Gdy Izabelle usłyszała rozkaz jej twarz spochmurniała, ale nie narzekała głośno. Już zamierzała iść do swojej kwatery dać odpocząć mięśniom po wielodniowym wysiłku, gdy tu dowiedziała się o nowej misji! Gdy to było nie w zimę to zniosłaby to dużo lepiej, gdyż uwielbiała wędrować po lasach i łąkach. Teraz zostało tylko powiedzieć sobie, że przynależność do elity zwiadu Imperium ma swoją cenę i zacisnąć zęby.
Gdy się rozhuśtała się śnieżyca niska szczupła kobieta o niebieskich oczach musiała przerwać natrętne myśli o tym dlaczego jej drużyna nie jest w stanie znaleźć choćby cienia śladu po goblinich intruzów. Zwiadowczymi od razu wiedziała, że nie może pomóc swojemu rumakowi mimo, że starała się jak najlepiej stosować do wszystkiego co podpatrzyła i usłyszała od ludzi bardziej umiejętnych w opiece nad końmi. Codzienie przed nocnym spoczynkiem sprawdzała czy kopyta są w dobrym stanie czy nie gdzieś odparzeń po uprzęży, gdy ją założyła ją przed kolejnym dniem patroluj sprawdzała czy jest wygodna. Teraz była jednak sytuacja była jednak krytyczna i była wielce prawdopodobne, że jej wysiłki więcej zepsują niż pomogą. Zatem musiała się zająć czymś innym. Rzuciła się pomagać „Rzeżnikowi”. Gdy już była przy namiotach krzyknęła do kompana – Wrzucajmy zapasy do jednego namiotu! Z reszty można zrobić prowizoryczny szałas nad ogniskiem!