Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2019, 15:57   #3
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Olgrim Grimhammer…wędrowny kapłan Dugmarena Jasnego Płaszcza dołączył do karawany we Wrotach Zachodu, by dotrzeć z nią jak najdalej na południe. Dlaczego? Tylko on wiedział.
A będąc jedynym krasnoludem w całej tej dużej karawanie, nie miał za wiele do roboty. Tak liczna grupka podróżnych zniechęcała bandytów do ataków. A droga którą podążali, była regularnie czyszczona z potworów. Więc obowiązkiem Olgrima było leczenie drobnych skaleczeń, otarć oraz drobnych urazów. Dlatego wieczorami miał dużo czasu na swoją księgę.

Przeglądał w niej stare zapiski, dopisywał nowe… rozmyślał nad nią. Był to rytuał który powtarzał co wieczór, tak jak rano modlił się o łaski swojego bóstwa.
Olgrim był wysokim rudobrodym krasnoludem “zakutym” w mithrilową zbroję. Muskularny acz bez przesady kapłan dbał co prawda o swoją brodę i fryzurę, acz… bez przesady. Co innego oręż. Dziwaczny młot ze szpikulcami, który nosił na plecach… wielki niemal jak on sam, był jego oczkiem w głowie. Używał go zresztą z zabójczą skutecznością i wyraźną przyjemnością. No chyba że mógł postrzelić wroga z daleka za pomocą ciężkiej kuszy. Cóż… przyjemnością przyjemnością, ale Olgrim nie widział powodu narażania swojej skóry bez potrzeby, nawet jeśli była okryta mithrilem.
Niemniej podróż nie dała mu okazji się wykazania w tej materii.


Olgrim planował z początku dalej podróżować z karawaną. Bądź co bądź było nawet miło, no i po drodze mógł się natknąć na jakieś osady krasnoludzkie, bądź społeczności. Niemniej Waterdeep samo w sobie nie było celem kapłana. Tak więc, gdy zauważył ogłoszenie… zainteresował się nim, uśmiechając coraz bardziej gdy je czytał.
Ubić smoka? Jakiż krasnolud o tym nie marzy. Smoki są zakałą dla brodatego ludu. Wszak zajmują jaskinie które krasnoludy lubią i zabierają kosztowności, które krasnoludy lubią.
Nie ma więc powodu oszczędzać smoki, zwłaszcza jeśli łobuzują już od tak młodego wieku.
No i Wieczne Wrzosowiska… jakże mógłby odmówić odwiedzenia sobie tego miejsca. Wszak tyle opowieści o nich słyszał. O ukrytych tam osadach i grobowcach zapomnianych cywilizacji!
Przecież tam gdzie są wrzosowiska było kiedyś wielkie królestwo. Jeśli wierzyć nielicznym zapiskom jakie sam Olgrim widział, oczywiście.
Jakże mógłby odmówić sobie okazji do odwiedzenia tego miejsca.
Pal licho tytuły! Pali licho złoto! Pal licho samego smoka!
Nawet gdyby to była wyprawa po owce opłacana miedziakami, to by krasnolud się zgłosił. Sama okazja zwiedzenia wrzosowisk była wystarczająco intrygująca, by Olgrim mógł zrezygnować z dalszej podróży do Waterdeep. Bądź co bądź karawany jadące w tamtym kierunku są liczne.
Wieczne Wrzosowiska nie był aż tak oblegane przez podróżnych. Może to przez trolle, których ponoć tam było sporo. Ale na nie krasnolud ma swoją ulubioną broń… i to dosłownie, bo ognistą.



Tak więc po przeczytaniu tego ogłoszenia krasnolud opuścił karczmę i udał się uliczkami Brodu Sztyletu, by rozejrzeć się po tej mieścinie i wypytać o tego barona Bloomwooda. Zebrać informacje na jego temat i jego ziem. Poza tym… kto by tam siedział cały czas w karczmie, skoro jest miasto do poznania?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline