Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2019, 20:47   #17
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=G6SV-5rm2Ig[/MEDIA]
Pytanie, czy Eden ma jakieś pytania było dość… mało trafne. Właściwe brzmiało: które zadać najpierw? Bo były ich dziesiątki, a może nawet i setki, a każde pojawiające się w głowie van Nispen rodziło kolejne ich ciągli. Wielki moloch kompleksu naukowego przyprawiał o zawrót głowy, mnogość sal doprowadzała do oczopląsu. Co lepsze do tej pory zwiedzili drobny wycinek, mały fragment całości, a tylko głupi sądziłby, że przy pierwszym spotkaniu zostaną dopuszczeni do najciekawszych projektów, albo dane im będzie zobaczyć fazy testowe przeprowadzanych badań.

- Nie wiem jak Aymon - spojrzała przelotnie na Azjatę, starając się zachować spokój i nie wyjść na podekscytowaną dziewczynkę w sklepie pełnym zabawek - Ja bardzo chętnie zobaczyłabym tutejsze osławione laboratoria bioniczne - popatrzyła na ich przewodniczkę, uśmiechając się zdawkowo - Od zawsze fascynuję się mikrobiologią szczegółową, histologią i ewolucjonizmem. Biogerontologią, dlatego chciałabym pracować w dziale genetycznym, móc brać udział w diagnostykach laboratoryjnych. Zatrzymać starzenie, pokonać śmierć - zamilkła, a potem dodała - Chciałabym tworzyć nieśmiertelność. Cofnąć starość, choroby. Sprawić, aby ludziom żyło się lepiej. Dłużej i bez konieczności używania wszczepów ratujących życie. Po co walczyć ze skutkami, jeśli za pomocą terapii genowej moglibyśmy działać prewencyjnie zaraz po samej diagnozie? Oszczędzimy ludzki czas, ból. Damy nadzieję. Od efektywnego uśmiercania tysięcy jest sektor wojskowy, wy dajecie mniej… inwazyjną alternatywę, bardziej zgadzającą się z moim prywatnym światopoglądem.

- Nieśmiertelność to mrzonka. - Aymon prychnął z irytacją jakby nie mógł sobie podarować drobnej złośliwostki wobec niezbyt lubianej koleżanki a przy okazji udowodnić swoją wyższość. Ale Blanche zareagowała błyskawicznie.

- Twoja postawa Aymon nie jest na miejscu. Wszyscy tutaj staramy się pracować nad przyjazną atmosferą. Inaczej nie dałoby się tutaj wytrzymać skoro spędzamy tutaj więcej czasu niż w domu. Jeśli nie masz nic konstruktywnego do powiedzenia to lepiej się tutaj nie odzywaj. - ciemnoskóra manager mówiła łagodnie i spokojnie a nawet z przyjaznym uśmiechem a jednak nie było wątpliwości, że mówi jak najbardziej poważnie. I pewnie jej zdanie o dwójce nowych praktykantów będzie miało spore znaczenie przy końcowych wynikach.

- Przepraszam. - wygolony Azjata trochę jakby się zaciął i zaczerwienił. Ale po chwili wewnętrznej walki bąknął krótkie przeprosiny w stronę ich kierowniczki.

- Nie mnie powinieneś przeprosić. - Blanche nie zmieniła przyjaznego grymasu twarzy ani głosu gdy z delikatną stanowczością znów zwróciła uwagę swojemu kursantowi. Ten jakby na moment się zapowietrzył. Ale widocznie nie chciał już na starcie przekreślać szansy na pozytywną ocenę.

- Przepraszam Eden. Moja uwaga była nie na miejscu. - wyjąkał z trudem jakby miał się zaraz zapowietrzyć z wysiłku. Teraz Blanche odwróciła głowę w stronę drugiej kursantki i popatrzyła na nią wyczekująco.

- Nic się nie stało. Sceptycyzm to nic nowego przecież - z miną łaskawej świętej Pinky przyjęła przeprosiny, nawet jeśli wymuszone. Już sama możliwość patrzenia jak pan w wiecznej opozycji się kaja była nagrodą - Skoro niczemu nie można zawierzyć, umysł uwalnia się również od sceptycyzmu, aż ostatecznie otwiera się na myślenie o tym, co nie do pomyślenia. Już teraz dożywamy prawie dwustu lat, co w zeszłym tysiącleciu nie do pomyślenia. Tak samo jak loty międzyplanetarne. Osiemset lat temu też niejeden pukał się w głowę, mówiąc że to niemożliwe, a dziś? Pewnie każde z nas jest z innego Sektora, z planet oddalonych od siebie o tysiące lat świetlnych. W większości terraformowanych aby nadawały się do zamieszkania przez organizmy tlenowe. - uśmiechnęła się pod nosem, wracając uwagą do Blanche - Wszechświat należy do odważnych, do marzycieli… ojciec zawsze mi to powtarzał. Nie dowiemy się jakie są nasze granice, jeśli nie spróbujemy ich przekroczyć. Aby spełnić marzenia.

