Tajemnicza “chmurna” kobieta zniknęła po udzieleniu odpowiedzi Kitowi. Czy miały one jakąś wartość? Kto wie. Na pewno nie były przydatne teraz, gdy znaleźli się na pustej platformie. I nie mieli dokąd iść. Więc pozostało im tylko jedno. Powrócić.
Drużyna ruszyła więc po schodach w dół, powoli i ostrożnie… bo schody były wąskie, nie było barierki. A dookoła pustka…
… olbrzymie połacie nieba zasnutego gęstymi chmurami, poniżej i powyżej nich. Ziemi nie było widać, oczywiście poza unoszącymi kawałkami terenu, przeczące prawu grawitacji i prawom logiki. Ale to akurat nie było nic dziwnego. Ten świat opierał się na innych zasadach.. różniących się od tych które znali. I dbał o ich zdanie, obojętny na los przypadkowo intruzów.
- Nie ma! Nie ma wyjścia.- rzekła nieco zaskoczona i nieco spanikowana Switch. Bo drzwi którymi przeszli już nie było. Znikły… bez żadnego wytłumaczenia. Ot.. kolejna nieprzyjemna niespodzianka. A nawet przerażająca, gdy się na spokojnie oceniło sytuację. Utknęli na platformie unoszącej się w pustce, bez możliwości wezwania pomocy. Bez wody. Bez żywności. Bez schronienia. Bez… nadziei.
I wtedy...stary kamienny stopień pękł pod ciężarem McAllister. Sierżant zachwiała się i poleciała w dół, prosto w pustkę pod nimi.
… kilka metrów. I po chwili przestała opadać. Zamiast tego zaczęła się unosić się w tej powietrznej pustce niczym balonik. Ani nie opadała w dół, ani nie wznosiła się w górę. Jej paniczne ruchy rękami, niczym uczniaka na obozie pływackim, pozwoliły jej za to poruszać się. Niezbyt szybko i niemrawo, ale wystarczająco. JR. “płynęła” więc w powietrzu z wdziękiem pijanej żaby. Niemniej przemieszczała się, a to już był promyk nadziei. Nie byli więźniami tej platformy. Mogli szukać innych dróg ucieczki. Tylko jakich?
Z pewnością najbliższych. JR. nie poruszała się bowiem szybko, a w okolicy były potencjalne latające drapieżniki, które mogły nabrać ochoty na mięsne konserwy. W okolicy zaś były tylko trzy cele teoretycznie osiągalne w ciągu godziny takiej wędrówki. Jednym z nich była wyspa z drzewem wielkości
wieżowca. Wyglądała bezpiecznie.
Nieco dalsza i zdecydowanie większa wyspa przypominała piramidę schodkową i była zakończona białym zamkiem na szczycie piramidy.
Olbrzymia wyspa była porośnięta lasami na tarasach piramidy, dobitnie pokazującymi jak duże to miejsce. I jak niebezpieczne być może. Było też jeszcze jedno miejsce w ich zasięgu. Obecnie...
Mały biały zamek unoszący się na skale, a dookoła niego unosiło się stado drapieżnych ptaków. Do owej skały łańcuchami były przytwierdzone z pomocą uprzęży dwa gigantyczne wieloryby, które ciągnęły leniwie ów zamek poprzez nieskończoną pustkę.