Rodzina Wschodu z mojego doświadczenia przyjęła się bardzo dobrze. Grałam i prowadziłam KOTE przez wiele lat. Z tego co pamiętam tak w krakowskim jak i warszawskim LARPie pojawiali się zarówno kuei-jin i dhampyry.
Mam jednak wrażenie, że na popularność samego Wraitha (Orpheusa z resztą też) wpływa raczej brak znajomości/zrozumienia systemu połączone z aspektem psychologicznym: tj. podświadomej (i irracjonalnej) obawy przed śmiercią jako zjawiskiem i związanymi z nią tematami. To ostatnie nie jest żadnym zarzutem, raczej dość powszechnym zjawiskiem.
W odniesieniu do wspomnianej przez Johana Rodziny Wschodu ich byt nawet jako demonów z ciemniejszą stroną księżyca na ramieniu jest zdecydowanie bardziej materialny, namacalny co może mieć wpływ na odbiór graczy przez pryzmat grywalności. Wraith może sprawiać wrażenie efemerycznego i nie-do-ogarnięcia a to z kolei prowadzi do spłycenia możliwości tego kawałka WoDa.
Jak stwierdzili przedmówcy jak zwykle wszystko zależy od podejścia MG i zaangażowania graczy. Można z Wraitha zrobić super ciężką sesję do umęczenia psychicznego graczy, można zrobić nieco lżejsza, nastawioną na eksplorację świata z innej perspektywy niż całkiem materialna. Jak dla mnie Wraith jest po prostu kolejnym etapem w cyklu Świata Mroku, pozwalającym rozszerzyć perspektywy BG o całkowicie nowe aspekty. |