Mężczyzna dostojnej postury stał z noga opartą na burcie barki i leniwie obserwował brzeg puszczy Fangwood. Hira Shēngwong, wędrowny samuraj na służbie Księcia Księżyca, był młodym człowiekiem, ale dziedzictwo niebiańskiej krwi które płynęło w jego części rodu wraz z naukami jakie odebrał w świątyniach Lasu Duchów potrafiły zwieść obserwatorów co do jego wieku. Jasne pasma w ciasno związanym koku i starannie przyciętej brodzie nie były oznaka starości, a jedynie przebłyskami platynowych włosów anielskiego przodka wiele pokoleń temu. Tak samo wiele osób myliło narzucony podczas szkolenia umiar w działaniu z mądrością lat - czymś co raz na jakiś czas mogło mieć równie dobry efekt.
Pod wpływem jakiejś niewielkiej fali na rzecze barka zakołysała się i Hira w pośpiechu cofnął się bliżej środka pokładu. W swojej zbroi o egzotycznych, trójkątnych łuskach, pływałby raczej kiepsko, a jeszcze gorszym przypadkiem byłoby zgubienie swojego długiego, zakrzywionego miecza w odmętach Toroundel tuż przed atakiem. Po nieudanej przeprawie przez ocean którą podjął zanim Mistrz Dwadzieścia Palców zorganizował swoją wyprawę, żegluga Toroundel, przy dobrej pogodzie i w dodatku z kapitanem który dla odmiany znał swój fach, była przyjemnością. Wszak płynęli już parę dni bez żadnych przygód, dotarli do osławionego Fangwood, a Oni prowadziły go w dół rzeki tropem zaginionego Kami.
- Jakie to sprawy będziesz załatwiał w Kassen, Walren? - młodzieniec, odkąd opuścili Tian Xia, błyskawicznie stawał się coraz bardziej nieokrzesany. Przestawał tytułować ludzi jak należy - jak choćby Walrena kapitanem - i skracał dystans jaki powinien trzymać do innych klas jako samuraj i sługa boży. Zaprawdę, gdyby mon na pancerzu, trudno byłoby zgadnąć że to jeden z szlachetnych potomków rodu Shēngwong - a już na pewno ktoś ze starszyzny uznałby za stosowne naprostować jego braki etykiety. Tutaj, w Nirmathas, taka otwartość i bezpośredniość mogła zjednywać mu to ludzi, a Książę Księżyca którego jadeitowy półksiężyc nosił na szyi być może pochwalał taką otwartość na inne sposoby myślenia, ale w patrząc w kategoriach ojczyzny popełniał jedną śmiertelną obrazę za drugą.
- Mam przesyłkę dla burmistrza ze Skeltu, widzisz, czasami dorabiam sobie jako goniec, Czarna Mgła jest pewniejsza niż konie - krasnolud wyszczerzył się radośnie - Muszę też dogadać szczegóły odbioru drewna z Gildią Drwali. Sezon się zaczyna - rzucił obojętnie. Widać, że była to dla niego rutyna, i to nie sprawiająca mu takiej radości jak żegluga.
- W takim razie wygląda że spędzimy w Kassen kilka dni. Zobaczymy jak ludzie tu żyją i jak świętują i sami damy się poznać, to jasne - przerwał i uśmiechnął się szeroko do któregoś ze wspomnień ze Skelt - Ale może chcecie dowiedzieć się czegoś zanim ruszymy dalej do Tamran? - to pytanie skierował do Yutu i Quara - Albo o tutejszych duchach? - sam Hira starał się przywołać w pamięci to, co duchy szeptały mu po nocach o Kassen. Kogo on mógłby odwiedzić? Czy byli tu jacyś znani prorocy którzy rozjaśniliby proroctwa które na niego spadały? Członkowie Stowarzyszenia Obieżyświatów którzy mogliby dopomóc mapami lub okazją do zarobienia kilku przysług? A może był tu księgozbiór wielkiej wartości do którego zajrzeć lub zielarka słynąca z ziół które być może było warto dodać do ceremoni herbacianej? Wszak w mieście był prawie tysiąc mieszkańców, bo w przeciwieństwie do pozostałych osad nie był to tylko rozrośnięty obóz drwali.
Kiedy dobijali do nabrzeża, zmówił modlitwę o natchnienie do rozmów z ludźmi od swojego patrona. Czasem ta łaska spływała na niego, a czasem musiał zapracować na nią sam.
- A od ilu lat już nie wracają? I czym jest ten Wiecznopłomień? - odwrócił się do krasnoluda z obliczem rozjaśnionym szczerą chęcią zrozumienia czegoś nowego.
- Zawsze wracają! To takie tutejsze zawody dla młodzików, co to by chcieli poszukiwaczami przygód, jak wy, zostać. Wysyłają ich do niedalekiej krypty, skąd mają przynieść Wiecznopłomień - świecący klejnot. Wszystko jest przygotowane, żeby dzieciaki nie zrobiły sobie większej krzywdy. A potem jest niezła feta!
- Do krypty Ekata Kassena, założyciela tej osady? - upewnił się, choć słyszał o emerytowanym podróżniku który jako pierwszy zaprowadził tu jako taką gospodarność.