Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2019, 04:43   #19
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=FMmDdTGrS38[/MEDIA]
Wyjście z Blanche na kolację było wisienką wieńczącą przepyszny tort całego dnia. Nabuzowany od endorfiny mózg Eden ciągle działał na wysokich obrotach mimo tego, że już dawno opuściła gmach Instytutu. Wciąż jednak przeżywała w myślach i pamięci wszelkie widziane tam cuda, nie mogąc się doczekać jutrzejszego dnia, gdy pozwolą jej tam wrócić, tym razem na zajęcia indywidualne, dobrane pod profil zainteresowań i predyspozycji. Z tego też powodu ciężko jej szło skupienie się na towarzyszce, instruktorce, szefowej i nadzorczyni… wszystko w jednym.

- Przepraszam - powiedziała przybierając skruszoną minę i posłała Mulatce zawstydzony uśmiech. Wcześniej oczywiście bez mrugnięcia okiem dała się zaprosić na kolację, już knując jak w ramach zadośćuczynienia następnym razem zabrać szefową na drinka - Chyba wciąż stoję głową tam gdzie FEV… tak… racja. Trzeba zmienić podejście i odsapnąć. Całe życie nie da się być poważnym i nadpoważnym - parsknęła, a przed oczami stanął jej Zgredzik - Od tego się ponoć łysieje.

- Oj z łysieniem to by nam chyba nie było do twarzy.
- roześmiała się Blanche którą chyba rozbawiła ta uwaga nowej stażystki. - Na szczęście gdyby tak się stało mamy opracowaną odpowiednią terapię genową. - dorzuciła i chyba była w dobrym humorze. Wcisnęła przycisk przy panelu stołu i niego wyświetliło się menu.

- Na co masz ochotę Eden? - zapytała zerkając na chwilę na Pinky spod tego półprzezroczystego holo z menu tego lokalu. A menu jak wypadało na lokal tej klasy było mocno rozbudowane. Można było chyba zamówić sobie danie z dowolnej kuchni świata.

W StyXXXie najprawdopodobniej zamówiłaby burgera z frytkami i do tego cztery piwa razem z michą solonych migdałów lub innych orzechów… no ale nie była w barze, a w porządnej restauracji.
- Gnocchi z batatów w sosie szpinakowym oraz tagliatele w sosie z gongordzoli… aż nie wiem co wybrać - mruknęła znak karty, krzywiąc lekko usta i szybko znalazła odpowiedź - Najpierw bym się czegoś napiła, na przystawkę. Krwawa Mary? - spojrzała sondująco na towarzyszkę. - Każdą kolację najlepiej zacząć od drinka.

- Doprawdy? Tego jeszcze nie słyszałam.
- szefowa uniosła brwi w grymasie zaskoczonego rozbawienia tą uwagą ale wykrzywiła na chwile usta na znak, że w sumie może być i zmrużyła oczy.

- Pić na pusty żołądek? Chyba nie chcesz mnie upić by zrobić jakiś kompromitujący filmik? - zapytała z ironicznym tonem patrząc na siedzącą obok Eden psotnym wzrokiem. Wydawała się teraz dużo bardziej rozluźniona i swojska niż w pracy gdzie musiała być profesjonalną asystentką i szefową działu. A na razie zgrabnie wystukała na holoklawiaturze zamówienie Eden, dorzuciła swoje i te drinki chyba też jednak zamówiła.

- A miałabyś ochotę? - van Nispen szybko odbiła piłeczkę, patrząc koso w stronę Mulatki i tylko ślepia się jej świeciły wesoło - Zawsze możemy poćwiczyć bez kamery, tak na sucho. Dla wprawy. Żeby jak się już przyjdzie kompromitować publicznie, mieć doświadczenie i wiedzieć co robić - wyszczerzyła się - Albo jak robić… lub nie robić głębiej lub dalej niż punkt krytyczny. Bez obaw, nie mam przy sobie nic do nagrywania, wszystko zostanie w pamięci - zmrużyła oczy - Lub niepamięci. Jak kto woli.

- Ojej, dziewczyno, może lepiej nie wywlekajmy na co ja mam ochotę.
- Blanche machnęła ręką i zwinęła holoekran który znów zniknął w blacie stołu. - Poza tym co mnie tak bajerujesz jakbyśmy miały zacząć tu zaraz jakąś dziką orgię? - oparła się skrzyżowanymi ramionami o blat stołu i popatrzyła na Eden jakimś takim kpiącym wzrokiem.

- Tutaj to chyba nie… spójrz na tych wszystkich porządnych, odpowiedzialnych ludzi którzy przyszli tu aby w odpowiedniej oprawie zjeść dobrą kolację - Pinky nie spuściła wzroku, za to uśmiechnęła się dość szelmowsko - Ale znam całkiem niezłe miejsce, gdzie idzie się zabawić i nikt nie patrzy krzywo. Jeżeli znajdziesz ochotę po kolacji to ja, w ramach rekompensaty, zabiorę cię na drinka. To nie propozycja, a podanie. Jego trzy kopie i zdjęcie rentgenowskie przyślę ci jutro mailem, jeśli taka twoja wola. Liczę jednak że rozpatrzysz je szybciej niż czternaście dni roboczych… i sama mówiłaś żebyśmy zdjęły oficjalne uniformy, a założyły wersje mniej oficjalne - popukała palcem wskazującym w policzek - Oto moja. Trochę chyba jeszcze przesiąknięta Heliosem.

- Byłaś na Heliosie?
- tym razem Blanche wydawała się naprawdę zaskoczona tą informacją. Stażystów zwykle nie było stać na Heliosa. Chyba, że mieli bogatych rodziców lub innych sponsorów.

- A tymi tam się nie przejmuj. - czarnoskóra naukowiec i bizneswoman sięgnęła do panelu w stole i przyciemniła holozasłonę tak, że właściwie już nie było widać co się dzieje na reszcie sali. I w drugą stronę też to tak działało.

- I najpierw proponujesz mi drinka na początek a teraz proponujesz kolejnego w jakimś podejrzanym lokalu nieznanego pochodzenia. - Blanche zmrużyła brwi jakby sobie chciała wypunktować te wszystkie wskazówki sugerujące jakieś podejrzane zamysły siedzącej obok dziewczyny.
- Czyżbyś miała wobec mnie jakieś niecne zamiary? - zapytała sympatyczną parodią podejrzliwego pytania.

- Być może jestem po prostu alkoholiczką - Eden westchnęła boleśnie, kładąc dłoń na piersi. Pociągnęła nosem raz i drugi, aby na koniec zerknąć na szefową i dorzucić - Nie działa? Nie? No tak, nie zadziała - rzuciła z udawanym smutkiem, kładąc łokcie na stole i opierając brodę o dłonie - Zostaje przyznać się bez bicia że tak, wyciągam cię właśnie po kolacji na drinka… i daj spokój - dodała z parodią urażenia - Styxxx to porządny, szanowany lokal z domową, rodzinną atmosferą. Przemiła obsługa, naprawdę kompleksowo dbają o klientów. Zresztą, tam właśnie sami swoi - zaśmiała się cicho - Byłam, wróciłam wczoraj przed południem bo dziś mój wielki dzień, nie? Taki o którym marzy się przez całe studia… praca dla Leviatan Corp… i proszę - wzruszyła ramionami, spoglądając Blanche głęboko w oczy. Dokończyła niskim, nosowym tonem - Marzenia się jednak spełniają.

- Słyszałam o tym Styxxxie.
- rozmówczyni przygryzła wargę jakby w pamięci szukała co mogła słyszeć o tym lokalu. A potem wróciła do rzeczywistości. - Więc naprawdę byłaś na Heliosie? Tak sobie czy z jakiejś okazji? - Blanche helioski wątek wydawał się intrygować.

Ale przerwało im grzeczne pukanie w zasłonę gdy weszła całkiem miła dla oka kelnerka z lewitującą tacą z zamówieniem.
- Dobry wieczór. - przywitała się z sympatycznym uśmiechem do nich obu i zaczęła zdejmować zamówienie na stół. - Jak zobaczyłam, że to twoje zamówienie od razu wiedziałam, że musi trafić do mnie. - kelnerka oznajmiła z sympatią zwracając się do czarnoskórej klientki.


- Oh, Cindy, to bardzo miło z twojej strony. Pozwól, że ci przedstawię Eden. Nasza nowa stażystka. Bardzo obiecująca. - Blanche wskazała na różowowłosą siedzącą obok niej a potem odwróciła role. - A ty Eden poznaj Cindy. Moja ulubiona kelnerka w tym lokalu. - teraz przedstawiła kelnerkę Eden.

- Miło mi cię poznać Eden. Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba. Jeśli być miała na coś ochotę albo chciała o coś zapytać to daj znać. - Cindy podała Eden rękę na przywitanie i sprawiała całkiem sympatyczne wrażenie.

- Dzięki, na pewno zapamiętam. Ciężko wyrzucić z pamięci taki uniform - van Nispen uścisnęła podaną rękę, odpowiadając podobnym uśmiechem. Puściła oczko Blanche - Równie nieźle wyglądałby w laboratoriach, chociaż wtedy pewnie ciężej by szło skupienie na pracy.

- Albo bez niczego.
- Blanche podłapała żartobliwy ton i roześmiała się z tego wszystkiego. Cindy zresztą też.

- Oj, nie mówicie, że teraz jeszcze mam się tutaj rozbierać. - kelnerka odparła z prowokująco rozbawionym tonem jakby sama już była po jakiejś Krwawej Mary. Rozstawiła ostatnie szklanki i właściwie skończyła swoją kelnerską posługę.

- Dlaczego nie? - odpowiedź Pinky nie zawierała absolutnie żadnych podtekstów. Prawie - W końcu sama mówiłaś, że jeśli będę chciała czegoś lub o coś zapytać… mam to zrobić - zerknęła na Mulatkę kryjąc rosnące pobudzenie i rozbawienie. Robiło się ciekawie jak na staż… chociaż nie. Na razie były poza pracą, albo laską ją sprawdzała. Czy będzie problemem. Ewentualnie w razie kłopotów wyskoczy z dyskryminacją ze względu na wielożeństwo, homoseksualizm i inne dziwne sytuacje. A w ogóle to miała ciężkie dzieciństwo.

- Taakk? - Cindy przedłużyła to krótkie pytanie jakby się droczyła ze swoimi klientkami. Patrzyła najpierw na Eden która jej to zaproponowała a potem na siedzącą obok Blanche. - Oj, bo się rozbiorę a wy zgłosicie szefowi jakieś nieprzyzwoite zachowanie i wylecę z pracy. - kelnerka złożyła ramiona na piersiach i wysunęła nieco w bok swoją zgrabną nogę przez co ładnie się tak prezentowała z profilu.

- Oj, daj spokój Cindy. Przecież wiesz, że byśmy tego nie zrobiły. - Mulatka odparła jakby mówiły o jakichś głupstwach o jakich nie powinno się mówić. Cindy przygryzła wargę jakby ją oceniała a po chwili zawiesiła pytające spojrzenie na Eden.

- Chyba że niedługo kończysz zmianę i masz ochotę wyskoczyć z nami na drinka - Pinky dorzuciła inną propozycję, aby już nie było gadek o prześladowaniach. Zrobiła przy tym minę czystej niewinności - Wtedy bez szefa nad karkiem możemy pogadać zupełnie inaczej, nie? - popatrzyła na Mulatkę - Chociaż nie powiem, ta holociemnia kusi żeby z niej skorzystać. Wrażenie odcięcia, prywatności. Taka tam, intymna atmosfera, gdzie nic nie wychodzi poza ramy czarnej ściany.

- Ja tu spędzam tyle czasu co wy w tym Instytucie.
- odpowiedziała kelnerka więc nie zapowiadało się by miała swój wolny wieczór do swobodnej dyspozycji. Za to całkiem przyjemnie podeszła do stołu i nachyliła się nad nim wstukując jakieś polecenie na panelu. I widocznie włączyła muzykę bo ta popłynęła gdzieś z rozmieszczonych w komórce głośników pozwalając dodatkowo odciąć się od reszty sali.

- Myślisz, że w “Styxxxie” też mają takie ładne kelnerki i ciekawe atrakcje? - Blanche zapytała swojej towarzyszki obserwując jak Cindy zaczyna bardzo ciekawie kręcić biodrami i przesuwać dłońmi po swoim smukłym ciele. Zaczęła ruch dłonią gdzieś na swoim brzuchu, przesunęła ją wyżej ku piersiom i szyi by skończyć na uchu w które miała wetkniętą słuchawkę.

- Tu Cindy. Mam specjalne zamówienie. Będę jak wrócę. - odezwała się do tej słuchawki po czym wyjęła ją z ucha i położyła na blat stołu nie odrywając kontaktu wzrokowego od jednej to drugiej klientki. I wreszcie naprawdę zaczęła się rozbierać.

Gdzieś z tyłu głowy Pinky pojawiła się myśl, co by na to powiedziały jej żony… a potem całkowicie poważnie stwierdziła że będą miały jej za złe taką kolację, ale dlatego że ich ze sobą nie wzięła. Więc jeśli później zawlecze Blanche do Styxxxa rachunek się wyrówna i wszyscy będą szczęśliwi.

- Czy i co mają przekonasz się wieczorem - mruknęła do przełożonej i uniosła szklankę do toastu. Szybko jednak jej oczy uciekły do wijącej się kusząco kobiety. Dopiła drinka na jeden przechył, szklanka stuknęła o stół, a krzesło skrzypnęło cicho, gdy Eden podniosła się od stolika. Kołyszącym krokiem ruszyła do kelnerki, obchodząc ją po łuku aż znalazła się za jej plecami.

- A jak z dotykaniem? - szepnęła jej do ucha, przesuwając dłońmi po nagich ramionach. Zbliżyła bardziej głowę aby załaskotać skórę na szyi tancerki oddechem - Powiesz szefowi że cię wykorzystuję?

- Nic mu nie powiem. I mam nadzieję, że wy też nie. - Cindy zdołała już pozbyć się góry swojego świecącego kostiumu więc na torsie została w samym staniku. Więc Eden miała pierwszorzędny widok na jej ładne plecy upstrzone tylko cienkim paskiem stanika. Właśnie tymi plecami kelnerka otarła się o przód stażystki po czym kręcąc bioderkami te plecy zsunęły się niżej aż głowa brunetki znalazła się gdzieś na wysokości pasa klientki a potem znów powędrowały w górę aż te kasztanowe włosy znalazły się tuż przy twarzy tej drugiej. Eden mogła poczuć zapach szamponu Cindy oraz jej dłoń która zaczepnie zawędrowała na jej ucho, przeczesała włosy kończąc podróż gdzieś na karku.

- Pomożesz mi ze stanikiem? - zapytała cicho Cindy wyginając się trochę do tyłu tak, że jej twarz znalazła się tuż przy twarzy Eden. Ale trochę niżej. Więc Eden miała całkiem ładną prezentację na front kelnerki i te jej dwa atuty które krył ten stanik. A w nieco dalszej perspektywie siedzącą przy stole Blanche która z zaciekawienie obserwowała to przedstawienie.

Pozbycie się stanika kelnerki nie było dla Eden zbyt trudnym wyzwaniem. I chwilę później ten fragment bielizny wylądował gdzieś na podłodze. A zachęcona zapraszającym gestem Eden Blanche wstała od stołu i dołączyła do zabawy. Teraz niejako flankowały kelnerkę każda z przeciwnej strony więc jakby się ta nie obracała zawsze z jednej strony miała którąś z klientek.

- Nie wiem czy mówiłam. Ale Cindy trenuje taniec nowoczesny. - powiedziała cicho rozbawiona Blanche a kelnerka też się uśmiechnęła i potwierdziła tą informację skinieniem głowy.

- A jeśli chodzi o dotyk… - Cindy nawiązała do tego co wcześniej pytała Eden po czym wzięła jej dłonie i położyła na swoich piersiach. I Eden sama mogła teraz poczuć ten przyjemny ciężar dwóch, jędrnych ciężarków. Aż dłonie samoistnie się na nich zaciskały i rozluźniały na przemian. Sama Cindy w tym czasie zaczęła się całować z Blanche. A po chwili zaczęła zdejmować z siebie dół swojego kostiumu więc chwilę później została już w samych figach i butach.

Czyli można było dotykać bez obaw że zza holograficznej zasłony nie wyskoczy nagle pingwin i nie wywlecze niesfornego klienta za fraki prosto na ulice. Van Nispen nie trzeba było dwa razy namawiać. Żony nie widziały, Jole nie przekaże nic Mickeyowi, a Zgredzik w ogóle nie pomyśli że coś podobnego mogło się wydarzyć. Pierwszego dnia stażu w nowej firmie… ciekawe jak wieczór spędzał zarozumiały azjatycki jełop?
Pinky chętnie zobaczyłaby teraz jego minę, ale podobne bzdury szybko wyparowały jej z głowy.

- Taniec nowoczesny? Cudownie… jestem jego wielką fanką - powiedziała niskim głosem, schylając się, żeby posmakować jednej z tak pięknie eksponowanych piersi. Były większe niż te Silje, ale mniejsze od poprawianych chirurgicznie balonów Rikke. Takie idealne do ręki.

- Ale bardziej chcę wreszcie moją kolację - mruknęła, popychając kelnerkę aż ta stuknęła pośladkami o rant blatu. W tym wszystkim pamiętała też o szefowej, przyciągnęła ją nagle do siebie i pocałowała prosto w usta, zmieniając chwyt na pośladek pod biurową kiecką.

Okazało się, że Blanche całkiem chętnie przyjęła pocałunek. I jej pełne usta całowało się całkiem przyjemnie. I same też serwowały całkiem sporo przyjemności. Szefowa złapała głowę swojej stażystki dla lepszego uchwytu a potem nie przerywając całowania zaczęła ją rozbierać.

W tym momencie do gry wróciła Cindy niejako odwdzięczając się Eden tym samym bo zaszła ją od tyłu. I pomagała wyzwolić ją z jej ubrań. Jeszcze chwila wspólnych wysiłków i stażystka została w samym staniku. Zaraz potem na podłogę poleciały ubrania pozostałej dwójki, a wnękę wypełnił posiłek odrobinę inny niż tagliatelle.


Doprowadzenie do porządku zajęło Pinky całkiem sporo czasu. Mobbing w końcu męczył, a Blanche znała się na rzeczy i jedyne o czym musiały pamiętać to aby nie drzeć się za głośno. Do tego przydał się knebel z bielizny, czy innej części garderoby. Oraz obrusa, ale to już potem. Koniec końców van Nispen dopięła ostatnie guziki marynarki parę dobrych minut po wyjściu Cindy. Wtedy też usiadła na krześle na przeciwko Mulatki i dopiero poczuła się zmęczona. Rzeczywiście ta praca w korpo wysysała człowieka do cna.

- Dlaczego ja a nie Aymar? - spytała po prostu, łapiąc kieliszek. Ten niestety okazał się pusty. Sapnęła zrezygnowana i machnęła na to ręką, podsuwając sobie talerz. Była głodna na samą myśl o jedzeniu.

- On nie zaprosił mnie na drinka. Właściwie to chyba niewielu stażystów to zrobiło. Jeszcze mniej stażystek. Więc byłam ciekawa. - Blanche też kończyła doprowadzać swój wygląd i oddech do porządku. Chociaż wciąż jeszcze dało się dostrzec ślady specjalnego zamówieniu jakie we trzy zrealizowały z Cindy. Następnie sięgnęła po pozostawioną przez kelnerkę butelkę i ponownie napełniła szkło Eden a potem swoje.

- Może się bali że jeśli ich lepiej poznasz nie poprzesz później przejścia ze stażu na etat - Pinky poczekała aż i drugi kieliszek się napełni, a potem podniosła swój do toastu - Wypijmy za spotkanie i za te zajebiste nogi - wyszczerzyła się, zezując wymownie w dół, gdzie czarnulka chowała dolne kończyny - I oby dało się wypaść na kolację w przyszłości. Jakiejś bliskiej.

- Oby.
- Blanche uśmiechnęła się skromnie i przyjęła toast stukając się kieliszkiem. Upiła łyk i odstawiła go też zabierając się za jedzenie. - Muszę przyznać, że jestem zaskoczona rozwojem sytuacji. Tego się nie spodziewałam. Sądziłam, że po prostu porozmawiamy i poznamy się lepiej. A tu taka niespodzianka! - zaśmiała się jakby się zwierzała ze swoich wcześniejszych planów które wyewoluowały w całkiem niespodziewany sposób.

Trochę głupio było się przyznać co do tego, że ostatnimi czasy van Nispen cierpiała na przypadłość nazywaną chronicznym wyłączeniem myślenia… ale dobrze jej z tym było. Poza tym ten co nie ryzykował, niewiele w życiu wygrywał, a ona wygrała całkiem niezłe stosunki z pryncypałem.

- Pomyśl że to dopiero początek wieczoru - uniosła odrobinę kieliszek w krótkim toaście i przepiła porządnie - Bo oczywiście dasz się wyrwać do Styxxxa, prawda? Koniecznie musisz poznać moje żony, wszystkie trzy będziecie zachwycone.

- Żony? Więcej niż jedna? Czy może to jakiś żart? Widziałam obrączkę ale myślałam o czymś bardziej klasycznym. Taki nawyk, proszę nie gniewaj się.
- asystentka profesora Kumara jedząc swoją kolację wydawała się zaskoczona i zafascynowana tym wyznaniem swojej nowej stażystki o jej stanie cywilnym.

W ramach odpowiedzi Eden wyjęła holofon i pogrzebała w nim namiętnie aż nad płaskim prostokątem wyświetliło się zdjęcie trzech roześmianych kobiet w białych sukniach, welonach i z butelkami w dłoniach. Po minach było widać, że to nie ich pierwsze flaszki, a impreza musi trwać od dłuższego czasu. Na drugim tle dało się dostrzec panoramiczny widok na kosmiczną próżnię, pełną sporej wielkości asteroid.

- To Rikke, a to Silje - pokazała odpowiednie sylwetki, uśmiechając się pod nosem - Byłyśmy na Heliosie na weekendzie poślubnym. Znamy się od dzieciaka… i tak jakoś wyszło - wolała nie wdawać się w detale, że tak naprawdę pohajtały się nawalone i naćpane jak nieboskie stworzenia pod wpływem impulsu.

- Śliczne. Masz bardzo ładne żony. I ślicznie wyglądacie razem na weselnym kobiercu. - Blanche z przyjemnością oglądała ślubne zdjęcia Eden i wydawała się przy tym promienieć ciepłem i sympatią gdy tak słuchała kto jest kto na zdjęciu i jakie wiązały się z danym zdjęciem wspomnienia.

- Dzięki… też mi się podobają - Pinky spojrzała na fotkę, uśmiechając się z rozrzewnieniem, a potem zaśmiała się, łypiąc koso na towarzyszkę i przełączyła fotkę na następną.

- Tutaj z wieczoru panieńskiego… To Beton, moja cyberlama - wskazała rozmazany kształt migający po boku zdjęcia, zaraz obok wielkiego zgromadzenia ludzi z kubkami, butelkami, skrętami i czym się tylko dało poprawić sobie humor - O… a tu Mickey! Znajomy, dobry. A Tu… Silje i Jole - pokazała dwie objęte sylwetki i opowiadała. Po zdjęciach z domówki przyszła kolei na te z orbity. Załapała się nawet była marine od spacerów w próżni, batman, catwoman… i dwóch gości którzy złapali majtki panien młodych. W końcu Eden wzięła głęboki oddech i rozłożyła przepraszająco ręce.
- Ale jeśli chodzi o sprawy zawodowe oczywiście jestem w pełni kompetentnym, sumiennym pracownikiem jakby co. Wolałam cię… uprzedzić, żebyś przypadkiem mi później nie uciekła z klubu. Okolica całkiem spoko, jednak po nocy to juz lepiej albo grupowo się szwendać, albo wezwać taryfę… a teraz powiedz coś o sobie. Urodziłaś się tutaj, czy jesteś spoza Dziesiątki?

- Nie jestem stąd. Ściągnęła mnie tutaj możliwość pracy w Instytucie. Myślałam, że tylko zrobię swój projekt. Przenoszenie osobowości na nanokryształy. - gdy oglądały razem zdjęcia z czego część nie tylko imprezowych ale nawet bardzo śmiałych to można było zatracić tą różnicę, że są tutaj jakieś szefowe i podwładne. Blanche oglądała zdjęcia i filmiki jak nowo poznana kumpela i też śmiała się, wzdychała, sapała z wrażenia albo zaskoczenia czy wydawała zdziwione pytania w stylu “Naprawdę to zrobiłyście?!”. Teraz gdy Eden ją zapytała o coś od siebie trochę się uspokoiła, oparła się wygodnie o oparcie krzesła gdy zaczęła opowiadać o sobie. Skoro zajmowała się nanokryształami osobowości to też musiała mieć nielichy stopień naukowy. Zwłaszcza jeśli mówiła, że to jej własny projekt. Zajmowała się więc pracami oscylującymi wokół technologii SI które pozwoliłoby wykonać kolejny skok technologiczny w dziedzinach komputerów. Ale nanokryształy były też nadzieją ludzkości na życie wieczne. A przynajmniej zachowanie ludzkiej osobowości w kryształach i może kiedyś jakieś odtworzenie ich ciał. Ludzkich, zmodyfikowanych czy mechanicznych. Ale to już były bardzo zaawansowane badania i balansowały na pgoraniczu prawa i etyki. Zapewne jeśli Blanche o tym mówiła nowej stażystce to raczej jeszcze mieściły się w tych granicach.

- Jestem tutaj od 20 lat. Ale większość, zdecydowanie za dużo czasu spędzam w Instytucie. Więc ten glob wciąż jest dla mnie nowy. Ale tak jest z Instytutem. Nie wiadomo kiedy angażujesz się na 200%. W pewnym momencie prawie na siłę bierzesz urlopy bo nie chcesz przerywać projektu ani na chwilę. - czarnoskóra kobieta mówiła łagodnym i trochę melancholijnym głosem popijając przy tym z kieliszka lub bawiąc się nim do tego co mówiła. Wydawało się, że wzięło ją na refleksje jakie na co dzień umykały w natłoku codziennych spraw.

Podczas gdy mówiła, to Pinky zaczęła wzdychać i uśmiechać się, kiwając głową, albo podnosząc do góry brwi, aż wreszcie westchnęła przeciągle.

- Chciałabym to zobaczyć - przyznała, patrząc na kieliszek - Ożywienie Łazarza. Widziałaś moje dossier, wiesz że pracowałam w szpitalu. Zbyt wiele razy widziałam jak ludzie z pełnej sprawności za sprawą wypadków albo celowej złej woli osób trzecich stawali się na wpół mechami, przykutymi na stałe do aparatury. Poza tym gdyby ci się udało wygramy wojnę z każdą do tej pory nieuleczalną chorobą. Dość terapii genowych, dość kosztownego i bolesnego podtrzymywania przy życiu w skorupach kruchych jakby były ze szkła. Wystarczyłoby przenieść jaźń do zdrowego ciała… chciałabym to zobaczyć - przyznała szczerze, potrząsając głową żeby wyjść z przygnębienia i uśmiechnęła się - Dobra, w takim razie możemy się umówić, że ten raz w tygodniu robimy wypad na miasto i poza nie - zaproponowała z miną niewinności chodzącej po ziemi.

- No nie wiem czy to będzie możliwe… - Blanche zawahała się chociaż uśmiechała się gdy słuchała entuzjastycznej reakcji Eden i kiwała do jej słów głową na znak zgody i, że widzi to podobnie. - Ale bardzo bym chciała. - dodała z uśmiechem i wzniosła kieliszek do toastu za to przedsięwzięcie.

- Widzisz trochę ci zazdroszczę tych żon i przyjaciół. Jesteś stąd i masz tu swoje miejsce. Ja jestem właściwie ożeniona z pracą. Nie mam czasu na nic. I właściwie nawet dobrze mi z tym. A przynajmniej nie jest źle. No ale jednak w pewnym momencie spoglądasz za siebie i uzmysławiasz sobie, że jesteś sama. Od nie wiadomo jak dawna. No i dlatego tak mi podpasowała Cindy. Nie stać mnie na klasyczny, stabilny związek. Nikt by ze mną nie wytrzymał takiego życia. Jak wracam do domu to… - Blanche zaczęła mówić opierając się łokciem o blat stołu a drugą dłonią machając do połowy pełnym kieliszkiem. Miała dość nostalgiczny ton i wyraz twarzy zapatrzony gdzieś poza te holograficznie przyciemniane ściany. Ale chyba zorientowała się, że powiedziała za dużo, bo w końcu przerwała w pół słowa, potrząsnęła głową i dopiła szybko resztę kieliszka.

- No! To oby za powtórkę! - zawołała już weselej znów sięgając po butelkę i rozlewając promile do obydwu szkieł.

- Za powtórkę - Pinky podjęła toast, krzywiąc lewy kacik ust ku górze. Przepiła i podjęła temat - Zawsze jak coś wpadaj do mnie, albo dzwoń. Każdy potrzebuje się czasem wygadać, albo po prostu zabawić. Pobyć z kimś… dasz cynk, albo wpadniesz bez zapowiedzi z flaszką to zawsze się albo oglądnie coś do oglądania, lub zrobi babski sabat. Coś wymyślimy - uśmiechnęła się już pełnoprawnie i parsknęła, bujając kieliszkiem - Wiesz, też nie jestem stąd. Jak dokładne dossier dostaliście?

- Nie mogę mówić o tym co jest w aktach.
- Blanche na moment jakby znów wróciła w skórę szefowej działu w Instytucie gdy łagodnym i spokojnym ale jednak stanowczym tonem wyraziła swoje zdanie na ten temat. - Ale wiem, że nie jesteś stąd. Chociaż tutaj spędziłaś ostatnie lata. Masz bardzo interesujace cv. Bardzo obiecujące wyniki jak na kogoś w tak młodym wieku. No ale po to jest ten staż aby te cv zweryfikować. - uśmiechnęła się na koniec znów całkiem ciepło i sympatycznie.

- A za zaproszenie dziękuję. Będę miała w pamięci. To było bardzo miłe z twojej strony. - Mulatka wróciła do tych przyjemniejszych i luźniejszych tematów o jakich do tej pory rozmawiały.

W chwilach takich jak te Eden czuła się niczym w Fight Clubie. Nikt nie mówił o Fight Clubie. Zgredzik też nabierał wody w usta, gdy kiedyś za naiwnego dzieciaka wypytywała go o przeszłość. Spławiał ją delikatnie, acz stanowczo… a potem przestała pytać.

- Podobno jajogłowość mam w genach. Tak rodowodowo - parsknęła, odpuszczając i tym razem.- Powiedz tylko czy profesor Kumar wie i od razu mogę mu wyłożyć swoje pytania, czy najpierw mam zrobić odpowiedni wstęp - parsknęła krótko i posłała towarzyszce buziaka - Zawsze do usług.

Blanche trochę wstrzymała się z odpowiedzią. Pobawiła się swoim kieliszkiem nim odpowiedziała.
- To śliski temat. Trzeba uważać z kim się o tym rozmawia. Może lepiej wstrzymaj się przez jakiś czas z takimi pytaniami. - brzmiało to jak ostrożna porada dla młodszej stażystki która dopiero zaczynała swój staż w Instytucie. A jej dalsza kariera w tej placówce wcale nie była jeszcze przesądzona.

- Mówisz jak Zgredzik - Eden mruknęła i dodała, wzdychając ciężko. Przetarła przy tym twarz dłonią - Znaczy mój ojczym… mądrze, z sensem i logicznie. Po prostu przez większość życia nie daje mi to spokoju. Co jest wspomnieniami, a co koszmarami - wzruszyła ramionami trochę sztywno - Byłam tam wtedy, miałam cztery lata. Mama zamknęła mnie w żelaznej skrzyni na odpady biologiczne… - skrzywiła się i szybko pokręciła głową, a potem nie patrząc na kulturę, wzięła butelkę żeby golnąć prosto z gwinta. Przepiła nagły atak lęku, niechęci i smutku, więc stawiając flaszkę znowu się uśmiechała - Bez obaw, czekałam tyle lat, poczekam jeszcze troche. W końcu się dowiem, ale teraz napijmy się - dokończyła, przelewając resztkę alkoholu do kieliszków.

