Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2007, 13:05   #10
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Prowincja Kaitomo, terytorium klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Gdy zimny poranek przerodził się w szare popołudnie, a świat przestał przypominać zwiewne malowidła mistrza Shiby Josuke, Keiko prawie trzęsła się z wściekłości. Pomimo narastającego bólu mięśni i zmęczenia miała wrażenie, że znajduje się w bezruchu lub, w najlepszym przypadku, jeździ w kółko - monotonny widok uprawnych pól, łąk i podobnych do siebie zagajników stwarzał poczucie bezczasowości, które wytrącało ją z równowagi. Poganiana niepokojem i niecierpliwością chciała pędzić jak wystrzelona strzała, a tymczasem zdawało jej się, że porusza się prędkością i wdziękiem zreumatyzowanej kaczki.
Wciąż za wolno.
Dopiero teraz, dwanaście ri na południe od Kaeru Toshi, zrozumiała jak bardzo roczny pobyt pośród Lwów przyzwyczaił ją do wygód i spokojnego życia zgodnie z ramami wyznaczanymi przez rutynę. „Zmiękłaś, głupia”. „Głupia, głupia, głupia” – nawet dźwięk końskich kopyt zdawał się swoim powolnym rytmem z niej szydzić. „Z dobrym wierzchowcem i jeźdźcem można znaleźć się w Shiro Matsu w trzy dni, jeśli Fortuny sprzyjają. Z takim tempem powinnam się cieszyć, jeśli u celu znajdę się za pięć czy sześć”. Klęła więc konia, który choć wytrzymały do szybkich nie należał; klęła samą siebie; klęła wilgoć unoszącą się w powietrzu, która mogła uszkodzić lotki jej strzał; klęła zbliżający się powoli wieczór i czas, którego mogło jej zabraknąć.
Pomimo pośpiechu jednak, gdy tylko mogła, omijała wioski i grupki podróżnych, wybierając wąskie, mało uczęszczane drogi, na których przynajmniej nikt nie zatrzymywał jej, by sprawdzić podróżne dokumenty, wyrazić zdziwienie z powodu jej obecności na tych ziemiach czy po prostu utrudnić jej życie. Lwy nie miały wielu powodów, by pałać sympatią do Akodo Ichizo – Jedynego Honorowego Lwa z Shiro no Ashinagabachi, Zamku Osy, postrzeganego przez nich jako zdrajcę klanu; jeszcze mniej ich mieli, by szanować lub przynajmniej zostawiać w spokoju jego córkę. Ostatni rok był tego dobitnym dowodem. Dlatego Keiko unikała przypadkowych spotkań i konsekwencji jakie mogłyby płynąć z takich konfrontacji – porywcze, zapatrzone w swój wizerunek i dumne z natury Lwy bardzo łatwo angażowały się w pojedynki podczas których miały szansę pokazać swą siłę i wyższość. Ona jednak nie mogła sobie teraz pozwolić na niepotrzebne konflikty, na zbędne ceregiele, wymiany uprzejmości, niekończące się wyjaśnienia. Nie mogła sobie także pozwolić na rany, które zmniejszyłyby jej szansę na wykonanie powierzonego zadania – zadania od którego zależało tak wiele.
A jednak czuła się jak tchórz.
Była wściekła.

Gdy kończy się godzina Doji w oddali dostrzega linię lasu – ciemnozieloną kreskę znaczącą horyzont - oddaloną o mniej więcej trzy ri. Obolała po całym dniu konnej jazdy, zdaje sobie sprawę, że jeśli jutro ma gdziekolwiek pojechać, musi się niedługo zatrzymać. Mięśnie nóg i pleców palą żywym ogniem, zmęczone oczy wręcz krzyczą o sen, zaś pusty żołądek o pożywienie.
Spina konia.
W myślach już czyści tego flegmatycznego wałacha, szuka strumienia, w którym mogłaby się obmyć, rozpalała ognisko, by ugotować ryż i zaparzyć herbatę – czerwoną sorghum o matowym smaku kojarzącym jej się czasem zachodzącego słońca - która wygoniłaby w końcu chłód z jej ciała i uspokoiła niespokojne myśli.

A potem nadchodzi zmierzch.
 
obce jest offline