Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2007, 14:01   #26
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać Jezusa Chrystusa, syna Jahwe i Maryi... - Klex wczuł się dobrze w rolę osoby prowadzącej zaimprowizowany naprędce pogrzeb - ... i wiedzieliśmy, że zawsze możemy na niego liczyć. Kiedy byliśmy spragnieni - napoił nas ostatnim łykiem ślepotki. Kiedy byliśmy głodni - podzielił się ostatnim gibonem zielska. Lecz teraz nadszedł czas rozłąki... Żegnaj, Jezu. Nie zapomnimy Cię... - Klex położył na ciele Chrystusa dorodny, soczysty liść trawy, po czym Kotecek z Bartłomiejem zaczęli zakopywać dół w którym spoczywały zwłoki Zbawiciela.

Jezus spadał. Spadał i spadał; spadając odwiedził dolinę Hatifnatów, wypalił bongo z wodzem Dzikim Koniem, zamienił słowo z Matką Teresą, która przejeżdżała nowym lamborgini, po czym wpadł w tunel.
- No nie, ku[rde], znowu?! - podsumował swoją obserwację ruszając powoli w kierunku światełka na końcu.

- I co teraz robimy, kochani? - zapytał towarzyszy Kotecek.
- No jak to co? Ciechocinek - mruknął ponuro Żółwik.
Tymczasem pan Kleks zniknął za pagórkiem.
- A może damy sobie z tym wszystkim spokój, i pójdziemy na browar? - kusząco zaproponował Bartłomiej.
- Nie bo nam Księżna nogi z du..
- Aaaa! - usłyszeli zza pagórka. Raźno pobiegli w stronę odgłosu. Pan Kleks stał jak wryty i patrzył na drzewo. Na grubym konarze wisiały bardzo nieprofesjonalnie nadziane nań zwłoki.
- To... to jest Jaś - zapłakał Klex.

- Dokumenty - zagaił do niego rosły goryl po drugiej stronie światłości. Jezus,przypadkiem, nie miał akurat dowodu osobistego... Ale z głębi kieszeni wygrzebał nazistowską kartę identyfikacyjną SS-Judensonderkommando.
- Wystarczy? - mruknął do goryla.
Wystarczyło. Jezus wolnym krokiem wkroczył do niebiańskiego sekretariatu. Wokół tłoczyły się dusze, które pobierały numerek i siadały na ławeczkach w oczekiwaniu na swoją kolej. Było tłoczno, duszno i nieprzyjemnie, a poza tym, Jezus miał wrażenie, że nikt go nie potraktuje lepiej z uwagi na pochodzenie. Starał się wcisnąć urzędnikowi łapówkę w postaci pół tabliczki wedlowskiej czekolady, ale ten, w nagrodę postawił go do kąta. Jezus, sarkając wziął numerek i zaczął czekać...

- Musimy znaleźć tego potwora który to zrobił! - krzyczał Klex, podczas gdy reszta próbowała go ogarnąć - Musimy go odesłać do głębin piekielnych!
- Tu są ślady - mruknął Kotecek, patrząc na wygniecione na trawie ślady traktora którym ktoś przywiózł zwłoki.
- Idźmy za nimi! - Klex odbezpieczył zdobycznego kałasza.
- Zaraz, zaraz - Żółwik złapał go za ramię - Ale o co Ci właściwie chodzi, Klex? Przecież ty też je wysadzałeś w powietrze!
- Nie rozumiesz, co się dzieje, dobry Żółwiku?! - oburzył się pan Klex - Jaś nie zginął w walce! Nie zginął za Allaha, i nie poszedł do nieba, do hurysów czekających na każde jego skinienie! Ktoś zbezcześcił jego czystą jak łza duszę, i musi za to zapłacić!

- Wejść - usłyszał ponury odgłos z czeluści urzędniczego barłogu. Drżąc przekroczył niepewnie próg.
- I czego tak się trzęsiecie? - stara, wyliniała anielica spojrzała na niego spode łba. Miała wianuszek farbowanych włosów nastroszonych w potworne kłaki, przyciemnione okulary, a wymalowana była niczym rasowa burdelmatka.
- Ja z numerkiem... - zaczął nieśmiało.
- Wiem, ty baranie! Wy wszyscy tutaj z numerkiem, taka wasza mać!.. - ofuknęła go - Siadać na zadku. Zaraz zobaczymy co z was za hultaj.
Zaczęła przeglądać papiery. Jezus skrzywił się gdy usłyszał szeleszczący dźwięk przekładanych kartek... Od dzieciństwa panicznie bał się liter.
- No, gdzie obywatel był jedenastego marca, dwudziestego trzeciego roku? - zapytała biurwa.
- Ekhem.... eeee... nie pamiętam..? - zełgał Jezus.
- Jakie nie pamiętam?! Nachlany w trzy d[yńki] żeś był! Z tymi degeneratami, Pawłem i Piotrem pod płotem niejakiego Itzhaaka leżeliście! Córę do nierządu mu nagabywaliście!..
- Pani nigdy nie studiowała?..
- A co Ty mi tu za bzdety?! Do świetlistego zadka pójdziecie za to!
Świetlistym zadkiem, nazywano w niebiańskiej kancelarii Lucyfera. A to, że kancelaria piekielna i niebiańska się nie lubiły, to już zupełnie inna bajka...Jezus zamyślił się, po czym rzekł był, najsłodszym z możliwych głosów:
- Jak pani dzisiaj pięknie wygląda! - jego strategia nie była znów taka głupia - w końcu każda stara lafirynda ma swój słaby punkt.
- A co Ty mi tu cukrujesz, rzezimieszku?! - zawyła stara - Dosyć mi tego! Do piekła, won! - przybiła wielką pieczęcią dokumenty Jezusa, po czym dwóch rosłych goryli wyciągnęło go z gabinetu.

Patrzyli na obleśną chatkę, wyglądającą jak kurnik zbudowany przez pijanego paranoika. Przed chatą stała tabliczka z wyrysowanym kredą napisem: "Chatka na kurzej łapce. Wróżenie, przepowiadanie kariery politycznej, masaż seksualny. Pon-pt 10-16".
- To tutaj - Klex wskazał na traktor, zaparkowany koło chatynki.
Nagle z impetem rozwarły się drzwi, a ze środka wypadła istota o wdzięku wymalowanego transwestyty.
- Chodź, chodź, Małgosiu! Babcia Jaga zrobiła dla Ciebie pierniczki! Gdzie się ukryłaś, Małgosiu?! - zaskrzeczała Baba Jaga.
- O nie, dosyć tego - Klex ścisnął w dłoni granat - Na trzy rozwalamy gnidzie łeb! Raz, dwa...

- Pan Jezus... Chryy..stuu...
- Ssss - uprzejmie podpowiedział Jezus. Przesłuchujący go diabeł nie był najwyższych lotów umysłowych i sporo czasu zajęło mu samo zanotowanie nazwiska.
- Pan utrzymuje, że jest pan synem Szefa, tak?
- Tak.
- No to ma pan pecha! - zarechotał obrzydliwie diabeł - Ale tak na serio, patrząc na te dokumenty, to ja myślę, że tak po znajomości możemy zastosować taryfę ulgową.
- Taryfę ulgową?
- No, osiem godzin dziennie gotowania się w kotle z oliwą, ze dwie godziny batów, może dwie rozciągania, rozumie pan, żeby się inni więźniowie nie skapnęli, no a reszta to już czas wolny. W kamieniołomach.
Jezusowi zrzedła mina.
- A jakieś warunkowe zwolnienie?
- To tylko jeśli Najjaśniejszy chciałby pana do swojego haremu wziąć... Ale on jest wybredny i ma wysublimowany gust - diabeł mlasnął obleśnie - Ale może gdybym ja...
- Nie, nie, kamieniołomy nie są takie złe! - krzyknął Jezus machając łapkami.
Nagle do pokoju wpadł poszarzały ze strachu diabełek niosąc w pysku kawałek kartki.
- To z samej góry - drżącymi łapkami podał świstek przesłuchującemu Jezusa diabłowi.
- Kur[de] - mruknął ponuro diabeł, czytając dokument - To wiadomość od naczelnika, że mam pana bezwarunkowo zwolnić i odesłać na dół...
Jezus rozparł się dumnie w fotelu.
- Ty się tak nie ciesz! - warknął do niego szatan - Łaska pańska na pstrej krowie jeździ! Jeszcze tu do nas trafisz, a ja będę na Ciebie czekał z batem... - kątem oka Jezus zobaczył, że na częściowo przysłoniętym identyfikatorze diabła widnieją litery "..oncjusz ...iłat".

Z zaimprowizowanej mogiły wyprysnęła z impetem ręka. Świtał trzeci dzień, odkąd Chrystus złożony został do grobu. Historia, raz jeszcze, zatoczyła koło...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 05-08-2007 o 16:58.
Chrapek jest offline