- Przykro mi. Naprawdę. - szefowa mówiła współczującym tonem a w końcu wzięła dłoń Eden i pocałowała ją na pocieszenie. - Ale masz to już za sobą. Nie pozwól by cię to zniszczyło. Wyrosłaś na młodą i bardzo utalentowaną kobietę. I piękną do tego bardzo sympatyczną. Masz zadatki na utalentowanego naukowca. Myśl o przyszłości i nie daj się ciągnąć przeszłości w dół. - brzmiało jakby chciała dodać od siebie coś więcej by ulżyć Eden niż same standardowe “przykro mi”.



Droga z restauracji do Styxxxu miała zająć dobre 47 minut - tyle przynajmniej wyświetlał ekran holo na tylnej kanapie taksówki, gdy van Nispen razem z szefową wsiadły do niej i ustawiły kurs prawie na drugi koniec kwartału. Po drodze Pinky wisiała parę długich minut na telefonie, dobijając się do każdej z żon po kolei, a na koniec wszystkie trzy ustaliły, że spotkają się już na miejscu.

Podróż się nie dłużyła, nie przy takim towarzystwie. Do tego dochodziła butelka zabranego z lokalu szampana, aby przypadkiem nikogo nie przysuszyło podczas długiej podróży. Flaszka pokazała dno gdy już wysiadły przed klubem, więc wzięły po ostatnim łyku, zanim szkło nie poleciało łukiem do pobliskiego kosza na śmieci.

- Nie bój nic, tu sami swoi! - Pinky ciągnęła Mulatkę za rękę, zapewniając ze śmiechem o wszystkim i niczym jednocześnie. Wreszcie dopchały się jakoś pod bar, a ledwo tam stanęły, od razu zrobiło się weselej.

- Jole! Ej Jole! - Eden zamachała do barmanki jak wariatka, obejmując ramieniem towarzyszkę - Jole, dziewczyny już są?! Jole! Chodź, poznasz moją szefową!

Smukła blondynka za barem podniosła głowę słysząc, że ktoś ją woła po imieniu. A gdy zobaczyła kto pomachała do Eden i dała znać, że zaraz podejdzie bo chyba właśnie kogoś kasowała przy barze.

- Widzę, że czujesz się tutaj jak u siebie w domu. - nawet z bliska trzeba było trochę podnieść głos aby swobodnie się słyszeć. Pierwsze wrażenie chyba troszkę przytłoczyło Mulatkę. A może po prostu rozglądała się ciekawie po wnętrzu lokalu. A w tym czasie Jole skończyła swoje i podeszła do Pinky i Blanche nachylając się nad ladą aby sprzedać tej pierwszej przyjacielskiego całusa na powitanie.

- Tak, dziewczyny już są. Tam gdzie zawsze. - potwierdziła domysły Eden szybko i zerknęła ciekawie na jej czarnoskórą sąsiadkę. Czyli żony Pinky były w swojej ulubionej wnęce gdzie pewnie obsadzały sofę i siedzenia przy ulubionym stole.

- Coś wam podać dziewczyny na drogę? - zapytała blondwłosa barmanka całkiem przyjemnie się opierając szeroko rozstawionymi dłońmi na blacie przez co jej przednie atuty wyglądały naprawdę przednie.

- A daj nam dwie pina colady i butelkę martini, bo te jełopy pewnie już osuszyły co tam wzięły - po cmoknięciu blondyny van Nispen wskazała na szefową - Blanche, to Jole moja kumpela, druhna, barmanuje tutaj. Jole, to Blanche, moja szefowa i opiekunka w korpo. Wyskoczyłyśmy na drinka i jakoś nas tu zawiało… ej Jole, a Mickey jest? Jak jest to niech się zerwie na szluga. Korona mu od tego z głowy nie spadnie, no nie? Mickey to ten ze zdjęcia - wyjaśniła czarnulce trochę krzycząc jej do ucha - Taki duży i kwadratowy kloc idealnie się nadaje jako ochroniarz.

- Powiem mu. Ale nie wiem gdzie właściwie teraz jest i co robi.
- barmanka skinęła przyjaźnie swoją blond głową i z werwą zaczęła przygotowywać zamówione drinki.
- To już jesteście po pierwszym dniu w pracy? I jak było? - Jole ustawiła już szklanki i mieszała w nich potrzebne składniki drinków zerkając co jakiś czas na swoje klientki.

- Ja nie narzekam. Zwłaszcza na kolację po pracy. Ale to już Eden musi się wypowiedzieć jak jej się dzisiaj podobało. - Blanche trochę jakby prowokowała van Nispen do wypowiedzi zerkając na nią koso i czekając na to co ta powie.

- A to co się działo na tej kolacji? - Jole podniosła wzrok na Pinky przesuwając w ich stronę ich drinki jakby podejrzewała, że działo się coś bardzo niestosownego. Albo co najmniej nieprzyzwoitego.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline