Wieża powietrza...
Turrim caeli.
Dziwna nazwa z początku wydawała się pozbawiona sensu. Dotarcie do niej wymagało przemierzenia połowy ogrodu i dotarcia do ściany pnączy. A po ich odgarnięciu otwarciu ukrytych małych drzwiczek. Za nimi zaś.. schody okręcające się po spirali wokół kolumny. Schody prowadzące tylko w jednym kierunku. W górę. Wieża była ciasna, więc ekipa musiała iść pojedynczo. Na samym przodzie BFG, za nim Meyes. Guerra i Kurishima podążali w środku... Hamato, choć już czuł się lepiej, to nadal wyglądał na lekko otumanionego.
Za nimi podążała Lili z Charlotte, a Kit, Pearson i JR zamykali pochód.
Wieża powietrza była wąska, pełna schodów i ciasna. Mrok rozświetlały pochodnie. Wspinaczka na jej szczyt nie była za wygodna, ale treningi wytrzymałościowe nie były nowością dla AST. W końcu walczyli w ciężkich zbrojach, które poza sytuacjami bojowi działały na minimalnym zasilaniu. Niemniej ta wieża ciągnęła się wręcz w nieskończoność. A przynajmniej tak się z początku wydawało.
– Nie uwierzycie.- zaczęła mówić Meyes i przerwała. A gdy pozostali mogli dotrzeć nieco wyżej cóż... rzeczywiście ciężko było w to uwierzyć. Wieża bowiem uległa “zniszczeniu w tej części. Co prawda schody zachowały się w większości, pomijając kilka wyrw pomiędzy szczeblami, ale kolumna i ściany były w kawałkach. I te kawałki AST mogli sobie obejrzeć, bo owe fragmenty ścian i kolumny lewitowały za nic mając sobie grawitację.
Dzięki temu mogli zobaczyć co jest za ścianami budynku.
Mgła i chmury... mleczny opar przepędzany silnymi podmuchami wiatru. Oraz unoszące się w powietrzu olbrzymie wyspy. A choć było jasno to nie było widać słońca ani też ziemi. Jakby wieża którą przemierzali również lewitowała w powietrzu.
Pomiędzy wyspami zaś fruwały dziwne
humanoidalne stwory stworzone z chmur. Oraz można było dostrzec kilka... przerośniętych jastrzębi, jakby...
... zrośniętych ze sobą. I szukających czegoś do przekąszenia.
-Może jednak... powinniśmy zostać w ogrodzie i opracować lepszy plan.- stwierdził nieco lękliwie Pearson.