Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2019, 21:56   #1
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
[RT] Dziedzictwo Kruków




DZIEDZICTWO KRUKÓW


"Calixiańska historia pełna jest przypisów wspominających imiona tych nieszczęsnych śmiałków, którzy postradali dusze rzucając wyzwanie Wielkim Burzom Osnowy na krańcu Światów Drususa" - Pustka pióra Tarsimusa z Archaosu.

Martius 816.M41, Port Wander

Port Wander. Ostatni skrawek imperialnej chwały i potęgi na pograniczu Sektora Calixis. Monumentalna stacja kosmiczna unosząca się w pustce systemu Rubycon II, dom pięciu milionów ludzkich dusz pławiący się w blasku kolosalnego czerwonego olbrzyma. Strażnik granicy, za którą rozciągał się mało dotąd zbadany wszechświat, wyjęty spod imperialnego prawa i nie uznający jurysdykcji Złotego Tronu. Tętniący życiem bastion Terry na samym krańcu calixiańskiego sektora, pełniący jedną strategicznie ważną rolę - kosmicznego posterunku u bram monstrualnej anomalii zwanej Paszczą.

Daleko poza uznaną granicą Imperium bezmiar wszechświata naznaczony był wielkim kosmicznym krwiakiem. Niczym nadnaturalna wybroczyna, kocioł chorobliwych kolorów rozlewał się w czerni kosmosu przyćmiewając kalejdoskopem swoich barw zimny blask odległych gwiazd. Większość mieszkańców Port Wander odwracała od tego widoku oczy, większość kreśliła na piersiach znak Orła lub szeptała trwożne modlitwy oddając się pod opiekę nieśmiertelnego Boga-Imperatora. Powiadano, że kto zbyt długo spoglądał w mesmeryczne zorze Wielkich Burz Osnowy, ten kusił nienazwane zło i wiódł na manowce swą nieszczęsną duszę. Ciężko pracujący pobożni mieszkańcy Port Wander zwykli kierować myśli ku naukom Kościoła, każdego dnia spełniając swój obowiązek wobec Złotego Tronu, Wielkiej Rady Terry i dbającej o ich zbawienie Eklezjarchii. To, co leżało po przeciwnej stronie kosmicznego krwiaka skrywało w sobie ogromne niebezpieczeństwo i tylko najbardziej zuchwali straceńcy ważyli się rzucić mu wyzwanie za nic mając swe życie i dusze.

Lecz straceńców tych bynajmniej nie brakowało.

Wielkie Burze Osnowy faktycznie kryły w sobie śmiertelne zagrożenie. Wykształceni obywatele Imperium znający ich prawdziwą naturę wiedzieli, czym były monstrualne zawirowania pływów Morza Dusz i co takiego czyhało w ich eterycznej otchłani wyczekując śmiałków gotowych rzucić okręty pomiędzy Skowyczący Wir i Wstęgę Tancerza Osnowy. Ścierające się ze sobą masy mistycznej energii potrafiły w ułamku chwili zniszczyć przemierzające Immaterium kosmiczne statki bądź cisnąć nimi w nieznane miejsca i inne czasy, pochłonąć w mgnieniu oka całe załogi lub skazać je na trwające latami wymarcie ze starości w pułapce wymiaru kryjącego się po drugiej stronie Zasłony. Półświadome byty zamieszkujące Osnowę - niematerialni drapieżcy polujący w Wiecznym Oceanie - niczego nie pragnęły bardziej od cierpienia i zguby tych śmiertelników, którzy ważyli się zapuścić w otchłań ich siedliszcza.

Lecz to nie zniechęcało tych kobiet i mężczyzn, którzy znali wartość nagrody ukrytej po przeciwnej stronie kosmicznej anomalii. Wielkie Burze Osnowy na pograniczu Marchii Drususa ukształtowane były w pozornie nieprzekraczalną barierę, ale nieustraszeni synowie i córki Złotego Tronu odnaleźli szczeliny w tej litej ścianie eterycznego szaleństwa - wąskie nitki prowadzące poprzez Burze ku niewyobrażalnym bogactwom i cudom dawno temu utraconych światów w klastrze Gwiazd Halo. Ekspansja Koronusa. Fragment wszechświata odgrodzony tysiące lat wcześniej pasem uniemożliwiających kosmiczne podróże Burz, skrywający w swej głębi rozwinięte ludzkie kolonie nie mające pojęcia o istnieniu Imperium, ruiny wymarłych bezpowrotnie obcych cywilizacji, artefakty datujące się na czasy początków gwiezdnego mocarstwa ludzi i pamiętające wiekopomne wydarzenia Unifikacji, surowce mineralne oraz sprzyjające osadnictwu układy słoneczne, w których przedsiębiorczy i odważni ludzie mogli stanowić swe własne prawa i stać się panami życia i śmierci milionów lennych wasali.

Ludzie mający dość odwagi, by opuścić terytorium Imperium stawali się w takich zakątkach wszechświata władcami swego losu, wyzwolonymi spod surowego jarzma imperialnego prawa, sięgającymi po wachlarz możliwości, o których zwyczajni obywatele Imperium nawet nie marzyli. Ci, którzy dzierżyli Glejty Wolnej Floty stawali się głosicielami woli Złotego Tronu poza granicami świętego mocarstwa Terry.

Jeśli tylko mieli dość odwagi, determinacji i wiary w to, że zostali namaszczeni przez samego Boga-Imperatora. I jeśli potrafili swój Glejt obronić płacąc zań krwią, potem i łzami - własnymi oraz tych, którzy stanęli pod ich rodowym sztandarem.

Port Wander, monumentalna stacja kosmiczna unosząca się w pustce systemu Rubycon II. Przy jej pirsach, unieruchomione łapami magnetycznych wysięgników, tkwiły masywne bryły okrętów mogących podróżować pomiędzy odległymi systemami słonecznymi, dysponujących siłą rażenia zdolną do unicestwiania jedną salw całych planetarnych metropolii. Dziesiątki i setki tysięcy ludzi spędzały na ich pokładach całe swe życie, częstokroć nie znając niczego innego od labiryntu metalowych korytarzy i szybów. Wiele z tych okrętów nosiło na kadłubach dumne symbole imperialnej marynarki, wiele należało do zamożnych calixiańskich rodów parających się międzysystemowym handlem. Lecz były wśród nich również te, które przemierzały czarną pustkę kosmosu pod rozkazami Wolnych Kupców, posiadaczy imperialnych glejtów nadających im prawo eksploracji niezbadanych dotąd zakątków wszechświata.

To ich okręty odlatywały w kierunku punktów skokowych wiodących ku plamiącej odległy fragment kosmosu barwnej zorzy, przesyconej mieszającymi się ze sobą kolorami chorobliwej zieleni, żółci, fioletu i ostrej czerwieni. To ich okręty znikały w budzącej grozę niesławnej Paszczy, a kiedy wracały - jeśli w ogóle wracały - przywoziły na swych pokładach rozpalające wyobraźnię skarby.

Ekspansja Koronusa - miejsce, gdzie jedni zyskiwali niewyobrażalne bogactwa, a inni oddawali życie w imię swoich naiwnych marzeń o chwale, władzy i potędze.
 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 19-12-2019 o 23:53. Powód: Literówki
Ketharian jest offline