tak różny od ciepła, które ofiarowała jej Dalia.
Obecnie panował spokój w barze. Jedynie Amelia znikła na pięterku z klientem, a ludzi i nieludzi było teraz niewiele. Melody się wyraźnie nudziła. Czarodziejka wzięła resztę swojego trunku i podeszła do przyjaciółki. Zbliżając się pomachała jej.
- Cześć. - Spróbowała się uśmiechnąć ale jej mina nadal była niepewna.
- Cześć, siadaj… o czym chciałaś ze mną pogadać? - zapytała wesoło Melody odsuwając butem krzesło, by El usiadła obok niej.
- Trochę poplotkować, chciałam ci pokazać nowy eksperyment mamy. - El zamachała trzewikiem pod którym znajdowała się nietypowa pończocha. - Ale Lucius nieco mnie rozdrażnił. - Czarodziejka zacisnęła palce na kieliszku.
- Nie bardzo mam czas na oglądanie eksperymentów, ale może wpadniesz rano pokazać…- zamyśliła się Mel rozważając opcje. - Chociaż… skoro masz na nogach, to może jakoś da się szybko obejrzeć. A co do Luciusa, to się nie przejmuj… szczeka ale nie gryzie.
- Nie wiedziałam jak będziesz stać z czasem wieczorem… dobra chyba po prostu chciałam nieco pogadać. - El westchnęła ciężko i dopiła zawartość kieliszka. Chętnie dopytałaby przyjaciółkę o jej pierwszy raz.. o to wszystko co mówiła Dalia. Jednak nie powinna przeszkadzać jej w pracy bo Melisandrae ją stąd wyrzuci.
- Na razie nie ma nikogo z ciężką sakiewką, więc możemy pogadać. - uśmiechnęła się ciepło Melody. I spytała troskliwie.- Co cię męczy El?
- Ciekawość i to tym gorsza im częściej tu bywam. - Czarodziejka zapatrzyła się na wnętrze do lokalu. - Gadałyśmy o tym.. wiesz.. że nie miałam jeszcze mężczyzny… Dalia też mi dziś o tym napomknęła.
- Domyśliłam się. - odparła z uśmiechem Melody popijając kawę, rozluźniona i spokojna.- Nie przejmuj się tym jednak. Gdy trafisz na tego “odpowiedniego”, to niech on się martwi by stanąć na wysokości zadania. Ty nie musisz.
- To prawda… ale może.. coś ze mną nie tak? - “Skoro dobrze bawiłam się z Dalią” dodała w myślach i westchnęła ciężko, zerkając w dół na pusty kieliszek. - Do tego jeszcze jutro mam się spotkać z kimś ważnym od Luciusa.. podobno jest mnie ciekaw… albo ciekawa.
- Co niby z tobą jest nie tak? Nie podobają ci się mężczyźni.- Melody krytycznie rozejrzała się dookoła.- Nooo… ci tutaj, poza Karlem, nie są szczególnie intrygujący. Ale przecież dużo jest przystojniaków na świecie.
- Chcesz mi jakiegoś pokazać? - El zaśmiała się. Podobali się jej mężczyźni. Nawet brat Mel.. tak odrobinę. Ale on był jakby poza jej możliwościami.
- Możemy pójść we dwie na potańcówkę i sobie jakichś poszukać.- zaproponowała panna Sparks.- Nie dziś co prawda, ale znajdę czas na to. Pokażę ci ich wszystkich.
Po czym nachyliła się ku czarodziejce, by spojrzeć jej w oczy. - Nie jest z tobą nic nie tak. Spójrz na mnie. Sypiam z tyloma mężczyznami, a jak dotąd żaden z nich nie okazał się czymś więcej niż interesem lub igraszką jednej nocy. Nie masz się do czego spieszyć, jesteś piękna… i znajdziesz swojego wybranka. Jestem pewna.
- Dzięki. - El uśmiechnęła się do przyjaciółki i nagle sobie o czymś przypomniała. - A jeśli chodzi o ciekawostkę. - Odwróciła się na krześle tyłem do sali i uniosła spódnicę, odsłaniając przez Mel swoje pończochy, po których jeszcze niedawno wodziły dłonie Dalii.
- O ty bezwstydnico… są tak krótkie, że to aż skandal.- zachwyciła się Melody, a jej palce musnęły łydkę El, gdy się pochyliła wodząc po pończoszce. - Miły w dotyku materiał. To naprawdę piękne dziełko.
- Chciałabyś? Chyba dam radę powtórzyć po mamie. - Czarodziejka uśmiechnęła się.
- Tak… z pewnością bym chciała. Moje są wełniane.- odparła kwaśno wskazując na swoje zgrabne nogi w szaro-buro-białych pończochach.- Dzięki.
- Dobra, to mam co robić wieczorkiem. - El wstała opuszczając spódnicę. - Zajdę po materiał do sklepu kolonialnego Maerlicka. Nie wiem czy uda mi się coś uszyć do rana, ale na za dwa.. trzy dni… jak przeżyję jutrzejsze spotkanie.
- Nie musisz się tak śpieszyć. Przecież nie zamierzam zniknąć.- odparła ciepło panna Sparks i spochmurniała pytając.- O co chodzi z tym… spotkaniem?
- Podobno jest ktoś.. ważny dla Luciusa… ktoś kto uważa mnie za interesującą. - Czarodziejka westchnęła. - Ma się tu ze mną jutro spotkać.
- O do licha… ktoś ważniejszy od Luciusa…- zadumała się Mel.- Trudno to sobie wyobrazić. Myślałam, że siedzą gdzieś tam w ogrodzonych posesjach głęboko w gettcie gnomów. I nie wychodzą stamtąd w ogóle.
- Wyjątkowo planują wyjść. - El klapnęła z powrotem na krzesło.
- Czemu akurat ty? Czego od ciebie chcą? - zadumała się Melody i podrapała za uchem.- Gdzie masz go spotkać?
Czarodziejka zastukała palcem w stół. - Tutaj… w Pączku.
- Oooo to powiem Melisandrae… ona ma swoje wpływy w organizacji. Dopilnuje, by nie zrobili ci krzywdy. A tu… Karl pomoże i Dalia i może… - zaczęła planować Mel. -... i Penny. Zatrudnimy ją i… jakoś zapłacę.
- Może… tylko ze mną porozmawiają. - El zaczęła się nieco obawiać. - Ja nie chcę byś musiała za mnie płacić.
- No dobrze. Zresztą nie wiem jak bym zapłaciła Penny. Musiałabym podpytać Dalię, co ona jej zrobiła.- westchnęła Melody opierając dłonie na stole i swoje miękkie piersi przy okazji.
- Penny.. lubi kobiety? - Elizabeth spojrzała na przyjaciółkę nieco zaskoczona.
- Nie wiem. Chyba… nie? Dalia ją okręciła wokół palca i wiesz.. coś między nimi się stało.- odparła niepewnie Melody.- Dalia ma talent do wmawiania ludziom różnych pomysłów i idei.
- Tak… zauważyłam. - Czarodziejka przyjrzała się siedzącej obok prostytutce. Czy możliwe było, że Melody rzeczywiście coś do niej czuła, czy to także było “wmawianie” Dalii.
- Tak więc… nie wiem. Dalia mogłaby wiesz… skłonić Penny do czegoś. I mogłaby mi powiedzieć jak najemniczkę skłonić do zniżki. -zadumała się Melody.- Przecież nie jestem brzydsza od Dalii, prawda?
- Jesteś prześliczna. - Elizabeth zaśmiała się. - Mam jednak nadzieję, że nie będzie takiej konieczności, a jak już… - Czarodziejka zawahała się. - Zapłacę sama za siebie.
- A dużo masz oszczędności? Najemnicy bywają drodzy.- Mel opacznie zrozumiała tę deklarację.
- Wiesz… coś wymyślę. - El zarumieniła się lekko.
- No nie wiem czy zdołasz odpracować.- zadumała się Mel niezbyt przekonana co do planu przyjaciółki.- Jako czarodziejka nie masz doświadczenia w takiej najemnej robocie.
- Ja… - Czarodziejka nie chciała oszukiwać przyjaciółki. - może… mogłaby swoim ciałem. - Ostatnie słowa wyszeptała cichutko.
- Cooo?!- Melody niemal zatkało, gdy usłyszała te słowa. Spojrzała szeroko otwartymi oczami na swoją przyjaciółkę wyraźnie nie wiedząc jak zareagować na tą deklarację.
- Wolę to… niż byś ty… musiała. - Czarodziejka czuła jak rumieniec rozlewa się jej na całą twarz. - ale… może nie będzie trzeba.
- El. Ja sypiam z kobietami… niektórymi, jeśli dobrze zapłacą. No i wiem jak je zaspokajać. Ty nie masz o tym pojęcia. I to będzie mniejszy przymus dla mnie niż dla ciebie.- westchnęła zrezygnowanym tonem Mel. I syknęła niemal zirytowana. - Czuję w twoich słowach podszepty Dalii. Wiem że są słodkie, ona mogłaby namówić pustelnika do odwiedzin swojego łóżka, ale… jak się z tym prześpisz, to rano zrozumiesz jakie głupoty wypowiadasz. Nie daj się jej manipulować sugestiami.-
Czarodziejka przytaknęła swojej przyjaciółce. Nie wiedziała jak jej powiedzieć, że przed chwilą była z Dalią. - Ale to… wiesz.. po prostu nie chcę cię w to wplątywać. Wiesz, że z nimi nie warto zadzierać.
- I co… mam stać z boku, gdy moja najlepsza przyjaciółka ma problemy? Poza tym, dla mnie to nie jest takie poświęcenie jak dla ciebie. Ot poprzytulam się i dam parę całusów i… zrobię… inne rzeczy.- wzruszyła ramionami Mel, mamrocząc ostatnie słowa. -... Nic czego bym już nie robiła.
- Nadal… to nie powinno tak wyglądać. - Czarodziejka westchnęła. - Zobaczymy jutro… może… nie będzie kłopotów.
- A jak będą… możesz na nas liczyć.- odparła z uśmiechem Melody, po czym spytała zmieniając temat, na gorszy.- Po co poszłaś na górę z Dalią?
- Zamówiła u mnie gorset. - El odpowiedziała szybko ale po chwili zastanowienia dodała. - I chciałam ją nieco wypytać.
- To czemu nie wypytałaś mnie? Ja bym chętnie ci na wszystko odpowiedziała, w zamian za nowy gorset. - odparła figlarnie Mel nachylając się bardziej ku przyjaciółce eksponując przy tym bardziej swój biust. - I o co pytałaś?
Elementy zmieszała się nieco.
- Ekhym.. jak… nie zachodzi cię w ciążę… - Zaczęła od łagodniejszego tematu licząc na to, że nie przejdą do kolejnego.
Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Melody, gdy to usłyszała. Pochyliła się i podwinęła spódnicę wysoko odsłaniając lewe udo. Wyjęła zza pończoszki małą fiolkę od niej przymocowaną.
- Dolewasz do drinka mężczyźnie i masz spokój. Zapewnia bezpłodność kochankowi. Nie ma smaku…- wyjaśniła podając fiolkę El. - A teraz mów, kim jest ten szczęściarz? Kto ci wpadł w oko, tak bardzo że zamierzasz uczynić go swoim pierwszym?
Czarodziejka powoli zamknęła dłoń prostytutki na fiolce, swoimi dłońmi.
- Jeszcze… nie mam nikogo takiego… byłam jedynie ciekawa co zrobić… gdyby się znalazł.
- Ach… ale chyba masz już poważne plany, co? Więc co ci Dalia powiedziała. I czemu akurat ją pytałaś, a nie mnie?- zapytała zaciekawiona Melody i wsunęła przyjaciółce fiolkę do kieszeni… na “kiedyś”..
- Czasami mam wrażenie, że nie chcesz rozmawiać o tym wszystkim. - El uśmiechnęła się niepewnie. - Po za tym chciałam ją dopytać czy lubi swoją pracę i wiesz.. takie tam głupoty. A co do planów… chyba zaczynam się z tym czuć niekomfortowo, ale nie chciałabym by to był ktokolwiek.
- Nie powinien to być ktokolwiek. Musi rozgrzewać twoje serce i rozpalać lędźwie i powinien być delikatny… bo pierwszy raz może być deczko bolesny. - wyjaśniła Melody i wzruszyła ramionami. - Po prostu nie chcę ci mieszać w głowie. Gdybyś słyszała co tacy klienci i klienci czasem żądają…- zaśmiała się cicho Mel.- … potrafią trafić naprawdę pokręceni amatorzy seksu.
- Czasem.. wolałabym wiedzieć. - El uśmiechnęła się ciepło i jeszcze raz rozejrzała po sali jakby szukając kogoś kto by się nadawał.
- Trafi się taki, który rozpali twoje myśli, którego pocałunki pieściłyby twoje ciało już tu w głowie.- mruknęła Melody nachylając się mocniej ku Elizabeth i westchnęła. - Jeśli tak ci się spieszy, to wystarczy taki co… wiesz, rozpala choćby lędźwia. Jaki by się nadał… twardy mięśniak czy delikatny elfik? Który lepszy?
- Nie… nie śpieszy mi się… tylko… nieco dziwnie się czuję. - El westchnęła ciężko. - Spotkałaś kogoś takiego? Kogoś kto rozpalał twoje myśli?
- Paru.. z jednym straciłam dziewictwo… z innymi lubię się kochać… co jednak nie przeszkadza pobierać opłat.- zachichotała Mel.
Czarodziejka też się zaśmiała.
- To może i ja kogoś takiego spotkam. - Powoli wstała z krzesła. - Wracam do domu… tylko… zastanawiałam się ostatnio czy dałabym radę uszyć majtki podobne do tych twoich z koronką, na krawędzi.
- Z pewnością… - odparła z uśmiechem Melody i spojrzała w kierunku drzwi. Przez które właśnie ktoś przechodził. Jej klient.
- El… poczekasz chwilę? Jeśli masz czas.- zapytała Melody również wstając.
- Mogę poczekać. - Czarodziejka uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Będę gadać z Karlem.
- Dzięki.- Mel nachyliła się i cmoknęła Elizabeth w policzek, po czym ruszyła do swojego starego klienta. Dalia zaś znikała już na górze z samym Luciusem.
Morgan wróciła do kontuaru i postawiła przed Karlem pusty kieliszek.
- Nalejesz jeszcze samotnej kobiecie? Nawet zapłacę. - Wyszczerzyła się do półorka.
- Tak psze pani.- zażartował półork i nalał trunku. Po czym spytał.- Dobrze się bawisz? Dalia nie wymęczyła zaczepkami?
- Nie… była bardzo … sympatyczna. - El upiła spory łyk czując już że alkohol wyraźnie ja bierze. Będzie musiała się zebrać do domu.
- Aaa… Lucius? Też był sympatyczny. - mruknął cicho Karl.
- Nie… chyba mnie nie lubi. - Czarodziejka westchnęła cieżko i kolejnym łykiem opróżniła kieliszek. Świat wokół delikatnie zafalował.
- Co się stało?- spytał Karl, lecz nim Elizabeth zdążyła mu odpowiedzieć musiał się oddalić ku innemu klientowi. A sama dziewczyna długo nie była sama.


- Miss… Dalia?- zapytał ktoś, młody głos.

Właściciel tego głosu, był również młody i niezbyt pewny siebie.
El przyjrzała się mężczyźnie, był… niesamowicie przystojny! Trochę zdawał się nie pasować do tego miejsca. Jednak… pytał o Dalię. Czarodziejka uśmiechnęła się słabo.
- Nie. Dalia właśnie ma klienta. - Odpowiedziała ciesząc się choćby odrobiną uwagi od takie mężczyzny. Nawet jeśli wynikała ona z pomyłki.
- Och… przepraszam. Myślałem… Miss Dalia miała być piękną czarnowłosą kobietą, więc uznałem… przepraszam za to nieporozumienie. Mam nadzieję, że nie obraziłem tym pani.- zaczął się pospiesznie tłumaczyć młodzian.- Czy...obraźliwym będzie zaryzykowanie…-
Chyba było, bo nie dokończył myśli.
- Przyjaźnię się z Dalią… to azjatka, więc łatwo Panu będzie ją rozpoznać. - El nie była obrażona, choć wiedziała o co chodziło. Pomylił ją z prostytutką, ale i… nazwał piękną… tak jakby. Ale nadal… - Jak chciałby Pan zaryzykować?
- Ach… no… poradzono mi ją, bo ja tu przybyłem w interesach… wiadomego rodzaju. Prezent z okazji urodzin, że tak powiem. Należy się wykazać.- odparł z uśmiechem mężczyzna.- Ten tego… pani jest również jedną… czy… raczej tu… prywatnie. Przepraszam o takie posądzenie, ale samotna kobieta w takim miejscu… sama pani rozumie.
El zaśmiała się.
- Też jestem tu jakby w interesach. Szyję bieliznę. - Przegrała. Nie było szans by ktoś taki się nią zainteresował. Prezent… ciekawe kto mu go sprawił. - Ale kobiety też korzystają z tego miejsca.
- Kobiety? Jak… - młodzian zerknął na dekolt El i lekko się zaczerwienił.-... a więc panna… szkoda, że tak śliczna niewiasta jak pani, nie ma ocho… zainteresowania w płci przeciwnej. Wielce to duża strata dla rodzaju męskiego.
- Elizabeth Morgan. - Czarodziejka przedstawiła się. - I jak wspomnialam przyjaźnie się z dziewczynami i szyję im bieliznę. Nie korzystam z ich usług. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. Jego zmieszanie było tak urocze. Do tego… nazwał ją śliczną niewiastą.
- Charles … Bruckner…- przedstawił się mężczyzną i dodał cicho.- … nie pracuję jeszcze. Ale będę księgowym, kiedyś. Mój przyjaciel rzekł: Charlie… nie radzisz sobie z kobietami, za dużo gadasz. Więc idź… tu…- wskazał dłonią na salę. -... prostytutki są tu dobre jak w Uptown i nie tak chole… przepraszam...nie tak drogie i one zajmą się twoim pytonem. Pytaj o Dalię, to czarnosłowa obieta która robi cuda ustami i ma bardzo… resztę wstydzę się zacytować.- rzeczywiście się rozgadał, zezując na dekolt Elizabeth.
Czarodziejka znów się roześmiała i zerknęła na półorka.
- Polejesz nam Karl? - Powróciła wzrokiem do Charlesa. - Nie wiem czy… niedrogie, ale na pewno doświadczone. - Powoli przesunęła kieliszkiem po blacie kontuaru. - Dobrze Panu doradził.
- No… ale mam pecha. Jedyna piękność jaką zauważyłem, jest… cóż… niedostępna.- westchnął Charles nie odrywając oczu od krągłości El, podczas gdy Karl nalał alkoholu im obojgu. - I muszę czekać… nie wiem czy starczy mi odwagi. To mój pierwszy.. raz w zamawianiu takich… usług. Nawet nie wie panna ile się zbierałem na odwagę, by podejść do pani.
- Na pewno jestem niedostępna do takich usług. - Czarodziejka podała mężczyźnie kieliszek. - Co najwyżej można zaprosić mnie na kolację czy inny spacer. Proszę… to na odwagę.
- Teraz w sumie…- odetchnął głęboko i nachylił się ku El szepcząc wstydliwie.- O ile panna przymknie oko na moją kondycję. Bo… wziąłem… afrodyzjak… i… patrzę na afrodyzjak.
To zaskoczyło czarodziejkę. Poczuła przyjemny dreszcz gdy usta mężczyzny zbliżyły się do jej ciała.
- Postaram się. - Wyszeptała, zerkając w kierunku schodów na górę. Czy powinna wychodzić… była umówiona z przyjaciółką tylko… że ona gdzieś zniknęła. El przygryzła na chwilę wargę. - Czy mam się czuć zaproszona?
- Na spacer lub… na kolację.- uśmiechnął się Charles potakując. Karl przyniósł zaś kieliszki z kolejną porcją rozgrzewającego alkoholu.- Aczkolwiek… nie za bardzo… potrafię… zabawić rozmową damy.
- Jakoś… może sobie poradzimy. - El chwyciła kieliszek Charlesa i na chwilę zawahała się. Czy do czegoś między nimi dojdzie? Podobała się mu.. a on jej… Szybkim ruchem wydobyła z kieszonki niewielką fiolkę i dolała jej zawartość do drinka mężczyzny nim go mu podała. Sama zaś chwyciła drugi kieliszek. Cóż… może mu nie zaszkodzi. - To za… wspólny wieczór? - Zaproponowała toast uśmiechając się niepewnie.
- Zaa wspólny wieczór. W sumie nie muszę się aż tak spieszyć do Dalii.- odparł mężczyzna wypijając trunek z zawartością fiolki, bez wahania. - A jaką to bieliznę… pani produkuje?
Teraz to El już wyraźnie podpita przysunęła się do niego i odezwała szeptem.
- Gorsety… pończochy… majtki. - Wymawiała kolejne pozycje powoli czując narastający w ciele gorąc. To była wina Dalii. Gdyby niei ona… i Lucius… nie wypiłaby tyle i… - Wszystko by skusić taki Panów jak Ty.
- Chciałbym to zobaczyć…- wymsknęło się mężczyźnie, ale zaczął pospiesznie przepraszać.- Too… znaczy… nic.. nie chciałem urazić. To pewnie piękne dzieła sztuki…-
Znów wzrok jego utkwił w dekolcie El. Popijając trunek ośmielił się… chwycić za jej udo przez spódnicę. Korzystał z bliskości ich ciał, gdy Elizabeth szeptała.
- Tak… piękne. - Czarodziejka przestawała myśleć rozsądnie. To miał być ktoś wyjątkowy… ktoś… Przysunęła się bliżej i znów odezwała się szeptem. - Gdzie mnie zabierzesz?
- Nie znam tutejszej okolicy. Myślałem o odprowadzeniu cię do domu… i…- dłoń mężczyzny zacisnęła się mocniej na udzie El przesunęła powoli po nim.- ...chyba, że tu gdzieś… jest… dobre miejsce na zjedzenie kolacji.
Elizabeth znała ten przybytek jak własną kieszeń. Wiedziała jak duży jest ten budynek i że nie wszystkie pokoje na piętrze zostały już przydzielone pracownicom. Dwa były puste.
- Mam pewien szalony pomysł. - Czarodziejka wyszczerzyła się. Jeśli Moppy da jej nieco “na wynos” możliwe, że będą mieli bardzo kameralną kolację. - Pytanie czy chcesz zaryzykować.
- Cóż… mogę jutro przyjść do Dalii panno Morgan. I jeśli nie nudzi moje towarzystwo, to mogę się poświęcić i zaryzykować. - odparł młodzian, którego rozpalony wzrok nie mógł się oderwać od dziewczyny.
El odebrała mu kieliszek i odstawiła go na kontuarze, mrugając do Karla, po czym chwyciła Charlesa za rękę i wyprowadziła z lokalu. Na ulicy panował mrok, ona jednak nawet się nie rozglądając poprowadziła go przez bramę, na tyły by zajrzeć do uchylonych drzwi kuchennych w poszukiwaniu niziołki.
Moppy przygotowała posiłek na wczesny poranek, pozostawiając strawę w rozgrzanym piecu. Pochylona nad nim niziołka raczej nie spodziewała się El. A i sama Elizabeth nie spodziewała się, że podchmielony Charles zbierze się na odwagę… i że poczuje męskie dłonie chwytające ją za pośladki, gdy zaglądała do kuchni przez wpół otwarte drzwi.
Czarodziejka w ostatniech chwili powstrzymała okrzyka zaskoczenia i przywarła do ściany przy drzwiach.
- Co… - Spojrzała na mężczyznę, opierając się o chłodny mur.
- Przepraszam… nie wiem o mnie naszło.- odparł cicho mężczyzna podnosząc dłonie w geście poddania.- Naprawdę nie chciałem tego… jakoś tak… jest mi naprawdę przykro, nie chciałem urazić panny… bo…-
El zauważyła też coś jeszcze teraz. Jak wizualnie wygląda działanie afrodyzjaku. Charles… był poważnie opuchnięty tam w dole.
- Błagam… przestań przepraszać. - Chwyciła za poły surdutu mężczyzny i przyciągnęła go do siebie by sięgnąć wargami do jego ust.
Pocałunek… pierwszy pocałunek z mężczyzną… było inaczej niż z Dalią. Głównie dlatego, że jej wybranek nie wiedział co robić. Przez dłuższą chwilę jego usta niemrawo się poruszały, nim przylgnęły do warg tak jak Dalia to robiła… choć jakoś tak nieśmiało i niepewnie. Jego dłonie na piersiach El… te zacisnęły się zachłannie i masować poczęły owe krągłości.
I to wszystko przy muzyce gwiżdżącej Moppy przygotowującej kuchnię na poranny raban.
El zaciskała kurczowo palce na materiale stroju Charlesa. Niechętnie przerwała chaotyczny pocałunek.
- Na górze są pokoje. - Wyszeptała z trudem panując nad rozgorączkowanym oddechem.
- Acha… i co… to znaczy… co…- ciężko było myśleć Charlesowi gdy czuł pod dłońmi krągłości jej piersi.- Jesteś piękna...czy… przemkniemy się tam, gdy ta niziołka, pójdzie spać?
- Nie… są drzwi.. dla służby. - El chwyciła jedną z jego dłoni i pociągnęła go w stronę kryjących się za składzikiem z drewnem wąskich drzwi. Jak zwykle były otwarte. Pociągnęła mężczyznę wąskim korytarzykiem i już z przyzwyczajenia skręciła na wąskie strome schody. Znała to przejście jak własną kieszeń, gdyż często wymykała się tędy z pokoi dziewczyn.
 
Aiko jest offline