Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2019, 20:37   #4
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Alkohol jednak robił swoje. Potknęła się i opadła na stopień siadając na nim, na szczęście. Charles jednak upadł na nią.
I zaczął znów całować usta, tym razem od razu śmiało, tym razem już namiętnie… tym razem zapominając o całym świecie. Jego dłoń wśliznęła się pod bluzkę, pod gorset… zacisnęła na nagiej piersi. Żaden mężczyzna, przed nim nie poważył się na coś takiego. Schody były ciemne dość, więc może ten mrok dodał mu śmiałości?
Pocałunek na szczęście zdusił jęknięcie, które chciało opuścić usta czarodziejki. Musiała zaprzeć się dłońmi o ściany by nie zaczęli się zsuwać po stromych schodach, a on… och toż nikt nigdy wcześniej. Jej ciało drżało, a piersi napięły się tak, że stały się niemal bolesne. To.. to był.. jej pierwszy raz… nie mogą… nie na schodach. Jej łydka w dziwnym odruchu oparła się o biodro Charlesa.
Młodzian miał pewnie niewiele więcej doświadczenia od niej. Ale po co je komukolwiek? Oboje mieli wszak instynkty wrodzone każdemu żywemu stworzeniu. Charles całował usta i szyję El… uwolnił pierś jej od swojej dłoni, by… po prostu podciągnąć w górę jej spódnicę… acz nie miał w tej chwili głowy do podziwiania jej pończoszek. Dyszał pożądliwie na oślep próbując wymacać jej majtki.
- Do pokoju. - Morgan bardziej rozkazała niż poprosiła. Czuła znajomą wilgoć, która już zrosiła jej bieliznę. Zaraz to zrobią… tu na schodach… chciała go objąć, jednak gdy tylko puściła się ściany zjechali o stopień.
Niecierpliwe palce mężczyzny zsunęły jej majtki z bioder i musnęły jej rozpalony zakątek.
Ale gdy zsunęła się nieco...to wyrwało go z tej gorączki.
- Uroda twoja kusi…- próbował się wytłumaczyć, próbując odsunąć przy okazji.
El chwyciła go uwolnioną ręką i pocałowała znowu, obejmując jego biodro swoją nogą.
- Nawet… nawet się nie waż… - Całowała zachłannie. Pragnęła go.. choć dopiero go poznała… choć był tak wkurzająco nieśmiały… choć nie rozumiała sama co to właściwie znaczy.
Charles zsunął jednak obejmującą go nogę El… co było nieco rozczarowujące. Przez kilka sekund.
Jej wybranek bowiem sięgnął pod jej spódnicę, by całkowicie zedrzeć z niej majtki, aż do kostek. Dysząc pożądaniem i wpatrując się w oczy El, zabrał się następnie za rozpinanie swoich spodni.
Czarodziejka jednak chwyciła jego dłoń i pociągnęła w górę schodów, pozostawiając na nich swoją bieliznę. Ostatkiem siły woli, wciągnęła mężczyznę do jednego z wolnych pokoi.
Weszli do środka. Było tu ciemno, zgrzebnie i pustawo. I czysto. Moppy dbała o porządek, ale o nic więcej. Łóżko było stare i z siennikiem. Szafka jakaś stała z boku i stół na środku i tyle. Charles truchtając z opadłymi na ziemię spodniami zsuwał właśnie swoją bieliznę ukazując dziewczynie męski organ… niby nic niezwykłego, ale ten był sztywny i opuchnięty.
El zatrzasnęła za nimi drzwi i przywarła do mężczyzny znów go całując. Nerwowo starała się zdjąć z niego surdut i koszulę rzucając je na niezasłane łóżko.
Ten odwdzięczał się jej tym samym. Gorset rozpinał nerwowo, koszulę prawie zerwał odsłaniając jej piersi.
Wkrótce jednak i Elizabeth mogła podziwiać szczupły tors młodziana. Nagi Charles, przeklinając pod nosem zabrała się za zdejmowanie butów i skarpetek, by w pełni uwolnć się od spodni plączących mu się wokół kostek.
Czarodziejka po prostu opuściła spódnicę i przysiadłszy na tym co było najbliżej, czyli na stole, zabrała się za rozsznurowywanie własnych długich butów.
Zdążyła pozbawić się lewego, gdy Charles już nagi ją “dopadł”, chwycił za ramiona… pociągnął ku górze i zaczął całować usta, szyję i schodził z wargami do piersi.
- Gdy cię zobaczyłem… byłaś… najpiękniejszą tam kobietą…- szeptał gorączkowo, próbując rozchylić jej nogi i dotrzeć do wilgotnego miejsca dziewczyny.
El nerwowo zaśmiała się.
- Bo dziewczyny… akurat pracowały… - Spróbowała zażartować, starając się odnaleźć w tej sytuacji. Niepewnie rozchyliła nogi kurczowo trzymając się blatu stołu. Czy to powinno tak wyglądać? Czy on był odpowiedni? Szukał.. szukał prostytutki. Jęknęła czując na swej piersi mocniejszy pocałunek.
- Nieprawda… jesteś cudowna…- szeptał gorączkowo Charles już ustami pieszcząc jej piersi, by powrócić do warg.- … śliczn...aaa… zjawiskowa… musiałem sporo… wypić by się odważyć podejść do tak…- sapnął głośno, napierając biodrami i szturmem zdobywając kobiecość El. Nie było to łatwe dla niej...Charles napierał gorączkowo i mocno, a ciało dziewczyny po raz pierwszy mierzyło się z takim intruzem. Co gorsza będąc zupełnie niedoświadczonym napierał za mocno i sprawiał nieco bólu. Nieco… bo rozpalone ciało dziewczyny, od dłuższego czasu wilgotniało na dole.
El jęknęła głośno gdy poczuła ostrzejszy ból. Charles wsunął się głębiej przerywając jej dziewiczy stan. Zacisnęła na blacie dłonie tak, że aż zabolały ją palce. Czy… czy to powinno tak wyglądać?
Trudno to było ocenić, Charles instynktownie napierał biodrami raz po raz rozkoszując się doznaniami i całując ciało El na oślep. Dopiero po kilku takich szturmach otrząsnął się nieco i spytał.
- Czy… to … dobrze, czy tak? Czy wszystko… w porządku?- zapytał w końcu.
Nie chciała go wystraszyć.. spłoszyć. Jak zareagowałby wiedząc o tym, że pozbawił ją dziewictwa?
- D… dobrze… - Oddychała z trudem. Ból jednak…. nie czuła tylko jego. Jej ciało jakoś instynktownie… zaciskało się na nim. Gdzieś tam czaiła się przyjemność.
- To dobrze…- Charles pocałował zachłannie usta dziewczyny, dłonią chwycił za pierś rozkoszując się jej miękkością, a drugą udo jej. Teraz gdy czuł się pewnie w jej intymnym zakątku, tempo jego ruchów bioder przestało być gwałtowne i chaotyczne… uspokoiło się i wyrównało.
- Tak. - El odpowiadała na pocałunki, czując jak każdy kolejny ruch mimo dziwnego pieczenia, sprawia jej coraz więcej przyjemności. - Dobrze… - Mruczała, czując rozkosz, której do tej pory nie znała.
- Dobrze… - jej wybranek odpowiadał pocałunkami na jej ustach i szyi. Jego dłoń pieściła jej krągłość, a on sam dyszał z pożądania. Nagle ruchy powoli zaczęły przyspieszać, a ów organ miłości, który sprawił zarówno rozkosz jak i ból, wydawał się drżeć. Coś… coś zaczęło z niego tryskać… coś mieszało się z jej własną wilgocią. Charles dotarł na szczyt drżąc od doznań. Dotarł w niej. Czując drżenie mężczyzny w jej ciele El czuła, że sama zaraz pęknie. Gorąco w jej ciele zdawał się być nie do wytrzymania i wtedy… poczuła jak ją wypełnia. Doszła z głośnym okrzykiem.
- To… było… to… było…- Charlesowi brakło słów, trwał w niej drżący i opierający się o jej udo. I… nadal w gotowości. Wyglądało na to, że cokolwiek zażył, było silną substancją. Wcale nie osłabł tam na dole. Nadal duży organ miłości ocierał się w jej obolałym nieco i już nie dziewiczym zakątku.
- Cudowne… - Czarodziejka nie dowierzała w to co się stało. Bolało… ale wszystkie kobiety mówiły, że boli. Jednak ten szczyt… to było inaczej niż samej… niż z Dalią.
- Tak…- Charles nie bardzo wiedział co robić w tej sytuacji. Więc robił to co mu podpowiadał instynkt i pragnienia. Jego dłonie ujęły piersi i ugniatał palcami rozkoszując się doznaniami.- … są cudowne. Co teraz?
To.. było dobre pytanie. El właśnie straciła dziewictwo na tym stole i miała niejasne poczucie, że Charles też. Co właściwie powinni zrobić? El nadal też czuła ochotę kochanka na więcej… co prawda napompowanej afrodyzjakiem który zażył, ale efekt był jaki był… Charles nadal wypełniał grotę rozkoszy kochanki. I czuła tą obecność wyraźnie i intensywnie, a że Charles nie poruszał biodrami obecnie toooo… nie bolało.
- Może… nieco romantyzmu? - Czarodziejka spróbowała przejść na żartobliwy ton, ale rozpalony głos nieco popsuł efekt. - Wiesz… to był.. pierwszy raz dla mnie. - Przyznała się do tego co wydarzyło. Teraz już i tak nie było odwrotu.
- Och… romantyzm? Nie bardzo… wiem.. wiersze mam deklamować ?- zapytał zakłopotany mężczyzna, który nie zamierzał się przyznać, że dla niego to też pierwszy raz. Nachylił się i ostrożnie pocałował jej usta. Delikatnie i badawczo.
- Pocałunki… i pieszczoty wystarczą. - Odpowiedziała pomiędzy pocałunkami, obejmując mężczyznę.
- To dobrze… nie umiem deklamować.- mruknął w odpowiedzi Charles całując czule szyję dziewczyny, usta i czubek nosa. Dłonie wodziły po ciele dziewczyny schodząc z piersi, niżej… na biodra.
- A co jeszcze umiesz? - Z ust El wyrwał się pomruk zadowolenia.
- Hmmm… to znaczy? - spytał zakłopotany Charles nie bardzo wiedząc co dziewczyna ma na myśli.
- Po za… pocałunkami… bo są cudowne. - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- Nie bardzo… wiem co mam… robić.- cóż Charles nie był doświadczonym kochankiem. Oboje nie mieli zbyt wiele doświadczeń i wiedzy teoretycznej. Krótkie korepetycje u Dalii to jednak było za mało.
- To może… weź mnie raz jeszcze? - Spytała niepewnie. - Całując?
- Dddobrze…- mruknął niepewnie mężczyzna i pocałował El wodząc palcami po jej pośladkach i poruszając biodrami. Tym razem powoli i leniwie. Bolało mniej, a doznania pozostały wyraźne.
- Tak… tak. - Czarodziejka wiła się na stole.
A Charles całował po szyi po obojczykach, jego dłonie zaciskały się mocniej.. ruchy stawały się szybsze i mocniejsze. Apetyt rósł i wzbierała w nim żądza.
Nie znała go… nic o nim nie wiedziała… pewnie nigdy się nie zobaczą… a jednak było jej tak dobrze. Doszła z głośnym okrzykiem.
On też z cichy jękiem i drżeniem, zaciskając dłonie na pośladkach kochanki. Charles pocałował ją znów namiętnie i zachłannie i przytulił do siebie.
- Co.. co to za afrodyzjak… - El wtuliła się w kochanka. Nie spodziewała się, że będzie tego tak potrzebować. Tej bliskości.
- Korzeń ogiera…- mruknął wstydliwie młodzian. Przesunął dłońmi po pośladkach.- Jesteś przyjemnie mięciutka.
- Yhym… - Czarodziejka przymknęła oczy. - Aż szkoda, że pewnie o mnie zapomnisz.
- Ale… nie chcę… zapomnieć.- odparł pospiesznie mężczyzna całując szyję Elizabeth.
- Chcesz jeszcze kiedyś spotkać jakąś krawcową, która oddała ci się przy pierwszym spotkaniu. - Morgan uśmiechnęła się cierpko.
- No to jest… problematyczne.- zgodził się z nią Charles, głaszcząc El po pupie. - Ciężko mi będzie rozmawiając z tobą, nie myśleć o tych piersiach… o ustach… nie pragnąć tych ud… pośladków. I bez tego… nie jestem za dobry w rozmawianiu z kobietami… takim mającym je… flircie to znaczy. -język mu się nieco plątał. Lepszy w czynach niż słowach.
- Nie bronię ci pragnąć mojego ciała. - El zaśmiała się. - Ale… nie chcę być tylko kochanką.
- Ja nie bardzo…- zaczął mężczyzna wzdychając ciężko.- Nie bardzo wiem co właściwie… co się stało między nami… i przede wszystkim czemu. Ale chcę się z tobą znów spotkać panno Morgan. Choć nie wiem co z tego wyniknie.
- Ja też nie… ale… chętnie bym cię znów zobaczyła. - El pocałowała mężczyznę.
- Jutro? O tej samej porze?- zaproponował bez namysłu Charles.
- Jeśli… mnie nie zabiją. - Wyszeptała, nagle przypominając sobie o jutrzejszym spotkaniu. - Muszę się spotkać z kimś ważnym z mafii.
- Acha…- Charles zbladł nieco i właściwie wydukał.- … to ty jesteś jakąś córką mafioza? Słyszałem że oni ucina… no wiesz.. tam na dole ciach, za takie rzeczy.
- Nie… nie musisz się martwić o swój mieczyk. - Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - ja chyba popadłam mafiozów… co obcinają kobietom?
- Emm… chyba cycki.. to znaczy piersi. Może lepiej się nie spotykaj. Mam przyjaciela co pracuje w policji miejskiej. Może mógłby pomóc?- zadumał się młodzian rozważając sytuację.- Choć chyba nie.
- Nie… To zabiłoby interes moich rodziców. - El pogładziła mężczyznę po włosach. - Czy… dasz radę raz jeszcze?
- Mam wrażenie że tak…- wymruczał cicho Charles i spojrzał na usta Elizabeth, znów ich posmakował dodając.- Ja… jutro ciężko będzie mi o nich nie myśleć, przy tobie.-
Pocałował ponownie, jego biodra się poruszyły… wzbudzając przyjemne pobudzenie w ciele El wywołane twardniejącą obecnością kochanka.
- Spróbujmy się spotkać.. - Wyszeptała czując jak z każdym sztychem kochanka po jej ciele rozlewa się gorąc.
- Będę chciał to powtórzyć.- szeptał jej wybranek mocniej poruszając biodrami… nadal nieco bolało, ale łatwiej się było przyzwyczaić. No i ta twarda obecność, przeszywająca zmysły. I rozkosz… mieszająca się z doznaniami związanymi z namiętnymi pocałunkami na szyi El.
- Tylko… na łóżku…- Tyle zdążyła powiedzieć nim jej myśli odpłynęły. Liczyła się tylko rozkosz, którą sprawiał jej Charles. To było falowanie, ruchy wpierw wolne… które nabierały tempa. Jej ciało falowało, wraz ze szturmami bioder kochanka, coraz szybszymi i energiczniejszymi. Wszystko to podgrzewały pocałunki na twarzy, ustach, szyi… na oślep. Gorączkowe jak ich namiętna miłość na stole… kończąca się wybuchowym finałem. El wtuliła się w kochanka dochodząc, a okrzyk stłumiła delikatnie gryząc go w ramię. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak głośno byli przez cały ten czas.
- Panie Bruckner.. - Wyszeptała starając się utrwalić nazwisko kochanka… ciekawe czy było prawdziwe.
- Tak?- zapytał młodzian wodząc dłońmi po jej nagich plecach. Jakoś nie planując jej puścić.
- Dobrze mi z Panem. - El uśmiechnęła się w ramię chłopaka, już myśląc skąd weźmie fiolkę na jutro. Oczywistym źródłem tego była Melody, ale i Dalia mogłaby przecież… pożyczyć jedną.
- No.. mi z tobą też… bardzo.- wymruczał zawstydzonym głosem Charles.
- Chyba powinnam podziękować przyjacielowi, który cię tu wysłał. - Wyszeptała nie mogąc powstrzymać zadowolonej miny. Dawno nie czuła się tak… rozluźniona.
- Może lepiej nie… - zamruczał Charles obejmując jej pośladki dłońmi mocno i tak jakoś… zaborczo. - Wolę byś była moim małym sekretem.
El zaśmiała się.
- Bo nie chcesz by ktoś mnie zabrał, czy dlatego, że lepiej nie pokazywać mnie w towarzystwie? - Poruszyła biodrami przesuwając swym ciałem po torsie chłopaka.
- To pierwsze… jesteś uroczą damą panno Morgan. -odparł szczerze młodzian. - A mój przyjaciel… cóż... ma powodzenie wśród kobiet.
Czarodziejka zaniemówiła. Jej oczy przesuwały się po górującym nad nią mężczyźnie. To był tylko seks, prawda? Spotkają się może jeszcze kilka razy i to wszystko.
- Cóż… nie poznam go tak długo jak mnie nie przedstawisz.
- To prawda…- uśmiechnął się Charles i zakłopotany zapytał.- To co… teraz? Nigdy nie zaszedłem tak daleko… ani tak szybko… w relacjach z niewiastą. I nie bardzo wiem co właściwie powinienem zrobić.
- Odprowadzić mnie do domu? - El zaśmiała się sama nieco skołowana tą sytuacją.
- I ubrać się…- mruknął mężczyzna, a jego dłonie objęły delikatnie piersi Elizabeth, jakby chciał się z nimi pożegnać. A przynajmniej z ich widokiem.
- To… nie wygląda jakbyś chciał bym się ubrała. - El zamruczała z zadowolenia.
- Sam nie wiem…- przyznał się Charles masując biust kochanki. I spojrzał na nią.- Chyba jestem upojony alkoholem i tobą.
Czarodziejka obserwowała go bez słowa czując jak jego działania nie pozwalają się jej uspokoić. Młodzian zaś wydawał się nieświadomy efektów swoich działań, tym bardziej że w tym pokoju było zbyt ciemno na to. Po kilku minut rozkoszowania się krągłościami młodzian wreszcie odsunął się od Elizabeth.
I “opuścił” jej obolałe nieco wnętrze.
Czarodziejka jęknęła głośno czując chłód w swym wnętrzu i to jak po jej pupie spływa ciepła i kleista ciecz.
- Wszystko w porządku? - zapytał cicho Charles zaniepokojony.
- Tak.. tylko… - El zawahała się siedząc na stoliku. Miała na sobie jedynie pończochy. . była niemal naga przed zupełnie obcym mężczyzną. Westchnęła ciężko, powoli stając na ziemi. - Dobrze mi było gdy… gdy byłeś w środku.
- Mam… jeszcze ochotę.- Charles przesunął palcami po biodrach kochanki i spojrzał na nia.- ...cię dotykać.
I zaśmiał się nerwowo.- Mi też tam dobrze było. I… chciałbym to powtórzyć wkrótce, choć pewnie nie powinienem mówić takich rzeczy ślicznotce takiej jak ty… bo liczy się coś więcej… uczucia i w ogóle… może nad tym też popracujemy podczas następnego spotkania?
- Chętnie… wiesz… można tu wynająć pokoje. Może jakaś kolacja? - Dziewczyna nie była pewna czy powinna proponować takie rzeczy, jednak to mężczyzna zazwyczaj powinien wyjść z inicjatywą. Objęła Charlesa i przytuliła się do niego.
- Następnym razem… eeem… będzie na pewno kolacja. Nie wiem co po niej.- westchnął młodzian, ale dziewczyna domyślała się czego by pragnął. Czuła bowiem jego dłonie zachłannie zaciskające się na pośladkach.
- Będziesz deklamował? - Amanda zażartowała nim pocałowała podbródek mężczyzny, wtulając się w niego.
- Nie… nie jestem dobry w wierszach.- mruknął młodzian zawstydzony.
- Cóż.. będziesz mi to musiał jakoś wynagrodzić. - Czarodziejka pocałowała mężczyźnie. Od razu namiętnie i zachłannie.
Charles nie spodziewał się tego pocałunku, więc zareagował niemrawo z początku. Potem jednak mocno zacisnął dłonie na pośladkach dziewczyny, a jego usta przywarły mocniej, język zaczął muskać wargi delikatnie… rozkoszował się całą sytuacją wyraźnie nabierając apetytu na więcej… ale czy mieli czas na więcej?
El odsunęła się. Miała jeszcze porozmawiać z Mel i przyjaciółka może się zaniepokoić.
- Ubieramy się? - Spytała nieco niechętnie.
- Tak. Tak. Powinniśmy.- odparł mężczyzna cicho.
Czarodziejka uwolniła się z jego objęć i zabrała się za zbieranie swoich ubrań, dopiero teraz przypominając sobie o pozostawionej na schodach bieliźnie.
- Odprowadzić cię ?- zapytał jej kochanek wiążący apaszkę pod kołnierzem koszuli.
- Tak… tylko… zaczekałbyś na mnie chwilę? Muszę coś zgarnąć od przyjaciółki. - El zasznurowała gorset, który uniósł nieco jej piersi.
- No…- sięgnął do kieszeni kamizelki wyjmując zegarek i sprawdzając godzinę.- Mam tu zaczekać? W tym pokoju?
- Albo w knajpie. - El uśmiechnęła się choć mężczyzna nie mógł tego dostrzec w ciemnościach. - Gdzie ci wygodniej.
- Nie… chyba poczekam tutaj. Mam wrażenie, że knajpka jest rozpraszająca.- mruknął cicho Charles zawstydzony.
- To za chwilę wrócę. - Czarodziejka wolała nie dopytywać w jaki sposób go rozprasza Pączek. Pocałowała mężczyznę w policzek i opuściła pokój ruszając w stronę pomieszczenia zajmowanego przez Mel, sprawdzić czy nadal ma klienta.


Zapukała do drzwi i… nic… cisza. Melody musiała być na parterze. Tam więc się udała i Melody rzeczywiście siedziała przy barze, wyraźnie zaniepokojona. El podeszła do niej szybkim krokiem, starając się ukryć podekscytowanie.
- Wybacz… musiałam.. wyjść na chwilkę.
- Wyszłaś za jakimś mężczyzną? Kto to był? Czego chciał? Nie zrobił ci krzywdy? Ubranie masz nieco potargane.- Melody zasypała przyjaciółkę pytaniami, martwiąc się o nią jakby była matką Elizabeth.
Czarodziejka przysunęła się do ucha przyjaciółki.
- Z.. zrobiliśmy to. - Wyszeptała niepewnie. - Jest w pokoju na górze.. odprowadzi mnie.
Melody spojrzała podejrzliwie na twarz Elizabeth i rzekła. - Chuchnij.
- Tak.. piłam wcześniej. - Czarodziejka westchnęła ciężko. - Trochę… się rozpędziliśmy.
- Nie wątpię… z kim to tak… balowałaś?- zapytała podejrzliwie Melody.
- Charles Bruckner… myślał, że jestem prostytutką. - El zarumieniła się. - Ja.. wiesz… był tak uroczy.
- Po paru pintach piwa zaprawionego alcymą, każdy wydaje się miły. Zobaczymy czy będzie to tak miłe, gdy rano wytrzeźwiejesz i dojdziesz do siebie.- odparła Melody wystawiając język. Po czym spytała.- Dobry był… miał się czym wykazać?
- To.. chyba też był jego pierwszy raz. Pierwsze.. razy…. - El zarumieniła się. - Nie chcę mu kazać czekać.. mogę zgarnąć te majteczki? Jutro ci wszystko opowiem.
- Aaa tak…- Melody sięgnęła po pakunek oparty o kontuar.- Jeden z klientów był nieco brutalny i poszarpał mi ubranie. Szkoda by było je wyrzucać, więc może ty lub twoja mama pozszywa? Co teraz planujesz z tym Charlesem?
- Wytrzeźwieć? - El uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. - Powiedział, że odprowadzi mnie do domu i… chyba chce spróbować czy wyjdzie nam z tego coś więcej…. Zobaczymy jutro.
- Dziwisz mu się? Na jego miejscu… z pewnością nie dałabym ci spokojnie dojść do twojego domu.- odparła z lubieżnym pomrukiem Melody i zamyśliła się.- Chcesz żeby cię rodzice przyłapali z gachem? Nie lepiej odprawić kochanka wcześniej?
- Może… to rozsądne. - Czarodziejka nie wiedziała jak jej rodzice zareagują na Charlesa.
- Z pewnością rozsądne… - zachichotała Mel i pogłaskała El po czuprynie.- Rodzice z pewnością nie chcą wydać cię za kogoś, kto wziął cię za damę do wynajęcia na godziny.
- Czasem mam wrażenie, że chcieliby mnie wydać za kogokolwiek, kto zrobiłby mi dziecko i nieco uspokoił. - El westchnęła, ale po chwili uśmiechnęła się do przyjaciółki. - gdzie.. gdzie kupujesz te fiolki?
- U mojego wielbiciela głównie. Cztery za godzinkę.- zaśmiała się Melody. I spojrzała z poważną minką.- No… nie za kogokolwiek. Tylko za osobę o odpowiedniej reputacji i majątku.
- Myślę, że mógłby być ktokolwiek jeśli zapewniłby im spokój. - El zamyśliła się. - To… porozmawiam z nim.
- A on zapewni ci spokój, albo chociaż zajęcie w nocy?- odparła żartobliwie Mel.
- Dopiero go poznałam.. naprawdę, nie planuję ślubu. - El pocałowała przyjaciółkę w policzek. - Wracam do niego.
- Wytrzeźwiejesz dopiero rano, więc przypadkiem nie zajdź w okolicę jakiegoś kościoła. Jak na jedną noc, to już wystarczy głupotek.- przestrzegła żartobliwie Mel.
- Na szczęście on nie ma śmiałości by mnie zabrać przed ołtarz. - El mrugnęła do przyjaciółki i ruszyła w stronę schodów. - Pokażę ci go jutro.
- Powodzenia.- rzekła ciepło Melody, podczas gdy Elizabeth podążyła na górę, do swojego kochanka. Po kilku metrach przemierzonych z bijącym mocno sercem i otworzeniu drzwi przekonała się, że Charles nadal na nią czekał posłusznie i w ciszy.
- Mam wszystko. - El odezwała się szeptem.
- To… co teraz?- zapytał Charles z uśmiechem.
- Chyba miałeś mnie odprowadzić. - czarodziejka cofnęła się w gląb korytarza, robiąc mężczyźnie miejsce.
- Tak. Oczywiście.- stwierdził z zakłopotaniem młodzian wychodząc z pokoju i podając ramię El.
Dziewczyna ujęła podaną rękę.
- Wolałbyś nie? - Spytała, prowadząc go w kierunku schodów na zaplecze.
- Nigdy tego… nie robiłem.- wyjaśnił z nerwowym uśmiechem mężczyzna. - Zachowam się jednak jak dżentelman. Nie martw się.
“... z pewnością nie dałabym ci spokojnie dojść do twojego domu” Melody by inaczej podeszła do tego spaceru. Niemniej oboje spokojnie wyszli raz z przybytku i podążyli uliczkami. Charles wypytał El o ulubione: kolor, kwiat, muzykę… etc.
Trochę by ją poznać, trochę dla zabicia czasu rozmową. Czarodziejka z chęcią rzucała kontr pytania. Starając się dowiedzieć czym się zajmuje, co lubi robić. Była szczęśliwa, z uśmiechem wtulała swoją pierś w ramię kochanka. Zgodnie z sugestią planowała jednak zakończyć spacer przecznicę od domu. Nim tam dotarła, dowiedziała się już że Charles jest asystentem księgowego w firmie adwokackiej Finch & Finch & Fireghast ulokowanej w Uptown. Że lubi kolor czarny i nie zna się za bardzo na kwiatach i muzyce… aczkolwiek lubi klasyczne kompozycje smyczkowe. Że zamierza awansować na księgowego, że mdleje na widok krwi, acz jest całkiem dobrym strzelcem.
- Ja lubię czerwień. - Elizabeth zatrzymała się i wskazała na swój dom, znajdujący się w oddali. - Tam mieszkam… ale… nie chcę byś miał przeze mnie kłopoty, więc.. chyba tu się pożegnamy.
- Rozumiem, aczkolwiek mam wrażenie, że to ja bym sprawił ci kłopot.- odparł uprzejmie młodzian i skinął głową.- Życzę dobrej nocy miss Morgan…. Elizabeth.
- I wzajemnie Charles. - El uśmiechnęła się niepewna czy w tym momencie powinna go pocałować i jak w ogóle powinno wyglądać to pożegnanie. A jej wybranek w tym jej nie pomagał sam nie wiedząc jak powinien zakończyć to spotkanie. W końcu nie wytrzymała i pociągnęła go w bramę jednej z kamienic, gdzie pocałowała go namiętnie.
Jego dłonie od razu pochwyciły za jej pośladki, jakby się przylepiły ściskając je namiętnie przez suknię. Charles całował ją zachłannie zapominając o całym świecie. Morgan zadrżała z rozkoszy i przywarła do kochanka całym ciałem.
Młodzian upojony nocą, alkoholem i ciepłem kochanki zachłannie całował i zachłannie pieścił jej pupę dłońmi… podciągając przy tym spódnicę… tak bardzo że poczuła chłód nocy na udach i pośladkach w końcu.
Czarodziejka zadrżała w jego ramionach, przywierając biodrami do bioder mężczyzny.
Charles wreszcie pochwycił za jej odsłoniętą pupę, całując zachłannie usta i zapominając się całkiem w sytuacji. Także o tym że tulił dziewczynę jednocześnie wystawiając jej tyłeczek na widok publiczny… aczkolwiek o tej porze mało było przechodniów.
El jednak nie chciała być tu jedyną półnagą osobą i sięgnęła do zapięcia jego spodni, by uwolnić od nich mężczyznę.
Było to trudne, gdy byli tak przytuleni… gdy całował tak zachłannie, gdy pieścił nagie pośladki. Niemniej zdołała sięgnąć głębiej i… pochwyciła łobuza, sprawcę tego że przestała być dziewicą. Ciepły organ dosłownie sztywniejący pod jej palcami. Czarodziejka poruszyła kilka razy dłonią, badając nią pochwyconą męskość.
- Jjeszcze.. raz? Na pożegnanie? - Wyszeptała czując narastające podniecenie.
- Ttaak.. - ni to jęknął, ni to wydyszał Charles odsuwając się nieco od dziewczyny, by dać jej więcej miejsca. Całkowicie w jej władzy, jaką dawała jej kontrola nad jego “ogonkiem”. El nie była pewna co ma zrobić z tą sytuacją. Tuż obok była ulica… każdy mógł ich zobaczyć.. a jednak… ściskana męskość kusiła tak bardzo. Obróciła, się opierając się jedną ręką o ścianę, a drugą, nakierowując kochanka na swoją kobiecość.
Charles chwycił namiętnie wypiętą pupę dłońmi, wtargnął w bramę rozkoszy dziewczyny. Mocno i gwałtownie. Zabolało… utrata niewinności była jeszcze świeża, ciało tam obolałe, a kochanek… znów bardziej namiętny niż czuły. Mocne ruchy bioder wstrząsały ciałem El wywołując zarówno przyjemny jak i bolesny dreszczyk.
Morgan jęknęła i błyskawicznie zakryła usta jedną z dłoni, drugą opierając się o mur. Czemu to było tak przyjemne… czemu tak bolało? Starała się rozluźnić mając nadzieję, że to przyniesie nieco ulgi. Pomagało odrobinę, ciało przyzwyczajało się do twardego intruza, acz Charles nie pomagał w tym. I on miał świadomość tego, gdzie figlował. Spinał się w sobie gdy słyszeli podejrzane dźwięk i… przyspieszał wtedy ruchy wprawiając biust El w szybsze kołysanie.
Atmosfera sprawiła, że czarodziejka doszła szybko zagryzając zęby na własnej dłoni, by nie krzyknąć z rozkoszy. Jej nogi stały się słabe i ugięły nieco. Charles dokonał jeszcze kilka szturmów i El poczuła jak łagodzi otarcia własną wilgocią oddawaną podczas szczytowania. Czarodziejka czuła, że sprawiła mu przyjemność. Oparła się o mur czując jak chwieje się na własnych nogach i szybko starała się uspokoić oddech. Jeśli rodzice zobaczą ją w takim stanie… Położyła czoło na chłodnych cegłach mając nadzieję, że pomoże jej to nieco ostudzić emocje.
- To było… intensywne. - Szepnęła cichutko.
- Tak. To było… nieprzyzwoicie intensywne. - odparł z uśmiechem młodzian, zabierając się za porządkowanie własnej garderoby. El po prostu pozwoliła spódnicy opaść i oparła się o mur plecami, dając ciału odpocząć. Uważnie przyglądała się swojemu kochankowi, zastanawiając się jak doszło do tego wszystkiego.
- Miss Elizabeth… to uzależniające uczucie.- odparł nieśmiało Charles i przeczesał włosy palcami. Uśmiechnął się dodając. - Będę tęsknił za nim jutro, aż do naszego spotkania.
El uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję… że jeszcze jutro będziesz mnie pamiętał. - Wyszeptała spoglądając na niego. - Nie chciałabym by to się tu skończyło.
- Jakże mógłbym zapomnieć.- zarzekał się żarliwie Charles.
Czarodziejka stanęła pewnie na nogach i pocałowała mężczyznę w policzek.
- Więc… zobaczymy się jutro. - Uśmiechnęła się i wyszła z bramy, poprawiając jeszcze swój strój.
- Tak… jutro… z pewnością.- potwierdził głośno jej kochanek.
Pomachała mu i ruszyłą szybkim krokiem do swojego domu. Poszła nieco okrężną drogą by chłodne, nocne powietrze nieco uspokoiło jej oddech i zredukowało rumieńce. Także by alkohol nieco wyparował, bo czekało ją jeszcze dziś nieco pracy, nad bielizną Mel.
O tej porze w domu było już cicho. Rodzice co prawda pracowali jeszcze, ale już w swoim pokoju rozświetlając mrok nikłym światłem lampy naftowej. Jej bracia już spali, więc mogła się cichaczem przemknąć do siebie.
Tak też uczyniła, wspinając się ostrożnie po stopniach. Miała nadzieję, że na toaletce została woda z rana, bo odczuwała niesamowitą potrzebę obmycia się.
Matka niestety nie pozwoliłaby na to, więc niestety miska była pusta i wyczyszczona. Przygotowana na poranne ablucje. No cóż.. trzeba będzie sobie poradzić inaczej. Czarodziejka rozebrała się z pomiętego stroju. Naga sięgnęła po księgę wujka i przewertowała ją, spoglądając przy okazji na przyniesioną bieliznę Mel. Pomału wyszeptała zaklęcie przesuwając dłonią po miejscach, które chciała oczyścić. Czyli głównie udach i swojej kobiecości. Pozwoliło to magicznie pozbyć się dowodów zarówno utraty dziewictwa, jak i namiętności kochanka. Muskając swoje intymne obszary El przekonywała się jak wrażliwa tam teraz była… Charles nie był delikatny niestety. Ale cóż… uczył się tak jak i ona.
Dotyk własnych palców przypominał jej o igraszkach tego wieczoru. Ostrożnie sięgnęła do swojego wnętrza, tuląc do piersi księgę i zastanawiając się jak coś mogło się zmieścić w tym miejscu. Palce nawykłe do samotnych zabaw zaczęły się poruszać w oczyszczonym z trybutów kochanka wnętrzu. Musiała być cicho, by nie zwrócić uwagi rodziców. Musiała być cicho, bo ściany były cienkie… co czasem owocowało słuchaniem sąsiadów. Kto by pomyślał, że krasnoludzka rasa potrafi być namiętna… i głośna?
Czarodziejka usiadła na własnym łóżku i chwyciła to co miała pod ręką by zatkać sobie usta. Materiał pachniał jej przyjaciółką, w głowie miała nadal rozpalone spojrzenie Charlesa... jego dotyk, na swoich piersiach.. pupie. Poruszała palcami coraz szybciej czując jak zbliża się do szczytu. Gdyby nie bielizna wetknięta w usta obwieściła by szczyt głośnym okrzykiem. Tak jedynie opadła na pościel, z trudem łapiąc oddech przez nos.

Zmęczenie wystarczyło by zasnąć wtuloną w pościel. Przymknęła oczy… zmęczone ciało szybko się poddało. A sen… sen był gorączkowy, pełen rozgrzanych ciał i lubieżności. Trudny do uchwycenia w szczegółach, acz w głowie El utkwił niepokojący detal… to nie Charles był jego bohaterem, ani Dalia… a Melody właśnie. Choć może dlatego, że czarodziejka spała z nosem wtulonym w majtki przyjaciółki?
Obudziła się, podnosząc się gwałtownie, tak że na chwilę zakręciło się jej w głowie. Wpatrywała się w rozerwane majtki przyjaciółki rumieniąc się mocno. To było… przez ten zapach.. przez słowa Dalii. Przyjaźniła się z Mel… tyle. ostrożnie przesunęła palcami po bieliźnie by po chwili ponownie wyszeptać zaklęcie. Oczyszczona, a potem naprawiona bielizna prezentowała się pięknie. Melody miała dobry gust i dobierała ją tak, by tkanina pięknie układał się na jej ciele. W domu słychać było też przygotowania do śniadania. Matka już krzątała się w kuchni. l była pewna, że po porannym posiłku będzie musiała pomóc swojej rodzicielce w salonie krawieckim, teraz jednak powinna ubrać się tak by matka nie miała wątpliwości co do tego, że nic w życiu jej córki się nie zmieniło. Ubrała się pospiesznie w strój codzienny.
Może… powinna spakować jakąś odpowiedniejszą sukienkę na spotkanie z Charlesem wieczorem?
 
Aiko jest offline