| ***
Awanturnicy błądzili w drodze powrotnej na trakt znacznie dłużej niż by sobie tego życzyli, ale za to nie błądzili na marne. Krótko przed zmierzchem udało im się odnaleźć leśną drogę, którą podróżowali wcześniej. Nie tracąc więcej czasu, towarzysze rozbili obozowisko a kiedy zapadł zmierzch wystawili pierwsze warty. Jako pierwsi, na rozłożystym drzewie pali, czy może starali się usunąć czarodzieje oraz Matylda, w czasie gdy Leshana i Aodan wzięli pierwszą wartę.
Nie musieli długo czekać, gdyż w zasadzie zaraz po zapadnięciu nocnych ciemności dzwoneczki zamocowane w koło obozowiska zadzwoniły. Awanturnicy zdecydowali się nie rozpalać ogniska więc było zbyt ciemno by zauważyć co lub kto poruszyło alarm. Jednak Leshana wypatrzyła na granicy obozowiska błysk pary zwierzęcych oczu odbijający się w blasku księżyca.
Morlinn zerwał się na nogi, gotów do działania i rozglądając się czujnie dookoła - jako mieszaniec elfiej krwi byl w stanie widzieć w ciemności.
Matylda w pierwszej chwili zesztywniała po chwili jednak cichym powolnym ruchem zaczęła się przesuwać tak aby jej plecy chroniła topola pod która zasnęła. Następnie przykucnęła z toporkiem w dłoni i w milczeniu oczekiwała na dalszy rozwój wypadków. Po prawdzie była przekonana, że to prawdopodobnie jakieś zwierze narobiło alarmu ale pozostawała w gotowości.
Kiedy wszyscy towarzysze dobrze się przyjrzeli, jasne stało się, że ich obóz wzbudził zainteresowanie watahy wilków. Awanturnikom udało się naliczyć pięć osobników. Zwierzęta krążyły wokół drzewa na którym siedzieli czarodzieje i Matylda a przy którym stali Leshana i Aodan. Jako pierwszy zdecydował się zaatakować duży biały basior, który rzucił się na Leshanę. Elfce jednak udało się uniknąć kłów zwierzęcia.
Aodan zasłonił Leshanę i z mieczem w dłoni natarł na wilka.
Leshana odwróciła się gwałtownie plecami do pleców Aodana szykując swe ostrza. Nie planowała oddać swojej skóry darmo.Szykowała się na atak kolejnego zwierza.
Wszystkie zwierzęta rzuciły się w kierunku drzewa i stojącej przy nim pary. Aodan wywijał mieczem, podobnie jak Leshana unikał kłów, jednak, żadne z dwojga nie uchroniło się przed wszystkimi. Pozostali na drzewie towarzysze nie zostawili bynajmniej swoich obrońców bez pomocy. Magowie uśpili część zwierząt, Matyldzie udało się dokończyć jedno z nich, magii Morlina przypadło w udziale zmrożenie na śmierć drugiego. Zwierz którego z kolei przysmarzył czar Jana zawył i z podkulonym ogonem czmychnął. Ostatni stojący na nogach czarny wilk wziął z niego przykład i rzucił się do ucieczki.
-Te wilki musiały być bardzo głodne, że odważyły się atakować grupę ludzi. - Morlinn, czując ekscytację mocą, która przed chwilą spłynęła z jego dłoni by nieść śmierć przeciwnikom , zesmoczył z drzewa by bliżej przyjrzeć się martwym zwierzętom.
- Może, albo stado jest tutaj bardzo duże a człowieka nie znają aż tak dobrze. - Odparł Janek gramoląc się również na ziemię, by dokładnie przyjrzeć się wilkom, które padły w walce z nimi. - Może były chore. - Dodał jeszcze przechodząc do oględzin.
Aodan wytarł okrwawiony miecz o trawę i schował ostrze.
- Wszystko, co spotykamy w tej przeklętej kniei, jest zdesperowane do ostatnich granic. Może i nas dopadnie to szaleństwo, jak zostaniemy tu zbyt długo - zażartował, pukając się w głowę. Ocenił, czy byłby w stanie w rozsądnym czasie zdjąć futra z zabitych zwierząt. Mogły być coś warte. Chciał też wybić i pozbierać kły. Nawet jeśli nie uda mu się sprzedać ich jednemu z tych, którzy zowią się alchemikami, będzie z nich nie lada naszyjnik. - Już dawno nie jadłem wilczego mięsa - zwilżył usta językiem na samą myśl i zabrał się do roboty.
Na samą myśl o wilczym mięsie Matylda się skrzywiła, nie była aż taka głodna ale nie była też psem ogrodnika..
- naprawdę zamierzasz jeść wilka? - brwi Leshany powędrowały do góry.
Aodan zaśmiał się pod nosem na widok zniesmaczonych panienek.
- Podobno jesteś tym, co jesz. - Odpowiedział żartobliwie.
- A co zjadłeś, że masz takie efekty na twarzy? Nie, serio, co ci się w nią stało, jestem ciekaw, a jak tak bardzo lubisz wilczyznę, to mogę ci dosmaczyć cokolwiek, żeby smakowało jak wilk. Osobiście wolę boczek. Boooczuuś. - Ostatnie słowo było powiedziane cicho, niemalże mruczącym głosem.
W czasie tej dyskusji trzeci z leżących wilków, nie zabity lecz jedynie uśpiony magią siwy basior wybudził się ze snu.
- Byłem na wojnie. Niewielu z nas przeżyło. Trafiliśmy do niewoli. Minęło wiele czasu, zanim udało mi się uciec... - Odpowiedział w ogólnikach, bardziej skupiając się na budzącym się wilku. Miecz znowu błysnął w jego dłoni. Doskoczył do bestii. - Jeszcze nie czas na pogawędkę!
Janek z kolei obszedł wilka bokiem, żeby mieć czysty strzał, gdyby basior przeżył cios półelfa lub chciał atakować zamiast zwiać.
Morlinn odskoczył od budzącego się zwierzęcia, szykując się do wysłania kolejnego lodowego pocisku. Los wilka był przesądzony, ale nie chciał poczuć jego kłów na swojej skórze.
Wilk gdy tylko zorientował się w swoim otoczeniu niemal natychmiast zaatakowała zbliżającego się Aodana. Mężczyzna jednak w czas uskoczył i ranił zwierza żelazem.*
/wilk wciąż na chodzie/
- Nie taki wilk straszny, jak go malują! - Rzucił Aodan okrążając rannego zwierza. Kiedy poczuł odpowiedni moment, zaatakował raz jeszcze.
Janek z kolei spróbował poczęstować wilka magicznym ogniem, bestia była zdecydowanie za bardzo waleczna.
Jak wydedukował Morlinn los bestii był przesądzony. Zwierzę padło pod żelazem i magią towarzyszy.
-No to jak umiecie coś z nich obrobić to proszę bardzo - Morlinn spojrzal wymownie na Aodana i elfkę - jeżeli nie, to chyba nie pozostaje nam nic innego jak kontynuować odpoczynek? Ja jeszcze nie zregenerowałem sił niezbędnych do mojej Sztuki.
- Słusznie, można by jednego odwiesić, może się z niego skórę ściągnie, reszte gdzieś dalej odrzucić, zanim się padlinożercy, zwabieni krwoą, rzucą na truchła. - Powiedział przytakując Janek. - Światło potrwa miarkę świecy, chyba że chcecie, żebym je zgasił wcześniej. - Dodał, wskazując na źródło blasku, znajdujące się na drzewie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |