Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2019, 12:28   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Spał. Basia obudziła się pierwsza tuląc się nieco zarośniętej klatki piersiowej starszego od siebie kochanka.
Magnatka usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Chwilę przyglądała się Michałowi nim delikatnie zaczęła głaska brodę szlachcica.
- Michale… już ranek. - Odezwała się cicho bawiąc się siwymi włosami.
- Co do… żem śnił sen szalony.- zaśmiał się szlachcic i przyłożył dłoń do czoła. - Dużom się wczoraj narzucał?
- Nic co nie byłoby mi przyjemne. - Barbara zaśmiała się. - Coś śnił?
- Że waćpani pod… łożem… gołe niewiasty chowa.- odparł Michał uznając wczorajsze wydarzenia za sen.
- Och.. to rzeczywiście ciekawy sen. - Magnatka uśmiechnęła się, przypominając sobie, że powinna porozmawiać z Ewą i poinformować iż Pan Michał uznał to za senną majakę. - U mnie gołe niewiasty leżą raczej w łożu, a nie pod nim. - Zażartowała, wstając z łóżka.
- Tak też słyszałem.- odparł szlachcic bezczelnie gapiąc się na jej gołą pupę.
- Od kogo? - Barbara obróciła się w stronę szlachcica prezentując swoje ciało w całej okazałości. Po takiej nocy miała bardzo dobry nastrój i było to.. nawet odrobinę niebezpieczne.
- Od Cosette oczywiście.- a propo nastroju, ten unosił się szlachcicowi wyraźnie. Mężczyzna nie odrywał od niej łakomego spojrzenia. I jakby… planował dokończenie tego, co poczynali wczoraj? Tak się szlachciance zdawało.
Barbara wybierała wobec tego pomału swój strój, prezentując swoje ciało przez Michałem.
- Czyli zdradziła, że tu bywa? - Uśmiechnęła się nieco zadziornie do mężczyźni.
- Znam ją dobrze i jej metody i jej fawory.- odparł mężczyzna powoli wstając z łóżka i prezentując swoje ciało w całej nagiej okazałości. Może nie tak apetyczne jak Evana, niemniej tak gdzie liczyło się najbardziej Michał miał się czym pochwalić. Ruszył ku niej powoli i nonszalancko, choć “sztywność” jaką osiągnął zdradzała Basi jego niecne zamiary.
- Och.. i kto jest jej faworytą? - Magnatka odłożyła na bok swoje stroje i zabrała się za dobieranie biżuterii udając, że nie wie o planach szlachcica.
- Kilka służek, które trzyma blisko siebie… i ten szkocki kapitan najemników. Choć nie wiem czy on do jej sypialni przebrany za niewiastę się podkrada.- Michał zaszedł kochankę od tyłu. Jedną dłonią zachłannie chwycił za pierś, drugą wodzić począł po podbrzuszu dziewczyny. A twardy obiekt pożądania, niczym piskorz wtulił się gładko między oba pośladki dziewczyny. Gotów do użycia jak tylko nadarzy się okazja.
- W.. wątpię. - Magnatka poruszyła biodrami ocierając się o oręż kochanka.
- Ja też…- wyszeptał rozpalonym głosem Michał ściskając delikatnie pochwyconą pierś i docierając palcami między uda, by wodzić palcami po kobiecości Basi. To wszystko było za dużo i za mało zarazem. Przyjemna obecność kochanka między pośladkami, jego zachłanna dłoń, żar jego oddechu… palce muskające jej wrażliwy kącik. To wszystko było przyjemne i trudne do zignorowania, ale i za mało… dla Basi. Jej apetyt był większy, a Michał tylko się z nim drażnił.
- M..miałam nadzieję, że też się.. jestem.... - Basia zamruczała niczym kotka i pochyliła nieco do przodu mocniej napierając swymi pośladkami na biodra kochanka.
- Pragnę cię…- wyszeptał mężczyzna poddając się pragnieniom. Puścił Basię tylko po to by chwycić ją za rękę i pociągnąć ku szafie z ubraniami. Najbliższego im miejsca. Zamknął jedne z drzwi i przycisnął szlachciankę plecami do nich całując żarliwie jej usta i szyję i obojczyki piersi. Jednocześnie ręką chwycił za udo, by rozchylić jej nogi i opleść pochwyconą z nich swoje biodro, połączyć się z nią próbował.
Magnatka zarzuciła mu ręce na ramiona i owinęła nogami wokół bioder. Uniosła się, chcąc pomóc mężczyźnie w podbiciu jej kobiecości.
To się udało… szlachcic nie był młodzikiem może, ale też w siodle spędził większość życia. A Basia dość drobniutka była. To też uniosła się na rękach kochanka i opadła, na jego oręż który przeszył jej wrażliwy zakątek. Michał całował jej usta i łaskotał skórę na piersiach swoją brodą. I co najważniejsze, napierał biodrami dociskając jej ciało do drewnianych drzwi, jak i rozpalał zmysły swoją męskością. Raz po raz. Mocno i stanowczo. Zdecydowanie przyjemny to był poranek.
Barbara pojękiwała podczas tego szturmu, starając się utrzymywać choć część swej masy na rękach. Cudownie było mieć tak wygłodniałego kochanka. To było szybkie, to było gwałtowne i intensywne… i mogło być długie. Michał pospiesznie dążył do zaspokojenia swojego apetytu, narzucając ich figlom mocne gorączkowe tempo. Jęki Barbary przerodziły się w okrzyki im bliżej była szczytu. Doszła intensywnie, tracąc całą moc w rękach i nogach i poddając się partnerowi i mocy jego ramion.
Michał powoli opuścił kochankę sam również oddając trybut rozkoszy którą mu sprawiła. Następnie przytulił w milczeniu.
- Waćpani zbyt smakowity kąsek…- wymruczał po dłuższej chwili.
- Zbyt smakowity do czego? - Barbara z trudem stała na nogach opierając się o szafę.
- By zostać bez admiratorów. Wkrótce się tu zlecą pewnikiem.- zaśmiał się chrapliwe szlachcic.
- Pytanie czy któryś będzie odpowiedni. - Basia zaśmiała się cicho. Po czym podniosła wzrok na szlachcica. - Tak też mi dobrze.
- Waćpani…- szepnął cicho szlachcic i ustami przylgnął do jej ust w zachłannym pocałunku. Nadal stali nadzy i przytuleni do siebie, gdy służka zapukała cicho w drzwi by sprawdzić czy jaśnie pani jeszcze śpi.
- Kto tam? - Barbara przerwała pocałunek nie odrywając się jednak od kochanka. Z trudem panowała nad rozpalonym oddechem.
- Pani? Można wejść? Czy już pościel można zmienić? - zapytała dziewczyna.
- Wróć później. - Basia odpowiedziała ponad ramieniem kochanka.
- Tak pani. Śniadanie już szykować?- zapytała służka przez drzwi.
- Tak.. u Agaty. - Magnatka zrezygnowana oparła się o Michała… służba.. teraz wszędzie będzie jej pełno. - Albo… w jadalni i zaproś wszystkie dwórki.
- Tak pani.- odezwała się służka i słychać było jak odchodzi.
- Winnaś przywyknąć do tego.- mruknął cicho mężczyzna.
- Wiem. - Basia podniosła wzrok na szlachcica i uśmiechnęła się. - Ale dam sobie jeszcze czas jakiś na to.
- Czego więc waćpani sobie teraz życzy. Winnaś poćwiczyć wydawanie poleceń. - zasugerował jej kochanek.
Basia zaśmiała się.
- Dla mnie… chyba zawsze będziesz “Panem” Michałem - Pociągnęła delikatnie za brodę szlachcica. - Nie wiem kiedy będę w stanie wydać ci jakiekolwiek polecenie.
- Nie wiesz… a czego sobie życzysz teraz? - zamruczał szlachcic i spojrzał wprost w jej oczy. - Hmm.. to może ja zechcę sobie zażyczyć czegoś od ciebie.
Zacisnął dłoń na pośladku dziewczyny. - Przyznaję, że wielce kusząca to myśl.
- Mam.. kilka fantazji.. acz chętnie usłyszę twoje. - Głos magnatki znów stał się rozpalony, a dłonie zsunęły się na oręż mężczyzny. - Czego życzy sobie Pan Michał?
- Podoba mi się twój dotyk… - wychrypiał podnieconym głosem wyraźnie zaskoczony jej działaniami kochanek. Jej palce muskały ową część jeszcze mięciutką i mokrą od rozkoszy jej własnego ciała. Ale ów organ miłości zadrżał pod jej dotykiem, jak żywe zwierzątko.
Barbara badała powoli męskość kochanka swymi palcami starając się ją dobrze poznać… zapamiętać każdy karbek, który poprzedniej nocy i poranka, sprawił jej tyle przyjemności.
- Chciałabym poczuć twe pocałunki na każdym kawałku mego ciała, łaskotanie twojej brody. - Szeptała cicho, rumieniąc się przy tym.
- Too… kaprys który winienem spełnić jak najszybciej. - mruknął rozpalonym głosem szlachcic. - Niechże waćpani się położy na łożu i kieruje mnie do miejsc, które mam wielbić pocałunkami.
Niewątpliwie była jakaś magia w palcach basinych, bo Michał powoli ożywał pod ich dotykiem.
- Dobrze. - Barbara puściła kochanka i wyswobodziła się z jego objęć by chwilę później lec na łożu. Swym drobnnym palcem wskazała na własne czoło. - Tutaj.
Michał wdrapał się na łoże tuż za nią i zaczął pocałunkami zdobić czoło dziewczyny. Czułymi i delikatnymi.
Palec magnatki zaczął wędrować niżej, przez nos, policzki, brodę, na chwilę zawrócił do warg, gdzie zatrzymał się dłuższą chwilę. Usta mężczyzny zacisnęły się delikatnie na jej palcu pieszcząc go w pocałunku. Palec jednak uciekł na szyję sunąć po smukłej szyi magnatki, która oddychała z coraz większym trudem. Tam też podążyły usta, wodziły po szyi całując delikatnie skórę, łaskocząc ją brodą. Oddech kochanka również przyspieszył.
Dłoń Basi zsunęła się na obojczyki prowadząc usta szlachcica i dalej na mostek. W końcu magnatka ujęła obie swoje piersi i uniosła je wystawiając na pocałunki Michała.
Tu już pieszczota nie była delikatna, a żarliwa. Do pieszczoty, ust dołączyły smagnięcia językiem… Michał też i własną dłonią pieścić zaczął owe krągłości magnatki. Masujące je twardymi opuszkami palców.
Barbara trzymała je pomrukując z zadowolenia i nieco nieświadomie rozchylając już nogi. W końcu jednak pozwoliła dłoniom wędrować niżej przez brzuch do swych bioder i na uda.
Toteż usta kochanka podążały w dół całując brzuch i biodra, wodząc wargami po udach. Tu jednak też magnatka przekonała się o ograniczeniach kochanka. Musnął jej kwiatuszek pocałunkami, ale nie poczynił nic więcej… sztuka miłosna Michała była mało wyrafinowana.
- Mam ochotę na więcej. - Magnatka rozchyliła szerzej nogi. Nie chciała Michała do niczego zmuszać.
- Na co.. więcej? - zapytał szlachcic cicho wyraźnie zamyślony nad jej słowami. Co uświadomiło Basi, że… stała się taka jak Cosette, bardziej doświadczona od swojego kochanką. Nauczycielką… a nie uczennicą.
- Wypełnij mnie. - Magnatka wyciągnęła dłonie w stronę szlachcica w zapraszającym geście. Czy już zawsze będzie chciała więcej?
Michał z pewnością chciał, objął dłońmi jej biodra, przesuwając jej ciało k’sobie. Posiadł władczo i powolnymi ruchami nadawał tempo ich figlom wpatrując się to w jej oblicze, to w piersi falujące wraz z leniwymi ruchami ich ciał.
Basia chwyciła się pościeli i poddała atakom mężczyzny. Po wcześniejszym “powitaniu” wsuwał się w nią tak gładko, że obawiać się zaczęła czy kiedyś zaspokoi ją ktoś… mniejszy.
Szlachcic zaś delektował się jej widokiem, jej uległością, miękkim ciałem i rozkoszą jakie mu sprawiało. Nie śpieszył się, napierał na nią miarowo i w równym tempie. Było to przyjemne dla niego i leniwe radowanie się porankiem i piękną kochanką. Choć każdy ruch przybliżał go ku salwie na cześć jej lubieżnego piękna. Magnatka także wpatrywała się w niego.. w świetle dnia. I pomyśleć, że ten starszy człowiek.. może sprawić jej tyle rozkoszy. Jego powolne ruchy trzymały ją na granicy od szczytu przedłużając ten cudowny moment.
Rozkosz przelała się z czary jej ciało, przesłaniając przez chwilę inne myśli. Tułów Basi wygiął się w łuk pod jej wpływem prężąc kusząco piersi przed oczami kochanka. On sam doszedł chwilę później wpatrzony w owe krągłości.
I opadł obok niej na łóżko.

- Powinnam niebawem udać się na to śniadanie. - Barbara odezwała się po dłuższej chwili delektowania się przyjemnością, której doświadczyła.
- Pewnie wymęczyłem waćpanią.- zgodził się z nią szlachcic.
- A ja nie wymęczyłam ciebie? - Barbara udała zaskoczoną minę, po czym roześmiała się. - To bardzo przyjemne zmęczenie.
- Tak. To prawda.- zgodził się z nią mężczyzna.
- Chętnie bym kontynuowała, ale obawiam się, że wtedy może się tu zjawić pewna ciekawska dwórka. - Magnatka wstała z łoża i podeszła do przygotowanej wcześniej bielizny. Sprawnie założyła przejrzystą koszulę. - Chyba że… chciałby zrealizować swoje sny, Panie Michale.
- Waćpani…- szlachcic usiadł i przyjrzał się już magnatce w cienkiej mgiełce kosztownego materiału. -... przyjdę w porze obiadowej i… - potarł brodę. -... i nie wiem co uczynię, ale… waćpani się domyślasz jakiej to natury będą me uczynki.
- Widzę, że dzielnie zamierzasz bronić mej sypialni. - Basia nałożyła suknię i ułożyła w niej piersi.
- Tego tak bym nie nazwał. Ni to obrona. Nie mówiłem też o sypialni.- odparł ironicznie stary szlachcic.
Basia uśmiechnęła się szeroko i zacisnęła gorset, w którym uniosły się jej piersi.
- Tak… bardziej napaść. - westchnął Michał obserwując szlachciankę.
Magnatka ujęła swoje włosy i zaczęła wiązać je w kok. - Nie obawiasz się, że któryś z potencjalnych adoratorów zajmie mój czas?
- Cosette im nie da. Ja im nie dam.- zaśmiał się szlachcic.- W żałobie jesteś, nie wypada by oni zaczęli uderzać w konkury.
- Och… - Magnatka zaśmiała się. W tej chwili jednak przypomniało mu się wieczorne spotkanie. - Byłam wczoraj u Jana.
- I ? - szlachcic nie wydawał się zdziwiony jej oświadczeniem.
- Pił… dużo.. - Magnatka westchnęła ciężko. - Niepokoję się o niego… nawet nie może zobaczyć grobu ojca.
- To właściwa reakcja na pogrzeb w którym uczestniczyć nie mógł.- uspokajał ją Michał sam zabierając się za ubieranie.- A grób zobaczyć może. Nie jest więźniem twoim pani. W bezksiężycowe noce i napojony wywarami Libeny może wyjść ze swojej kryjówki i udać się do krypty grobowej rodu.
Magnatka poczuła ulgę. Nie wiedziała jak ma obchodzić się z Janem.
- Dobrze… - Odpowiedziała bez przekonania, zakładając wisior, który spoczął pomiędzy jej piersiami.
- Nie martw się Barbaro. - uśmiechnął się czule Michał.- Jan nie pije więcej niźli inni. Nie jest pijaczkiem.
- Niepokoi mnie jego klątwa… podejście do kobiet… to że to on jest prawdziwym dziedzicem. - Westchnęła ciężko i przysiadła na fotelu by zasznurować trzewiki.
- Józef za życia próbował… zyskać choćby bękarciego wnuka. Ale… Jan nie zdołał począć potomka nawet zanim to nieszczęście go uderzyło. Możliwe że jest bezpłodny. - westchnął ciężko stary szlachcic.
- Domyśliłam się, że ślub ze mną był raczej ostatecznością. - Magnatka poczuła nieprzyjemne ukłucie. Miała być jedynie klaczą rozpłodową jednak… czy i tak nie miałaby lepiej?
- To prawda. Ostatnim aktem desperacyi. - potwierdził Michał i westchnął. - Acz nigdy to ukrywane przed tobą nie było. Zawsze wiedziałaś czego od ciebie twój mąż oczekiwał. I co dawał w zamian. Wszystko zostało ci ujawnione… nie było ukrytych intecyj.
- Wiem… ale wybacz raczej to dla mnie przykre niż radosne. - Magnatka wstała i poprawiła suknię.
- Nie chcę byś… czuła gniew czy żal wobec swojego zmarłego męża. - odparł szlachcic cicho. - Nie był złym człowiekiem, a i nie chciał cię ukrzywdzić. Uważał, że umowa zawarta między wami jest uczciwa.
- Była. Mogłam wyjść za niego albo za innego mężczyznę, do którego nie czułam nic poza… - Basia zadrżała na wspomnienie ślubu i tego co było po nim. - Szanuję Józefa. Nie mam mu nic za złe i chcę zadbać o jego syna.
- To dobrze. Nie jest zdrowym szukać złych wspomnień, gdy myśli się zmarłym. Nie jest zdrowym zadręczać się popełnionymi przed laty błędami. To jak jad zatruwający serce.- wyjaśnił z ciepłym uśmiechem szlachcic.
- A co gdy swoim życiem płacisz za błędy innych? - Magnatka uśmiechnęła się bez przekonania. - Cóż… - Rozejrzała się po pokoju, którego nie lubiła. - Jest dobrze.
- Zdarza się… -wzruszył ramionami mężczyzna szablę przypasając do pasa. - I też nie warto się tym zadręczać, zwłaszcza gdy zazdrości ci tak wiele niewiast.
Magnatka zaśmiała się choć niestety w śmiechu tym wypłynął cień goryczy.
- Czy zaprowadzisz mnie do mych pewnie wielce zazdrosnych dwórek?
- Tak pani.- odparł szlachcic podając dłoń Basi. Magnatka dała się mężczyźnie odprowadzić do jadalni.


Było głośniej niż zapamiętała. Bardziej żywo. Zamek w którym mieszkała nabierał życia, wraz ze świeżą krwią. Oprócz Agaty, która przyjęła rolę przywódczyni tego stadka, siedziała w jadalni nieco pulchna blodynka nie próbując nawet konkurować z gadatliwą i zadziorną towarzyszką. Owa młodziutka czarnulka była równie zadziorna co Agata. Niemniej wszystkie trzy ucichły, gdy Basia wkroczyła do jadalni wraz panem Michałem.
- Dzień dobry moje Panie. - Barbara uśmiechnęła się do dziewcząt i podeszła do stołu by zająć swoje miejsce. Gdy zajęła miejsce skinęła jednej z nowych dwórek. - Przedstaw się.
- Bogna jestem…- wymamrotała zawstydzona blondynka, a potem wskazała na czarnowłosą.- A to… Krystyna jest.
- Krystyna Skarbkówna.- przedstawiła się dumnie czarnowłosa.- A Bogna jest z Sieciechów.
- I ile wiosen liczycie? - Basia wskazała na ustawione na stole jedzenie zachęcając dziewczyny by te jadły.
- Szesnaście wiosen.- rzekła dumnie czarnulka.
- Dziewiętnaście.- dodała wstydliwie Bogna.
- Lanoire pewnie was wypytała, ale czy macie coś co lubicie robić, coś w czym jesteście dobre? - Barbara sięgnęła po wino. Po porannych zabawach była w doskonałym nastroju i teraz delikatnie trąciła stopą nogę Agaty.
- Ja… gram na lutni. - rzekła nieśmiało Bogna. A Krystyna się zamyśliła. - W niczym dobra nie jestem. Ale lubię słuchać wierszy.
Odpowiedzią Agaty zaś było muśnięcie własną stopą kostki Basi.
- Czytacie? Piszecie? - Magnatka sięgnęła po kawałek zimnego mięsa. - Proszę jeźdźcie.
- Tak. Czytamy i piszemy.- powiedziała Krystyna bez entuzjazmu. A Bogna skinęła głową potwierdzając jej słowa, podczas gdy stopa Agaty, wodziła po kostce i łydce Basi.
- Dobrze, a skoro Krystyna lubi słuchać wierszy, to będziecie mogły sobie je czytać nawzajem. - Magnatka spojrzała wymownie na Agatę. - Poprosiłam Lanoire by sprowadziła na zamek nauczyciela tańca dworskiego, więc niebawem powinnyśmy rozpocząć lekcje.
- Cudownie!- podekscytowała się Krystyna, ale Bogna miała niewyraźną minę. Agata zaś nie zaprzestała wodzenia stopą po dolnej części łydki Basi, acz nie posuwała się wyżej, ni nie czyniła tego śmielej. Od takie małe droczenie się.
Magnatka jednak, swoją stopą ruszyła wyżej i zaczęła przesuwać nią po kolanie i udzie dwórki. Przy tym wszystkim spoglądała jednak na Bognę.
- Nie przepadasz za tańcem jak mniemam? - Spytała zajadając się śniadaniem. Po zabawach z Michałem miała wilczy apetyt.
- Jestem niezgrabna.- wyjaśniła cicho Bogna, gdy Agata chwyciła pod stołem niesforną nogę Basi swoją dłonią, na łydce uśmiechając się nerwowo.
Magnatka uśmiechnęła się w odpowiedzi i odezwała się do Bogny.
- To będą lekcje, będziemy miały dla siebie nauczyciela… myślę, że warto skorzystać, bo może ci pomoże z tą niezgrabnością. - Barbara upiła jeszcze nieco wina chwilę się zastanawiając. - Chciałabym tu zorganizować ucztę i tańce. Oczywiście nie teraz, ale miejcie świadomość, że to nastąpi i na pewno zostaniecie wtedy zaprezentowane.
- Ale chyba nieprędko… wszak pogrzeb był ledwie wczoraj.- zatrwożyła się Bogna, Krystyna zaś wzruszyła ramionami będąc bardziej rozrywkowym dziewczęciem. Agata mało zainteresowana posiłkiem, zaczęła pod stołem wodzić palcami obu dłoni na pochwyconej nodze magnatki.
- Oczywiście, że nie... jak widzicie noszę jeszcze żałobę. Chciałabym jednak byście się przygotowały i nie narobiły mi wstydu przed gośćmi. - Barbara spróbowała powędrować stopą dalej pod spódnicę Agaty.
Dwórka jednak nie pozwalała jej na to, zerkając wzrokiem na szyję i dekolt Basi i uśmiechając się łobuzersko.
- Tak. Tak. Oczywiście.- rzekła z uśmiechem Krystyna, a Agata nachyliła się ku uchu szlachcianki szepcząc. -Niech no pójdą.
Magnatka uśmiechnęła się tylko zadziornie planując nieco pobawić się z apetytem swojej kochanki.
- Jakie komnaty wam przydzielono, w której części zamku? - Spytała spokojnym głosem. Była pewna, że Krystyna przysporzy jej nieco kłopotów.
Dziewczyny zaczęły opowiadać i Basia zorientowała się się że mają pomieszczenia niedaleko jej własnych komnat. Jak i że Agata podciągnęła jej suknię w górę. I muskała jej udo nieco powyżej kolana. Magnatka poddawała się tej pieszczocie, ciesząc się że pewien starszy szlachcic zaspokoił wcześniej jej głód. Oparła się łokciami o stół prezentując biust w głębokim dekolcie i spoczywający pomiędzy pełnymi piersiami wisior.
- Czy już masz plany co do przyjmowania gości? Ochmistrzyni pokazała nam komnatę, wyglądającą jak tronowa.- zamyśliła się Krystyna, podczas gdy Agata zerkała na biust szlachcianki, nie zaprzestając wodzenia palcami po skórze. Także i Bogna zerkała, choć przyczyną mógł być wisior bardziej niż piersi.
- Tutaj przyjmuje się interesantów, raczej w jadalni, ale owszem jest taka komnata. - Barbara starała się mówić spokojnie. - A co do gości… jak widać przybywają niezależnie od tego czy jestem w żałobie czy nie.
- Większość zaczęła się już rozjeżdżać.- odparła Krystyna nieświadoma sytuacja, podobnie jak Bogna. Palce Agaty przesuwały się bowiem śmielej pod stołem i bardziej pod suknię szlachcianki.
- Jak widać, część jednak pozostała. - Magnatka uśmiechnęła się do dziewcząt. - Czy najadłyście się już? Chciałabym chwilę porozmawiać z Agatą.
- Tak.- stwierdziła Bogna, a i Krystyna skinęła głową potwierdzając słowa przyjaciółki.
- Czy wobec tego, zostawicie nas same? - Barbara starała się utrzymywać wzrok na nowych dwórkach. - Agata niebawem do was dołączy. Mam nadzieję, że zachęcicie ją do poezji.
Obie dwórki się oddaliły i po chwili Agata została sam na sam z magnatką.
- Mam nadzieję, że nas nie podsłuchują czatując pod drzwiami.- stwierdziła ulubienica Basi kwaśno.
- Wobec tego możemy pomówić o czymś nieistotnym. - Magnatka zaśmiała się cicho.
- O poezji?- zapytała Agata chwytając za pukle włosów Basi i odciągając głowę ku tyłowi, by wodzić językiem po jej tak wyeksponowanej szyi.
- Na przykład… - Barbara zamruczała od tej intensywnej pieszczoty. - albo.. co sądzisz o swych nowych towarzyszkach.
- Nooo… są miłe… - zamyśliła się Agata puszczając włosy i nogę kochanki. - Nie są nadętymi dwórkami z Krakowa.
- Raczej należą do przedstawicieli okolicznej szlachty. - Basia poprawiła włosy uśmiechając się lubieżnie do dwórki.
- Ta Bogna jest bardzo nieśmiała.- Agata wstała od stołu, po to by na niego wejść. Usiadła na stole, rozchyliła nogi i podwinęła poły sukni i halkę.
Barbara przesunęła niespiesznie dłonią po zakrytym pończochą udzie dwórki.
- A Krystyna? - Spytała, przesuwając palcami po krawędzi bielizny.
- A Krystyna… ona… jest… - wzruszyła ramionami uśmiechając się. -... młodziutka i energiczna. I ładna. Nie wiem czemu jeszcze nie ma narzeczonego.
- Może nikt nie był jej godzien. - Magnatka sięgnęła palcami pod bieliznę Agaty i dotknęła jej kobiecości.
- Może… - przygryzła wargę Agata zerkając w dół, na dotykający ją palec. Zadrżała pod muśnięciem palca magnatki i jęknęła cicho.
- A czemu taka zgrabna i energiczna osóbka jak ty nie ma jeszcze narzeczonego? - Palec Barbary zanurzył się od razu w rozpalonym kwiecie.
- Booo…. - jęknęła cicho Agata wyginając ciało w łuk i opierając się na rękach o stół.-... boooo mateczce… się sąsiady nie podobają.
- A tobie się jakiś podobał? - Palec Barbary zaczął się powoli zanurzać i wynurzać z wnętrza dwórki, gdy przyglądała się jej rozpalonemu obliczu.
- Przejeżdżali tacy… lisowczycy. Jeden był jak z obrazka. Mieszkał co prawda… daleko… i… bidny jak mysz kościelna. Jedna wieś, sosny i piaski.- dwórka poddawała się tej pieszczocie drżąc i oddychając ciężko.
- Yhym… - Basia ucałowała odsłonięte kolano Agaty i wsuneła w jej kwiat kolejny palec.
- Ale śliczny… był… z drapieżnym błyskiem w oku. Jemu bym… dała.- przypominała sobie dwórka przymykając oczy, by lepiej sobie go wyobrazić.
- Może powinnam go tu sprowadzić… - Barbara udała zamyślenie, coraz szybszymi ruchami atakując wnętrze dziewczyny.
-Ach…- jęknęła w odpowiedzi szlachcianka poddając się pieszczocie palców kochanki coraz bliżej szczytu.
Basia uśmiechnęła się z satysfakcją i odsłoniwszy kwiat dwórki, pocałowała delikatnie przez bieliznę jej płatki.
-Ach…- ni to jęknęła ni to pisnęła Agata mocniej napierając biodrami na twarz i usta kochanki, oddychała ciężko i prężyła się mocno. Jeszcze chwila, jeszcze muśnięcie i to dojdzie. Magnatka odpuściła wysuwając swoje palce i opierając się wygodnie o oparcie krzesła. Z satysfakcją przyglądała się drżącej Agacie.
Dwórka powoli łapała oddech nie odrywając rozgorączkowanego spojrzenia od Basi i w końcu spytała.
- Co więc planujesz? Na dziś?
- Poznać nowych mieszkańców zamku. Omówić z Michałem kilka spraw… finansowych. - Barbara wzruszyła ramionami. - Może dane mi będzie chwilę poczytać.
- Księgi rachunkowe?- uśmiechnęła się kwaśno Agata i spojrzała na szlachciankę dodając. - Wiesz chyba, że to duży zamek? To nie twój rodzinny dworek gdzie sługi mogłaś policzyć na palcach jednej dłoni.
Barbara roześmiała się.
- By liczyć sługi w "moim" dworze musiałabym uciąć wszystkie palce. - Uśmiechnęła się ciepło do dwórki i powoli oblizała palce. - Nie musisz mi mówić takich rzeczy moja droga.
- To jak chcesz poznać te liczne sługi? - zaciekawiła się dwórka.
- Nie sługi ale mężczyzn którzy przybyli do zamku, by jak to twierdzi Michał starać się o moją rękę. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło.
-No tak… admiratorzy. Pewnie miejscowe gołodupce. Oby ładni.- zaśmiała się beztrosko Agata.
- Zapewne. Czy chciałabyś się ze mną przespacerować i za nimi rozejrzeć? - Magnatka także miała radosny nastrój.
- Mhmm… a potem obgadać? - odparła Agata szczerząc zęby w łakomym uśmiechu.
- Omówić ich walory… bądź też ich brak. - Barbara wstała z krzesła i już na stojąco dopiła zawartość swojego kielicha.
- Nie wiem gdzie oni. Może pan Michał wie, lub Cosette, albo ten przystojny Szkot. - uśmiechnęła się szeroko Agata. Evan podobał się nie tylko Francuzce i Basi.
- Jestem niemal pewna, że krążą po zamku. - Magnatka wzruszyła ramionami. - Wystarczy nieco pospacerować, a ja nie mam innych planów.
- Jestem też pewna, że to duży zamek.- zaśmiała się się dwórka.
- Nie uważasz, że zabawniejsze jest odnalezienie ich niż wypytanie kogoś? - “Chyba że chce poflirtować z Evanem.”pomyślała Basia i zaśmiała się.
- O ile nogi wpierw nam się nie zmęczą. A co z pozostałymi dwiema? - Agata przypomniała o reszcie dwórek.
- Wydawało mi się, że poleciłam im czytać. Przyznam, że po pogrzebie nie mam jeszcze sił na organizację innym rozrywek. - Basia westchnęła ciężko. Prawda jednak była taka, że wolała o tym porozmawiać z Cosette.
- I z pewnością teraz czytają.- odparła z przekąsem Agata.
- Moja droga.. wypomniałaś mi ilość osób na tym zamku. - Magnatka pokręciła głową zrezygnowana. - Wiem co powinna robić większość osób w tych włościach… a czy to robią? Nigdy nie wiadomo. Co się stanie, gdy dowiem się, że nie robili tego co powinni? - Wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Dołączysz do mnie?
- Oczywiście.- odparła z uśmiechem Agata i obie przekroczyły drzwi widząc dwie nowe dwórki gadające ze sobą na korytarzu.
Basia roześmiała się na ich widok.
- Czyli żadna z was nie przepada za poezją. - Pokręciła głową. - Czy dołączycie do nas podczas spaceru?
- Nie sądziłyśmy, że właśnie teraz mamy się zaczytywać.- odparła Krystyna, podczas gdy Bogna bojaźliwie skinęła głową mówiąc. - Dołączymy.
Magnatka pokręciła z niedowierzaniem głową i ruszyła korytarzem rozglądając się z zaciekawieniem w poszukiwaniu nowych i znajomych twarzy. Dawno nie widziała Evana… w sumie tęskniła też za Cosette.


I jak się okazało ochmistrzynię było spotkać najłatwiej. Pannice towarzyszące Basi nie miały bowiem pojęcia gdzie są ci dzielni ochotnicy. I podążały za szlachcianką jak stado kurcząt za kwoką, plotkując między sobą o ludziach którzy dla samej Magnatki byli pustymi hasłami.

Cosette oczywiście zajęta była nadzorowaniem sprzątania po gościach i ustalania dziesiątki drobnych spraw związanych z funkcjonowaniem zamku. I czyniła to z gracją i profesjonalizmem. Acz… zajęta poganianiem służek nie zauważyła zbliżającej sie do niej Basi wraz ze dworem.
- Dzień dobry. - Barbara odezwała się gdy znalazła się tuż obok Francuzki. Cieszył ją widok ochmistrzyni. Szczególnie zaś fakt, że wydawała się być w doskonałej formie.
- Witam moja pani.- odparła uprzejmie ochmistrzyni kłaniając się przed magnatką.- Czym mogę służyć?
- Doszły mnie słuchy, że mamy nowych mieszkańców w zamku. - Basia uśmiechnęła się do swej kochanki. Powinna się już przyzwyczaić, że Cosette przy innych traktuje ją oschle… jednak. - Część jak widzisz już poznałam… byłam jednak ciekawa reszty.
- Ci trafili pod kuratelę pana Michała. Z pewnością sprawdza ile są warci.- odparła z przekąsem Cosette. - I może wybija im głupie pomysły z głowy przy okazji.
Basia mimo lekkiej goryczy w głosie kochanki zaśmiała się.
- Rozumiem. - uśmiechnęła się i rozejrzała o komnacie. - Chciałabym ich sobie obejrzeć… i porozmawiać z tobą chwilę na osobności, acz nie musi to być w tym momencie.
- Tak pani.- westchnęła głośno Cosette i uśmiechnęła się pod nosem. - Racz wypocząć w ogrodzie. Prześlę tam służebną wieści, gdy ich odnajdę. A co do rozmowy…- wskazała gestem jeden z korytarzy. -Chodźmy.
- Zaczekajcie. - Barbara zwróciła się do dwórek i ruszyła za ochmistrzynią w głąb korytarza. Odezwała się jednak gdy oddaliły się odpowiednio od towarzyszących jej kobiet. - Tęsknię. - Powiedziała cicho.
- Nie masz powodu… możesz mnie wezwać w każdej chwili i na tak długo, jak potrzebujesz.- odrzekła ciepło ochmistrzyni i otworzyła drzwi do pierwszej lepszej komnaty wpuszczając Basię przodem. - Choć ryzykujesz, że sama skorzystam z tej sytuacji… dla własnych kaprysów.
- Widziałam ile miałaś obowiązków w związku ze stypą. - Magnatka westchnęła i zanurzyła się we wskazanym pomieszczeniu.
- To prawda.- w zamku zgrzytnął klucz, a Basia poczuła dłonie na biodrach, a usta przy szyi, wodzące po niej.- I za karę w przeszkadzaniu w tych obowiązkach, ty mi usłużysz. Rozbieraj się do rosołu… tak to u was mówią?
- T..tak.. - Magnatka zadrżała pocałunku. Niespiesznie sięgnęła do wiązania swojego gorsetu.
- To chcę zobaczyć całą golutką…- wymruczała Cosette kąsając płatek uszny i chwytając za pośladki szlachcianki.- Czyżby Michał się źle sprawił o poranku?
- D.. dobrze… i wieczorem… - Basia pozwoliła sukni opaść, odsłaniając znajdującą się pod nią przejrzystą koszulę.
- Co wieczorem? - droczyła się Francuzka liżąc ukąszone ucho Basi.
- Też się dobrze sprawił. - Magnatka rozpięła koszulę i pozwoliła jej podążyć za suknią na ziemię.
- Robi się z ciebie łakomczuszek.- odparła żartobliwie Cosette i Basia poczuła mocne i głośne uderzenie w lewy pośladek. Ochmistrzyni cofnęła się do pobliskiego fotela i wyzuwając z trzewików spytała.- Po co mam się zjawić wieczorem Basiu? Jakieś to niesforne myśli krążą w twojej ślicznej główce?
- Po prostu lubię gdy mnie dotykasz. - Magnatka podeszła do kochanki i przyklęknęła przed nią. - Gdy zmuszasz mnie do rzeczy, które nawet nie przeszłyby mi przez głowę.
- To duża pokusa dla mnie…- westchnęła wyraźnie pobudzona ochmistrzyni, muskając twarz szlachcianki stopą w pończoszce.- Zacznij pocałunki od tego miejsca.
Basia pocałowała wskazane miejsce powoli, ocierając się przy okazji policzkiem o nogę kochanki. Gdyby znalazła mężczyznę, który uczyniłby coś takiego dla niej…. To musi być niesamowite. Powoli całowała coraz wyżej.
- To potrafi upijać niczym wino… prawda?- westchnęła ochmistrzyni patrząc na nagie ciało Barbary i rozkoszując się jej pieszczotami. Oddech Cosette przyspieszył, gdy przyglądała się dziewczynie.
- Tak… kusi by sięgnąć po więcej. - Barbara odezwała się pomiędzy pocałunkami, powoli zmierzając ku górze.
- Tak bez mego przyzwolenia? Śmiało… sobie poczynasz.- zamruczała Cosette podciągając jednak suknię wyżej, by odsłonić kolana i uda… i podwiązki.
- Cóż… wiem że mi zabronisz… gdy przestanie ci się to podobać. - Barbara pocałowała udo ochmistrzyni i ujęła dłonią nogę Cosette by ułożyć jej łydkę sobie na ramieniu.
- Może…- szepnęła rozpalonym głosem Francuzka głaszcząc dziewczynę po głowie.- Ponoć zaczęłaś już chować kochanki pod łóżkiem.
- Ewę… nie chciałam spać sama… nie spodziewałam się Michała. - Barbara przesunęła swoim nosem po kolanie ochmistrzyni by na koniec pocałować początek jej uda.
- Nie musisz spać spać sama.- Cosette naprężyła się lekko ułatwiając Basi jej niecne plany.
- Yhym… a kto mi ma towarzyszyć. - Barbara pocałowała miejsce gdzie koronka podwiązki spotykała się z nagą skórą Francuzki.
- A kogo chcesz?- zachichotała rozpalonym głosem Cosette wijąc się na fotelu i podwijając wraz z suknią, halkę.- Teraz tu.
Bezwstydnie odsłoniła swój intymny zakątek.
- Kogoś.. kto zrobi coś takiego dla mnie… - Magnatka pocałowała rozpalony kwiat kochanki by po chwili sięgnąć głębiej.
- Och… Ewkę? Mnie… jak najdzie mnie nastrój?- jęknęła kochanka Basi prężąc się i wijąc pod pieszczotą magnatki.
- Gdyby ktoś cię tak teraz… zobaczył… Evan… albo Michał…- szeptała rozpalonym głosem.
- To by uciekł? - Wymruczała wprost w kwiat ochmistrzyni by zaraz po tym przesunąć po nim powoli językiem.
- Nie… Evan…- zamruczała Cosette chwytając władczo za głowę szlachcianki i dociskając ją do swojego podbrzusza.
- Mocniej…- zażądała.
Barbara wpiła się ustami w kwiat kochanki wdzierając się językiem jak najgłębiej była w stanie i pieszcząc nim i wargami rozpalone ciało kochanki.
- Dobrze... dobrze… jeszcze… taakk- syknęła rozpalonym głosem Cosette poddając się dotykowi Barbary i w końcu dochodząc z cichym jękiem.- To było przyjemne… moja droga.
Magnatka oparła policzek na udzie ochmistrzyni i powoli oblizała wargi.
- Evan jest twój… - Odparła jakby kończąc porzuconą niedawno myśl.
- Jest słodki, prawda?- zaśmiała się chrapliwie Cosette i podparła dłonią podbródek. - Słodki z niego żołnierzyk.
- I bardzo umiejętny kochanek. - Przyznała Barbara spoglądając na ochmistrzynię.
- Taaak… bardzo.- zachichotała Cosette muskając stopą podbrzusze klęczącej przed nią Basi. - A tobie już Michał nie wystarcza? Chcesz młodszego?
- To nie jest kwestia wieku. - Basia podniosła się i nago stanęła przed Francuzką. - Po prostu… pragnę więcej.
- Zauważyłam… nie wiem czy ja ci wystarczę.- zsunęła rękawicę i zaczęła palcem trącać prowokująco wrażliwym punkcik łona magnatki.- Wyraź swoje pragnienie moja pani.
Magnatka zaśmiała się.
- Ostatnio pomyślałam, że gdybyś tylko miała oręż Michała... - Wpatrywała się rozpalonym wzrokiem w swą kochankę i niknący między jej płatkami palec Cosette.
- Och… co za szalone pomysły.- zaśmiała się kobieta zanurzając i poruszając palcami w intymnym zakątku stojąc na baczność dziewczyny.
Oblizała swoje palce smakując Basieńkę.- Może gdzieś wygodnie usiądziesz?
Basia cofnęła się i przysiadła na stojącym nieopodal stoliku.
- Po prostu.. to musi być cudowne gdy ktoś potrafi sprawić tyle radości i pieszczotami swym… sztychem. - Wyszeptała, nieco rozchylając nogi.
- Mężczyźni bywają samolubni. - teraz to Cosette klękła, a jej palce zanurkowały wprost w kwiat kochanki szturmując intymny zakątek silnymi ruchami. Jej usta muskały i lizały wrażliwy punkcik nad nim.
- T..tak.. - Barbara jęknęła głośno i rozchyliła szerzej uda oddając się kochance.
- Może wpadnę wieczorem w towarzystwie… jeśli niewiasty ci się nie znudziły.- mruczała Cosette poruszając mocniej palcami i przylegając wargami do rozpalonego ciała magnatki.
- Yhym… - Barbara nie mogła skupić myśli. Jej ciało drżało od pieszczot Cosette zbliżając się do szczytu.
-Właśnie…- rozpalona pożądaniem Cosette wyraźnie delektowała się widokami drżącej kochanki. Ruchy jej palców przyspieszyły, język krążył po podbrzuszu Basi.
Magnatka jęknęła dochodząc i odgięła się do tyłu, niemal upadając na stolik.
- Mogłybyśmy tak spędzać całe dnie…- zaśmiała się Cosette prostując i przyglądając się leżącej na stoliku dziewczynie.- Ale mamy wszak swoje obowiązki.
- Tak… - Basia usiadła na stoliku, starając się złapać oddech. - I naprawdę.. ty mnie satysfakcjonujesz.. Michał… Ewa… Po prostu robię się zbyt zachłanna.
- Nietrudno zauważyć to. Stworzyłam bestyję.- odparła lubieżnie Cosette oblizując palce. - Może… powinnam cię nieco ukarać za twój apetyt.
- Zamkniesz mnie w mym pokoju? - Basia wstała na słabych nogach i podeszła do swych ubrań, porzuconych na podłodze.
- Och… niezupełnie.- mruknęła Cosette zbliżając się do dziewczyny od tyłu, a gdy ta się pochyliła, wymierzyła jej siarczystego klapsa w pośladek.- Coś… w tym rodzaju… może.
Magnatka wyprostowała się naglę, przytulając do siebie koszulę. Czuła ciepło rozchodzące się od pośladków.
- Myślisz… że to odpowiednia kara? - Spytała niepewnie, nie wiedząc czy może spokojnie wciągnąć koszulę.
- Na pewno zabawna. - odparła z uśmiechem Cosette naciągając na dłoń rękawiczkę.
Basia nałożyła koszulę i zabrała się za wciąganie sukni. - Pomożesz?
- Oczywiście moja pani.- odparła czule ochmistrzyni zabierając się za ubieranie magnatki.
- Nie wiem czy uwierzysz, ale naprawdę chciałam z tobą porozmawiać. - Wyszeptała Basia spoglądając na ochmistrzynię. - Jakie obowiązki mogę przydzielić dwórkom… czy mamy nauczycieli, którzy mogliby się podjąć ich edukacji?
- Jedno drugiemu nie przeszkadza. A co do dwórek, są twoją rozrywką. Nie mają jako obowiązków poza zabawianiem ciebie rozmową… a niektóre… w inny sposób. Po nauczycieli poślemy wkrótce do Krakowa.- odparła z uśmiechem Francuzka.
Barbara przytaknęła i poprawiła jeszcze fryzurę. Długie pasma jak zwykle wyrwały się z koku, opadając na ramiona. Z przymkniętymi oczami wplatała je starannie.
- W czym jeszcze mogę pomóc? W czymś jeszcze chcesz bym pomogła? - dłonie ochmistrzyni ścisnęły mocno pośladki Basi, gdy korzystając z bliskości chwyciła za pupę magnatki.
- Możesz mi jakoś pomóc zapanować nad moją lubieżnością? - Magnatka roześmiała się cicho i puściwszy swoje włosy sięgnęła dłońmi do piersi Cosette.
- Nie bardzo… - westchnęła cicho odparła Francuzka czując na swoich piersiach. Uśmiechnęła się kwaśno. - Po prostu wybierz sobie kochanka. Jakiegoś.
- A już myślałam, że zdradzisz mi jakiś sposób na wzór, dziesięciu tajemnic różańca i chłodnej kąpieli. - Barbara zaśmiała się. - Pewnie kiedyś się ktoś znajdzie.
- Jednego już masz… owijasz sobie Michała wokół małego palca. Rozpuszczasz go nawet.. jeszcze uzna, że ma prawo do twojego ciała w swoim łóżku.- stwierdziła cicho Cosette.
- Michałowi brak jest jednak.. finezji. - Barbara westchnęła ciężko. - Rozpieściłaś mnie.
- No… tak… powinnaś nauczyć swojego kochanka zaspokajać twoje potrzeby.- zachichotała Cosette i zamyśliła się.- Winnaś też nauczyć się jak nagradzać kochanków.
- Chcesz mi to zdradzić? - Basia przyjrzała się swojej kochance. - Jak ich uczyć? Jak nagradzać?
- A powinnam? - droczyła się Cosette uśmiechając się lubieżnie.
- Może wtedy nie popełnię jakiegoś błędu. - Magnatka także się uśmiechnęła do Francuzki.
- Więc przyjdź do mojej komnaty późnym wieczorem. - zaproponowała ochmistrzyni.
- Dobrze. - Barbara podeszła do drzwi. Powinna wracać do swoich dwórek. Wolała nie dawać im zbyt wiele czasu do namysłu.
Te czekały na korytarzu gadając między sobą. Agata wyraźnie przejęła przywództwo wśród tych kurczątek. Była wszak światową damą w porównaniu z nimi. Przebywała wszak u matki na krakowskim dworze.
Basię to nawet cieszyło. Niech dziewczęta zajmują się sobą pozwalając jej oswoić się z nową sytuacją. Może rzeczywiście nie powinna się tak nimi przejmować jednak… to one powinny starać się o jej względy, by znaleźć się odpowiednio blisko odpowiednich kandydatów.
Stając w korytarzu spojrzała jeszcze raz na Cosette.
- Gdzie znajdę tych “potencjalnych interesantów”?
- Myślę że winnaś pana Michała spytać. Pewnie szoruje nimi pobliskiej pastwisko…- odparła uśmiechając się ironicznie Francuska.- … przyuczając ich do nowych obowiązków. Tak przynajmniej przypuszczam.
- A widziałaś go gdzieś? - Basia przytaknęła ochmistrzyni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline