Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2019, 16:52   #10
Shiv
 
Shiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Shiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputację
Uspokojenie wystraszonych zwierząt nie poszło im tak szybko, jak się mogło wydawać. Nagła zmiana pogody mocno zaniepokoiła Cienia (tak przewrotnie nazwał Volmar swego deresza), że nawet nie pomagały krzyczane przez wichurę, ale wciąż spokojne słowa i próba ugłaskania. Dopiero gdy któryś z towarzyszy podał mu koc i Ebert zarzucił go na łeb zwierzęcia, można było powziąć dalsze kroki i przywiązać uspokajające się konie do drzewa. W taką pogodę, kiedy śnieg kłuje, niczym igły, a wichura nie pozwala nawet wziąć oddechu, sprawa nie była prosta, ale w końcu im się udało.

Volmar dyszał ciężko, wracając do obozu, który ogarnęła zupełna ciemność, bo wiatr zdmuchnął im jedyne źródło światła. Nie chciał myśleć, że to był Buran, o którym mówił wcześniej, ale wszystko na to wskazywało. Nigdy wcześniej, a miał już sporo zim za sobą, nie znalazł się w centrum takiej manifestacji żywiołu. To wszystko wyglądało tak, jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata. Jakież to potężne siły tkwiły w przyrodzie. A może i coś więcej... nie chciał jednak nawet dopuszczać do siebie takich myśli.

Gdy kurzawica ustała, strzepnął śnieg ze swojego namiotu, chowając do niego ekwipunek zebrany w jednym miejscu przez Rzeźnika. Zgłosił się trzeci na wartę, po czym wpełznął do namiotu i owinął kocem. Niewiele to dało, ale lepsze to, niż nic. Starał się zasnąć, ale chłód nie pozwalał na szybkie odcięcie się od rzeczywistości. W końcu jednak mu się udało.


Następnego dnia przy śniadaniu przyszło im omówić dalsze ruchy. Mróz trzymał mocniej, niż poprzedniego dnia, na szczęście śnieg przestał sypać. Nie poprawiało to jednak nastroju Volmara, a i innych chyba też. W takich warunkach ciężko było podróżować i włóczyć się za zielonymi, jednak byli pieprzonymi żołnierzami i nie mogli odpuścić. Gdy Otto skończył opowieść o stanicy, Volmar odezwał się.

- Moim zdaniem powinniśmy jeszcze spróbować wytropić gobasy a jeśli w ciągu następnych dwóch dni nic to nie da, a i pogoda się nie poprawi, to wtedy zawinąć do stanicy. Lepiej usadzić dupska w cieple, niż ganiać za wiatrem w polu. Ale spróbować trzeba. No chyba, że zadecydujesz inaczej, sierżancie - rzucił, po czym upił z miski podgrzanej nad ogniem zupy.

W podróży nie odzywał się wiele, po prostu obserwował okolicę i szukał tropów zielonych. W pewnym momencie powietrze zrobiło się tak ostre, że musiał zasłonić twarz chustą, wcześniej strzepując z brody i wąsów bryłki śniegu. Coś z tą pogodą było nie tak. Jeszcze niedawno podróżowali w całkiem niezłych warunkach, a zima była znośna. Tymczasem od wczoraj zrobiło się tak zimno, że ledwo dało się wyczuć palce w butach i rękawicach.

Widząc, że Izabelle co jakiś czas trzęsie się w siodle swego konia, wyjął z plecaka koc, podjechał do towarzyszki i zarzucił jej na plecy.
- Masz, okryj się tym dodatkowo, powinno być lepiej - powiedział do niej. Jako zastępca sierżanta również chciał dbać o tych ludzi. W końcu mogli liczyć teraz tylko na siebie.

Niedługo później trafili na polanę z kręgiem lodu i dziwnymi zawijasami, których na oko Volmara żaden normalny człowiek wykonać by nie mógł. Zeskoczył z konia, by z pozostałymi iść sprawdzić ślady, a i się trochę rozgrzać, choć w takich warunkach mógł co najwyżej próbować się bardziej nie wyziębić. W brzuchu zaczynało mu burczeć, ale jak tu coś zjeść, jak wszystko pomarzło, a nie było czasu na rozpalanie ogniska. Na szczęście trafili na ślady, świeże, można by nawet rzec. Gobliny. Wielu, niektórzy na wilkach, co nie napawało optymizmem. No i szaman. Nieciekawie.

- Sierżancie, powinniśmy ruszyć jak najszybciej ich śladami, skoro są w miarę świeże i nie przysypał ich jeszcze śnieg. Wygląda na to, że idą w stronę, w którą my idziemy, być może do stanicy przy wzgórzach. Można by ich wziąć z zaskoczenia, jeśli wszystko by poszło po naszej myśli. - Za bardzo w to nie wierzył, ale nie zamierzał tracić wiary. Poza tym, im szybciej uporają się z zielonymi, tym szybciej zjadą do stanicy. Być może zanim zaczną się choroby i odmrożenia. Czas nie był ich wasalem w tej sytuacji.
 
Shiv jest offline