Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2019, 15:54   #59
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ekipa się rozdzieliła. Tanyr i Kaelon, wraz z Novio, kontynuowali szybki marsz i krótko potem dotarli do Stajni Fonza. Raz już tam byli, nieco ponad tydzień temu, gdy zostawiali konie Hantrela.
Była to duża sala o kształcie rozciągniętego prostokonta, z licznymi boksami po bokach, z których ponad ćwierć była zajęta przez jakiegoś wierzchowca. Tanyr nie wykrywał żadnej złej magii. Na pierwszy rzut oka nic tam się nie zmieniło, ale Kaelon rozglądał się i nasłuchiwał uważnie.
Nie trzeba jednak było elfiego wzroku, aby dostrzec zarządzającego tam mężczyznę, pod opieką którego Tanyr zostawił Straffera.


Obecnie mężczyzna ten zajęty był rozmową z dwoma młodymi rudzielcami, którzy wyglądali na zadowolonych z tego co słyszeli.

Paranoja paranoją, ale pozostawienie własnego wierzchowca po to, by zmylić ewentualnego szpiega zadało się Tanyrowi zdecydowaną przesadą. Dlatego też, z towarzyszącym mu Novio, ruszył w stronę mężczyzny, który zarządzał stajniami.
- Dzień dobry - powiedział. - Chciałem uregulować rachunek.
- A, witam witam - zaczął wyluzowany mężczyzna. - Spokojnie, opłaty zostały już uregulowane. Pan Hantrel o to zadbał - wyjaśnił, pozytywnie pokazując przy tym wystawionego do góry kciuka.
- I mamy dla was konie, ale gdzież to się podziała reszta ekipy? - zagadał lekko zaciekawiony.
Kaelon tymczasem rozglądał się uważnie.
- Załatwiają tam jeszcze kilka spraw - odparł Tanyr, machnąwszy ręką za siebie. - Zabierzemy dla nich konie - dodał.
Nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły.
- Pusto tu - szepnął Kaelon.
- No dobrze - zaczął Fonz, - gdyby później tamta trójka przyszła po konie które dam wam, to nie byłoby fajnie. Ale wyglądaliście na zgraną ekipę i skoro ufacie sobie, to i ja zaufam wam - powiedział i uśmiechnął się delikatnie.
- Kwestia zaufania zawsze działa w obie strony, co Fonz? - rzucił zadowolony z siebie chłopak w czapce.
- Nie mądrkuj, tylko osiodłaj szybko tego kasztanka - wskazał jeden z boksów. - A ty tę łaciatą klacz - zwrócił się do drugiego, wskazując inne miejsce.
Chłopaki popędzili wykonać powierzone im zadania.
- A pański ogierek jest tutaj - powiedział i wskazał boks, z którego wyglądał na nich Straffer.


Novio podbiegł do niego, witając się z nim, jak ze starym przyjacielem i stał przy jego boksie merdając wesoło ogonem.
Wierzchowiec wyglądał na całego i zdrowego, więc Tanyr skinął głową Fonzowi, po czym ruszył w stronę Straffera, by go osiodłać.
- Czy ktoś może pytał o nas, podczas pobytu tego konia tutaj? - Kaelon spytał właściciela stajni.
- Nie, nikt - odpowiedział mężczyzna na wpół obojętnym głosem.

Tanyr osiodłał Straffera, mając wszystko pod ręką. Gdy krótko potem wyprowadził go do głównego pomieszczenia stajni, Kaelon i Fonz stali tam w towarzystwie dwóch jasnobrązowych koni, gotowych do drogi.
- Jak widzę, za chwilę możemy ruszać - powiedział mag. - Jeszcze dwa i w drogę - dodał z uśmiechem.
Straffer spojrzał wymownie na właściciela stajni.
- Tu się żegnamy, ale nie smuć się, przecież lubisz swojego jeźdźca - mężczyzna zwrócił się do konia zupełnie jak do człowieka, co przy jego profesji można było uznać za oddanie w pracy.
Wtedy to podeszli do nich dwaj młodzieńcy, a każdy z nich prowadził osiodłanego już konia.
- Czy nie za ciasno to zapiąłem? - spytał jeden z nich, pokazując uzdę.
Podczas gdy Fonz dokonywał ostatniej inspekcji, Kaelon podszedł bliżej Tanyra.
- Nikogo tu nie widzę, ani nie słyszę. Wyczuwasz coś? - zagadał szeptem.
- Wszędzie cisza i spokój - odparł mag. - Możemy jechać.

Pożegnawszy się grzecznie, Tanyr i Kaelon wyprowadzili piątkę koni ze stajni. Od razu udali się do północnej bramy miasta, gdzie mieli spotkać się z resztą ekipy.
Dotarli tam bardzo szybko i bez żadnego problemu. Ludzie przemieszczali się w obie strony, pieszo, na koniach lub wozami; kupcy i podróżnicy, ludzie prości, duchowni i kilku poszukiwaczy przygód. Nikt jednak nie przeszkadzał ani czarodziejowi ani elfowi i nie zwracał na nich szczególnej uwagi... Poza strażnikami pilnującym bramy, których obowiązkiem było pilnować wszystkich i wyraźnie przyglądali się dwóm mężczyznom czekającym nie wiadomo na co z piątką koni.
Krótko potem w zasięgu wzroku pojawili się Zevran i Sher.
- To my pojedziemy przodem - zasugerował zaklinacz, gdy już wszyscy znaleźli się w siodłach.

Poprzedzani przez Novio ruszyli w stronę domu Edmunda Hartnela.
 
Kerm jest offline