Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2019, 22:21   #11
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Karczma do której zajechali, była duża… większa od “Pączka” i bardziej zadbana. Niemniej pod względem kształtu i nastroju… identyczna z “Pączkiem”. Tyle że przy wejściu stały dwa masywne półorki w ciasnych surdutach podkreślających, że pod ubraniami miały wielkie orkowe armaty… ciężkie duże pistolety zadające paskudne rany i z racji swojego rozmiaru i prymitywności używane najczęściej przez tą rasę.
Ci dwaj sprawdzali zaproszenia u wchodzących gości. Charles podał swoje i oboje weszli.
Rozglądając się po pomieszczeniu El spostrzegła wiele osób ubranych elegancko, siedzących lub przechadzających między licznymi stolikami z winem i ciasteczkami.
Główną rozrywką tutaj były rozmowy, co prawda byli muzykanci lecz po to jeno by delikatnym plumkaniem zapewnić atmosferę.


Było tu oczywiście wiele niewiast, bo alchemia była dość popularną wśród nich sztuką, zwłaszcza alchemia kosmetyczna. Ale czy te tutaj mogły się równać z El? No może troszeczkę. Tutejsze alchemiczki nie mogły się równać śmiałością ze strojem El, nawet jeśli próbowały urodą dorównywać. Tylko jedna kobieta onieśmielała innych strojem, jak i egzotyczną urodą. W jednoczęściowej sukni koloru morza, ciemnoskóra kobieta o skandalicznej fryzurze przyciągała uwagę wszystkich i wydawała się królową tego miejsca. Była jakby z innego świata. Drugim tak popularnym osobnikiem, był mężczyzna…


… dojrzały i przystojny, w klasycznym stroju. Ktoś ważny zapewne, bo otoczony ciągle wianuszkiem kobiet i mężczyzn.
O dziwo… takiej uwagi nie przyciągał elf stojący z boku i przyglądający się temu.


A może i półelf? Wszyscy traktowali tego długouchego i białowłosego mężczyznę z szacunkiem, ale i dystansem.

A El nie miała już okazji, by się bardziej rozejrzeć, bo podszedł do nich młody mężczyzna w nonszalanckim stroju i z nonszalancką laseczką w dłoni.


-Charles mój drogi. Dobrze cię widzieć.- rzekł ściskając przyjaciela wylewnie, a potem spojrzał wprost na twarz i dekolt El.- A więc to jest twoja tajemnica. Twój klejnot który tak strzegłeś. Zazdroszczę ci przyjacielu…- ujął dłoń czarodziejki całując ją długo i zmysłowo. Dziewczyna czuła muśnięcia czubka języka na skórze… jakby obietnice zmysłowych rozkoszy. - … nie sądziłem, że tak olśniewającą złotą rybkę wyłowisz. Naprawdę padam u stóp z wrażenia.-
Uśmiechając się czarująco rzekł.- Wybacz pani moją obcesowość, alem rażon gromem twego piękna i język mój się plącze z zachwytu i zazdrości. Bo jakże memu fatum mógł umknąć tak piękny kwiat?
Charles miał rację co do swojego przyjaciela. Był on niebezpieczny. Z pewnością miał w swoim życiu wiele kochanek.
El z całych sił starała się nie okazać jak bardzo przyjemny był dla niej ten gest.
- Charles opowiadał mi o Panu i teraz widzę, że mówił szczerą prawdę. - Uśmiechnęła się tajemniczo do mężczyzny.
- Och… mam nadzieję, że nic strasznego?- zapytał blondyn uśmiechając się ciepło, zerkając to na Charlesa to na nią samą.
- Samuel Pickwick do usług.- przedstawił się kłaniając nisko i wykonując dłonią gest przy jednoczesnym cichym szeptaniu. W jego dłoni pojawiła się czerwona papierowa róża.
Coś co miało zaskoczyć El ( i zaskoczyło) i wzbudzić zachwyt. Pokaz magii, tej najprostszej. Była to bowiem kuglarska sztuczka, którą Elizabeth też była w stanie wykonać.
- O tych Pana talentach, Charles nie wspominał. - El uśmiechnęła się do przyjaciela swego kochanka. Musiała przyznać, że we dwóch stanowili bardzo przystojny duet.
- Samuel terminował na maga… ale nie zdał egzaminów kwalifikacyjnych.- wyjaśnił Charles cicho.- Opanował jednak kilka prostych sztuczek.
- Niemniej nie żałuję… czarowanie to nie dla mnie. Tyle czasu zmarnowanego na nauki.- zażartował blondyn.
Te słowa sprawiły, że El momentalnie zniechęciła się do mężczyzny. Postarała się jednak, by nie przeszło to przez maskę jej uśmiechu.
