Przeklęte miejsce. Przeklęty zamek i przeklęci jego mieszkańcy, śmiejący się w twarz bogom całym swoim istnieniem. Geldmann grzał się przy kominku wyciągając dłonie w stronę płomieniu i rozcierając zziębnięte palce. Ściągnął z głowy mokry, skórzany kaptur, gdy usłyszał syczący głos kolejnego mutanta. Z ledwością powstrzymał się od wyciągnięcia broni. Zebrał swoje rzeczy i odgrywając dalej rolę członka orszaku szlachcica poczekał, aż pierwszy ruszy imć Essing.
- Sługo, gdzie jest komnata panicza Kurta? – spytał po wejściu na schody. – Jestem zapalonym myśliwym, a słyszałem, że jego kolekcja trofeów jest imponująca.
Pozwolił potem prowadzić się do pokoi gościnnych, miał nadzieję ustalić tam plan działań z pozostałymi.