Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2019, 15:44   #9
Surelion
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Jedna z willi w dzielnicy władców Montpellier

Abdel Snguine stał w rozchełstanej koszuli i lekko potarganym ubraniu. Nie był w formie po ekscesach ostatniej nocy. A właściwie kilku ostatnich nocy. Lista rzeczy które pochłoną, wypił i wciągnął nosem była nader imponująca. Kiedy tylko ogarnął się nieco po przebudzeniu, czyli koło południa, postanowił pożegnać się jak należy ze swoją najlepszą przyjaciółką. Służba została odprawiona by rozmowa mogła przebiegać swobodnie.

- ....No i właśnie się skończyło. Wszystko. Moje życie. Dobry Czas. Wszystko. Jest tragedia Rene... - powiedział z żalem Abdel stojąc ze szklaneczką czegoś mocniejszego pośrodku: bukietów kwiatów, porozrzucanych białych sukni i całego tego majdanu, który świadczył o niezmiernie intensywnych przygotowaniach do ślubu.

- Nie dramatyzuj mi tu... - rzuciła zajęta oglądaniem ślubnego stroju jaki miała na sobie w kilku szerokich lustrach rozstawionych dookoła niej. - Wiadomo było, od początku że Dobry Czas się dla ciebie kiedyś skończy.

- No tak, tak ale... mój boże, czemu tak brutalnie. Czy oni się na nas uwzięli? Ostatnio Max trafił na front. Nasz mały Max. Wytrzymał tam ile? Może ze dwa miesiące, nim ciało zgniło mu od choroby. Mówili, że sam się zapisał ale Rene oboje wiemy dobrze, że to nie prawda. Widziałem go przed wyjazdem i w oczach miał strach. Z całej dobrej kompanii została nas raptem... czwórka. No i jeszcze ten cały twój ślub... dlaczego nie możemy robić tego co chcemy, tylko to co nam każą... to wszystko takie przykre. - popatrzył na nią zasmucony i nadal nieco rozżalony. Wiedział, że decyzja o zamążpójściu nie była jej.

Jej strój był wprawdzie już niemal kompletny i próba generalna niemal miała się ku końcowi. Była już tylko przed wyborem butów. Kilka sztuk stało przed nią w rządku, a ona po chwili wahania wsunęła stópkę w jeden z błyszczących bucików. Uniosła brwi pytająco spoglądając na Abdela.


- Mój boże, przepraszam cię Rene.- Powiedział a jego twarz się rozpogodziła. - Jesteś przed tak cudowną chwilą, a ja, ja ciebie tu zamęczam jakimiś głupotami. Oczywiście, że zdecydowanie te. Świetny wybór, wprost idealnie podkreślają ci idealnie całą linię nogi. Całość jest czystsza nad biel i stanowi wprost uroczy komplet, a ten twój przyszły mąż oszaleje jak cię tylko ujrzy madame. - Uśmiechnął się ciepło.

- Słodziak z ciebie...

- A w ogóle to go już widziałaś? - zapytał zaglądając do swojej szklaneczki. - Podobno wszyscy frontowcy są tacy sami. Barczyści, wytrzymali i mają włochate klaty. Moja siostra jest Sangiem.

Zachichotali oboje uznając ten jakże przedni żart.

Abdel upił większy łyk. Przez chwilę myślał o Rene de Chantres. Potomkini jednego z siedemnastu rodów Sanglier. Nie mniej sławetnego bynajmniej jak jego ród Sanglier. Niestety nie mogła związać się z tym kogo kochała. Raz, że on był zwykłym Sangiem a ona damą wysokiego rodu, a dwa że nie dalej jak dwa trzy miesiące temu poległ na bagnach. Zapewne dostał kulę w łeb od swoich, na ciche polecenie ojca Rene. Abdel był jednak na tyle przytomny by nie dzielić się swoimi przemyśleniami z przyjaciółką. Choć ta błyskotliwa dziewczyna zapewne sama już na to dawno odgdła.

- Rene... jutro wyjeżdżam. - powiedział ciężkim głosem - Bardzo mi przykro, że nie będę na twoich zaślubinach kochana. Pozwól, zatem że chociaż ucałuję twą dłoń na pożegnanie, jak nakazuje obyczaj.

Rene nie odezwała się stojąc pochylona przy lustrze, skoncentrowana na poprawianiu jakichś ledwo widocznych mankamentów w makijażu. Nie zwróciła zbytniej uwagi kiedy podszedł i musnął ustami jej delikatne palce.

- Jako, że nie wrócę przez dłuższy bliżej nie określony czas, mam nadzieję że nie będziesz miała za złe jeśli dam ci prezent ślubny już teraz. - Mówiąc to popchnął ją delikatnie w kierunku lustra, tak by nieco mocniej się pochyliła. Jego palce powędrowały po nogach delikatnie podciągnęły w górę śnieżnobiałą suknię ślubną. Uniesiona suknia odsłoniła białe jedwabne pończoszki i takąż koronkową bieliznę, która szybko została zsunięta do połowy jej zgrabnych ud.

- Również proszę byś przekazała od mnie wyrazy, najgłębszego uszanowania, twemu przyszłemu małżonkowi. Otrzymał bowiem od losu prawdziwą cudnie białą perłę.

Nie przestała się malować kiedy w nią wszedł.

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem