Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2019, 10:41   #9
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po chwili obie weszły do skromnego pokoiku dla gości i przechadzając się po nim gnomka rzekła.
- Nie czaruję jak ty. Mam magię we krwi i rzucam czary od tak.- pstryknęła palcami.- Niemniej widziałam jak czarodzieje i arkaniści to robią. I jak się przygotowują. Usiądź i wyjmij księgę, poszukaj zaklęć które jesteś w stanie rzucić.
El przysiadła na łóżku i wydobyła księgę spomiędzy warstw sukni. Wiedziała, że od tej chwili nie ma odwrotu. Marineta wiedziała o niej coś za co w każdej chwili wylądowałaby w więzieniu. Zerkając na gnomkę przewertowała strony szukając pierwszego zaklęcia.
- Magowie używają mnemotechniki i czegoś na pograniczu autohipnozy. Przyglądasz się zaklęciu, czytasz powoli litery i próbujesz ułożyć zaklęcie w swojej pamięci, co pozwala twojemu umysłowi napełnić je magią, by potem wyzwolić czar. Na tym to polega… mniej więcej… spróbuj.- gnomka była zaklinaczką i przez to nie była zainteresowana zawartością księgi Elizabeth i czarami w niej zapisanymi. Po prostu przechadzała się głaszcząc czarnego kruka po piórkach.
El przytaknęła. Wybrała swoje ulubione zaklęcie naprawy. Czytała je w myślach starając się robić tak jak mówiła Marineta. Po dłuższej chwili sięgnęła do swej torby i z pamięci naprawiła zszycie. To… działało! Czuła że słowa, gesty… wszystko tkwi w jej głowie. Jak magia owija się wokół zapamiętanych słów.
- Niesamowite… - Szepnęła do siebie. Co więcej nadal czuła ten czar w sobie, nadal wiedziała jak ułożyć słowa, by przywołać moc. Tego przedtem nie potrafiła.
- Nie… to podstawy.- odparła z uśmiechem gnomka. I dodała.- Dobrze że je szybko łapiesz, bo ja się na tym nie znam. Moja magia nie polega na zapamiętywaniu formuł z ksiąg.
- Musi być dużo swobodniejsza. - El od razu przeskoczyłam wzrokiem do kolejnego znanego jej zaklęcia. Pamiętała, że miała jakieś umożliwiające zmianę wyglądu.
- Ma swoje ograniczenia. Jak wszystko.- wyjaśniła Marineta przyglądając się dziewczynie zaczytanej w księdze.- Z pewnością jesteś w stanie zrobić coś więcej niż proste kuglarskie sztuczki, acz… nie musisz się przede mną popisywać i rzucać czaru już teraz.
- Dobrze… bo to chyba chwilę zajmie. - El uśmiechnęła się do gnomki.
Marineta usiadła na stoliku i przyglądając się młodej czarodziejce założyła nogę na nogę.
- Pokaż mi prawdziwą magię. - rzekła z uśmiechem.
EL spojrzała na nią zaskoczona.
- To znaczy? - Szepnęła niepewnie. - Twoja magia nie jest prawdziwa?
- Znaczy jakiś inny czar… potężniejszy. Proste sztuczki może nauczyć się nawet nie-czarodziej. - wyjaśniła gnomka z uśmiechem.
- Ach.. dobrze. - El stanęła przed gnomką i rzuciła na siebie niedawno przeczytany czar. Sprawdzała go już kiedyś i wiedziała, że może się wydawać nieco niższa. Po chwili wyglądało tak jakby jej ciało kurczyło się.
- Brawo brawo…- zachichotała gnomka wesoło klaskając dłońmi.
- To już kiedyś ćwiczyłam. - El zarumieniła się słysząc ten entuzjazm. Pierwszy raz czarowała przy kimś.
- Więc masz potencjał. Nieduży jeszcze ale jednak.- odparła Marineta machając nogami jak mała dziewczynka. Tyle że nie była małą… mimo swojego rozmiaru miała proporcje dorosłej kobiety.
Czarodziejka przerwała przerwała iluzję, czując jakby osłaniająca ją skorupa pękła.
- Nie wiem… to chyba możliwe by każdy nauczył się tak zaklęć… to nie jest dar lub dziedzictwo jak u ciebie. - El usiadła na łóżku, układając księgę na kolanach. - Nie powinnam jej brać z sobą na uniwersytet, prawda?
- Hmmm…- zamyśliła się gnomka, wykonała gest dłonią i zamruczała zaklęcie.- Możesz wziąć. Jej aura została ukryta. Nie czuć magii od niej. Niemniej nie powinnaś jej tam nikomu pokazywać. Zwłaszcza nauczycielom.
- A... czytanie zaklęć? Czy wtedy się zdradzę? - Dłonie El zacisnęły się na skórzanej oprawie.
- Jeśli nie będziesz dyskretna? To tak. Ale wielcy panowie nie zwracają uwagi na służbę, choć…- tu bucik gnomki zaczął krążyć po szczycie lewej piersi Elizabeth.- … dla takich ślicznotek mogą zrobić wyjątek. Ale nawet wtedy twoja goła pupcia będzie dla nich bardziej atrakcyjna do badania niż to co czytasz.
- Pewnie jest tam wiele atrakcyjnych służących. - El poczuła przyjemny gorąc rozlewający się od szczytu jej piersi.
- To prawda… ale jeśli się już zainteresują to tym co ukrywasz pod tą suknią.- mruczała gnomka krążąc czubkiem stopy po krągłości El.- Wiem co mówię. Mój lud lubi różne eksperymenty.
- Uważasz mnie za eksperyment? - Głos czarodziejki stał się rozpalony.
- Co? Nie… oczywiście że nie.- zaśmiała się Mirabeta i odsunęła nogę.- Po prostu wiedz, że miałam różne przygody… także łóżkowe. Z różnymi… istotami. -
Zamiast tego wypowiedziała cicho jakiś czar i zaczęła poruszać palcami. A Elizabeth patrzyła jak niewidzialna siła rozpina jej bluzkę poszerzając dekolt.
Czarodziejka przyglądała się temu zszokowana i zachwycona jednocześnie.
- To… co się dzieje?
- To jest prosta magiczna sztuczka. Którą możesz być potraktowana. Choć raczej sukienkę będą ci studenci podwijać do góry. Magia to narzędzie i można stosować je do różnych rzeczy.- wyjaśniła żartobliwie Marineta, po rozpięciu bluzki magicznie rozwiązując wiązanie gorsetu.- A moja ciekawość kusi mnie do rozebrania cię całkiem. Wczoraj wyglądałaś ślicznie… ale jak wyglądasz golutka?
El odetchnęła w myślach, ciesząc się że gnomka nie obserwowała jej i Charlesa.
- Według pewnej krasnoludzicy mam małe piersi. - Mruknęła, czując jak jej ciało zaczyna się rozpalać.
- Inne standardy… według mnie…- mruknęła Marineta odsłaniając telekinetycznie biust czarodziejki i oceniła.- Dość duże…- a potem dopytała.-... miękkie?
- Nie wiem.. jaki standard mają gnomy. - Mruknęła El rumieniąc się intensywnie. - Według mnie… tak.
- Jesteśmy ludem otwartym na nowinki.- zaśmiała się Marineta i zsunęła rękawicę z dłoni. A następnie nachyliła się ku Elizabeth i drobnymi wąskimi palcami musnęła pierś Elizabeth pieszczotliwie. - Bardzo miła w dotyku.
Po czym wyprostowała się dodając. - Chyba jestem ci coś winna za wykorzystanie z sytuacji. Masz pytanie? Albo prośbę?
- Ja… - El zszokowana wpatrywała się w stojącą nad nią gnomkę. Pytania? W takim momencie? Przełknęła ślinę. - Spotkałam… dziwnego mężczyznę…
- W tym mieście? To nietrudna sztuka. - zaśmiała się Marineta zakładając nogę na nogę, opierając o nie lewą rękę i opierając dłoń o podbródek i przyglądała się Elizabeth… cóż… jej odsłoniętym piersiom. - Jakieś szczegóły?
- Był niesamowicie blady.. walczył z bestią która rozsypała się w pył… silny… wysoki. - Na twarz El wypłynął rumieniec gdy przypominała sobie ciało napierające na jej własne.
- Przystojny… męski…- wymruczała gnomka zgadując myśli czarodziejki.-... szkoda, że nie całował pozbawiając tchu?
- Wystraszył mnie tak, że zabrakło mi tchu. - Mruknęła cicho czarodziejka. - Oraz groził.
- Dobry powód, by nie wypytywać o niego, nieprawdaż? - zaśmiała się Marineta. Po czym spoważniała mówiąc. - Są w mieście potwory, które potrafią skryć się między ludźmi… bestie które mają nas za pokarm. Walczą one między sobą czasem. Są i organizacje walczące z owymi potworami. Twój napastnik mógł być albo jednym, albo drugim.
- Gdybym miała takie podejście.. nie byłoby mnie tutaj. - El nieco spoważniała. - Co to za organizacje?
- To zależy z kim akurat walczą. Ty napotkałaś chyba łowców wampirów. Mógł być członkiem jakiejś sekty religijnej, wynajętym awanturnikiem przez jakiegoś bogacza, lub drugim wampirem. Mógł łapać potwory dla jakiegoś dżentelmeńskiego klubu lub działać w tajnej organizacji… które są tajne z założenia.- westchnęła gnomka drapiąc się po czuprynie.- My raczej staramy się nie wchodzić im w paradę, a oni nie wtrącają się w nasze sprawy. I wszyscy są zadowoleni.
- Rozumiem. To… wygodne. - El usiadła na łóżku i spojrzała w dół na swoje nagie piersi. Czy powinna się teraz ubrać? Niepewnie zasłoniła swoje krągłości koszulą, starając się nie zerkać na gnomkę. - Ale masz rację… było w nim coś… pociągającego.
- Jak w każdym potężnym i tajemniczym nieznajomym.- odparła z uśmiechem Marineta i skinęła głową.- To zrozumiałe… gdybym ja wykorzystała tak sytuację, gdy jeszcze się mnie bałaś… uczyniłabym cię moją oddaną kochanką.
- Ale nie zrobiłaś tego… - El zabrała się za zapinanie koszuli. Była ciekawe czy tamten mężczyzna należał do jakiejś organizacji… kim lub czym była bestia, którą zabił? Wampir… słyszała legendy o tych stworach, ale na ile były one prawdziwe? Nie powinna teraz tego roztrząsać. - To.. byłoby wygodne, prawda?
- Kuszące…- potwierdziła Marineta i podrapała się po czuprynie.- Lepiej jak wyjdziemy, póki trzymam moją ciekawość na uwięzi.- zachichotała.
Czarodziejka westchnęła i zawiązała gorset wstając.
- Może ja też powinnam jednak… - Uśmiechnęła się do gnomki. - Nie lubię pytań bez odpowiedzi.
- Może jeszcze się spotkamy…- uśmiechnęła tajemniczo Marineta.
- Mam dziwne przeczucie, że na pewno. - El zebrała swoje rzeczy, chowając dokumenty i księgę pod materiał sukni.
Wyszła z wiedzą i kolejnymi pytaniami, wyszła na korytarz nadal czując ciekawski wzrok bardzo rozrywkowej i zapewne niebezpiecznej kobietki. Pozostało więc… spotkanie z Mel i Bernardem.


Najlepiej szybko załatwić sprawę z tym drugim i poświęcić czas przyjaciółce. Szybkim krokiem zeszła z powrotem do sali, rozglądając się za mężczyzną.
Siedział w pobliżu okna i wzdychał zerkając na krzątającą się między stolikami Mel. Nie zauważył podchodzącej Elizabeth.
Czarodziejka stanęła obok niego i zagadnęła.
- To jak…masz wszystko? - Spytała cicho.
- Zgodnie z zamówieniem. - odparł dyskretnie mężczyzna podając El pakunek. - Lepiej żebym tego nie żałował.
Nie był jednak Luciusem, by jego groźby mogły zrobić na niej wrażenie.
El roześmiała się.
- Och żałowałbyś, że masz jej bieliznę w ręku? - mrugnęła do Berniego.
- Jeszcze jej nie mam. - przypomniał jej "wspólnik" czerwieniąc się na twarzy.
- Dotrzymuję słowa. - El pomachała mężczyźnie i chowając pakunek do coraz pełniejszej torby, podeszła do Mel. - To.. miałabyś chwilę?
- Oczywiście. - odparła radośnie przyjaciółka i mrugnęła porozumiewawczo. - W końcu to twój wielki dzień, prawda?
- Mówisz jakbym brała ślub. - El zaśmiała się i chwyciła pod ramię przyjaciółkę. - Będę miała też do ciebie pytanie.
- Momencik. - Melody wyrwała się z uścisku, by podejść do Karla i zabrać od niego butelkę przedniego wina i dwa kieliszki. I tak "uzbrojona" wróciła do przyjaciółki.
- Idziemy do mnie. - zadecydowała.

El przytaknęła i ruszyła za prostytutką. Odezwała się jednak dopiero gdy zamknęły się za nimi drzwi pokoju.
- Czuję… że ładuję się w duże kłopoty. - Mruknęła odstawiając na bok torbę.
- To tak jak ja… ale zacznijmy od twoich.- westchnęła Mel otwierając butelkę i nalewając miodowej barwy trunek do obu kieliszków. Usiadła przy nim i spytała. - Co cię gryzie?
- Tamci chcą bym dla nich szpiegowała na uniwerku… moi rodzice myślą, że będę tam grzeczna i to uczciwa praca… - El przyjęła napitek z trunkiem. - Do tego czuję, że nieco oszukuję Charlesa… a ty.. w jakie kłopoty czujesz, że się ładujesz?
- Może zaczniemy od twoich… - odparła wymijająco Melody i wypiła trunek zamyślona. - Wiesz… tego Charlesa poznałaś ledwie dwa dni temu. Nie jest twoim narzeczonym… to na pewno. Spotkałaś się z nim dwa razy tylko… powiedzmy, że to obiecująca znajomość. A jak… oszukujesz Charlesa? - zapytała na koniec.
- Bo… mam wrażenie, że to dobry mężczyzna, że chciałby coś więcej. - El spoglądała na przyjaciółkę ciekawa co ją dręczy.
- Po dwóch spotkaniach? - zapytała retorycznie Melody i uśmiechnęła się.- Może i chciałby czegoś więcej, ale tak krótka znajomość nie narzuca obowiązków na ciebie. Nie musisz spełnić jego oczekiwań.
- To… prawda… - El zarumieniła się. - Wiesz to pierwszy raz, gdy jestem z kimś.
- Taaa… miłość od pierwszego wejrzenia… rzadko jest tą ostatnią.- odparła z uśmiechem Melody nalewając alkoholu do kieliszków. Następnie dodała.- Dopóki nie powiesz mu “kocham cię”, albo dopóki on nie wyzna ci miłości toooo… na razie jesteście przyjaciółmi z przywilejami.
El przytaknęła i upiła kolejny łyk alkoholu.
- Tak… ale.. jeszcze ta nowa praca… nigdy nie byłam pokojówką. - Szepnęła, spoglądając na zawartość kieliszka. Cóż… zobaczymy… zrobię co w mojej mocy by się przygotować.
- Ścielenie łóżka, pranie ubrań, nakrywanie do stołu. - zażartowała Melody popijając trunek. - Myślę że sobie z tym poradzisz. Jak trudne to być może?
- Nie wiem… naprawdę… ciężko mi to sobie wyobrazić, a do tego .. mam szpiegować. - Czarodziejka westchnęła ciężko. - A co cię trapi?
- Mnie… - mruknęła cicho Melody zerkając na resztki alkoholu w swoim kieliszku.- … ty. Właściwie to co… wczoraj powiedziałaś. Posłuchaj… nie będę udawać, że jestem niewiniątkiem. Parę raz zdarzało mi się, gdy sobie popiłam i nudziłam, fantazjowanie o tym co by było gdyby… wylądowałam na tobie w łóżku. Ale to tylko nieszkodliwe fantazje były… nic więcej. Przestały być nieszkodliwe przez ciebie.- zaśmiała się nerwowo. Po czym spojrzała wprost na El.- A co do ciebie. Nie myśl, że nie wiem skądś się to wzięło. Dalia ci zamieszała w głowie. Ona lubi takie rzeczy sugerować innym. Wprowadzać zamęt.
- To prawda… rozmawiałyśmy o tym. - Czarodziejka zarumieniła się wpatrując się w oczy przyjaciółki. - Ale to co powiedziałam… śniłaś mi się. Byłyśmy razem.. w łóżku.
- Widzisz… nie są już nieszkodliwe skoro wiemy, że mogą się zdarzyć.- odparła Mel wskazując czubkiem palca czubek nosa przyjaciółki.
- To… byłoby złe, gdyby się zdarzyło? - El wpatrywała się w czubek palca czując, że chciałaby go pocałować. - Dalia… pieściła mnie… podobam się też Marinecie…. A wolałabym być obok ciebie niż obok nich.
- Mi też się podobasz…- zaczerwieniła się Melody i odsunęła dłoń. Westchnęła ciężko i dodała ironicznie.- A nie przypadkiem obok swojego chłopaka, co?
Dopiła kieliszek dodając. - Sama nie wiem czy to by było złe… czy dobre… Wiem tylko że by pokomplikowało przyjaźń między nami. Mogłoby by się stać czymś więcej, lub czymś mniej… początkiem końca naszej przyjaźni.
- Byłabyś zazdrosna o Charlesa? - El opróżniła swój kieliszek i odstawiła go na bok. - O ewentualnych innych? Bo… może mi się tak teraz tylko wydaje… że gdybym mogła cię mieć obok, rozmawiać tak jak teraz… nawet.. chyba… gdybyśmy robiły coś więcej… to… nie byłabym zazdrosna tak długo jakbym miała w tobie przyjaciółkę. - El pokryła się rumieńcem czując jak palą ją całe policzki.
- Nie mogłabym być zazdrosna… nie przy moim stylu zarobkowania. Jak mogłabym wyrzucać ci że sypiasz z innymi. Jeśli sama robię to samo i to codziennie.- przypomniała jej Melody i przysunęła się bliżej Elizabeth. - Raczej… rozmyślałam o tym jako… zabawie…
Westchnęła ciężko i rzekła. - No dobrze… pocałuj mnie.
Czarodziejka uśmiechnęła się niepewnie. Wyciągnęła drżące dłonie by ująć twarz przyjaciółki. To było inne niż z Dalią. Jednak do Mel… naprawdę coś czuła. Pocałowała drugą kobietę. Na początku delikatnie, ale już po chwili pogłębiając pocałunek.
Melody z początku była bierna, ale potem przejęła kontrolę smyrając językiem po wargach przyjaciółki, a potem sięgając głębiej i zapraszając język El do zabawy. Dłonią sięgnęła do piersi czarodziejki, sprawnie rozwiązała wiązania i wślizgnęła palcami pod koszulę obejmując dłonią pierś i ugniatając ją lekko palcami.
Czarodziejka wstała ze swego miejsca i usiadła okrakiem na udach przyjaciółki nie przerywając pocałunku. Jej język przyłączył się do dziwnego tańca, a dłonie… drżąc położyła je na piersiach Mel. Tylokrotnie je mierzyła, ale to, to było coś innego.
- To było… przyjemne. - zamruczała Melody po pocałunku, rozkoszując się zarówno ciężarem piersi El pod swoją dłonią, jak i jej dłońmi na swoim biuście. Drugą dłonią wodziła po odsłoniętym obecnie udzie czarodziejki, gdy jej spódnica podwinęła się do góry.
- Nadal jest… - Czarodziejka uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki nie zabierając dłoni z jej piersi.
- Jest… zgodziła się z nią.- Melody i zaśmiała się cicho.- Więęęęc co teraz? Jak ci się to śniło?
- Leżałaś na mnie… nago. - El nie wierzyła w to, ale chyba zarumieniła się bardziej. - Wiesz… działo się wtedy tyle… byłam zbyt przejęta… dotykałaś mnie..tam.
- Gdzie taam?- zapytała Mel szeroko uśmiechając się i drapieżnie zarazem.
Czarodziejka spojrzała w dół na dłoń przyjaciółki.
- Jesteś blisko. - Mruknęła niepewnie.
- Ale nie dość… musiałabyś usiąść na stoliku i… odsłonić wszystko.- odparła zmysłowo Melody uśmiechając się prowokująco.
- Na stoliku? - U El ożyły wspomnienia jej pierwszego razu. - Jesteś pewna?
- Albo na łóżku, albo na parapecie otwartego okna… raz mi się tak zdarzyło.- zaśmiała się Melody, muskając palcami usta czarodziejki.- Jak wolisz.
El wstała z kolan przyjaciółki i wyciągnęła do niej dłoń.
- Na łóżku.. tak było we śnie. - Mruknęła cicho.
- To ty się połóż…- odparła Melody wstając i kołysząc biodrami. Jej dłonie sięgnęły do tyłu i zabrały się za rozwiązanie gorsetu. Lekko się pochyliła by wprawić swoje ciężkie piersi uwięzione pod bluzką w hipnotyczne kołysanie. - I podziwiaj… inni płacą za takie widoki.
 
Aiko jest offline