- Piękne i odważne słowa Eden. Właśnie taką postawę promujemy. Po co mamy wymyślać czy udoskonalać coś co już zostało wymyślone? To zostawiamy innym. Nas interesuje przyszłość. A przyszłość jest w rękach ludzi z wizją. Oraz z zasobami i możliwościami. Instytut zapewnia te dwa ostatnie składniki. Ale od nas, zależy jak je wykorzystamy. To czynnik ludzki jest tutaj decydujący. - Blanche chociaż wydawała się w podobnym wieku co dwójka kursantów to kto wie, może była i ze dwa czy trzy razy starsza od nich. W dzisiejszych czasach wygląd mógł być bardzo złudny jeśli chodzi o kolerację z wiekiem. I to nawet bez żadnych lat “zamrożonych” w hibernatorach. A manager mówiła do nich tonem łagodnej nauczycielki do nowych uczniów. Ale dało się wyczuć wiarę i charyzmę jaka od niej biła.

- A dział genetyczny to świetny pomysł jeśli interesują cię właśnie takie dziedziny jak wspomniałaś. - zakończyła z łagodnym uśmiechem patrząc na Eden jakby już zostały koleżankami z pracy.

- Czyli jak widzę najciekawsze dla was byłyby oddziały kriogeniki i genetyki. - podsumowała zgłoszone chęci dwójki studentów. Wygolona głowa Azjaty skinęła twierdząco jakby wolał więcej nie ryzykować głosowej wypowiedzi po takiej wpadce na początku. Widząc jego zgodę Blanche popatrzyła pytająco na drugą kursantkę.

Eden też kiwnęła głową na potwierdzenie, wiedząc już że w oczach drugiego praktykanta zostanie lizusem, oszołomem… ale to akurat żadną nowością też nie było.

- Byłoby świetnie. Tylko… muszę spytać - nabrała powietrza i rzuciła poważnym tonem - Mają tam ekspres do kawy? Jeśli nie wezmę jedno potrójne espresso na wynos, jeśli pozwolisz.

Żarcik chyba spodobał się Blanche bo roześmiała się wesoło. Aymon na wszelki wypadek coś jakby się uśmiechnął. - Oczywiście, możecie stąd wziąć co tylko zechcecie. A na każdym oddziale jest coffe shop gdybyście czegoś potrzebowali. No i prawie wszędzie są automaty z przekąskami, słodyczami i kawą też. - odpowiedziała manager pogodnym tonem zerkając na nich oboje ciepłym wzrokiem jakby naprawdę chciała aby poczuli się jak w domu albo chociaż miejscu które znają i lubią. Aymon znów ograniczył się do bezpiecznego skinięcia głową na znak, że zrozumiał i nie zabrał głosu.

- To jak, macie jeszcze na coś ochotę na miejscu? - zapytała rozkładając dłonie po tej okazałej stołówce chyba nie chcąc aby odnieśli wrażenie, że ich popędza czy stresuje. Aymon znów poruszył głową, tym razem zaprzeczając gestem i miną. Blanche więc zerknęła na drugą kursantkę.

Pinky z uśmiechem pokręciła przecząco głową, woląc nie nadużywać cierpliwości nowej przełożonej. Zresztą chciała już iść. Zobaczyć, dotknąć, móc wreszcie zacząć pracę przez którą zapewne zniknie nie na miesiąc czy dwa, ale pewnie kilka lat, zanim nie zorientuje się, że od ostatniej imprezy minęła dekada, a ona zamiast nowych trunków, znosi do domu tylko kolejne holodyski z danymi i stosy papierów.

- Świetnie. Gdybyście czegoś potrzebowali albo mieli jakieś pytania to walcie śmiało. Jestem tutaj aby wam pomóc i ułatwić start tutaj. No i wyjaśnić wszelkie pytania i wątpliwości. - Blanche oznajmiła wesoło zanim wstała od stołu biorąc na drogę małą butelkę wody mineralnej jaką zaczęła podczas posiłku.

- A tajne badania? Będziemy mogli je zobaczyć? - Aymon jakby zapomniał o swojej standardowej postawie “mam na was wywalone” i zapytał jakby znów był małym chłopcem który zyskał okazję do porozmawiania ze swoim idolem na ulubiony temat.


- Tajne? A cóż to jest “tajne”? - przewodniczka idąc między stolikami zapytała go wesołym głosem. Ale chyba było to pytanie retoryczne. Wszyscy wiedzieli, że Instytut jest tak nowoczesny i przyszłościowy, że pracuje dla różnych pracodawców. W tym dla Floty, Armii i wielu megakorporacji. Jasne było, że chociaż część z tych badań nie jest znana opinii publicznej. Pewnie właśnie o to pytał kolega Eden.

- Co jest tajne zależy od stopnia dostępu. Wy macie prawa gości i wasz kod dostępu to 1. - wskazała na widoczną 1-kę przy identyfikatorach jakie mieli na sobie. Ona sama też miała podobny ale w miejscu gdzie dwójka kursantów miała 1-kę ona miała 5-kę. - Możecie być pewni, że w miejscach jakie zwiedzimy macie prawo pytać o wszystko. To co najpierw bierzemy na tapetę? Kriogenikę czy genetykę? - manager zapytała idąc korytarzem i pozwalając by każdy z kursantów mógł iść po jednej jej stronie. Jakby sprawdzała czy potrafią ze sobą pokojowo współpracować i podejmować zgodne decyzję. Aymon zawahał się nad odpowiedzią ukradkiem zerkając na koleżankę jakby sprawdzał co ona może odpowiedzieć.

W ostatniej chwili Eden ugryzła się w język, aby nie palnąć pytania, czy mają tu dowody na istnienie obcych form życia, składających się z więcej niż jednej komórki… ale i tak otrzymaliby uprzejmą odpowiedź podobnej treści jak opinia publiczna i media. Była też stara prawda, że lepiej nie pchać nosa w wojskowe interesy.

- Dobrze… - zaczęła powoli, biorąc w garść niechciane złe myśli. Już kiedyś ją wplątano w wojskowe intrygi. O jeden raz za dużo.

- Dobrze - powtórzyła, orientując się że parę kroków przeszła ze wzrokiem wbitym tępo przed siebie i zaciśniętymi w wąską kreskę ustami. szybko więc powróciła do rozsiewania optymizmu.

- Zacznijmy może od tego co bliżej. Nie będziemy się cofać, a potem wracać, dzięki czemu więcej czasu będziemy mogli spędzić już za odpowiednimi drzwiami.- odparowała pogodnie i niby lekkim tonem dorzuciła z pozoru niewinne pytanie - Powiedz, prowadzicie tu też badania nad paradoksem EPR?

- Ciekawe pytanie Eden. - odparła ich przewodniczka z łagodnym uśmiechem i zatrzymała się przed windą aby ją przywołać. - Pojedziemy więc najpierw na dział kriogeniki bo jest bliżej. - wyjaśniła gdy wcisnęła odpowiedni przycisk. Aymon nie opanował się aż tak by nie posłać koleżance triumfującego spojrzenia.

- To bardzo niepewna dziedzina nauki. I o ile mi wiadomo nie prowadzimy takich badań. Ale możesz o to zapytać profesora Kumara on jest w sprawach naszych projektów o wiele lepiej poinformowany. A ja nie wiem wszystkiego. Jestem tylko zwykłym managerem. - uśmiechnęła się Blanche gdy drzwi windy otworzyły się i z jej wnętrza wyszły dwie osoby. Mężczyzna w białym kitlu pozdrowił ich przewodniczkę co ona odpowiedziała mu tym samym i gdy winda zwolniła się całą trójką znaleźli się w środku. Manager wcisnęła jakieś przyciski i winda ruszyła na dół.

- Jak widzicie czytnik czyta nasze karty identyfikacyjne. Bez nich trudno zrobić kilka kroków bez alarmowania ochrony i systemów bezpieczeństwa. Dlatego lepiej ich nie zgubcie. Jeśli jednak tak by się stało możecie wezwać pomoc przez każdy dostępny terminal. Powiedzcie śmiało co się stało, możecie nawet wezwać mnie. Ale zróbcie to od razu. Inaczej konsekwencje mogą być przykre. A nawet poważne. - przewodniczka chyba specjalnie zademonstrowała im jak półprzezroczysty promień lasera liznął ich identyfikatory zanim winda ruszyła na dół. Nie musiała mówić, że pewnie osoby bez identyfikatorów traktowane są jak szpiedzy i sabotażyści albo bardzo podobnie. A jeśli ktoś sam zgłosi zgubę to najwyżej jako gapa której trzeba pomóc. Winda zatrzymała się i Blanche poprowadziła ich korytarzem bez szyb i okien. Przynajmniej nie na świat zewnętrzny.

- O proszę. I mamy dział kriogeniczny. - uśmiechnęła się czarnoskóra dziewczyna wskazując na mocarnie wyglądające drzwi na końcu korytarza. Mijali jakichś ludzi którzy wyglądali na zapracowanych i zajętych więc wrażenie było jakby byli w środku korpo mrowiska w jakimś wieżowcu na powierzchni. Aymon jakby zapomniał, że zwykle snuł wokół siebie aurę chłodne pogardy i widać było po nim prawdziwą ekscytację.

- Myślisz że profesor Kumara znalazłby kwadrans aby odpowiadać na pytania stażystki? - w głosie van Nispen zabrzmiało powątpiewanie. Zwykle rekiny nie zajmowały się małymi gupikami, które ani nie nasycą ich głodu, ani nic konstruktywnego do życia nie wniosą. Zagryzła wargę, kiwając głową na wyjaśnienia pod tytułem “lepiej być ciapą, niż szpiclem”. Wystarczyło jej już zamieszania prawnego, poza tym obiecała Zgredzikowi, że nie będzie się wychylać. Tak samo jak pewnie nie powinna zadawać niewygodnych pytań, ale niektóre rzeczy były silniejsze. Wyminęli zabieganych ludzi, ciężki drzwi rozsunęły się bez najmniejszego szmeru, zapraszająco.

- Zapytam go o to. - przewodniczka uśmiechnęła się tak ciepło, że można było mieć nadzieję, że jednak to zrobi. A tymczasem po drugiej stronie drzwi znów ukazał się korytarz. Też szeroki i podobny do tego którym właśnie szli ale tym razem po obu ścianach widać było podobne, szerokie, dwuskrzydłowe drzwi. Jak do jakichś garaży. Tylko spore odstępy między nimi sugerowały, że za nimi pomieszczenia są o wiele większe niż standardowe garaże.

- A na razie zapraszam na wycieczkę. - zaprosiła dwójkę swoich podopiecznych podchodząc do drzwi gdzie czytnik znów zadziałał jak trzeba i te otworzyły się automatycznie na boki jak za jakąś magiczną siłą. Za nimi ukazała się galeryjka a pomieszczenie okazało się spore jak standardowa sala gimnastyczna w szkole. I głębokie na dobre piętro w dół. Bo galeryjka była pod sufitem a podłoga dobre kilka metrów poniżej.

Z galeryjki widać było naukowców i techników pracujących nad jakimiś próbkami pod mikroskopami. Stało tam mnóstwo jakiś baniaków, kanistrów, pełno było rur które coś pompowały i całość wyglądało jak skrzyżowanie małej fabryki i jakiegoś laboratorium. Całość sprawiała wrażenie zorganizowanego chaosu. Ktoś pracował na komputerze, kilka osób prowadziło chyba naradę albo dyskusję, ktoś się sprawdzał coś pod mikroskopem, albo wymieniał jakiś jeden tajemniczy kanister na drugi.

- To laboratorium kriolizy! - zawołał podekscytowany Aymon który chyba rozpoznał z czym mają do czynienia. Pinky musiała przyznać, że chyba rzeczywiście to właśnie mogło być to o czym mówił.

- Tak jest, to jest laboratorium kriolizy. Chcecie się rozejrzeć? - Blanche uśmiechnęła się dobrodusznie widząc jak reagują jej podopieczni a przyznanie racji Azjacie sprawiło, że ucieszył się jakby nauczycielka pochwaliła go przy całej klasie.

- A możemy? - Aymon wyraźnie nie mógł się doczekać aby ruszyć na dół. Prawie dosłownie przebierał nóżkami ze zniecierpliwienia.

- Ależ naturalnie, że możecie. Chodźmy więc. - manager nie trzymała ich dłużej w niecierpliwości i ruszyła galeryjką ku schodom prowadzącym na dół.

Było widać gołym okiem, że Aymon znalazł swoją ziemię obiecaną. Dobrze pójdzie, zostanie z mrożonkami i kto wie? Może stanie się wreszcie jedną z nich, przez co Eden zyska spokój ducha, a także harmonię wewnętrzną bez konieczności kooperacji z “kolegą”.
- Mrozicie tu jednokomórkowce czy coś bardziej skomplikowanego? - zwróciła się do manager - Wirusy, istoty żywe?

- O ile mi wiadomo to tutaj eksperymentujemy z nowymi mieszankami używanymi w hibernatorach. Testy przeprowadzamy na bezpiecznych, sztucznie wyhodowanych tkankach testowych. Żadnych zwierząt. - Blanche odpowiedziała jakby z miejsca chcąc ukrócić ewentualne wątpliwości co do bezlitosnego traktowania zwierząt podczas badań. Na szczęście z czasem nauka wynalazła tkani testowe które były zbliżone właściwościami do docelowych odbiorców głównie ludzi. Na bardziej zaawansowanych etapach badań testy na zwierzętach zwykle i tak były niezbędne ale w porównaniu do dawnych czasów ich użycie było minimalne. Tkanki testowe i symulacje sprawdzały się w roli zamienników bardzo dobrze.

- Czy ja mogę tam sobie popatrzeć? - Aymon ledwo ukrywał zniecierpliwienie i fascynację więc chyba tylko przez grzeczność i rozsądek zapytał przewodniczkę wskazując na trójkę ludzi którzy chyba przygotowywali właśnie jakiś test.

- Ależ śmiało. - Blanche nie stawiała mu ograniczeń więc młody Azjata skinął tylko jej głową a na Eden nawet nie rzucił okiem gdy ruszył zdecydowanym krokiem w stronę wspomnianej trójki.

- A ty Eden? Na co masz ochotę? - manager z sympatycznym uśmiechem i ciepłym spojrzeniem zapytała kursantkę która na razie została przy niej.

- Szczerze? - van Nispen popatrzyła na nią z podobną miną - Mam ochotę spytać, czy po pracy dasz się zaprosić na obiad. W ramach zapoznania… z obowiązkami nałożonymi na kursantów. Celem zapoznania z tematem procedur wewnętrznych. To naprawdę rozległy kompleks… piękny na dodatek. Idzie się zgubić, wpaść w kłopoty i zarobić parę minusów na start, co jak wszyscy wiemy, nie jest celem naszej tutaj obecności - w jej oczach błysnęły wesołe ogniki - Poza tym chętnie zaczęłabym już pracę. Istnieje możliwość, że jutro już podłączycie mnie pod któryś z projektów?

Panna Yamane roześmiała się wesoło słysząc odpowiedź swojej kursantki odrzucając głowę do tyłu.
- Obawiam się, że nasza dniówka nie skończy się po lunchu. - odpowiedziała łagodnie z przyjaznym uśmiechem. A lunch zapewne i tak spędzimy wspólnie. - spojrzała na plecy Aymona któremu któryś z mężczyzn w białych kitlach coś właśnie tłumaczył. Wcale nie wyglądali na takich co są zdenerwowani, że nowy kursant im przerwał i o coś zapytał.

- Więc jak skończymy ten dzień pewnie będzie już raczej pora kolacji. Ale oczywiście jeśli profesor Kumar nie będzie miał dla mnie innych zadań to z przyjemnością się z tobą zabiorę na tą kolację. - manager odpowiedziała wciąż chyba w pogodnym nastroju.

- I jesteś aż tak niecierpliwa do pracy u nas? - brew uniosła się u ich przewodniczce gdy zadała to przekorne pytanie. - To się chwali, naprawdę chwali. Dzisiaj myślę, obejdziemy sobie nasz kompleks byście mogli się chociaż zorientować tak ogólnie co jest co. Ale jutro już myślę, będziecie mogli dołączyć do jakichś zespołów. Właściwie zazwyczaj tak robimy, że każdego dnia przydzielamy praktykantów do różnych zespołów badawczych aby mogli się przekonać na czym polega praca w takim zespole. Po tygodniu zaś można już mieć jakieś wyrobione pojęcie i skoncentrować się na tym co by się chciało tutaj u nas robić. - manager wyłuszczyła jaki jest tradycyjny plan wdrażania praktykantów do wielkiej rodziny jaką był Instytut zajmujący się dziedzinami często tylko pozornie ze sobą powiązanymi.

- Czyli jesteśmy umówione - Pinky podłapała najważniejszą informację, szczerząc się szeroko. Dość szybko jednak wróciła na jej twarz powaga, gdy również popatrzyła na plecy Azjaty - Odkrycia naukowe same w sobie są najwyższą wartością. Doskonalą człowieka bardziej niż kotły parowe, turbiny, lotnictwo i cała metalurgia od Noego do naszych czasów. Chcę się uczyć, wnieść coś nowego i nowe wynieść. Niczego nie zmienię siedząc biernie... a zmieniłabym dużo rzeczy. - odwróciła głowę do Mulatki, posyłając jej szybki uśmiech - Od czegoś trzeba zacząć.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline