| - Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać Jezusa Chrystusa, syna Jahwe i Maryi... - Klex wczuł się dobrze w rolę osoby prowadzącej zaimprowizowany naprędce pogrzeb - ... i wiedzieliśmy, że zawsze możemy na niego liczyć. Kiedy byliśmy spragnieni - napoił nas ostatnim łykiem ślepotki. Kiedy byliśmy głodni - podzielił się ostatnim gibonem zielska. Lecz teraz nadszedł czas rozłąki... Żegnaj, Jezu. Nie zapomnimy Cię... - Klex położył na ciele Chrystusa dorodny, soczysty liść trawy, po czym Kotecek z Bartłomiejem zaczęli zakopywać dół w którym spoczywały zwłoki Zbawiciela.
Jezus spadał. Spadał i spadał; spadając odwiedził dolinę Hatifnatów, wypalił bongo z wodzem Dzikim Koniem, zamienił słowo z Matką Teresą, która przejeżdżała nowym lamborgini, po czym wpadł w tunel.
- No nie, ku[rde], znowu?! - podsumował swoją obserwację ruszając powoli w kierunku światełka na końcu.
- I co teraz robimy, kochani? - zapytał towarzyszy Kotecek.
- No jak to co? Ciechocinek - mruknął ponuro Żółwik.
Tymczasem pan Kleks zniknął za pagórkiem.
- A może damy sobie z tym wszystkim spokój, i pójdziemy na browar? - kusząco zaproponował Bartłomiej.
- Nie bo nam Księżna nogi z du..
- Aaaa! - usłyszeli zza pagórka. Raźno pobiegli w stronę odgłosu. Pan Kleks stał jak wryty i patrzył na drzewo. Na grubym konarze wisiały bardzo nieprofesjonalnie nadziane nań zwłoki.
- To... to jest Jaś - zapłakał Klex.
- Dokumenty - zagaił do niego rosły goryl po drugiej stronie światłości. Jezus,przypadkiem, nie miał akurat dowodu osobistego... Ale z głębi kieszeni wygrzebał nazistowską kartę identyfikacyjną SS-Judensonderkommando.
- Wystarczy? - mruknął do goryla.
Wystarczyło. Jezus wolnym krokiem wkroczył do niebiańskiego sekretariatu. Wokół tłoczyły się dusze, które pobierały numerek i siadały na ławeczkach w oczekiwaniu na swoją kolej. Było tłoczno, duszno i nieprzyjemnie, a poza tym, Jezus miał wrażenie, że nikt go nie potraktuje lepiej z uwagi na pochodzenie. Starał się wcisnąć urzędnikowi łapówkę w postaci pół tabliczki wedlowskiej czekolady, ale ten, w nagrodę postawił go do kąta. Jezus, sarkając wziął numerek i zaczął czekać...
- Musimy znaleźć tego potwora który to zrobił! - krzyczał Klex, podczas gdy reszta próbowała go ogarnąć - Musimy go odesłać do głębin piekielnych!
- Tu są ślady - mruknął Kotecek, patrząc na wygniecione na trawie ślady traktora którym ktoś przywiózł zwłoki.
- Idźmy za nimi! - Klex odbezpieczył zdobycznego kałasza.
- Zaraz, zaraz - Żółwik złapał go za ramię - Ale o co Ci właściwie chodzi, Klex? Przecież ty też je wysadzałeś w powietrze!
- Nie rozumiesz, co się dzieje, dobry Żółwiku?! - oburzył się pan Klex - Jaś nie zginął w walce! Nie zginął za Allaha, i nie poszedł do nieba, do hurysów czekających na każde jego skinienie! Ktoś zbezcześcił jego czystą jak łza duszę, i musi za to zapłacić!
- Wejść - usłyszał ponury odgłos z czeluści urzędniczego barłogu. Drżąc przekroczył niepewnie próg.
- I czego tak się trzęsiecie? - stara, wyliniała anielica spojrzała na niego spode łba. Miała wianuszek farbowanych włosów nastroszonych w potworne kłaki, przyciemnione okulary, a wymalowana była niczym rasowa burdelmatka.
- Ja z numerkiem... - zaczął nieśmiało.
- Wiem, ty baranie! Wy wszyscy tutaj z numerkiem, taka wasza mać!.. - ofuknęła go - Siadać na zadku. Zaraz zobaczymy co z was za hultaj.
Zaczęła przeglądać papiery. Jezus skrzywił się gdy usłyszał szeleszczący dźwięk przekładanych kartek... Od dzieciństwa panicznie bał się liter.
- No, gdzie obywatel był jedenastego marca, dwudziestego trzeciego roku? - zapytała biurwa.
- Ekhem.... eeee... nie pamiętam..? - zełgał Jezus.
- Jakie nie pamiętam?! Nachlany w trzy d[yńki] żeś był! Z tymi degeneratami, Pawłem i Piotrem pod płotem niejakiego Itzhaaka leżeliście! Córę do nierządu mu nagabywaliście!..
- Pani nigdy nie studiowała?..
- A co Ty mi tu za bzdety?! Do świetlistego zadka pójdziecie za to!
Świetlistym zadkiem, nazywano w niebiańskiej kancelarii Lucyfera. A to, że kancelaria piekielna i niebiańska się nie lubiły, to już zupełnie inna bajka...Jezus zamyślił się, po czym rzekł był, najsłodszym z możliwych głosów:
- Jak pani dzisiaj pięknie wygląda! - jego strategia nie była znów taka głupia - w końcu każda stara lafirynda ma swój słaby punkt.
- A co Ty mi tu cukrujesz, rzezimieszku?! - zawyła stara - Dosyć mi tego! Do piekła, won! - przybiła wielką pieczęcią dokumenty Jezusa, po czym dwóch rosłych goryli wyciągnęło go z gabinetu.
Patrzyli na obleśną chatkę, wyglądającą jak kurnik zbudowany przez pijanego paranoika. Przed chatą stała tabliczka z wyrysowanym kredą napisem: "Chatka na kurzej łapce. Wróżenie, przepowiadanie kariery politycznej, masaż seksualny. Pon-pt 10-16".
- To tutaj - Klex wskazał na traktor, zaparkowany koło chatynki.
Nagle z impetem rozwarły się drzwi, a ze środka wypadła istota o wdzięku wymalowanego transwestyty.
- Chodź, chodź, Małgosiu! Babcia Jaga zrobiła dla Ciebie pierniczki! Gdzie się ukryłaś, Małgosiu?! - zaskrzeczała Baba Jaga.
- O nie, dosyć tego - Klex ścisnął w dłoni granat - Na trzy rozwalamy gnidzie łeb! Raz, dwa...
- Pan Jezus... Chryy..stuu...
- Ssss - uprzejmie podpowiedział Jezus. Przesłuchujący go diabeł nie był najwyższych lotów umysłowych i sporo czasu zajęło mu samo zanotowanie nazwiska.
- Pan utrzymuje, że jest pan synem Szefa, tak?
- Tak.
- No to ma pan pecha! - zarechotał obrzydliwie diabeł - Ale tak na serio, patrząc na te dokumenty, to ja myślę, że tak po znajomości możemy zastosować taryfę ulgową.
- Taryfę ulgową?
- No, osiem godzin dziennie gotowania się w kotle z oliwą, ze dwie godziny batów, może dwie rozciągania, rozumie pan, żeby się inni więźniowie nie skapnęli, no a reszta to już czas wolny. W kamieniołomach.
Jezusowi zrzedła mina.
- A jakieś warunkowe zwolnienie?
- To tylko jeśli Najjaśniejszy chciałby pana do swojego haremu wziąć... Ale on jest wybredny i ma wysublimowany gust - diabeł mlasnął obleśnie - Ale może gdybym ja...
- Nie, nie, kamieniołomy nie są takie złe! - krzyknął Jezus machając łapkami.
Nagle do pokoju wpadł poszarzały ze strachu diabełek niosąc w pysku kawałek kartki.
- To z samej góry - drżącymi łapkami podał świstek przesłuchującemu Jezusa diabłowi.
- Kur[de] - mruknął ponuro diabeł, czytając dokument - To wiadomość od naczelnika, że mam pana bezwarunkowo zwolnić i odesłać na dół...
Jezus rozparł się dumnie w fotelu.
- Ty się tak nie ciesz! - warknął do niego szatan - Łaska pańska na pstrej krowie jeździ! Jeszcze tu do nas trafisz, a ja będę na Ciebie czekał z batem... - kątem oka Jezus zobaczył, że na częściowo przysłoniętym identyfikatorze diabła widnieją litery "..oncjusz ...iłat".
Z zaimprowizowanej mogiły wyprysnęła z impetem ręka. Świtał trzeci dzień, odkąd Chrystus złożony został do grobu. Historia, raz jeszcze, zatoczyła koło...
__________________ There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Ostatnio edytowane przez Chrapek : 05-08-2007 o 16:58.
|