Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2019, 22:32   #58
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Ekipa się rozdzieliła. Zevran i Sher, wraz ze szkatułką, zwolnili kroku i zostali nieco w tyle podczas gdy pozostali udali się do stajni. Wśród wielu ludzi krzątających się w około, nie brakowało także miejskiej straży, więc obaj czuli się bezpieczni. Oczywiście w dalszym ciągu pozostali jak najbardziej czujni.
- Więc doświadczenie podpowiada Ci, aby powstrzymać wszelką dociekliwość? - zagadał Sher.
- Cóż z reguły nie wychodzę poza ramy zlecenia, które w tym przypadku polega na doręczeniu przesyłki, a nie na zaznajamianiu się z jej zawartością. - odpowiedział Piwny Rycerz przyglądając się mijanym ludziom z zaciekawieniem. - Poza tym jeśli w grę wchodzi przesyłka od samego nekromanty, to ujawnienie tego co znajduje się pod fałszywym dnem może sprowadzić na nas bardzo nieprzyjemne okoliczności, jeśli nie od razu po otwarciu, to zaraz po tym gdy nasz zleceniodawca odkryje, że grzebaliśmy w jego szkatułce. Nie mam racji? - dodał po chwili spoglądając badawczo na Khajita.
- Istotnie, mogłoby to być nieprzyjemne - przyznał Sher, sprawdzając okolice wzrokiem. - Ale osobiście wolę nie przykładać się do realizacji złych planów, nawet jeśli dobrze mi za to płacą. A w przypadku nekromanckich knuć, wręcz wolę je powstrzymać, niż pozostawać biernym - powiedział szczerze i zastanowił się przez chwilę, rozglądając się uważnie dookoła.
- I wiesz co Zevran, mam takie dwa dość istotne przeczucia... - powiedział tajemniczo - Zatrzymajmy się na chwilę - poprosił, zatrzymując się przed jakąś pomniejszą kuźnią, czy raczej sklepem zbrojnym.


Pomieszczenie gospodarcze było otwarte - nie posiadało jednej ściany, dzięki czemu zatrzymując się nadal pozostawali na widoku.
Zev przystanął i odwrócił się stronę Shera.
-Cóż rozumiem Twoje obawy drogi wspólniku. Jednak stawiasz na szali wykonanie zadania i otrzymanie sowitej zapłaty za wcale niełatwą misję oraz pozbawienie się tego wszystkiego dla bliżej mi nieznanych przeczuć, które Cię dręczą.- powiedział już bardziej poważnym tonem bacznie wpatrując się w oczy swojego towarzysza.
- Ależ nie śmiałbym ryzykować, że pozbawię nas wszystkich zarobku - zapewnił stanowczo Sher.
- Co do przeczuć, to są dość proste. Po pierwsze mam wrażenie, że po dotarciu na miejsce spotkamy dwóch strażników, którzy będą chcieli odebrać nam broń z zapewnieniem że nie będzie nam ona potrzebna - zauważył, a z tego co doświadczyli podczas pierwszej wizyty w biurze Hantrela, zapewne tak właśnie będzie.
- I... oczywiście po tym jak już nam zapłaci - zastrzegł, - mam zamiar wypytać go czy wie od kogo ta przesyłka i co tam jest. A moje przeczucie jest takie, że lepiej będzie mieć wówczas jakąś broń - powiedział spokojnie, ale z pełną powagą.
Zev nie odrywał wzroku od oczu Khaita, starając się rozgryźć, jak daleko ten jest się w stanie posunąć, gdyby okazało się, że faktycznie chodzi tu o jakieś nekromanckie sztuczki. Sam nie był zupełnie przekonany co do konfrontacji, jednak uznał, że gdyby do takiej doszło lepiej być jednak przygotowanym, niż liczyć na szczęście.
- Widzę, że naprawdę poważnie podchodzisz do tej sprawy. W takim wypadku być może faktycznie lepiej się zaopatrzyć w coś co może być pomocne - powiedział.
Wtedy to jednak właściciel przybytku znalazł się zbyt blisko, aby można było spokojnie rozmawiać.
- Ile sobie liczysz za te miecze? - spytał khajiit, wskazując na broń pod ścianą.


- To dobry metal i solidna robota, jelenia skóra na rękojeści i - mężczyzna zachwalał towar.
- Dobrze dobrze. A ile kosztuje? - przerwał mu Sher.
- Cztery sztuki złota - padła odpowiedź.
- Dobrze. Kupię jeden - postanowił Sher. - Może też weźmiesz? - spytał znacznie ciszej, spoglądając na Zevrana. Piwny Rycerz chwycił broń w dłoń i sprawdził jak leży w dłoni. Miecz okazał się dobrze wyważony i jeśli dojdzie do walki, używanie go powinno przebiegać bardzo sprawnie.
-No niech będzie i oby się specjalnie nie przydał…- rzucił po chwili, bardziej do Shera niż do sprzedawcy, wyciągając jednocześnie zza pasa swój mieszek.
Cztery złote monety nie były majątkiem, zwłaszcza że była to inwestycja w coś stałego, a nie wydatek na coś co przeminie.

Z dodatkową bronią u boku, ruszyli powoli w stronę północnej bramy. Ludzie mijani na ulicy nie stanowili zagrożenia i zajęci swoimi sprawami nie wchodzili w interakcję z konwojentami.
Krótko potem w zasięgu wzroku pojawiła się brama miasta. Obok niej, nie blokując drogi stali Tanyr i Kaelon, wraz z piątką koni i psem. Wzięli konia dla Delamrosa, choć jego już z nimi nie było
 
Aronix jest offline