Pośród dość charakterystycznej skośnej mowy dało się usłyszeć nagle język jakże inny od japońskiego. Hiszpański. Deytan współpracował kiedyś w Hiszpanami i chociaż znał może dwa słowa na krzyż w ich języku to jego melodię był w stanie rozpoznać bez trudu.
Wychwycony z tłumu ciemnoskóry facet podążał w tym samym kierunku co Mor. Dlatego też Polak zwolnił trochę kroku, aby zrównać się z cudzoziemcem. - Ah... już się bałem że utknąłem tutaj z samymi Azjatami. - rzucił na przywitanie - Jestem... Mor Deytan - przedstawił się nickiem - Pochodzisz z Ameryki Południowej, prawda?
Czuł się trochę niezręcznie zagadując do jakiegoś przypadkowo spotkanego człowieka, lecz może potencjalny Brazylijczyk będzie chętny do nawiązania rozmowy z kimś odstającym z tego morza Japończyków.
A że odstaje to Janusz odstawał. Dwumetrowy, szczupły człowiek o ciemnych włosach, lekko bladej skórze z okularami na nosie. Ze standardowego przyodziewku wybrał żonobijkę w kolorze khaki, która odsłaniała jego szerokie acz żylaste ramiona. Czarne spodnie włożone były w proste skórzane buty. Do pasa przytroczoną miał drewnianą szablę o szerokim "ostrzu" bardziej przypominającą oręż pirata niż szlachetnie urodzonego konnego. |