Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2019, 00:07   #109
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Jonathan stanął na wysokości zadania w sprawie przygotowań miejsca do nadzoru zabezpieczania węzła. Mervi miała dostęp nie tylko do stolika oraz przedłużacza, ale też o wodę, sok oraz ciepłą herbatę. Stanowisko Jonathana znajdowało się na stole obok, w postaci… Chyba niczego. Trochę rozsypanego proszku, tworząc mały kopiec oraz fantazyjne wzory na zewnątrz. Na kopcu szarego pyłu postawiono świeczkę. Bardzo minimalistycznie, musiała przyznać.

***

Na miejscu panował przyjemny chłód. Miejsce wyglądało na porzuconą polanę, o dojeździe w postaci mocno już zarośniętej, polnej drogi, rozmywającej się gdzieś pośród traw, kamyków, portów i niskich krzaków. Było widać ślady walki. W kilku miejscach trawa, kamienie czy krzaki zostały równo „odcięte” wybuchami Pierwszej, a wszystko co weszło w pełen kontakt ktoś ma wysokie przetrwanie z niszczycielską siłą stanowiło wielobarwny pył - tak jakby ktoś roztarł materię na drobne, twarde granulki.
Drzewo od którym Mervi i Adam teleportowali się było złamane do środka lasu, jakby coś w nie uderzyło na mniej-więcej półtora metra wysokości. Tutaj też znajdowały się słaby bojowego użycia Pierwszej siły. Dodatkowo pourywane gałęzie oraz rozrzucone kamienie i mniejsze głazy sugerowały użycie sił. Patrick zauważył pomniejsze części samochodu. Wygląda na to, iż co większe części oraz sam pojazd został zabrany z miejsca walk.
Irlandczyk czuł, iż Rękawica w tym miejscu jest wyjątkowo słaba. Tarczkowy wskaźnik siły rękawicy zamontowany na ramieniu Irlandczyka drgał delikatnie w dole skali. Najmniejszą grubość rękawicy zarejestrował w centrum polany, najmniejszą na obrzeżach, chociaż były to w gruncie rzeczy pomijalne różnice rzędu dziesięciotysięcznej części. Pozwalały jednak wnioskować o naturze tego miejsca. Istniała w nim koncentracja.
Po wstępnych, szybkich oględzinach okolicy syn eteru zabrał się za zabezpieczenie okolicy. Jednym z pierwszych jego posunięciem było rozpakowanie urządzeń. Pierwszy był superczuły miernik, wedle projektu „Superczułego Dufyzyjny Miernik Pływu Granicznych Metasił Termodynamicznych Angerera” silnie zmodyfikowanego przez Patricka (począwszy od tego, że pierwotny projekt używal tranzystorów, a konstrukcja Patricka lamp i mechanicznych przekaźników, a skończywszy na kilku spontanicznych modyfikacjach) służący do rejestracji stężenia kwintesencji oraz entropicznego rezonans z rozdzielczością sięgającą nawet do 10^-24. Urządzenie Patrick przypominało stare, kwadratowe radio z kilkoma wielkimi tarczami wskaźników oraz głośnikiem. Położył je na masce, ustawił odpowiednie filtry zakłóceń i włączył, za prośbą Iwana, muzykę klasyczną. Poza wskaźnikami, nagły rezonans entropiczny miał objawić się w zniekształceniach muzyki, alarmując ich w ten dyskretny sposób.


Na razie nic nie budziło niepokoju… I to właśnie było zastanawiające. Spory przepływ kwintesencji wprost sugerował dość silny węzeł, ale czujnik nie rejestrował rezonansu entropicznego. Poza drobnymi śladami ostatniej walki które Irlandczyk wyciął ze spektrum, zdawało się, iż to miejsce jest dość czyste. Nie było w nim więcej śmierci, losu czy spaczenia niż w całym lesie.
Gdy Patrick rozkładał resztę urządzeń ze wsparciem czujnego ojca Adama (który posiadał karabin – lepiej nie było wnikać skąd go wytrzasnął), mistrz Iwan doglądał centrum miejsca. Pochylony, prawie klęczący rozgrzebywał w ziemi analizując co to tam zasał.

***

Mervi i Jonathan wpatrywali się w ekran komputera. Trzeba było przyznać, iż komunikacyjne rozwiązanie technomantki było dużo bardziej eleganckie od tego co używał Jonathan. Było też zdecydowanie wygodniejsze, chociaż do pełni szczęścia przydałby się drugi monitor. Mervi rozdała całej trójce słuchawki bluetooth z niskiej jakości kamerą, podłączone do telefonów. W tej chwili na pół ekranu miała załączony trochę rozpikselizowany pogląd od ojca Iwana. Był to system w gruncie rzeczy statyczny. Efekt dynamicznej magy widniał na drugiej połowie ekranu, w postaci poglądy z lotu ptaka. Jonathan uśmiechnął się szyderczo gdy Mervi, zresztą na jego prośbę, tłumaczyła mu jak to łączy się z kilkoma satelitami i składa zdjęcia w obraz w czasie rzeczywistym. Powstrzymał się jednak od dalszego komentarza.
- Czy Patrick właśnie nie zaminowuje okolicy?
Hermetyk wytrzeszczy oczy, chwilę nawet się zawahał czy nie przytrzymać klawisza włączającego mikrofon. Ostatecznie machnął ręką stwierdzając, iż Irlandczyk wie co robi. Nawet gdy tworzył on ruchome piaski.
Ich wzrok przeniósł się na odkrycia Iwana.
- Słyszycie mnie – powiedział pod nosem.
- Tak – Jonathan wszedł w słowo Mervi.
- Dobrze.
Iwan zgarnął palcami jeszcze więcej ziemi i trawy. Kamera w zestawie słuchawkowym uchwyciła twarde, kamienne płyty. Były umiejscowione wyjątkowo płytko. Rosjanin nie brał się pracy fizycznej (chociaż zastanawiało czemu nie poprosił o łopatę lub pomoc ojca Adama).
- Węzeł jest otwarty, nie ma zabezpieczeń – wygłosił im spokojnie – to mi wygląda na miejsce ofiar. W większości prymitywnych kultur poprzez ołtarz rozumie się właśnie miejsce ofiarowywania. Co ciekawe, wydaje się mi, iż powinno być to zakopane głębiej, jest stare. Wątię aby ktoś to celowo wydobywał, trawa na miejscu jest zbyt bujna. Może ruchy gleb? Nie widzę haustów…

***

Pierwszy dzień zajęć z młodzieżą zapowiadał się ponuro. Zaczęło się już samego wejścia do szkoły. Klaus nie mógł sobie przypomnieć czemu za pieszym razem zignorował ten szczegół. Kilka chwil minęło zanim uświadomił sobie, iż pierwszy raz wchodził tutaj drugim wejściem, od wschodu i parkingów dla rodziców. Dziś jednak parkował na miejscach dla nauczycieli.
Ołtarz w rogu schodów, za zadaszeniem. Dużo zniczy i przemarzniętych kwiatów, jeden pluszak. Trochę zdjęć. Przedstawiały dwie dziewczyny. Zestaw zdjęć pierwszej dziewczyny był wyraźnie starszy, może kilka tygodni, dwa miesiące? Drugie był świeży, maksymalnie kilka tygodni. Pierwszej dziewczyny wizerunku nie kojarzył, druga idealnie pasowała do tego co opisywała Mervi. Miał dziwne przyuczcie, iż do grona martwych (miał nadzieję, iż faktycznie martwych) dziewczyn dołączyła również ta, której wizerunek burza pożyczyła odwiedzając Patricka.
Potem, podczas rozmowy z dyrektorem, dowiedział się, iż obie denatki uczyły się w grupach które Klaus obejmuje.
Jedno odpowiednie pytanie. Kilka niedopowiedzeń, puzzle układające się w głowie. Poprzedni nauczyciel… nie żyje? Zaginął?
Spojrzenie na tablice pamiątkową. Konkurs fizyczny. Grubawy jegomość wyszczerza się do zajęcia ze swym uczniem, finalistą. Ten sam, którego spotkał Inkwizytor.

***

Nudy. Nie tego oczekiwał Patrick po tej misji. Wraz z ojcem Adamem osłaniali okolicę. Iwan w dalszym ciągu badał węzeł, częściowo wzmacniał rękawice, delikatnie naginał pierwszą siłę. Z zewnątrz wyglądało to tylko, że staruszek klęczy w tym miejscu z dłońmi na kolanach i zmrożonymi oczami. Pot kapiący po jego twarzy sugerował naprawdę ciężką, fizyczną pracę. To co robił było do pewnego stopnia fascynujące. Irlandczyk musiał przyznać, iż swoim luźnym podejściem do systematyczności raczej niewiele wskórałby w tym co robił Iwan. Tutaj trzeba było precyzji, a dopiero potem błyskotliwych pomysłów.
- W lesie coś jest.
Poważny głos Adama rozbrzmiał w słuchawce Patricka oraz w pokoju Jonathana. Duchowny-komandos poprawił karabin przymierzając się do ewentualnej serii z biodra.
- Północny wschód, sprawdźcie to.
Muzyka wciąż brzmiała czysto.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.

Ostatnio edytowane przez Johan Watherman : 24-11-2019 o 17:48.
Johan Watherman jest offline