Dotąd krasnolud był zadowolony. Informacje jakie zebrał łażąc po mieście były obiecujące. Klient był solidną firmą i hojną. Nie było więc powodów do narzekań. Aż do tego spotkania…
Bo czy Olgrim naprawdę tak wyglądał? Jak świeżak co to się wyrwał spod maminego fartucha i pierwszy raz wylazł z rodzinnej kuźni? Może to przez błyszczącą zbroję? Ale mithril już tak ma. Trefne mapy, trefne sztylety, kradziona pewnie biżuteria i fiolki nieznanego pochodzenia oferowane przez mężczyzny spod ciemnej gwiazdy. Tak to zaczyna się wiele przygód młodych wędrowców. Kończą się one potem w rynsztoku najczęściej, ze szkarłatną krwią płynącą z poderżniętego gardła. Ale te akurat nie są opowiadane. Jeno te nieliczne, które kończą się szczęśliwie.
- Słuchaj kolego… odwiedziłem wszystkie wódopoje w Nevewinter. Szmelcu mi nie wciśniesz. Ani podrobionej mapki. Co takiego solidnego oferujesz? I z jakiego źródła?- zapytał Olgrim i ostrzegł go.-
Tym bardziej że jestem krasnoludem, a wiesz przecie, że my jesteśmy zawziętą i upartą rasą. I odnajdujemy tych którzy nas oszukali… zawsze.
-
Nie wszystko legalne kolego, owszem, ale to nie fałszywki. Mam mapy kilku zapomnianych miejsc, gdzie może leży jeszcze jakiś zapomniany kuferek złota, mam różne eliksiry, mam i… - Typek rozglądnął się -
...mam i trucizny - Dodał z nieco wrednym uśmieszkiem.
- Nie umiem ich używać. Pokaż te mapy… może same w sobie będą coś warte.- odparł Olgrim nachylając się lekko ku towarom typa w celu przyjrzenia się im.-
A właściciele tych eliksirów… już daleko stąd?
-
Mój dostawca jest osiągalny… - Odpowiedział mężczyzna, po czym przez chwilę zastanawiał się, którą mapę podać Krasnoludowi. W końcu wybrał, a gdy Olgrim ją rozwinął, ujrzał mały plan jakiś tuneli i kilku pomieszczeń, wszystko może(na oko) gdzieś na obszarze 100m najdalej.
-
Stary grobowiec, pewnie z pułapkami - Wyjaśnił ewentualny sprzedawca.
To akurat krasnoluda nie obchodziło w tej chwili. Zamiast tego przyglądał się brzegom mapy, papierowi, czcionce, zapiskom. Oceniał pochodzenie samego pergaminu i jego wiek, a także podpisy na nim. I nie były one ani Elfie, ani Krasnoludzkie, sama mapa nie wyglądała z kolei na wielce starą… wszystko śmierdziało Olgrimowi coraz bardziej.
- Dam ci za nią pięć sztuk miedzi, bo ładnie wygląda.- stwierdził sceptycznie krasnolud.-
I jak masz… to bym kupił fiolki ognia alchemicznego. Osiem sztuk złota za każdą… bo już miały innego właściciela.
-
Jakiego tam znowu innego właściciela? To że nie ze sklepu to zaraz złe? Przy sobie mam tylko jedną fiolkę… a za mapę złocisza, to przecież nie dużo? - Targował się podejrzany typek.
-Dziesięć za fiolkę i niech będzie jedna sztuka srebra za papier.- odparł krasnolud łaskawym tonem.
-
Dobra, niech będzie. Taniej dla nowego klienta - Rozmówca wyszczerzył zęby.
- No to mamy umowę.- odparł z uśmiechem Olgrim wyciągając rękę do zgody.
Zadowolony z siebie krasnolud, lżejszy o parę monet, ale wzbogacony o jedną fiolkę alchemicznego ognia oraz… ładną mapkę, podążał do gospody zadowolony z siebie.
Do karczmy wszedł rozglądając się po obecnych w niej twarzach. Rozpoznał parę z nich, w tym szlachecką parkę która dołączyła do karawany, chyba dość wcześnie. Wyglądali na rozbawionych. No cóż… w końcu była to bezstresowa i przyjemna podróż.
On sam spojrzał na egzotyczną piękność w zaskakująco skąpym stroju jak na ten region. Musiała się wywodzić z południa Faerunu i być artystką, bo szykowała się do występu.
Być może znała nawet jakieś złote krasnoludy? Olgrim postanowił, że jeśli będzie okazja spyta o to nieznajomą. Na razie usiadł przy kontuarze, zamówił sobie coś od jedzenia i picia.
O nocleg się nie martwił. Chciał uprosić legowisko w stajni, a te miejsce rzadko bywało oblegane. Szkoda było krasnoludowi pieniędzy na pokój, tym bardziej że luksusów nie potrzebował.
Przy odbieraniu zamówienia kapłan zapytał więc o tę możliwości noclegu. A jako że jego wybór na nocleg nie był popularny wśród podróżnych, to cena za przespanie się na słomie w stajni okazała się niska. I szybko dobili targu.
Teraz Olgrim mógł skupić się na występie.