Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2019, 15:16   #54
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Czy słyszałeś to samo, co ja? - Tanyr spojrzał na swego towarzysza. - Chyba będziemy musieli z kimś porozmawiać, zanim wyrzucimy go za burtę. Co ty na to?
- Myślę, że zdecydowanie masz rację
- odpowiedział Zevran, chwytając za swój miecz, po czym nacisnął klamkę u drzwi do kajuty kapitana i otworzył je pewnym ruchem.
Tanyr trzymał się o krok za Zevranem, gotowy do rzucenia magicznych pocisków - na wypadek gdyby Brodie zachował się mało rozsądnie.

Obaj mężczyźni szybko i bez przeszkód wtargnęli do pokoju. Kajuta, była tej samej wielkości jak ta którą oni sami zajmowali, z tym że kapitańska zdawała się być lepiej umeblowana. W pierwszej chwili zdawała się też być pusta, gdyż otwarte drzwi zasłoniły znajdującego się tam chłopaka, ale zarówno Zevran jak i Tanyr szybko go dostrzegli.
Brodie był zdecydowanie zaskoczony i na widok złych napastników, zadziałał instynktownie.
- TaaaTooo!! - zawołał głośno, odruchowo cofając się o krok.
- Ależ to pan Brodie... - Tanyr udał zaskoczonego. - Kto by pomyślał, że sam syn pana kapitana współpracuje z piratami... Może nam przedstawisz swoją uroczą rozmówczynię? - zaproponował.
Równocześnie rzucił wykrycie magii.
- Chcieliśmy się tylko przywitać, ponieważ z tego co słyszeliśmy mamy wspólnych znajomych a kto wie, może i my się znamy całkiem nieźle…- dodał z lekkim uśmiechem Piwny Rycerz odwracając się w stronę chłopaka i robiąc kilka kroków w bok aby znaleźć się mniej więcej na środku pomieszczenia. Wzrokiem starał się dostrzec coś, co pomogłoby mu zlokalizować źródło kobiecego głosu.

Piwny Rycerz nie dostrzegł żadnych śladów kobiecej obecności. Wywnioskował jednak od razu, że drugi koniec pokoju odpadał jako potencjalna kryjówka - oba głosy pochodziły z tego samego miejsca, oraz na chłopski rozum: chłopak nie rozmawiałby z kimś przez cały pokój. Rozmówczyni mogła być pod jednym z łóżek, chyba że miała tu miejsce niewidzialność lub była ona na tyle mała, że Brodie trzymał ją teraz w dłoni za plecami.
- Nie nie, ja... yyy... - chłopak był ewidentnie zmieszany. - Ale tu nie wolno wchodzić. To kajuta kapitana - wymyślił na poczekaniu, z niepokojem patrząc to na Tanyra, to na trzymającego w dłoni miecz Zevrana.
Tanyr tymczasem wykrył jeden magiczny przedmiot, tuż za chłopakiem. Było to z pewnością coś co przed nimi skrywał. Jednak bez oględzin wzrokowych, czarodziej nie był w stanie określić co to jest.
Przez otwarte na oścież drzwi, dało się usłyszeć skromne szczeknięcie Novio i odgłos jak pies biegł korytarzem do swojego pana.
- Czy chciałbyś, może, zostać małą żabką? - spytał uprzejmie Tanyr. W jego dłoniach zamigotały magiczne płomienie. - Jeśli nie, to okaż odrobinę dobrej woli i powiedz prawdę. Jeśli sądzisz, że zdołasz przede mną ukryć to coś, co trzymasz za plecami, to jesteś w błędzie.
- Dobrze radzę posłuchać, z doświadczenia wiem, że z magami nie warto zadzierać. Nie zapominaj, że twoi znajomi bardzo mocno nam napsuli krwi i zaręczam, że zmiana w żabę może się okazać i tak zbyt łagodną karą dla ciebie - dodał Zev, cały czas uważnie wpatrując się w syna kapitana.
Chłopak stał zupełnie nieruchomo, powoli wyciągając rękę zza pleców, w obawie że gwałtowny ruch może wywołać niepożądaną reakcję.
- Ależ przecież, nie ma powodu zamieniać mnie w żabę przecież - powiedział wystraszony, - ani w wampira czy upiora - kontynuował, spoglądając na czarodzieja.
Wtedy to do pomieszczenia wbiegł Novio. Od razu podbiegł on do Tanyra i merdając energicznie ogonem przyglądał się swojemu panu.
Brodie tymczasem ujawnił co trzymał w ręku.


Był to niebieski kamień w kształcie serca, wielkości skromnej ludzkiej pięści.
- Ja nie mam nic do nekromantów. I zapewniam, że nie będę w niczym przeszkadzał... - mówił, obiecywał, przysięgał.

Wtedy to w drzwiach pojawili się Sher, Amis i Kaelon.
- Co się dzieje? - spytał Sher.

- Mamy, że tak powiem, szpicla - powiedział Tanyr. - Oko i ucho piratów. A ty wyłącz tę zabawkę - spojrzał na Brodiego - i porozmawiamy w mniejszym gronie.
- Cóż liczyłem, że jednak ukrywa tam kogoś a nie coś- mruknął Zevran puszczając swój miecz. Podszedł do syna kapitana i chwyciwszy zdecydowanie za jego koszulę zaciągnął go na środek pomieszczenia.
- No teraz, gdy widzimy cię dokładnie, możesz wykonać grzeczną prośbę Tanyra- dodał przyglądając się z zaciekawieniem niebieskiemu kamieniowi.

- Jest wyłączone, przysięgam - powiedział szybko Brodie.
- Spokojnie panie Zevran - Amis zwrócił się do Piwnego Rycerza.
Był to jeden z momentów, w którym ojciec musi zająć się swoim synem. A wychowywanie młodzieży nie jest łatwym zadaniem.
- Co jest wyłączone? - spytał od razu, spoglądając na swojego syna i podchodząc do niego bliżej.
- Carmen dała mi ten komunikator - powiedział Brodie, pokazując niebieskie serce.
- Carmen, tak? - powtórzył Amis. - Urocza z niej panna synu, ale chyba rozumiesz że nie chcemy tu kolejnego ataku piratów - powiedział spokojnie i z cierpliwością.
- Nie, już nie będzie ataków bo... - chłopak przerwał w pół słowa, spoglądając wystraszony na Tanyra.
- Bo co? Mów - nalegał Amis.
- Bo to przesyłka od nekromanty, i wampirów, i ona już jej nie chce - dokończył szybko Brodie.
Podczas gdy większość wiedziała, że przy wymianie obecne były wampirzyce, Amis Cabrera nie miał żadnych wątpliwości.
- Edmund Hantrel handlujący z nekromantą?... - podsumował z niedowierzaniem i pokręcił głową z dezaprobatą.
Chłopak wyglądał na zmieszanego.

- Panowie - Amis Cabrera zwrócił się do zgromadzonych. - Piękna kobieta zawróciła mu w głowie i chyba wszyscy tutaj to rozumiemy. Nie ma powodów wszczynać awantur - kapitan starał się załagodzić sytuację.
- Kobiety są powodem większości kłopotów, jakie na nas spadają - potwierdził Tanyr, wygłaszając to stwierdzenie z miną doświadczonego przez życie mędrca. - Ale jak zmądrzejesz, to zrozumiesz... A teraz daj mi tę zabawkę. - Wyciągnął rękę po kamień. - Rejs się skończy, wtedy ci go oddam. Jak kocha, to poczeka - dodał kryjąc uśmiech.
Powoli, z grymasem niezadowolenia, Brodie oddał czarodziejowi kamień komunikacyjny.
- No to rozwiązała się zagadka…- rzucił odkrywczo Piwny Rycerz. - Dziwni Ci piraci, nam nie dali rady, a teraz rzucają się na nekromantę i jego wampirzyce... wiary w siebie im odmówić nie sposób - dodał rozglądając się zaciekawiony po kajucie kapitana - A może Ty chłopcze wiesz, na czyje zlecenie najpierw bruździli nam, a teraz chcą to zrobić Panu Razorowi, hm? - zapytał, choć spodziewał się, że młokos nie udzieli satysfakcjonującej odpowiedzi.
- Nie wiem - odparł ponuro Brodie, z miną zbitego psa patrząc na niebieskie serce w dłoni Tanyra. - Chyba niczyje. Dowiedzieli się o cennej przesyłce i chcieli dobrze zarobić - powiedział, a przynajmniej druga część jego wypowiedzi brzmiała jakby była oparta na informacji, a nie domysłach.
- Jak to? - zdziwił się Amis, spoglądając na Zevrana. - Uważacie, że ten Razor to faktycznie nekromanta? - spytał, przyglądając się wszystkim zgromadzonym.
- Powinniśmy o tym porozmawiać - Sher powiedział poważnym głosem.
Kealon kiwnął głową na zgodę, cały czas przyglądając się uważnie chłopakowi.
- Nie mam pojęcia, czy to nekromanta, czy nie - przyznał Tanyr. - Na czole tego nie miał wypisanego. Z drugiej strony patrząc, wampirzyce tam były. Ale o tym powinniśmy porozmawiać w węższym gronie - dodał, spoglądając na Brodie'ego. - Nie chcę, by nasze słowa dotarły do osób trzecich.
- Bez kamienia komunikacyjnego i tak nie... - zaczął spokojnie Sher, ale nie musiał kończyć, aby wiadomo było o co mu chodzi.
- Pan wybaczy panie Cabrera, powinniśmy to omówić we własnym gronie - powiedział dyplomatycznie Kaelon i gestem zaprosił drużynę, aby udali się do ich kajuty.
- Oczywiście, proszę bardzo - odpowiedział Amis, sam zostając ze swoim synem.
 
Kerm jest offline