Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2019, 14:11   #3
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=bfwOdpur01M[/media]

Miała ostro popieprzone szczęście, że znalazła się na pokładzie Victorii. Pasowała do tego miejsca jak pięść do nosa... Niestety jakiś skończony sadysta we flocie stwierdził, że jest zbyt cennym zasobem by po prostu pozwolić jej w spokoju skonać. Sporo zachodu ich kosztowało, żeby postawić ją na nogi. Na jej pieprzone szczęście zastosowane leczenie doprowadziło ją do pełni zdrowia oraz sprawności fizycznej i teraz tylko czasem musiała sięgać po środki przeciwbólowe.

Przynajmniej na Victorii nie było tak źle jak podczas szkolenia. Tu wystarczyło obić gęby raptem dwóm kretynom, którzy nierozważnie weszli jej w drogę i reszta już wolała nie znosić ją na dystans. A tam znalazło się kilku szkoleniowców, który próbowali za wszelką cenę udowodnić, że się do niczego nie nadaje i uwalić ją na każdym kroku. Gdyby miała empatię to by było jej im szkoda, bo wszystkie ich próby spaliły na panewce. Jak tak teraz z dystansu czasu na to patrzyła, to nawet było to satysfakcjonujące widzieć ich wściekłość, gdy nie tylko okazywała się dobra jako pilot, ale wręcz zajebista. Ale dla Eyre było to jak przechodzenie samouczka w grze, w którą grała już setkę razy.

Dla niej "służba" na Victorii była jedynie odroczeniem wyroku śmierci. Oficjalnie mówiono o niej, że była tu bo w zamian groził jej pluton egzekucyjny. Nie było to do końca prawdą, bo dla kogoś o jej temperamencie szybka i w miarę humanitarna śmierć nie była czymś strasznym. Gorsza była za to sugestia, że dożyje starości zamknięta w celi. A to już motywowało, żeby zostać pilotem myśliwca w najgorszej, bo pierwszej linii walki.

I tak to miała przed sobą wizję śmierci w niedługim czasie, otoczona ludźmi których tylko zasady powstrzymywały przed dokonaniem na niej zbiorowego linczu. Ale jak tak dłużej się nad tym zastanowić to przecież w poprzednim życiu miała podobnie. Karierowicze idący po trupach byli wszędzie tylko, że w jej pirackim żywocie miało to bardziej dosłowne znaczenie więc i szanse dożycia starości nie były wcale większe. Może i ludzie jej nie cierpieli, pewnie nawet znaleźliby się tacy co życzyli żeby rozbiła się podczas patrolu, ale każdy z tyłu głowy miał świadomość, że jest diabelnie przydatna. Ale nie chodziło tu tylko o umiejętności jako pilot, ale coś więcej. Nie było tajemnicą, że Czarnobrody poza okazjonalnym rabowaniem statków Floty potrafił również robić rajdy na granice wpływów Kilrah. Jakie czary za tym stały? Na pewno prawa ręka najbardziej poszukiwanego pirata miała tą wiedzę. Eyre nie miała takich zapędów samobójczych jak się rysowała, więc dzieliła się tymi informacjami.

Pełnię szczęśliwości do użalania się nad swoim życiem expiratce psuły warunki pracy. Były genialne. Powietrze na okręcie było dobrze przefiltrowane, wszędzie było czysto, nawet w maszynowni i hangarze można byłoby jeść z podłogi. Jedzenie zawsze podstawione pod nos i nie racjonowane, ubranie uprane i złożone dostarczone do kajuty. I kajuta, ciasna co prawda, raptem 3 na 3 metry, ale wszystko było w niej co potrzebne. No i co najważniejsze: sprzęt był zawsze w pełni sprawny do lotu, pachnący nowością, bo strata myśliwca była według floty mniejszym kosztem niż śmierć pilota. Gdyby ktoś powiedział to w grupie piratów to by został wyśmiany. Tam sprzęt był cenniejszy od życia ludzkiego, z braku zamienników łatany nierzadko na taśmę, drut i ślinę. Prowizorka była podstawą, na której wszystko latało.

Dlatego Eyre uwielbiała swój myśliwiec, który dostała na Victorii. Nigdy wcześniej nie latała takim dopieszczonym cacuszkiem. Dopiero na nim mogła pokazać w pełni swoje talenty pilotażu. Kochała tą maszynę do tego stopnia, że w pełni jej rekompensowała wszystkie trudy. Oczywiście nikomu nigdy nie zamierzała się do tego przyznać.

W zamierzchłych czasach Eyre była duszą towarzystwa, która czas wolny spędzała na imprezowaniu, lecz teraz z wiadomych powodów trzymała się od wszystkich na uboczu, skąd w zależności od nastroju, spoglądała na innych znudzonym lub szyderczym spojrzeniem. Swój czas jeśli akurat nie była w myśliwcu, to spędzała na symulatorze wykręcając na nim kolejne najwyższe wyniki. Złośliwi komentowali, że była w tym dobra, bo nic poza tym nie robiła. I w sumie taka była prawda, bo zaniechała dawnych rozrywek, z czego części była tu po prostu uznana za nielegalne. Czasem tylko dołączała do innych na popijawach, ale nawet spore ilości alkoholu nie zachęcały jej do otwierania się przed kompanami.

Co mogło dziwić ze swoją przyzwoitką, jak to zwykła nazywać skrzydłowego, dogadywała się najlepiej. Już w trakcie szkolenia zawiązali układ symbiozy, w którym Jokinen pomagał jej przebrnąć przez bełkot procedur, a w zamian ona dawała mu wskazówki jak latać, żeby zaliczyć kolejny etap. Oczywiście w jej opinii Simon Jokinen był lotniczą lebiegą i ten kto go dopuścił do lotów musiał być ciężkim debilem. W każdym razie sobie przypisywała zasługę, że w ogóle jakoś złapał jak należy sterować myśliwcem.
Ale chłopak miał też swoje talenty i znacznie nadrabiał braki w pilotowaniu, swoimi czarami jakie odczyniał, gdy siadał przed komputer. Można było odnieść wrażenie, że nie ma dla niego barier nie do przejścia. Kiedyś, jeszcze w trakcie szkolenia, Eyre całkiem serio powiedziała mu, że gdyby miała kogoś takiego za czasów pirackich to ekipa Czarnobrodego byłaby niepokonana. Pierwszy raz udało jej się wtedy go zawstydzić tak, że nie wiedział co odpowiedzieć.

.. :: :: :: ..

Fierce. Kto miał z nią do czynienia chociaż przez chwilę albo widział jak lata wiedział jak idealnie ten przydomek do niej pasował. W walce zawsze zachowywała zimną krew, nigdy się nie wahała i po prostu latała jakby własne życie miała za nic.

W trakcie oczekiwania na rozpoczęcie zmiany, zawędrowała do hangaru. Eyre Pearce była szczupłą kobietą, można by powiedzieć, że wręcz chudą. Miała długie włosy w odcieniu platynowego blondu, które pofalowaną kaskadą opadały jej na ramiona. Cera porcelanowa, prawie szara wskazująca na przebycie niedawno jakiejś ciężkiej choroby. Ubrana była w standardowy kombinezon pilota, którego rękawy miała podwinięte za łokcie. Z rękami skrzyżowanymi na piersi stała oparta o kadłub statku i przyglądała się jak Jokinen i skrzydłowa Jaśnie-Pana-Dziedzica grzebią w jej myśliwcu. Nie przeszkadzało jej, gdy Sheriff to robił, ale już na Strzygę spoglądała niczym harpia szykująca się do ataku. Odkąd doszły ją słuchy jakoby ta kobieta miała podobną przeszłość, to stała się ostrożna w jej obecności. Zastanawiała się, czy mogła mieć z nią kiedykolwiek do czynienia.

Kątem oka Fierce złowiła spojrzenie Huntera, który akurat się jej przyglądał. Posłała mu znudzony grymas i niedbale zasalutowała, po czym powróciła do "pilnowania" parki przy jej myśliwcu, zupełnie nie zwracając uwagi na znajdujący się tuż obok mały klubik hazardzistów. Wielu narzekało na patrole które teraz wszyscy uskuteczniali, ale nie Eyre. Dla niej każda okazja by wylecieć z hangaru była dobra.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-11-2019 o 14:27. Powód: dodanie avka skrzydłowego
Mag jest offline