- Musiał mieć więc Pan bardzo bogate życie i nie wątpię, że nadal takie jest. - Czarodziejka uśmiechnęła się szerzej do jednego i drugiego mężczyzny. - Czy mogłabym prosić o oprowadzenie i… przedstawienie? - Rozejrzała się z zaciekawieniem po sali sprawdzając co robi reszta towarzystwa.
- Oczywiście.- odparł Samuel obejmując ramieniem jej ramię, podczas gdy Charles pochwycił tak jej drugie.
- Tam mamy przywódcę naszej małej Gildii Abrahama van Hearl.- wskazał palcem owego dojrzałego mężczyznę otoczonego wianuszkiem pieczeniarzy obojga płci.- Zdolnego alchemika uwięzionego jednak pod ciężarem polityki i powiązań biznesowych. Więcej czasu spędza negocjując różne umowy niźli przy retortach i alembikach…- Samuel zaczął przedstawianie różnych alchemików i alchemiczek, potem członków gildii którzy zajmowali się zaopatrzeniem, księgowością i prawniczą stroną funkcjonowania organizacji.

Nazwiska, twarze i funkcje jednak szybko zaczęły zlewać się w jeden bulgoczący kociołek, bo owych osób było sporo i w zasadzie niczym się nie wyróżniali. Owszem były tu i gnomy (nawet sporo) ekstrawaganckie jak to gnomy. Ale choć ten ich styl wyróżniał je spośród innych alchemików, to nie spomiędzy ich samych.
El z zaciekawieniem słuchała o kolejnych nazwiskach i funkcjach. Uśmiechając się nieco zalotnie gdy jej spojrzenie napotkało oczy jednego z gości. Nieco mocniej wtulała się w ramię Charlesa ocierając się o nie piersią. Tak przewędrowali przez całą salę, a czarodziejka “poznała” niemal wszystkich członków tej gildii. Co prawda poza imieniem przywódcy nie zapamiętała żadnego z nich, ale… dobre i to.
Za to zauważyła, że Samuel pominął dwie osoby. Wyniosłą czarnoskórą kobietę z gwiazdą na czole, oraz owego elfa, który roztaczał wokół siebie przerażającą aurę.
- Bardzo ciekawe towarzystwo. - powiedziała cały czas obserwując wszystko z zainteresowaniem.
- O tak.- odparł z dumą Samuel, acz widać było że Charles ma inne zdanie. Bo też i alchemicy nie rozprawiali o swojej sztuce, ale plotkowali o polityce miasta, o rodzinnych układach, o małżeństwa romansach i zdradach. O tym komu się przytyło, a kto schudł. O tym kto miał szczęście zarobić dużo, a kto pecha… zupełnie jakby była na jednym wielkim zjeździe rodowym na którym była jedyną niewtajemniczoną koligacje rodzinne.
- Tylko.. bardzo tu tłoczno… z przyjemnością bym się czegoś napiła. - Uśmiechnęła się najpierw do jednego potem do drugiego z mężczyzn.
- Charles przynieś coś do picia, a ja z twoją tajemniczą panną poszukam stolika, byśmy spokojnie usiedli.- zadecydował Samuel nie znoszącym sprzeciwu głosem, po czym poprowadził Elizabeth ku pobliskiemu wolnemu stolikowi. Charles… zdołał zdobyć się jedynie na niemy protest. Po czym ruszył ku małemu stoliczkowi z trunkami.
- Nie sądziłam, że jestem tajemnicza. - El uśmiechnęła się do Samuela.
- Nadal nie zdradziłaś swojego imienia, ani nie powiedziałaś nic o sobie. Poza tym… jesteś tajemnicą Charles’a.- odparł z czarującym uśmiechem Samuel, gdy usiedli.
- Elizabeth. - Czarodziejka zaśmiała się. - Jestem krawcową. Obawiam się że nie ma w tym nic tajemniczego.
- Krawcową? A jakie to stroje szyjesz madame Elizabeth? - zapytał zaciekawiony Samuel, lub udający zaciekawienie. Wpatrywał się w nią intensywnie, niczym lis w tłustą gęś.
- Bieliznę. - El odpowiedziała bez skrępowania.
- To intrygujące… gdzie się poznaliście?- pytał dalej zaciekawiony Samuel.
- A to jest już nasz słodki sekret. - Czarodziejka mrugnęła do swego towarzysza rozmowy.
- Dużo macie tych… słodkich sekretów?- drążył temat blondyn, ale nim El zdążyła odpowiedzieć zjawił się Charles z trunkami. Postawiwszy je na stoliku dodał.- Samuelu, mistrz Veranius pytał o ciebie.
Blondyn westchnął ciężko i rzekł.- Wybaczcie… obowiązki wzywają.
- To była przyjemność cię poznać. - Czarodziejka uśmiechnęła się do przyjaciela Charlesa i poklepała miejsce obok siebie, by kochanek je zajął.
- Uff… -westchnąl z ulgą Charles, gdy Samuel oddalił się poza zasięg szeptu.- Widzisz? Dobrze uczyniłem. Owija sobie niewiasty wokół palca na prawo i lewo.
- Nie podoba mi się jego podejście do magii. - Odpowiedziała szczerze i ułożyła pod stołem, dłoń na udzie Charlesa. - Ale to prawda. Kobieciarz z niego.
- Z tego co wiem… zraził się nie tyle do magii, co do uczelni w której studiował. I rzucił studia.- odparł cicho Charles i wzruszył ramionami.- Prawo przymyka oko na używanie prostych sztuczek, ale gdyby chciał na własną rękę studiować magię, to by go przymknęli.
- A nie wspominał co mu tam nie odpowiadało? - El powoli przesuwała dłoń po udzie kochsnka.
- Nie. Wspominał coś o ograniczeniach.- wyjaśnił mężczyzna i zadrżał pod dotykiem dziewczyny.
- Zawsze ci tak rozkazuje? - Dłoń El przesunęła się wyżej ku kroczu mężczyzny.
- Ttak trochę… ale i pomaga…- wydukał Charles drżąc pod dotykiem dziewczyny, ale i nabierając ochoty. - Może uciekniemy stąd na górę?
- W czym ci pomaga? - Czarodziejka pominęła pytanie o przejście w inne miejsce.
- W wielu różnych sprawach… pomógł mi zadomowić się w gildii. Nie cenią tu księgowych, a jeszcze mniej pomocników. - wyjaśnił cicho mężczyzna starając się panować nad głosem mimo dotyku czarodziejki.
- I chyba… zawdzięczamy mu, że się poznaliśmy, prawda? - Powiedziała cicho, przesuwając dłoń po jego kroczu.
- To.. też.. prawda.- prawie jęknął mężczyzna i w odpowiedzi chwycił dłonią kolano dziewczyny starając się zanurzyć palce pod spódnicę Elizabeth.
- A co jest na piętrze? - Czarodziejka westchnęła cicho, czując dotyk kochanka.
- Nikogo nie ma… wynajęliśmy całą karczmę na dziś. Ale potrzebujemy tylko parteru na przyjęcie.- wyjaśnił cicho Charles wodząc palcami po udzie kochanki. Tymczasem Samuel wrócił do nich mówiąc.- Przepraszam za moją nieobecność, ale polityka gildii wymaga bycia usłużnych wobec stojących wyżej wobec ciebie.
- Charles mnie właśnie zachęcam bym Pana wypytała o tą szkołę magii. - El dalej poruszała dłonią po udzie kochanka. - Bo przyznam, że już się zraziłam, bo magia zawsze wydawała się mi nad wyraz interesująca.
- O szkołę.- dobry humor Samuel zgasł, na twarzy pojawił się kwaśny grymas.- Ach wspaniała uczelnia szkoląca tych którzy mają dość talentu, by poznawać arkana Sztuki. Cóż… można tam się dostać jeśli ma się mimimum uporu i inteligencji, oraz pieniądze na czesne. Ale… prawda jest taka, że jeśli nie masz odpowiedniego nazwiska to szkoła jest bardziej więzieniem krępującym twój talent niż uczelnią. Nie dość że niektóre katedry uczą bardzo okrojonego materiału bez odpowiednich koneksji … zdobywanie jakiekolwiek cennej wiedzy jest drogą pod górkę z kłodami rzucanymi pod nogi. W końcu się zniechęciłem nie chcąc zadowalać się ochłapami ze stołów lepiej urodzonych ode mnie.-
Wzruszył ramionami. - Magia w tym mieście jest dla tych, którzy mają odpowiedni rodowód.-
- Rozumiem.. pytam bo aplikuję tam na pokojówkę i nieco zaniepokoiła mnie informacja o atmosferze. - EL uśmiechnęła się do mężczyzny przepraszająco. - Wybaczy Pan, jeśli poruszyłam trudny temat.
- Chodzi o napastowanie służby?- zapytał ironicznie Samuel i skinął głową.- Zdarza się czasem choć jest surowo karane. Tak jak korzystanie z magii dla popełniania przestępstw lub wykroczeń.
- Wobec tego jestem dużo spokojniejsza. - Czarodziejka wolną dłonią sięgnęła po kieliszek spoglądając na salę. Drugiej jednak nie zabrała z uda Charlesa. Co oczywiście wpływało na zachowanie mężczyzny, który milczał i wpatrywał się w stolik. Którego dłoń wodziła po udzie dziewczyny, zaciskała czasem palce na jej nodze. El zaś czuła ten wzbierający “wulkan” pod palcami.
- Dlaczego pokojówka? Dlaczego tam? Nie powinnaś próbować może dostać się do któregoś z Domów Mody w Uptown?- zapytał zaciekawiony Samuel.
Elizabeth roześmiała się.
- Obawiam się, że spotkałoby mnie to co Pana.. lub jeszcze gorzej. - Pochyliła się nieco nad stołem jednocześnie układając dłoń na kroczu Charlesa jak i eksponując dekolt przed jego przyjacielem. - Jestem z Downtown. - Szepnęła.
- Tooo.. utrudnia rzeczywiście, ale nie umożliwia.- odparł Samuel wodząc wzrokiem po uwięzionych krągłościach.- Da się… załatwić taki… kontrakt.
- Może,gdy odłożę nieco pieniędzy. - El wyprostowała się i upiła kolejny łyk.
- Może mógłbym w tym pomóc.- odparł z uśmiechem Samuel i dodał popijając alkohol.- Mam kontakty w niektórych Domach Mody.
- Z jego uczennicami czy nauczycielkami. - Czarodziejka mrugnęła do mężczyzny. - Wydaje się, że musi być Pan bardzo popularny wśród kobiet.
- Z pracownicami. Domy Mody to gildie nie szkoły.- odparła z uśmiechem Samuel i wzruszył ramionami.- Bywam popularny.
Palce młodziana sięgnęły bardziej między uda Elizabeth wodząc po jej bieliźnie, leniwie i bez pośpiechu.
- Nie dziwi mnie to. - El z trudem zapanowała nad pormukiem, który chciał się wydobyć z jej ust.
- Uznam to za wielki komplement z twoich ust panno Elizabeth.- odparł z uśmiechem mężczyzna i spytał.- A czemu akurat pokojówka na takiej uczelni? Miała panna doświadczenia w takiej pracy?
Charles oddychał ciężko i drżał pod dotykiem kochanki, acz i sam takim drżącym dotykiem ją obdarzał.
- Co nieco… a ubiegam się tam bo mają tam wakat. - Czarodziejka rozchyliła nieco uda zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji.
- I wymagania… duże wymagania.- odparł z uśmiechem Samuel i zastanowił się.- Jeśli jednak miałbym próbkę twoich talentów, to mógłbym pokazać je odpowiednim osobom.-
Charles nie mogł być zaś pomocą, bo całkowicie pochłonęła go kontrola nad swoim ciałem pieszczonym w najbardziej wrażliwym miejscu. Tym samym zresztą jej się odpłacał, wodząc leniwie po bieliźnie czarodziejki, mokrej i przylegającej do intymnego obszaru.
- Próbkę moich talentów do sprzątania czy do szycia? - El zaczynała mieć problemy z zapanowaniem nad sobą. jej głos zaczynał się robić rozpalony, a oddech przyspieszał.
- Pewnie obu…- zażartował Samuel błędnie biorać te oznaki za dowód zainteresowania czarodziejki jego osobą. El wiedziała jednak, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to dojdzie na oczach przyjaciela swego kochanka.
- Oj… - Przyłożyła dłoń do czoła odstawiwszy wcześniej kieliszek. - Chyba nie dobrze, że wypiłam na czczo.
- Coś się stało ?- zaniepokoił się Samuel ganiąc wzrokiem przyjaciela, iż ten nie zauważył kłopotów przyjaciółki. Drżący Charles mając opuszczoną głowę… cóż, idealnie pasował do wizerunku skruszonego tą naganą człowieka.
- Nie.. nic poważnego. Powinnam się na chwilkę położyć. - El uśmiechnęła się do Charlesa. - Mógłbyś mi pokazać jeden z tych pokoi?
- Oczywiście.- odparł drżącym głosem Charles, ale i niestety wtrącił się także Samuel.- Oczywiście że pokażemy.
El mrugnęła do mężczyzny siedzącego naprzeciwko.
- Myślę, że będzie lepiej gdy odprowadzi mnie przyjaciel. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Ale na pewno niebawem wrócimy.
- Jesteś pewna. Wyglądasz nieco blado… - Samuel nie dawał łatwo za wygraną.
- To tylko nadmiar alkoholu. - El machnęła dłonią na znak, że to nic istotnego. - Po prostu muszę chwilkę poleżeć.
- No dobrze.- mężczyzna w końcu dał sobie spokój, a Charles wstał ostrożnie ustawiając się za krzesłem tak, by ukryć dzieło zwinnych palców Elizabeth.
Czarodziejka ujęła go pod ramię i dała się poprowadzić w stronę schodów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline