Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2019, 22:35   #4
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Foxy, do mnie. Dobra dziewczynka – powiedziała Robin spokojnym tonem.

Foxy automatycznie zareagowała na wyuczone polecenie, wyszła spod łóżka i podeszła do Robin. Nie zachowywała się jednak tak jak zwykle: ciągle była wyraźnie przestraszona, ogon miała wciśnięty między tylne łapy, sunęło nisko nad ziemia, jakby przykulona. Wyglądała na sporo mniejszą, niż w rzeczywistości była.

- Co się stało? – zapytała Robin. – Już dobrze… - przesunęła dłońmi po ciele zwierzaka, metodycznie, badawczo, szukając jakiś urazów, zmian czegoś, co mogło by wyjaśnić zachowanie psa. Czuła, jak zwierzak drży, dysząc szybko i nerwowo. Psica był niespokojna, przestraszona, ale nos miała zimny, oczy i dziąsła wyglądały normalnie.
- Już dobrze – powiedziała Robin, rozglądając się uważnie dookoła. Nic nie wzbudzało jej niepokoju – pokój zdawał się wyglądać dokładnie tak samo, jak wczoraj.

Pies wcisnął się w jej nogi i rozglądał niespokojnie dookoła. Kiedy Robin próbowała odejść – zwierzak sunął za nią, przyklejony do jej łydki. Szukał ochrony. Robin była jej stadem, powinna jej bronić. Niewielkim stadem – dwuosobowym – do którego czasem wpuszczany był Will Sanders, dziennikarz i narzeczony Robin.
- Już dobrze – powtórzyła Robin. – Zostań.
Foxy posłusznie przypadła do podłogi. Nie warowała jednak, kuliła się, wodząc spojrzeniem za Robin.

Kobieta sięgnęła do torby i wyciągnęła przenośny kenel, składany jak namiot. Rozłożyła transporter zajmując prawie cały wolny kawałek podłogi.
- Klatka – powiedziała.

Foxy jednym susem znalazła się w środku. Znajome miejsce uspokoiło ją nieco, ale ciągle wodziła spojrzeniem za Robin. Przerywała czasami na sekundę, aby rzucić niespokojne spojrzenie w ten, lub inny kat pokoju.
- Dobry piesek – powtórzyła Robin.

Wyciągnęła papierowy ręcznik i butelkę środka dezynfekcyjnego. Środek był reklamowany jako pochłaniający zapachy i 100 % skuteczny w usuwaniu plam z moczu – i Robin miała nadzieję, że zadziała. Nigdy go wcześniej nie używała, Roxy miała już 4 lata i nie zdarzało się jej zsikać od czasów, kiedy skończyła 7 miesięcy.
Skończyła sprzątanie. Sytuacja była nietypowa, kobieta musiała to przyznać. Od dawna jeździła z Foxy na zawody, pies był przyzwyczajony do podróży, spania w obcych miejscach, obecności innych ludzi i zwierząt. Foxy była bardzo spokojna, zrównoważona, nawet bardziej niż zakładał wzorzec jej rasy. Will czasem twierdził, że Foxy przypomina mu znajomego dzieciaka z Aspergerem i nazywał ją Aspi. Co ciekawe – psica reagowała na ten przydomek. Willa to nieodmiennie śmieszyło.

„Słodka Aspi” – zwykł był mawiać, drocząc się z Robin – „Śliczna, niby inteligentna, a jak chodzi o cokolwiek innego niż te wasze agility sztuczki to głupia jak but.”
Robin złościła się na Willa, ale gdzieś w głębi duszy przyznawała mu rację – Foxy była tak skoncentrowana na odczytywaniu poleceń swojej pani i ich realizowaniu, że cały świat wokół nich mógłby nie istnieć. Kompletnie ignorowała ludzi i inne zwierzęta. Kiedy ją zaczepiali – nie bardzo wiedziała co robić, więc tylko patrzyła na swoja panią. Robin nauczyła ją, że ma pozwolić się pogłaskać, jak ktoś wyciąga dłoń, oraz pozwolić obwąchać się innym psom. Więc Foxy pozwalała a potem wracała do swoje pani po nagrodę zadowolona, że znów odczytała i spełniła jej polecenie. Zadowalanie Robin wydawało się być sensem jej życia.

- Idziemy – pies zmaterializował się przy lewej nodze Robin, ciągle poddenerwowany, ale wyraźnie zadowolony, że może opuścić pokój. Kobieta zapięła smycz.

Zeszły na dół, gdzie w recepcji Robin opowiedziała o „wypadku” pod łóżkiem i zapewniła, że podłoga jest czysta. Ignorując niezadowolone fuknięcia recepcjonistki dopytała o miejsca na śniadanie, oraz o adres miejscowego weterynarza. Pies wyglądał na zdrowego, ale podstawowe badania krwi i moczu powinny dać informacje o ewentualnych problemach.

Pojutrze czekały ich zawody. Planowała dziś jeszcze podjechać do Ynseval, obejrzeć tor z bliska. Ale to wszystko potem. Najpierw spacer z Foxy. Kiedy schodziły z werandy jeszcze jedna myśl przemknęła Robin przez głowę "Nie przyjechałaś tu tylko z powodu zawodów…”. Szybko zdusiła ją w zarodku.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline